Medytowałeś w zaciszu swego pokoju. Nie było to jednak wyłącznie ćwiczenie odprężające. Wziąłeś sobie do serca uwagę mistrza Dżou-dy, który wczoraj na dziedzińcu Świątynii ze śmiechem wypomniał ci brak kardynalnej cnoty, gdy jeden z padawanów trafił zgniłym owocem, który zamierzał wylewitować na głowę swojego rówieśnika.
- Hahaha, cierpliwości Kyle! - radził ze śmiechem Dżou-da, gdy udzielałeś dzieciakowi reprymendy, ociekając sokiem. - Cierpliwość jest cnotą Jedi.
Wyciszałeś się coraz bardziej, usiłując wsłuchać się w siebie, ściany Świątynii, Moc, uczniów, rycerzy, mistrzów. Starając się usłyszeć bicie serca Tythona. Nigdy nie byłeś szczególnie dobry w tego typu umysłowych transach, a może nigdy dostatecznie się nie przykładałeś, ale tym razem wszedłeś zaskakująco głęboko. Na tyle głęboko, by poczuć ścieżki Mocy, rozchodzące się wokół po całej Świątyni i okolicy. Znalazłeś, ku swemu wielkiemu zdziwieniu, jedną, która nie pasowała do reszty. Było w niej coś... dziwnego. Niepokojącego. Ciemnego. Podążyłeś za nią wgłąb planety i stanąłeś przed wielkimi, starymi wrotami, nie będąc pewnym, czy chcesz je otwierać...