Sesja Kiyuku

Ruszyliście, skłoniwszy się krótko mijającej was konsul Sa'as, którą to Twi'lekankę znałeś z widzenia.
Gdy pokonawszy wielkie, kręte schody dotarliście na piętro z Salą Obrad, dostrzegłeś na końcu korytarza stojących tuż pod drzwiami do Sali dwie postacie. Podchodząc bliżej rozpoznałeś członka Rady, mistrza Heske oraz Jedi konsula, Miralukę Riahla.
Widząc wasze nadejście mistrz Harlan przerwał rozmowę i gestem zaprosił was do wejścia.
Skłaniam się lekko do obydwu Jedi, otwieram drzwi i staję mniej więcej na środku sali.
Weszliście do Sali Obrad. Pomieszczenie to, choć niewielkich rozmiarów, zachwycało delikatnym wdziękiem kryształów, w których kute były fotele Rady. Mistrzowie poczekali aż Heske usiądzie na swoim miejscu, po czym twój dawny mistrz zabrał głos.
- Witaj, Ar-Saramie i ty, Solusarze. Wezwaliśmy was w związku z zaburzeniami Mocy, których obecność zdołaliśmy wykryć już jakiś czas temu.
- Zaburzenia te są silne, ale dość trudno je wykryć - wtrącił się siedzący po prawo Zabrak, mistrz Frey - Wynika to zapewne z charakteru samego Tythona, gdyż jego emanacja Jasną Stroną znieczula nas na wszelkie radiacje Ciemnej Strony. Niestety, właśnie one są przyczyną naszego niepokoju i tego spotkania. Być może zdarzyło się ostatnio, że któryś z was czuł podobne zakłócenia? - zapytał Frey, patrząc na was kolejno.
Rzucam przelotne spojrzenie na Ar-Sarama.
- Tak... Podczas Medytacji...
- Jjja znam oddpowiedź mistrzowie. - wyjąkał zaraz po tobie Riodianin. - Przepraszam za moje zdenerwowanie, opowiem wszystko... - rzekł, po czym streścił zwięźle to, co zobaczyłeś w swoim transie. Dodał też, że w komnacie z kryształem odczytał napis na jednej ze ścian, którego treść brzmiała:

"Jam jest Obrońcą wiedzy
Jam jest Strażnikiem mądrości
Ja strzegę tajemnic przeszłych i obecnych
Przed tymi, którzy przychodzą."

Jego słowa wywołały poruszenie wśród Rady.
- Potwierdzacie nasze najgorsze przypuszczenia - odezwał się w końcu Kendar - Chcemy, byście dokładnie zbadali to miejsce, będące najwyraźniej dawno zapomnianą świątynią lub grobowcem i dostarczyli nam wszelkich niezbędnych informacji na jego temat. Nie można pozwolić, by emanacja Ciemnej Strony rozprzestrzeniała się na tej planecie, zwłaszcza w pobliżu Świątyni Jedi. - zakończył, czekając na wasze pytania.
- Dostaniemy kogoś do pomocy? Przydałaby się, na pewno nie zbadaliśmy całości tej budowli, więc coś może się gdzieś kryć.
Rodianin zgodził się z tobą w tym punkcie, sugerując to samo, przy jednoczesnym zaznaczeniu, że nie znacie położenia tego miejsca.
- Co do waszej roztropności w kwestii dodatkowych rycerzy, chwali się wam to. - odrzekł szybko Kendar - Jeśli chodzi natomiast o lokalizację, Rada przypuszcza, że miejsce to musi znajdować się względnie niedaleko, prawdopodobnie gdzieś w pobliskich lasach. Wasza relacja wizji zdaje się potwierdzać to przypuszczenie.
- Oddelegujemy jeszcze dwóch Jedi, którzy was wspomogą - dodał mistrz Frey - Ruszą razem z wami gdy tylko poczynicie niezbędne przygotowania. Jeżeli to wszystko, o co chcecie zapytać, jesteście wolni. Niech Moc będzie z wami.
Wychodzę z sali, i czekam na Ar-Sarama.
- No dobra, mów, co chciałeś mi powiedzieć, i idziemy się przygotować.
- Stary posłuchaj to miejsce nie może być w tutejszym lesie. Ja byłem na tej planecie widziałem te wrota. U nas nie występują Hurttony. Kiedyś byłem łowcą.
Pokazał ci lewą nogę z blizną:
- To mi zrobiły Hurttony. Widzisz. Rada chyba się myli. Ale kto wie? I tak chodźmy i się przygotujmy chcę mieć przynajmniej pierwszą poważną misje. - zaśmiał się i zaczął odchodzić w swoją stronę.
- Kto wie? Może faktycznie Rada się myli. Jak coś, to będę czekał na ciebie przy bramie świątyni. Chyba, że ty będziesz pierwszy.
Kieruję się do swojego pokoju.
Rozeszliście się w kierunku przeciwległych skrzydeł Świątyni, gdzie znajdowały się wasze komnaty. Trudno ci zdecydować się co tak naprawdę o tym wszystkim myśleć. O ile sama wizja zdaje się być niepokojąca, to zachowanie Rodianina w tej kwestii również nie uspokaja.
Trzeba się przygotować. Oby tylko Rada przydzieliła wam kogoś sensownego, a nie jakiegoś nieopierzonego padawana, który nie odróżnia miecza od mopa.
Wchodzę do swojego pokoju, odnajduję torbę wzrokiem, a do środka pakuję jedzenie i rękawice. Następnie wychodzę, i kieruję się do bramy świątyni.
U bram widzisz czekających już na ciebie Jedi. Ar-Saram i drugi Rodianin, Zikkar, a także ledwie ci znany człowiek, Folran bodajże.
Uśmiecham się lekko.
- Niech moc będzie z wami. Rozumiem, że to was Rada przydzieliła nam do pomocy? Dobra, dobra, to było pytanie retoryczne. Ar-Saramie, może pamiętasz, w którą stronę ruszyłeś? Ja jakoś sobie nie przypominam...
- Jak zawsze to ja muszę wami kierować. - powiedział z nutą sarkazmu - Początek wizji był tutaj potem...
Myślał chwilę i stwierdził:
- Gdzieś niedaleko mogą być pagórki... Chyba powinniśmy iść na wschód.
- Ruszajmy więc. Kieruję się dokładnie na wschód, wypatrując po drodze jakichś pagórków, wzniesien, czy inych zniekształceń terenu.
[ Ilustracja ]

Z przyczyn, których logicznie nie byłeś w stanie wyjaśnić zdawało ci się, że idziecie w dobrym kierunku. Podążaliście spokojnie, pośród majestatycznych drzew i krzewów rozległego lasu.



Życie i energia zdawały się pulsować i otaczać was gamą kolorów, zapachów, odgłosów natury. Jednak tym, co pozwalało ci sądzić, że nie pobłądziliście, był przedziwny, niemal niedostrzegalny dysonans w idealnej harmonii tego miejsca.

Zmierzaliście przed siebie, w absolutnej ciszy...
Idę dalej, rozglądając się, szukając wzrokiem rzeczy, które widziałem w wizji.
- Pięknie tu - zauważył Ar-Saram, który musiał widzieć jeszcze więcej i lepiej z tutejszego uroku swoimi wielkimi, owadzimi oczami.

Szliście tak przez ponad godzinę, nie znajdując żadnego punktu zaczepienia. Gdy już poczucie bezsensowności tego przedsięwzięcia zaczęło kiełkować w waszych umysłach, stanęliście przed niewielkim pagórkiem, w którego środku widniały potężne, stare, omszałe wrota.
Uśmiecham się do towarzyszy.
- Mam nadzieję, że zadziała... tak jak w wizji...
Używam Przyciągania Mocą na wrotach.
← Star Wars
Wczytywanie...