Sesja Morttona

-Nie wiem ty wybierz.
Rozglądam się po dziale.
Gdy tylko wziął kostkę do ręki ta otworzyła się, wysyłając wiązkę promienia, który uformował się w projekcję... Mistrza Vandara.
- Witaj, Jedi. Czego potrzebujesz? - zapytał ochrypłym głosem hologram.
- Informacji o Exarze Kunie i jego ewentualnych powiązaniach z Tythonem. - odpowiedział Solusar.
Projekcja mistrza wzięła głęboki oddech i rozpoczęła długą przemowę:
- Exar Kun był młodym, ambitnym rycerzem Jedi trenującym pod okiem Mistrza Vodo-Siosk Baasa. Podobnie jak wielu przed nim wiedza przekazywana przez Zakon przestała mu wystarczać i rozpoczął potajemne poszukiwanie odpowiedzi na gnębiące go pytania. Źródłem zakazanej wiedzy okazał się holocron będący w posiadaniu nauczyciela.
Kun zdołał wydobyć z holocronu wiele informacji, jednak został na tym przyłapany przez swego Mistrza, który udzielił mu surowej reprymendy i uniemożliwił dalsze badania. Wywołało to u Exara niekontrolowaną agresję, którą skierował przeciwko swoim współstudentom oraz mentorowi podczas pojedynku. Kiedy ich pokonał, uznał, że Dantooine nie jest już miejscem dla niego i opuścił Akademię. Jego poszukiwania zaprowadziły go na Onderon, a potem na Dxun, gdzie rycerze Jedi pod przywództwem Mistrza Arki Jetha przenieśli grobowiec starożytnego Mrocznego Lorda, Freedona Nadda.
To właśnie tam Exar po raz pierwszy zetknął się z prastarą potęgą uosobioną w duchu Nadda. Mroczny Lord podarował Kunowi starożytne zwoje ukryte przy jego zmumifikowanych szczątkach, z nich bowiem można było odczytać lokalizację Korribanu, cmentarnego świata Sithów. Była to jednak pułapka, która niemal doprowadziła do śmierci Kuna. By ocalić życie, musiał całkowicie zaakceptować Ciemną Stronę Mocy, wyrzec się Światła. Kiedy uczynił to całym sercem, został uleczony. Po tych wydarzeniach duch skierował swego ucznia na Yavin IV, gdzie wiele wieków wcześniej żył na wygnaniu Naga Sadow. Tam, w momencie ataku Massassich, Exar odkrył, że nie może już posługiwać się Jasną Stroną Mocy. Został przez nich pojmany i przeznaczony na ofiarę dla jednej ze strażniczych bestii, wyhodowanych przy pomocy alchemii Sadowa.
Zdesperowany użył wówczas Ciemnej Strony Mocy, przy jej pomocy zdobył amulet Sithów, który umożliwił mu zniszczenie bestii. Kolejną ofiarą rozwścieczonego Jedi stał się duch Freedona Nadda, Exar miał już dość jego wtrącania się i udzielania mu "dobrych" rad. Po tym wydarzeniu Massassi uznali Kuna za swojego przywódcę. Ponieważ statek Jedi został uszkodzony, Yavin IV stał się jego przymusowym domem. Exar nie tracił jednak czasu, całkowicie poświęcił się badaniu spuścizny Nagi Sadowa, rozwijając w sobie talenty alchemiczne oraz dokonując zdumiewającego odkrycia - odnalezienia statku Sadowa, tego samego, którym uciekł on z Imperium Sith i na którym było zainstalowane urządzenie umożliwiające przekształcenie gwiazdy w supernową. Na jego pokładzie Kun odleciał do systemu Empress Teta, gdzie rządy sprawowała sekta Krathów. W Żelaznej Cytadeli Exar stawił czoła innemu upadłemu Jedi - Ulicowi Qel-Dromie, jednak ich pojedynek nie został rozstrzygnięty. Przerwało go pojawienie się ducha starożytnego Mrocznego Lorda, Marki Ragnosa, który ustanowił Exara Mrocznym Lordem Sith, zaś Ulica jego Uczniem.
- Vandar przerwał i zamilkł, jakby zastanawiając się, po czym dodał:
- Uważa się, że Kun zbudował lub przekształcił kilka prastarych grobowców i świątyń w swoje grobowce, skupiska Ciemnej Strony, zapewniające mu istnienie w formie duchowej po śmierci. Możliwe, że jeden z nich znajdował się na Tythonie.
-To może oznaczać, że tych świątyń jest więcej albo, że w jednym z grobowców może się znajdować owa broń do przekształcania gwiazd. Tak czy tak mamy przesrane.
Powiedziałem pesymistycznie.
Stary mistrz odpowiedział beznamiętnie:
- Nie posiadam informacji odnośnie owej broni. Inne znane lokalizacje grobowców, poza Tythonem, to Korriban, Tatooine i Hoth.
-Co by tu zrobić? Jak myślisz Kyle.
Mówie zamyślony.
- Dobra, jutro powiemy Radzie, że wyruszamy do tego grobowca. - stwierdził, wyłączając holocron
-Wychodzimy czy chcesz coś jeszcze wiedzieć? Lepiej wyjdźmy, bo jeśli ktokolwiek nas zobaczy to nas wypatroszy.
Poradziłem uśmiechając się.
- Chodź. Musimy się przygotować jakoś

[ Ilustracja ]

Wyszliście z biblioteki i udaliście się do położonej nieopodal widokowej auli. Stało w niej wiele kanap i foteli, na których często spędzali czas odpoczywający Jedi czy studiujący pisma Padawani. Przez wysokie, szerokie okna doskonale widzieliście grupę młodych uczniów, ćwiczących właśnie na zewnątrz w ogrodach medytację i techniki oddychania. Rozsiedliście się wygodnie, o dziwo chwilowo jako jedyni przebywający w tym miejscu.
-Pamiętam kiedy to ja byłem padawanem. Ach stare, dobre czasy. Co nie Kyle?
Uśmiechnąłem się i zacząłem wspominać "stare, dobre czasy."
- Ta... kim był twój mistrz? Bo nie pamiętam, żebym to kiedyś słyszał... - Solusar rozsiadł się głębiej w fotelu, zaplatając palce i opierając na nich brodę. Spojrzałeś na niego z mieszanką zaskoczenia i politowania. Co jak co, ale przewodniczący Rady Jedi nie miewał uczniów tak często i w tak dużych ilościach, by ktoś taki jak Solusar miał cię nie kojarzyć. Już otwierałeś usta do odpowiedzi, gdy w korytarzu ujrzeliście nadchodzącą odpowiedź na zadane przed chwilą pytanie. W sumie dawno już nie widziałeś Kendara poza Salą Obrad. Poruszał się szybko i zdecydowanie, choć w jego ruchach można było znać lekkie poddenerwowanie, może wynikające z nawykowej stanowczości. Wskazałeś go wymownym spojrzeniem swemu towarzyszowi, jako rozwiązanie jego problemu.
- Dobrze czułem, że tutaj was znajdę, nie muszę biegać za wami po całej Świątyni - powiedział twój stary mistrz z lekkim uśmiechem siadając na przeciw was - Jak się czujecie? Przypomnieliście sobie coś jeszcze? Jakieś nowe wnioski, przeczucia? Pytam, bo zamierzam wybrać się tam osobiście i rozwiązać ten problem ostatecznie, a nie ukrywam, że bardzo liczę na waszą pomoc.
Uśmiechnąłem się do Kendara i Solusara i mówię:
-Za tobą mistrzu to bym nawet poszedł w ogień! Kiedy wyruszamy? Poodcinał bym kilku sithom....
I patrząc na Solusara zrobiłem mine jakbym zobaczył armie Hurttonów.
- Tak, mistrzu, będziemy ci towarzyszyć. - odpowiedział Kendarowi Solusar - Razem z Ar-Saramen doszliśmy do wniosku, że w tym grobowcu może się znajdować statek Kuna. Wie mistrz o który statek chodzi. Gdybyśmy go nie znaleźli, warto by poszukać na innych planetach. Może na Korriban, wiem, że Kun tam był. Co prawda, będzie to dość trudne, ze względu na aktualną sytuację polityczną, ale powinniśmy dać radę.
Kendar zdawał się dość zaskoczony jego słowami.
- Statek? W grobowcu? - zapytał, unosząc wysoko brwi - To dość... zaskakująca hipoteza. Ale będziemy mogli ją sprawdzić. Jeśli chodzi o inne planety, obawiam się, że nie mamy obecnie czasu na poszukiwanie grobowców starożytnych lordów Sith na innych planetach, zwłaszcza na Korriban. Drżę na samą myśl, że miałbym wysłać któregoś z was w takie miejsce z tak niepewną misją. Macie może jeszcze coś do powiedzenia na ten temat? Ile potrzebujecie czasu na wypoczynek i przygotowania?
-Wystarczy godzina. Zdrzemne się i zabiore swoje rzeczy i możemy ruszać. Sen po takich wrażeniach mi się przyda.
- Ja mogę wyruszać choćby i za chwilę. - odpowiedział twój towarzysz, zerkając na ciebie
- Wspaniale - Kendar klasnął w dłonie - Wobec tego oczekuję was przed główną bramą za godzinę. Weźcie tylko to, co niezbędne. Medytacja także nie zaszkodzi, by oczyścić skołatany umysł - uśmiechnął się krótko, wstał z fotela i skinąwszy wam obu głową, odszedł.
Idę do swojej komnaty.
Dużo mówić nie ma co - przygotowałeś się, odpocząłeś i stawiłeś przed wejściem, gdzie czekał na ciebie już twój towarzysz i Kendar.
- Mamy komplet. Gotowi? Czy jeszcze jakieś "ale"? - pytał z uśmiechem.
-Ruszajmy.
Odpowiedziałem lakonicznie.
Ruszyliście więc, w złotych promieniach słońca prześlizgujących się przez korony drzew. Trasa, tak dobrze wam już znana i nie najlepiej wspominana, zdawała się przyjemniejsza w towarzystwie Kendara, choć nie rozmawialiście podczas wędrówki. Gdy po kilkudziesięciu minutach energicznego, acz niepospiesznego marszu stanęliście ponownie u wejścia grobowca, Kendar zatrzymał się na chwilę, sondując bacznie zapisy na drzwiach.
- Hmm... nie... To zbyt proste... - mruczał bardziej do siebie niż do was, mrużąc oczy w skupieniu - Zdecydowanie zbyt... proste... - po chwili takiego monologu machnął dłonią, otwierając wrota Mocą.
- Prowadźcie panowie. - poprosił ochoczo - Nie chcę tracić czasu na kluczenie w mroku, który wy już znacie. Co powinniśmy zbadać najpierw?
-Wyciągnijcie miecze. Będą nam oświetlać droge.
Wyciągam miecz i wchodze do grobowca.
- Na razie prosto. Zobaczymy, czy wrota dalej są otwarte. - polecił Solusar i faktycznie, główne drzwi przy odgałęzieniu dwóch korytarzy, były otwarte. Przeszliście przez nie do wielkiej komnaty, w której nadal leniwie lewitował miecz.
← Star Wars
Wczytywanie...