Sesja Tokara

- Nowe pociski armatnie, robią znacznie większe wyrwy w kadłubie. - odpowiedział więzień i zaraz pożałował. Kolejny pas skóry został zdarty z bezlitosną szybkością, zmieniając będące w i tak opłakanym stanie ramię w krwawy ochłap.
- Za szybko... - pouczył go kat, niewinnie rozciągając sylaby. - Jeszcze jedno takie kłamstewko i będziemy musieli przejść do mniej subtelnych metod. - odwrócił się do przeciwległego stołu i sięgnął po opatrunek, by powstrzymać obfite krwawienie. Gnom dyszał ciężko przez moment, z bólu popłakał się obficie.
- Nie, nie trzeba mieć specjalistycznej wiedzy... Po prostu otwierasz kurek... i leci...
- Wielmożny lord pytał o inną rzecz
. - przypomniał mu Słodki, zawiązując supeł na opatrunku. Gnom zastanowił się.
- To coś jakby kule prochowe z lontem, tylko do rzucania. - odpowiedział wreszcie. - Rzucone w odpowiednie miejsce eksplodują z ogromną siłą...
- Nie, nie, nie. - przerwał mu stanowczo Słodyczek i skierował się w stronę pieca. Nałożył rękawice z grubej skóry, chwycił rozgrzane do czerwoności obcęgi i stanął z nimi naprzeciw Lantańczyka, bujając nimi na wysokości jego krocza.
- Nie mówisz lordowi całej prawdy. Radzę ci porządnie przyłożyć się do rzeczy, albo... - lekko musnął kolano gonma, który wrzasnął krótko, a w powietrzu rozniósł się swąd palonej skóry - ... następnym razem przyłożę to wyżej.
Gnom złapał kolejny oddech i powiedział:
- To granaty wielokrotnego użytku. - tłumaczył zrezygnowanym tonem. - Po odpowiednim nastawieniu i napełnieniu właściwą substancją - wybuchową, trującą lub innym roztworem, wyrzucają swą zawartość w powietrze, same pozostając zdatne do ponownego użycia, przynajmniej przez jakiś czas.
Odpowiedz
- Intrygujące. - Nalał sobie i Steverronowi gorzałki. Upił swoją porcję - Ciekawym jestem kapitanie, gdzie płynąłeś z tym towarem. Wybacz, ale historyjka z bogatym kupcem wydaję mi się mocno naciągana. Gdyby chodziło o jakieś świecidełka czy inne gówno, pewnie bym to łyknął. - parsknął -...ale gnomy? Sprzedające swoją cenną technologię, którą chorobliwie chronią. Zaprawdę przedni dowcip, nieprawdaż Ser? Co na to powiedzieliby na to jego bogowie? Nie, w tym jest coś więcej. Coś wartego ryzyka i tańca z samą śmiercią.
Odpowiedz
Przesłuchiwany milczał. Konsekwencje mogły mieć tylko jedną postać.
Przez pierwszą minutę loch wypełniało echo trzewiowych wrzasków, które następnie przeszły w ochrypły skowyt zdartego gardła, a po kolejnej minucie w coraz wyższy, ostatecznie sięgający niemalże falsetu pisk, gdy jądra gnoma stopiły się w gorącym uścisku rozgrzanych obcęgów. Następnie Słodyczek przeprowadził krótką, bardzo sprawną amputację bez znieczulenia, odcinając to, co pozostało, przy okazji dezynfekując i ograniczając utratę krwi jednym ze swych alkoholopodobnych preparatów, któremu równie daleko było do kojącego eliksiru. W trakcie tych działań Lantańczyk dwukrotnie mdlał, jednak dla mistrza ceremonii nie stanowiło to problemu. Dwukrotnie obudzony, przed i po odcięciu usmażonych na jajecznicę organów, wciąż nie odpowiedział na twoje pytanie.
- A więc jednak nie spartaczyłem swych obowiązków tak, jak mogłoby się wydawać... - powiedział w zamyśleniu Blacskmith, przełykając wolno palący trunek.
Odpowiedz
Westchnął nad fundamentami, na których świat stoi. Skoro gnom zaczął już śpiewać i zdradził wiele przydatnych informacji, dlaczego milczał w tej sprawie? Z jakiego powodu musiało zrobić się brzydko? Jakie grzechy popełnił, że słodka Umberlee pozwala na takie obustronne cierpienia? Czy temu nieludźowi wydaje się, że katowanie go do nieprzytomności sprawia mu przyjemność? Pokręcił z niedowierzaniem głową, zamknął oczy i złożył w ręce, jakby się modlił. Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Potem powiedział z niesmakiem - Zawsze intrygowały mnie tajemnice i niuanse związane z okiem gnoma. Ponoć ta rasa słynie z niesłychanej precyzji i dokładności, a ich wzrok pomaga im dostrzec nawet najmniejsze detale. Ba, słyszałem, że słyną z lepszej obróbki kamieni szlachetnych i przebijają w tej sztuce nawet krasnoludzkich mistrzów. "Słodyczku", byłbyś łaskaw i ukazałbyś wszystkim tutaj zgromadzonym, co powoduje taką dokładność. Szczególnie naszemu nowemu gościowi, chyba jest ogromnie zainteresowany dogłębnym poznaniem swojego ciała.
Odpowiedz
Kat potwierdził rozkaz sinieniem i sięgnął po długi, cienki przyrząd przypominający połączenie nożyc z pęsetą. Zdecydowanym ruchem chwycił gnoma za potylicę, przybliżył narzędzie do prawego oka...
- Nie! Nie! Dobrze, powiem! - zapiszczała ofiara losu i twoich rozkazów. - Tto król! Zamówienie złożono w imieniu króla i w jego imieniu miano je odebrać!
Popatrzyliście na siebie z Blacksmithem, który poradził Lantańczykowi:
- Na przyszłość nie radziłbym ratować się tak przejrzystymi łgarstwami. Mistrzu małodobry... - uruchomił ponownie "Słodyczka", który znów zbliżył przyrząd do oka i znów zatrzymał się pod natłokiem wyjaśnień przesłuchiwanego.
- Nie! Przysięgam! - wykrzykiwał rozpaczliwie. - Mieliśmy dostarczyć to ludziom króla w Fortecy Wiernych, na północ od Ithalyru, dwa dni temu!
Kolejne szybkie spojrzenie szlachcica spotkało się z twoim.
- Dlaczego tam?
- Nnnie wiem, nnikt nam nie mówił, mieliśmy jedynie dostarczyć zamówienie...
Odpowiedz
- Forteca Wiernych... - zamyślił się i zastanawiał, czy ta nazwa powinna mu coś mówić.
Odpowiedz
[ Jakieś 10 mil na południe od Zetaspuru Z dawna nie używana, stara królewska twierdza morska, ostatnio wykorzystywana jeszcze za młodości lorda Velena i samych początków wojny o sukcesję. ]

Odpowiedz
- Och... - wypowiedział, gdy tylko do niego doszło o co się rozchodzi. Były to wielce niepokojące wieści. W co grał ten maminsynek, który śmie się nazywać królem Tethyru? Królem Tethyru, dobre sobie! Jedyne co udało mu się zrobić w życiu, to rozmienić chwałę swojej rodziny na drobne i zrobić totalny burdel w krainie. Nienawidził, kurwi syna prawie tak samo, jak tych czerwonych szmat i sodomitów z Twierdzy Zenthil. Jeżeli to wszystko okazałoby się prawdą, to nie trzeba było być omnibusem, żeby się domyślić, iż nowa broń zostanie użyta na nim. Teraz on rządził wodami okalającymi Tethyr, a temu bękartowi widać było w niesmak, że ktoś całkowicie niezależny posiada większą potęgę od niego i coraz więcej możnych liże mu tyłek. Nie było, to jednak nic, czego nie dałoby się przeskoczyć. Sojusz z Manshaką, demon w podziemiach i puszczalska siostrzyczka były idealnymi narzędziami, które skutecznie mogły utemperować jego zakusy - Kontynuuj, gnomie. Pamiętaj, że "Słodyczek" i Ser Steverron potrafią wykryć z łatwością łgarstwa. Jedno kłamstwo i stracisz oko.
Odpowiedz
- A..ale to już wszystko. - powiedział, jakby bojąc się własnych słów. - Nie byłem zatrudniony przy projekcie, orientuję się tylko w ogólnej zasadzie działania...
- Kto wam płacił? - zapytał Steverron.
- Zastępca kierownika projektu.
- A jemu i pozostałym?
- Nnie wiem, pewnie sam król... czy ktoś z jego ramienia...

"Słodyczek" spojrzał na ciebie pytająco.
Odpowiedz
Oparł się na zydlu i powiedział z nonszalancją - Och... jestem przekonany, że taki sprytny kapitan jak Ty, potrafi wtykać nos w cudze sprawy. Jestem pewien, że drążyłeś temat, zanim podjąłeś się tak ryzykowanego zlecenia. Nie chcę wyjść na pysznego, ale wydaję mi się, że nawet na tym Waszym skrawku lądu, zdają sobie sprawę, kim jest lord Velen, jakie zagrożenie stanowi jego dumna flota i jak bardzo gardzi on nieludźmi. Bez obrazy - rozłoży ręce w popularnym geście pokoju - Na pewno nadstawiałeś uszy na plotki, postawiłeś jakiemuś trybikowi w maszynie kilka głębszych, w celu wyciągnięcia od niego kilku smakowitych informacji czy skrupulatnie analizowałeś swoje kontakty. To u Was zawsze ceniłem, dokładność i pieczołowitość. - Odchrząknął - Konkludując, nie pierdol mi tu gnomie, że nic nie wiesz, bo obrażasz moją inteligencję.
Odpowiedz
Gnom usiłował zwilżyć spierzchnięte usta, choć nie pozostało mu w nich chyba nic, prócz krwi.
- Pierwsze prototypy były obciążone istotną wadą... - zaczął niechętnie. - Były mianowicie bardzo... awaryjne. Przy najdrobniejszym uszkodzeniu, a nawet zbyt długim użytkowaniu, potrafiły niespodziewanie eksplodować. Te, które wieźliśmy, zostały wzmocnione dodatkową warstwą stali, nie wiem dokładnie jakiej, ale zwykła strzała nie powinna przebić zbiornika... - zastanowił się jeszcze przez chwilę. - Ostatnie co wiem, to to, że ognia miotanego przez broń nie da się ugasić za pomocą wody, ani piasku... To tyle.
Odpowiedz
- Na pewno nie wiesz jak ugasić ten ogień ani nie potrafisz opisać osób, które się z Tobą kontaktowały? - wykonał gest dłonią, aby zachęcić "Słodyczka" do działania.
Odpowiedz
Kat przystawił rozżarzone obcęgi do oka gnoma, jednak tylko na tyle, by poparzyć oczodół, twarz i samą powiekę. Chirurgiczna precyzja w połączeniu z właściwym unieruchomieniem kręgosłupa i szyi, dawały wymierne efekty.
- Nie! Nie!!! Na bogów, nie wiem!!! - wrzeszczał Lantańczyk, szamocąc się jak tylko mógł, choć mógł bardzo niewiele. - AaaaaaaaaaaaaAAAAAaa! Nie...! To był tylko jeden z zespołu! Naatan czy jakoś...AAAARRR!!! (tudzież inna onomatopeja)... Gadał po pijaku... tylko tyle... projekt był... tajny... - sapał piskliwie, gdy "Słodki" odstawił narzędzie od ciała.
Odpowiedz
- Kto to jest Naatan? Jak wyglądał? Co gadał po pijaku? Kim on był dla projektu? W co był ubrany? Jakaś brosza czy znak? Jaki alkohol zamawiał? Jaki był jego akcent? Mów. - pokazał "Słodkiemu", aby dał gnomowi chwilę odetchnąć.
Odpowiedz
- Niski... znaczy gnom... kędzierzawy... - sapał przez łzy indagowany. - Duża blizna po poparzeniu... na poli... policzku. Był alchemikiem... chyba... Lantańczyk, jak ja... ja... Ja naprawdę nic już nie wiemmmm!!! - zasmarkał się z rozpaczy.
Odpowiedz
- Zamknij pysk, kurwi synu. - wycedził przez zęby, pokręcił głowę z dezaprobatą i wychylił ostatnią kolejkę gorzałki - Jeżeli nie masz już pytań, ser Steverronie, to uważam, że skończyliśmy na dziś. Mam już dość tego rozklejającego się pokurcza.
Odpowiedz
Szlachcic odłożył pióro i przeciągnął się.
- Tak, milordzie, ja również. Takie widoki nie służą mym trzewiom. Wiemy już chyba wszystko, co chcieliśmy wiedzieć, a nawet nieco więcej, niż byśmy chcieli.
Odpowiedz
- Zatem na nas już czas. Jest Twój "Słodyczku". Upewnij się, że gnom faktycznie mówi prawdę, ale nie uszkodź go zbytnio. Może się mi jeszcze później przydać. - Wstał i wyszedł z lochu. Chciał się jak najszybciej wyjść z tego cuchnącego i wilgotnego piekła. Nie służyło ono jego zdrowiu, a ostatnio zaskakująco często znajdował się w tego typu przybytkach wątpliwej rozkoszy.
Odpowiedz
Wyszliście po wąskich schodach do wejściowego holu. Z lochów odprowadzały was kolejne wrzaski gnoma. Poza wami i strażnikami nie było tam nikogo, lecz momentalnie z jednego z cieni zalegających za winklem wyłonił się kapitan "Meduz" i złożył milczący, krótki ukłon.
Odpowiedz
Skinął na przywitanie - Kapitanie, dobrze, że pana widzę. Nasz mały przyjaciel okazał się bardziej rozmowny niż na statku, jednakowoż okazało się, że ma nawóz zamiast mózgu i niewiele wie o naszej sprawie. Nie ulega wątpliwości, że to jakaś płotka, która przez przypadek wpłynęła do oceanu, który okazał się dla niej za głęboki i zbyt niebezpieczny. - poprosił szlachcica o kartkę i podał ją kapitanowi - Ser Steverron skrupulatnie zapisał przebieg przesłuchania, okazuje się, że naszemu umiłowanemu królowi znudziły się polowania i chorobliwie zaczął interesować się lantańską technologią. - odchrząknął - Przekaż dane braciom kronikarzom i każ im zbadać tę diabelską ciecz. Musimy wiedzieć co to dokładnie jest i jak się przed tym bronić.
Odpowiedz
← Sesja FR

Sesja Tokara - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...