Sesja Tokara

Jako się rzekło, tako się stało. W milczeniu zapakowaliście się na statek. Hiks tym razem odleciał pierwszy, a ty poradziłeś sobie jak mogłeś z podniesieniem maszyny. W sumie nie szło ci wcale tak źle i może nawet uniknąłbyś czyszczenia sraczy w balmorskiej akademii, ale w obecnej sytuacji fakt, że nie zapomniałeś jeszcze jak się to robi, jakoś niezbyt cię satysfakcjonował.
W drugą stronę lot trwał tyle samo, co w pierwszą i po niedługim czasie znaleźliście się nad Mos Ila, zaczynając podchodzenie do portu.
- Niech tylko ten ropuszy fiut spróbuje nas wykiwać... - rzucił w próżnię Coldwell, gdy przymierzałeś statek do możliwie najbardziej bezkolizyjnego dokowania.
Skoncentrował się na samym procesie dokowania, gdyż pamiętał z lekcji pilotażu, że wystartować to każdy głupie umie, gorzej z lądowaniem - Dlatego musimy obmyślić jakiś "Plan B", na wypadek gdyby Kama był nieskłonny zapłacić. - tylko rzucił.
- Cholera jasna, że też te ropuchy nie mają żadnych rodzinnych uczuć. Porwałoby się jakąś córkę czy brata... - wściekał się Tar
- I jak byś taki wór tłuszczu i gnoju porwał i przetransportował w bezpieczne miejsce, co? - zauważył trzeźwo Coldwell
Posadziłeś maszynę na miejscu. Może nie zbyt elegancko, ale zdołałeś nie wylądować na dużej, transportowej jednostce, która właśnie zadokowała nieopodal, zajmując sporo miejsca w porcie.
Wypuścił powietrze, dziękując w myślach, że uważał na lekcjach latania - Chłopcy, porwanie kogokolwiek lub czegokolwiek nie ma sensu. Te chciwe skurwysyny niczego nie szanują i szczerze wątpię, aby im zależało na czymkolwiek prócz kredytów oraz własnego, nędznego żywota - poszedł do kajuty i wziął swoje blastery, a potem do magazynu w poszukiwaniu jakichś materiałów wysoce wybuchowych - Takie rzeczy można rozstrzygnąć tylko dwoma sposobami. Dyplomatycznie lub siłowo. Zobaczymy ile oleju w głowie ma ten spaślak.
Gdy wybierasz możliwie najbardziej rozrywkowe zabawki ze swojego arsenału, na pokładzie pojawia się "Starfucker".
- Jak tam mistrzu? Masz jakiś pomysł co zrobić z nagrodą za moją najprzystojniejszą w galaktyce głowę? - pyta, oparty o drzwi. - I w kwestii ewentualnych pieniędzy za Sitha - trzeba się inaczej podzielić. Straciłeś dwóch dobrych ludzi...
- Kwestia kasy jest prosta, umówiliśmy się pół na pół i niech tak lepiej zostanie - wyszedł z arsenału i spojrzał na ciała w magazynie - W kwestii nagrody za Twoją śliczną główkę... Jaki nosisz rozmiar?
- XXL, choć i tak czasem wypada mi nogawką - zażartował Łowca - O co dokładnie pytasz?
Wskazał ruchem głowy ciało Lokara - Co myślisz o małej podmiance? Myślę, że Pan Lokar nie miałby nic przeciwko i uznałby to za znakomity dowcip. Problem tkwi tylko w odpowiednim podrobieniu ciała. Strój, cechy charakterystyczne...
- To znaczy, że musiałbyś solidnie spotwarzyć pana Lokara... Ale chyba faktycznie się nie pogniewa, jak zauważyłeś - zgodził się i potarł szorstki zarost - Cichy, powiadasz... Nie ma sprawy. Ale jeśli coś stanie się z tym - postukał pięścią swój verpiński pancerz - to nasza znajomość może skończyć się nagle i boleśnie. Nie masz pojęcia od kogo to dostałem i ile jest warte - zakończył z uśmiechem
- Spoko, będziesz miał na niego oko - rzucił mu hełm, który trzymał w jeden ze skrzyń - Jakiegoś biednego skurwiela, który liczył na łatwy zarobek - wyjaśnił - Nowe ciuchy znajdziesz w starej kajucie Lokara, potem podmienisz tak Pana Lokara, aby przypominał Ciebie "post mortem". Gdzie masz głowę tego skurwiałego Sitha? Przyszedł mi do głowy pomysł na kolejny szalony fortel.
- U siebie na pokładzie. Co znowu kombinujesz? - spytał z zaciekawieniem, przymierzając hełm - Ale gówno, w czymś takim nie zobaczysz nawet własnej śmierci - skrytykował twe "wojenne trofeum"
- No widzisz jakie trepy w tym zawodzie pracują? Zamiast walnąć sobie dobry i kuloodporny pleksiglas, to oni wolą sobie przyciemnić, bo tak jest mroczniej! Tak czy siak, jak Ci się nie podoba, to zawsze możemy przemodelować Twoją piękną buźkę tak jak Lokarowi... - burknął - Co do główki jelenia, to powiedzmy, że jeżeli pan Hutt nie będzie skłonny zapłacić, to nasz były Sith może wybuchnąć gniewem za taką obrazę... Jeżeli łapiesz co mam na myśli.
- Hahaha, ty pieprznięty piromanie, nie przestajesz mnie zadziwiać! - wykrzyknął Hiks szczerze ubawiony twoją koncepcją - To się może udać. Tylko powiedz chłopakom, żeby też wzięli coś na łeb, bo dziwnie to będzie wyglądać, jeśli tylko ja będę tam stał w tym nocniku. No dobra, to ja idę zadbać trochę o aparycję pana Lokara. Choć ze mną, jeśli chcesz teraz ten łeb.
Zatarł ręce - No to do roboty.
Weszliście na statek "Starfuckera". Łowca wskazał ci gestem kawał szmaty, która została z czarnego płaszcza Sitha jako owijka dla jego głowy.
Sam natomiast przeniósł do luku bagażowego ciało Lokara, które razem tu przytachaliście. Przez chwilę przyglądał mu się, wyraźnie nad czymś się zastanawiając. Ty również kombinowałeś jak wypełnić głowę pana Kirlana kilkoma wybuchowymi ideami. Usłyszałeś nagle charakterystyczny szum miotacza płomieni. Hiks, za pomocą małego miotacza, który przymocował do nadgarstka, wypalał właśnie twarz Lokarowi.
- Miotacze płomieni są dla frajerów, ale chociaż teraz się przyda - rzucił przez ramię gdy skończył - Nie ma opcji, żeby ktoś go rozpoznał, a łatwiej będzie wkleić bajeczkę, że oberwałem granatem albo dwoma - wskazał ręka na krwawą maskę, dziurę w brzuchu i plecach, a także kilka mniejszych oparzeń, które właśnie poczynił na denacie - Masz kolego, nie zgub tego, bo się pogniewamy... - rzekł do Lokara ubierając go w swój pancerz.
Robota nie należała do najczystszych, ale zdecydowanie była warta świeczki. Wykuł oczy albo to co po nich zostało i umieścił tam dwa miniaturowe granaty hukowo-błyskowe własnej roboty. Trochę się nagimnastykował, tu i tam musiał przypiłować i użyć siły, ale finalnie udało mu się to wcisnąć i zaszyć oczodoły. Przewiązał oczy opaską. Za to do gęby włożył mu trochę wybuchowego plastiku, także zaszył i zakleił taśmą. Całość nie była może dziełem sztuki, ale trzymała się kupy i gość wyglądał, jakby przed śmiercią zażył sporej dawki tortur. Pokazał główkę Trentowi i spojrzał na Lokara - Dobra robota, paskudny tak jak Ty - rzucił żartobliwie.
- Mówiłem ci już kiedyś, że jesteś odrażającym, amoralnym sukinsynem? - pytał ze śmiechem Trent, nakładając nowe ciuchy i hełm.
- Jesteś prawdziwym mistrzem oczywistego - skwitował - Za 15 minut wyruszamy, idę powiadomić załogę o szczegółach - wrócił na swój statek, po czym skrzyknął krzątających się chłopaków - Dobra plan jest taki. Pan Pakko i Pan Hiks idą jako moja obstawa. Ubierz jakiś dobry pancerz i hełm - zwrócił się do Pakko - Mamy też to szczęście, że pana Fitza nikt nie widział, a jako ekspert od kamuflażu, umie się wtopić w tłum. Wejdziesz wcześniej, zamówisz kolejkę i usadowisz się koło następujących dwóch gości - szczegółowo opisał tajniaków, których wykrył ostatnim razem - Pan Coldwell będzie czekał na zewnątrz ze snajperką, w jakimś dobrze ukrytym miejscu, w razie czego nas osłaniał i informował na bieżąco o kłopotach. Mamy małą niespodziankę dla ropucha, więc jak krzyknę "uwielbiam to" to zamknąć oczy i poszukać jakiejś osłony. Miejmy jednak nadzieje, że wszystko rozejdzie się po kościach, dyplomatycznie. Tar, Ty zostajesz zważywszy na obrażenia. Przygotuj statek do szybkiego odlotu... Ile by Ci zajęło połatanie pancerza? - odchrząknął - Poza tym ma ktoś jakieś pytania?
- Ja mam jedno - zgłosił się Fitz - Jeśli coś się posypie mamy próbować wysłać do lepszego świata Hutta i jego obstawę na miejscu, czy grzecznie wychodzimy udając frajerów i dopiero wtedy wysyłasz go na orbitę?
- Doklepanie pancerza nie potrwa dłużej, jak pół godziny, to tylko kilka najważniejszych fragmentów - odpowiedział zaraz po nim Tar - Tylko szefie, nie ma sensu się cackać, to tylko lekki postrzał w rękę, mam jeszcze zapasową...
- Rozwalamy jego ochronę i prosimy grzecznie, aby słono wykupił swoje nędzne życie - po krótkiej pauzie dodał - Zwyczajne wysadzenie go w powietrze byłoby deficytowe. Przyjemne, acz nieopłacalne. - popatrzył na Tara - Tak, a skurwiali mechanicy mi rosną na drzewach. Jesteś bardziej potrzebny tutaj, więc połataj ten pancerz i przygotuj statek do lotu, bez gadania - uciął.
← Star Wars
Wczytywanie...