Sesja Vena

- Wasza Lordowska Mość... - zaczął stary mistyk, odstawiając przeciągłym gestem puchar na stół - zaskakuje nas zarówno gościnnością, jak i wykwintem wieczerzy. Przyznam, że nie przypominam sobie, kiedy po raz ostatni kosztowałem tak doskonałego wina, a żyję już wystarczająco długo, by pamiętać kilka dobrych okazji. Myślę, że sam wezyr nie może poszczycić się takim specyfikiem. Mam nadzieję, że w poważniejszych kwestiach Velen jest w stanie zaoferować Manshace równie wiele. - zakończył, rozciągając uśmiechniętą twarz w pajęczynę zmarszczek.
- Dziękuję uprzejmie, przekaże Wasze podziękowania mojemu mistrzowi kuchni oraz winnicom. - Odpowiedział takim samym, fałszywym uśmiechem. - Ależ oczywiście, ale o tym doskonale wiecie. Zdaję sobie sprawę, że "małe ptaszki" wyśpiewały Wam co nieco o naszych głównych zaletach jako potencjalnego partnera, inaczej w ogóle byście tutaj nie przypływali. Zbliżająca się wojna jest tylko drobną nieprzyjemnością. Jesteśmy liderem regionu i biedny król Haedrak III widzi w tym zagrożenie dla swojej kruchej władzy, opartej na ciągłym przymilaniu się szlachcie tethyrskiej. - powiedział z pewną dozą kpiny w głosie, doprawionej cierpkim uśmiechem. - Paradoksalnie, w całej tej sytuacji można doszukać się pozytywów. Jedna z naszych dewiz mówi, że nie należy oszczędzać na prawdziwych przyjaciołach, a zbliżający się konflikt dobitnie wykaże, kto należy do tego zaszczytnego grona i byłbym rad, gdyby wezyrat Mashaki do niego dołączył. - Po krótkiej pauzie kontynuował swój wywód z poważną miną. - Musimy najpierw jednak rozwiać pewne wątpliwości, które mnie trapią. Szczerość i brak niedopowiedzeń to stabilny fundament pod dobry interes. Hm... zastanawiam się... Czy mój list do Was w ogóle dotarł? O ile pamiętam, pragnąłem spotkania na bardziej neutralnym i mniej oczywistym gruncie, a zapewniam, że nie chodziło mi o Miilvuthan. Pewni z moich zaufanych doradców i sojuszników veleńskiej sprawy obawiają się, że partner, który tak elastycznie traktuje ustalenia i bez uzgodnień robi, co mu się żywnie podoba, może być bardzo niebezpieczny w przyszłości.

- Podobnie, jak przemilczenie pewnych ważnych faktów. - spojrzał na ciebie - Chyba, że nie zdawałem sobie sprawy, iż Mashaki leży w strefie wpływów magokracji z Thay. Przyznam szczerze, że niezwykle intryguje mnie interes, jaki mają do mnie Zulkirowie. O ile nie są to informacje związane z moim ojcem, to obawiam się, iż nie jestem specjalnie zainteresowany.
- Zabiliście mu tego ojca, czy co? - szepnęła jak najciszej Keira, nachylając się w twoją stronę. Coś cię tknęło. Cholera, chyba właśnie tak...
Odpowiedz
Wyrazem twarzy odpowiadam kobiecie "Na arkana magii, nie wiem. Może".
Widać nasz gospodarz łatwo tematu nie odpuści. Coś mi się zdaję, że będę sobie pluł w brodę że nie wypytałem zulkira o nasze relacje. Będę chodził na grząskim gruncie. Śmierdzącym w dodatku. Jeśli nasz gospodarz zacznie wypluwać swoje żale, mogę popełnić jakiś niewybaczalny błąd, który utrudni, jeśli nie uniemożliwi mi wykonanie mojej misji.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- To zbyt wielkie domysły, panie. - odpowiedziała za ciebie Khadijah. - Mistrz... Koell to gość dworu Manshaki. Prowadzona od pewnego czasu przez wezyra polityka z obcymi krainami również odnosi się do narodu thayańskiego. - Rzuciła pogardliwe spojrzenie w kąt stołu, przy którym siedziałeś - Powróciwszy do wspomnianego przez Lorda pisma. Nie dotarło ono do Słońca Słońc, naszego wspaniałego wezyra. Najwidoczniej posłannictwo zawiodło. Możliwe, że nie było przygotowane na wyrzeczenia podróży po piaskach Calimshanu. Nie każda istota jest w stanie wytrwać na tej pięknej ziemi.
- Co zaś tyczy się opinii szacownych doradców Waszej Lordowskiej Mości...
- wpadł jej w słowo Jafaar. - ... to wydaje mi się, iż sami życzyliby Velen sojuszników na tyle silnych i zdecydowanych, by mogli być niebezpieczni kiedy trzeba i dla kogo trzeba. Pozwolę sobie wyrazić wątpliwość, czy w obecnej sytuacji byłbyś w stanie, Wasza Lordowska Mość, opuścić miasto i jego sprawy na dłuższy czas, potrzebny do znalezienia się na "neutralnym gruncie". My w każdym razie czekać nie mogliśmy, a na konspiracje i podchody nie było ani czasu, ani powodu. Stać nas na deklaracje. Stać nas na bardzo wiele, lordzie Greystör. I myślę, że działając wspólnie, będzie stać nas na wszystko.
Odpowiedz
Chwytam pełen kielich wina, po czym w pojednawczym geście unoszę go w kierunku kobiety uśmiechając się - jak to ja - szyderczo. Maczając usta w płynie zwracam się do Keiry.
- Piękna ziemia? Haha, zabujana wariatka. Wszędzie piasek. Gdzie nie spluniesz piasek lub skała. Ewentualnie piasek na skale. Do tego piasek wdziera się w każdą szczelinę ciała - Kończąc zdanie odkładam kielich i już z poważnym wyrazem na twarzy dodaję - W każdą szczelinę.
Po krótkiej chwili dodaję.
- Trzeba wypowiedzieć kilka słów naszemu miłościwemu gospodarzowi.
Czekam aż wszystkie dialogi z Greystörem ucichną, po czym wstaję i mówię.
- Szlachetny Lordzie. Szalenie przepraszam że pozwoliłem w tak nieoczekiwanych okolicznościach zaskoczyć Cię moją osobą. Ze swojej strony mogę cię zapewnić, że nie odczujesz w jakikolwiek sposób moją obecność. - Staram się by mój głos brzmiał poważnie i dostojnie.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Władca Velen w mgnieniu oka zmienił się diametralnie, choć nawet najbystrzejsze oko nie potrafiłoby wypatrzyć ani jednej oczywistej różnicy w jego postawie czy zachowaniu. Podświadomie doszło jednak do ciebie, że nie masz już przed sobą jedynie kulturalnego gospodarza, inteligentnego i nieco zblazowanego arystokraty, lecz bardzo poważnego politycznego sojusznika... lub niebezpiecznego przeciwnika.
- "Polityka z obcymi krainami" jako remedium. Intrygujący pomysł, szczerze przyznaje. Szanowna Pani wybaczy, ale jestem jeno skromny lordem z północy, który nie pojmuje zawiłości manshakańskiej sztuki dyplomacji. Moje miasto prowadzi wiele interesów z Calimportem. Pomimo ostatnich nieporozumień i znacznego ochłodzenia stosunków pomiędzy nami, nierozerwalnie mieści się on w granicach polityki veleńskiej, czy nam się to podoba lub nie. Mam tam wielu partnerów handlowych, również na najwyższych szczeblach władzy. Wynika, że popełniłem straszliwą wpadkę nie zapraszając ich na to tajne spotkanie - stwierdził wprost. - Dziwne... Pomimo blokady informacyjnej i prowadzenia działań wojennych, codziennie utrzymuje kontakt z moimi ludźmi w całych krainach. Piaski Calimshanu bywają zdradliwe, ale czy wydaje się Pani, że newralgiczne depesze dyplomatyczne przekazuje zwykłym chłopcom na posyłki? - zapytał retorycznie i odwrócił wzrok w stronę Jafaara, nie czekając na odpowiedź Khadijah.

- Jak wspominałem, drobne niedogodności, drogi mistrzu. Trudno jednak spierać się z faktami i muszę przyznać Ci rację. W twych słowach kryje się mądrość i rozwaga. Cechy, które bardzo cenimy w tych stronach. - skłonił głowę w uznaniu.

Popatrzył w końcu na ciebie i przez dłuższą chwilę milczał. Spojrzał poważnie na jednego z milczących, zakapturzonych kapłanów, starego żołnierza i ser Steverrona. Wszyscy ledwie powstrzymywali się od śmiechu. W końcu sam nie wytrzymał i parsknął, dając tym samym aprobatę do zawtórowania innym.
- Nie jesteś jednym z pupilków Zulkirów, nieprawdaż? Chyba naprawdę nie masz o niczym pojęcia. Czuję współczucie, mistrzu. Uwierz mi, gdyż moi dostojni goście potwierdzą, że wiele można mówić o Clovisie Greystörze, ale nie to, że jest człowiekiem bez serca. Obawiam się, że został Pan sprzedany i podle z Pana zakpiono, co jest niestety nierzadkim zjawiskiem w magokracji. - Powiedział z udawanym smutkiem i przeniósł wzrok na jego towarzyszkę. - Coś mi jednak mówi, że pańska piękniejsza połówka wie znacznie więcej na ten temat i powinniśmy dać się jej wypowiedzieć. Pani? - zapytał tonem oczekującym odpowiedzi.

Przy stole nagle pojawiło się nieznaczne poruszenie, jakie stało się udziałem wszystkich zgromadzonych, a którego przyczyną niewątpliwie było faux pax, jakie popełnił lord krwi zwracając się bezpośrednio do niewolnicy Czerwonego Maga (bo kim innym mogłaby być w mniemaniu zgromadzonych). Jednakże twa surowa, piękna towarzyszka pozwoliła sobie jedynie na chwilę konsternacji, po której wyprostowała się i spojrzała władcy Velen prosto w oczy, a ty momentalnie doznałeś dziwnego, wszechogarniającego wrażenia, że oto patrzysz jej wzrokiem, myślisz jej umysłem i mówisz jej słowami.
- Wasza Lordowska Mość po raz kolejny zaskakuje nas swą przenikliwością. - odezwała się lodowatym aksamitem pewnego głosu, równie uprzejmego, co jawnie bezczelnego. - Niemniej błędnym pozostaje podstawowe założenie Waszej Lordowskiej Mości. Oświeceni Zulkirzy i Czerwony Zakon Thay nie ponoszą winy za zdarzenia, które Wasza Lordowska Mość im przypisuje.
- To Harfiarze zabili twego ojca, lordzie Greystör. - oznajmiła, a ty wiedziałeś już, że w jednym zdaniu zwarła w równych proporcjach kłamstwo i prawdę.
Do sali przez główne drzwi wpadła z łoskotem ogłuszająca cisza.
Odpowiedz
http://www.youtube.co...?v=JwfZi7yJOuk

W pierwszym momencie zdałem sobie sprawę, że wypowiedziane tutaj słowa mogą bardzo nabruździć w mojej misji. Jako Czerwony Mag Obieżyświat mogłem wzbudzać mniejsze zainteresowanie, co za tym idzie, moja zadanie przebiegło by znacznie łatwiej.
Teraz, jako potencjalna studnia wiedzy na temat śmierci starego, mogą rozpocząć się nieproszone działania.

Jak najszybciej muszę ogarnąć swoje myśli i nie swoje. Jakkolwiek to głupio brzmi. Nie mogę dać znać że nie mam wszystkiego pod kontrolą. Jakkolwiek niespodziewane słowa, trzeba obrócić na dobrą kartę.
Oczekując reakcji lorda, wlepiam w niego swój przenikliwy wzrok.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Kłamstwa, które sączycie do uszu ludzi niczym najsłodszy nektar. Harfiarze, Czerwoni Magowie, Nie-ludzie, monarchia... Winnych jest wielu i prędzej czy później, dosięgnie ich karząca ręka sprawiedliwości. Nie mydl nam wszystkim oczu, gdyż to nas jawnie obraża. - Spojrzał prosto w jej oczy.

Poczułeś pomiędzy Keirą a nim silne spięcie, prawdziwą próbę sił. Pojedynek woli nie należał do łatwych i widziałeś, że Greystör kilka razy miał ochotę opuścić wzrok, lecz dostrzegłeś w nim potężny, tajemniczy hart, który pozwalał mu zachować pewność siebie, nie dając się zdominować.

- Jednak nie ukrywam, że najmocniej nam zależy na złapaniu prowodyrów tego obmierzłego planu. Jeżeli wiesz coś więcej na ten temat i masz konkretne dowody, to chętnie posłucham. W tej chwili to "słowo przeciw słowu", a te Czerwonych Magów znaczy naprawdę niewiele w Velenie. Szczególnie, gdy wypowiada je ktoś, kto nie raczy się nawet przedstawić i ukrywa się pod postacią niewolnicy, wykorzystując moją gościnność. Wtedy może przemyślę jeszcze raz moje stanowisko i nie oprawię Was podobnie jak innych szpiegów magokracji.
- Wasza gościnność, lordzie Greystör, zaprawdę dziwną się jawi wobec wygłaszanych przy wieczerzy gróźb o oprawianiu posłów tylko z tytułu przynależności do tej czy innej grupy. - odparła z miejsca tym samym, niemal męskim tonem. - Pomijam już kierowane pod adresem mistrza Koella drwiny i kalumnie w odpowiedzi na jego uprzejme powitanie, czy despekt i niewybredne zarzuty wobec damy, której godności nawet nie zadano sobie trudu poznać. Dziwi mnie tylko, że tak bezrefleksyjnie obrażana jest delegacja Manshaki, a wraz z nią sam wezyr Fanzir, który w całym swym majestacie miał powody, by uznać nas za równorzędnych i godnych powierników swoich interesów.
Być może zaschło jej w gardle, być może był to tylko nic nie znaczący gest, w każdym razie bez pośpiechu upiła łyk wina i ciągnęła dalej.
- Tak się składa, że wiem, kto bezpośrednio odpowiada za zbrodnię, której dokonano na pana ojcu. Nie sądziłam jednak, że bardziej, niż rychłym sojuszem z Manshaką Wasza Lordowska Mość zechce poświęcić się jawnemu obrażaniu mistrza Koella, jego przełożonych i mnie. Jeżeli z naszej strony mamy więc zakosztować jeszcze veleńskiej gościnności i udzielić sobie wzajemnie cennych informacji, wyrażam nadzieję, że jeszcze raz Wasza Lordowska Mość zechce przemyśleć swoje stanowisko.
Odpowiedz
Posyłam kobiecie myślowy impuls. Ostrzeżenie lodowate jak śniegi Doliny Lodowego Wichru.
- Postaraj się nie spierdolić i tak już dość chujowej sytuacji. - Nie ma co teraz wycofywać się z wypowiedzianych tutaj słów. Trzeba brnąć w to dalej. Ewentualnie delikatnie odciągnąć tor zainteresowania na inny obiekt.

Zastanawia mnie jedno. Skoro Keira ma jakieś informacje na ten temat i zaczyna układać w głowie plan, dlaczego ja nic nie czuję. Jeszcze nie dawno chciałem się iść odlać jak jej naciskało na pęcherz. Zaczyna mi się to nie podobać.
Jeśli kobieta w jakiś sposób zdobyła za dużo kontroli, może zacząć być kulą u nogi. A jeśli efekt odzyskiwania samokontroli będzie kontynuowany, mogę znaleźć się w niebezpieczeństwie. Trzeba będzie działać szybko.
Mam nadzieję że jeszcze nie wszystko stracone i będę mógł się nią posłużyć.
- Moja towarzyszka wie co mówi Lordzie Greystör. Jeśli mogę coś zaproponować, to aby dalsze rozmowy potoczyły się w kierunku, w jakim pierwotnie miały się toczyć. Na ewentualne pytania z pewnością odpowiemy później. Jak widać sytuacja staję się nieprzyjemnie napięta - Akcentuję ostatni wyraz, chcą podkreślić "pojedynek" lorda z Keirą - ludzie zaczną jeszcze mówić dużo niepotrzebnych słów. Nikt zapewne na tym nie skorzysta. A nie chodzi nam przecież żeby napsuć sobie krwi.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Zapewniam, że to nie są groźby - stwierdził spokojnie, jakby rzucił uwagę o pogodzie. - Droga Pani, jeżeli roztropna troska o obopólne interesy i szczerość nazywasz grubiaństwem, to tak, jestem abderytą pierwszej wody. Wybaczcie, że nie jestem szablonowym lordem, którego można z łatwością owinąć sobie wokół palca. Nigdy nie byłem wielkim fanatykiem ubarwiania wszystkiego w piękne słówka i korzystania z wysublimowanych przemów, gdyż uważam to za całkowitą stratę czasu, a na to nie mogę sobie pozwolić, bo to szkodzi biznesowi. Pragmatyzm jest cnotą i znacznie wyżej cenię działania niż piękne, choć puste słowa. Zdaję sobie sprawę, że wielu takie obyczaje nie odpowiadają, lecz każdy, kto pokaże, iż jest ponad drobne uszczypliwości i fochy, a także potrafi przełknąć bolesną prawdę, zyska mój szacunek. Wydaje mi się, że moja lojalność jest tego warta, inaczej w ogóle byście tutaj nie byli.
- Heh... Intrygujące. O dobrym wychowaniu oraz gościnności uczy mnie ktoś, kto sam rzuca oskarżeniami na prawo i lewo, a gdy przychodzi czas konkretów, zmienia temat, atakując swojego gospodarza "ad personam". Ktoś, kto nie ma śmiałości wyjawić nawet swojego imienia, a wkrada się niczym szczur do delegacji moich znamienitych gości i ukrywa się pod postacią damy do towarzystwa, myśląc, że fizyczność zaślepi nasz zdrowy osąd. Osoba, która pod przykrywką przyjaźni i ogłady, w finezyjny sposób wbija klin pomiędzy Velenem a Manshaki. Istota, której celów przybycia nawet nie znam i myśli, że bezrefleksyjnie będę dysputował o układach w jej otoczeniu. Krainy rzeczywiście upadają. Kto tu kogo obraża, dobra Pani?
Odpowiedz
[Koleś nie zareagował na moje słowa? ]
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
[Zareagował]

Spojrzał na ciebie z odrazą. - Istotnie, masz mistrzu rację. Mam już serdecznie dość tej pieprzonej farsy i tych łże-pertraktacji. Straciłem już aż nadto czasu. Jedyne, co tutaj widzę to żmije, sączące tylko kłamstwa do moich uszu i zadziwiającą niekompetencję. - powstał energicznie, uniósł kielich do ust i wypił całe znajdujące się w nim wino duszkiem, tak, że kilka kropelek rubinowego płynu pociekło mu po brodzie. Po wszystkim rzucił puchar w przeciwny kąt sali i na odchodne odburknął z kamienną twarzą. - Życzę miłego posiłku, wszyscy jesteście siebie warci. - po czym wyszedł z komnaty.
Odpowiedz
- Powiedział co wiedział - Szepnąłem do siebie cicho. - Trzeba zacząć działać moja droga. Siedząc na dupie i wcinając przysmaki nie osiągniemy naszego celu
Posyłając impuls Keirze, wstaję ze swojego miejsca, kłonię się lekko, po czym udaję się do swojej komnaty, wspominając coś o trudach podróży i zmęczeniu.
- Potrzebuję punktu zaczepienia. Jakiejś wskazówki gdzie zacząć. Potem już powinno jakoś iść. Jakieś pomysły?
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Opuściliście wielką salę i wróciliście do swojej komnaty. Keira opadła bezwładnie na łóżko i ciężko westchnęła.
- Pamiętam dokładnie rozmowę z człowiekiem, który mówił o śmierci ojca Greystöra. Wszystko zostało załatwione tak, by jedyny trop prowadził do Thay. Nawet jakiś Czerwony Mag bezpośrednio brał udział w zamachu, jak sądził na rzecz zakonu i z rozkazu zulkirów. Tyle tylko, że to Harfiarze zabili starego Greystöra. A dokładnie właśnie ten człowiek.
Zamilkła, wbijając wzrok w baldachim i westchnęła ponownie.
- Ten sam człowiek, który kazał mi zabić ciebie.
Odpowiedz
- Dlaczego chcieli go zabić? - Pytam zbity z tropu szczerością Keiry. Chyba zaczynają się otwierać zamknięte dotąd drzwi. - Co skłoniło Harfiarzy i Czerwonych do połączenia sił w walce z ty starcem?
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Wciąż leżąc na łóżku kobieta przygryzła wargę, najwyraźniej nad czymś się zastanawiając. Poczułeś w głowie dziwną pustkę, bardziej zbliżoną do ulgi po minionym kacu lub wyjątkowo uciążliwym bólu głowy.
- Nie sądzę, że połączyli siły... Raczej to Harfiarze wykorzystali Thay, usuwając ich rękami kogoś, kto był im niewygodny. Dlaczego...? Zanim Greystörowie objęli to miejsce we władanie, miasto i port należało do Gregora Velena. To za jego sprawą o ludziach, którzy odchodzą od zmysłów, mówi się uszczypliwie w Krainach, że "jadą do Velen"... Nie wiem, czy Harfiarzom chodziło o jakąś polityczną rozgrywkę, gdy po rządach szaleńca przychodzi czas na sprawnych i potencjalnie groźnych ludzi, których trudno kontrolować... Chyba rzecz dotyczyła bardziej rzekomych konszachtów lorda Gregora z demonami. Czymś, o czym plotkuje się na wszystkich straganach tej części Wybrzeża Mieczy, ale co dotąd pozostawało tylko babską bujdą lub wygodną pałą w rękach przeciwników Greystöra. Może było w tym więcej prawdy, niż chcielibyśmy sądzić...?
Odpowiedz
- A dlaczego harfiarze chcieli zlikwidować mnie? Musisz coś na ten temat wiedzieć - Zapytałem akcentując ostatnie zdanie trochę za mocno niż to w pierwowzorze miało wyglądać.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Skupienie, niepewność, zgrzyt. Magiczna zapora w postaci poszarpanych skrawków zaklęcia i porozrzucanej tu i ówdzie wstecznej amnezji.
Opór, wysiłek. Tak jakby dotarcie do myśli było równie trudne, co niechciane i niebezpieczne.
- Nie mogłeś znaleźć czegoś, czego miałeś szukać... - wypluwa z grymasem nieskładną odpowiedź. - A wiele wskazywało na to, że jesteś kimś, kto może to znaleźć...
Odpowiedz
- Księga Deiformy... - Odpowiadam cicho domyślając się czego nie miałem zdobyć. Po chwili zamyślenia wracam do słów zulkira i jego misji.
- Skoro mamy chwile na szczere wyznania... Mam jeszcze jedno pytanie. - dodałem niepewny czy chcę znać odpowiedź - Cainys Omlryn... czy pracowała dla Harfiarzy?
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Znowu wibracje, spięcia i nudności, jednak teraz słabsze i mniej dojmujące.
- Nie wiem... Nie przypominam sobie... chyba... Wewnątrz organizacji mało kto używał nazwisk. Praktycznie było to zabronione ze ściśle określonymi wyjątkami.
Odpowiedz
Nie do końca zadowolony z udzielonej odpowiedzi uspokoiłem się nieco.
- Dobra, odłóżmy te rozmowę na później. Może sobie przypomnisz coś więcej. Tymczasem mamy zadanie przed sobą. Tak więc Jaki powinien być nasz kolejny ruch pani Keiro.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
← Sesja FR

Sesja Vena - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...