Sesja eimyra

HK spojrzał na bacznie przyglądającego mu się Nautolanina.
Zawoalowana groźba: Masz jakiś problem, istoto z mackami? - zapytał, wystawiwszy jego kontener.
- Żaden, już sobie idę.- zapewnił pasażer - Brak problemów. Szczęśliwy jak gizka w okresie rozrodczym. - Nautolianin skierował się w stronę Durosa, będącego najwyraźniej kierownikiem portu.
- Co za syf - usłyszałeś za plecami dźwięczną, trandoshańską frazę.
Co znowu? - Wywracam oczami, odwracając się w stronę statku - Co ci się znowu nie podoba, Makankos? Tylko błagam, nie mów mi, że to zadupie, bo ci przypomnę jak wygląda Dosha.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Ależ skąd, oczywiście miałem na myśli twoją gębę, gdzież bym śmiał krytykować tę cudowną oazę - prychnął wściekle i odwrócił na pięcie. Nautolanin rzucił do ciebie szybkie pytanie, wskazując głową na HK
- A gdybym był zainteresowany kupnem tego złomu?
To najpierw musisz kupić pyskatego jaszczura. Potem zafundować mi kasę na nowiuśkie droidy na jego miejsce i coś ekstra. A potem pomyślimy. - spojrzałem na niego wzrokiem, mówiącym, że go nie stać.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Twój pasażer pogadał chwilę o czymś z zarządcą portu. Kiedy skończył i zarządca gdzieś zniknął, w kierunku twojego statku z czterech stron zaczęli zbliżać się członkowie obsługi technicznej. Choć zdecydowanie nie wszyscy wyglądali na mechaników...
- Panie kapitanie radze opuścić statek. Zaczyna tonąć - Nautolianin sięgnął po blastery i rozejrzał się za kryjówką - Innymi słowy uciekaj Fensen, to cię nie dotyczy.- Niklo przyjemnie się uśmiechnął i strzelił do najbliższego technicznego, zwalając go z nóg i ledwie unikając pięciu czterech pocisków, które nadleciały z dwóch różnych stron. Pozostali "techniczni" ruszyli sprintem w waszym kierunku.
Rzucam się w stronę rampy do statku, rzucając do HK polecenie, które zaginęło w tumulcie wystrzałów z blastera. Tuż za progiem mam schowany stary, ale w pełni funkcjonalny blaster w formie karabinu szturmowego. "Nie dotyczy", moja własna dupa mnie mniej dotyczy. Strzelają w stronę mojej łajby!
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
[ Ilustracja ]

Widziałeś, jak HK wyjmuje mały, schowany w pancerzu blaster i bierze na cel jednego z nadbiegających wykidajłów.
- Co do... - zaczął pytanie Makankos, gdy sięgałeś po karabin, ale urwał, widząc co się dzieje na zewnątrz. Wiedziałeś, co oznacza ten błysk w jego oczach.
Kucam przy rampie, uderzam w blaster, żeby go odblokować i uruchomić, biorę na cel kolejnego "technika". Strzelam, skulony w klasycznej pozycji, udostepniając mordercy prawie całą szerokość rampy. Kątem oka spoglądam na Nikla, próbując odgadnąć o co chodzi i czyją stronę powinienem obrać. Na razie jestem gotów ostrzeliwać solidarnie wszystkich, którzy stoją frontem do Królowej.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Ostatni z tych, który nadszedł "od frontu" i jego dwóch kumpli padło z ręki Niklo, został ścięty jak brzózka serią z twojego rozpylacza.
Kolejni trzej, którzy nadbiegali z od prawej burty i mijali właśnie rampę, natknęli się na Makankosa. Znalazł się w mniej więcej równej odległości od każdego z nich. Nie byłeś w stanie dokładnie policzyć ile ruchów, kroków i ciosów zawarł w swej pioruńsko szybkiej akcji, ale nie było to teraz dla ciebie istotne. Istotne było to, że po niespełna sekundzie na ziemi leżały trzy trupy, a ten pieprzony maniak zdołał jeszcze paranormalnie odbić na ślepo zbłąkany pocisk, który zmierzał w stronę jego pleców.
Niklo natomiast, z prędkością niemniej zaskakującą wywinął się zza pak, w których się chował i popędził w stronę kierownika portu. Gdy tylko znalazł się przy nim, przystawił mu lufę do skroni, a pozostali "techniczni" stanęli w miejscu. Szepnął coś do Durosa, trzęsącego się jak trzcina na wietrze, a potem zawołał do ciebie:
- Dzięki za pomoc, mówiłem byście uciekali.- Niklo popatrzył na pobojowisko. - Choć z drugiej strony dziękuje, że zostaliście. Kapitanie Fensen, może chciałbyś jeszcze jednego załoganta? Z miłą chęcią bym z panem latał. Nawet gotów jestem oddać część płatności za transport. Przynajmniej znów miałbym statek i nie siedziałbym w jednym miejscu.
Schodzę kawałek z rampy, tym razem celując w Nikla. Spojrzeniem osadzam Makankosa w miejscu, na wypadek, gdyby miał ochotę kontynuować rzeź.

Chyba nie dosłyszałem? Załoganta? Najpierw mi wytłumacz o co tu chodzi! Każdy pieprzony skurwiel, który wypala choćby z procy w pobliżu mojego statku z zasady powinien zebrać wpierdol. Czekam teraz na dobry powód żeby nie posłać obu stron konfliktu do piachu, a nie jestem znany z cierpliwości. - warknąłem, prawie jak Trandoshanin w rui. Razem z HK, trójka załogi utworzyła ładny, defensywny trójkąt przed statkiem. Zaraz, trójka? Gdzie jest Iziz?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Iziz pojawiła się dopiero teraz, kiedy wszystko zdawało się uspokoić. Nautolanin najpierw nagadał coś Durosowi, który bełkotliwie usiłował się wytłumaczyć, a potem zwrócił się do ciebie.
- Kapitanie. Przepraszam, nie było to zamierzone nigdy celowo nie narażam życia. Przynajmniej nie niewinnego. Widać pan Kama jest paranoikiem jeśli chodzi o ochronę.- tłumaczył łagodnie i uspokajająco - Naprawdę przepraszam i proszę przemyśleć moją propozycję. Mógłbym się przydać i znów mógłbym latać.
Gówno mnie to obchodzi. - wskazałem ruchem głowy głębię portu resztkom "ochrony" - Wypierdalać. A ty kończ gadanie, mackogłowy. Najchętniej zostawiłby cię na tej suchej skale, panie "Och, jaki jestem tajemniczy, pozabijam was we śnie." Chcesz latać? Przekonaj mnie. A potem przekonaj resztę załogi, włączając w to droida. - Spojrzałem na fragment poszycia, który osmalił się lekko od strzału z blastera, celując do Nautolanina z biodra. - Na razie twoje CV prezentuje się mizernie.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Niklo schował blaster i rozejrzał się.
- Nic nie mówiłem o zabijaniu we śnie. Jak zabijam to przeciwnik o tym wie.- Nautolianin podszedł do najbliższego technicznego i przyjrzał się korpusowi. Rozejrzał się czy ktoś jest ranny.
- Jeśli chodzi o tajemniczość nie jest zamierzona, odpowiadam na pytania zgodnie z prawdą. Z pewnego punktu widzenia. Więc, zależy mi na miejscu w załodze i mogę się przydać. Najlepiej spytajcie co chcecie wiedzieć, choć mogę też przedstawić CVkę.
Możesz.- opuszczam broń i wchodzę do statku. Nie wiem, czy zamierzają się tu zjawić kolejni kłopotliwi goście, ale sądząc po rozpierdusze może być na to spora szansa. Chyba, że ten Duros już na dobre skapitulował. Ja mam go dość, niech go Makankos przepyta, jeśli w ogóle ma ochotę z nim gadać. Zapalam papierosa.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Najwyraźniej Duros skapitulował zupełnie. Płaszcząc się niczym latająca płaszczka z Dantooine tłumaczył coś Nautolaninowi, który wyjął swój datapad i przedstawił ci swoje CV
- Kapitanie? Mam to CV, zostawiłbym to i możemy porozmawiać jak wrócę. Wtedy będę miał pieniądze by chociaż zrekompensować straty. - wręczył ci datapad, po czym zabrał ze sobą Durosa dość zdecydowanym ruchem i ruszył w stronę miasta.
CV prezentowało się... Ciekawie. Kilka misji bojowych w trakcie służby wojskowej. Dane dotyczące samodzielnych kursów z czasów, gdy posiadał jeszcze własny, niewielki statek. Dane stacji technicznych, na których pełnił służbę, kilka różnych planet, które odwiedził, nawet parę większych bitew.
Spójrz, Iziz. Ładniej niż myślałem. - pokazuję jej datapad - Taka zasięgowa wersja Makankosa, tylko mniej pierdolnięta i krwiożercza. Nie, jaszczur? - jemu też pokazuję CV - Gdyby jeszcze nie był takim pieprzonym idiotą, co wozi gizki w metalowej skrzyni...
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Dantooine... Dagobah... - wyczytywał Makankos przeglądając dane, po czym wybuchł krótkim, zupełnie pozbawionym radości śmiechem - Świetny materiał, nie ma co. Jeśli bardzo chcesz zabierać na pokład jakiegoś łowcę nagród czy innego zawodowego mordercę to proszę bardzo. - rzucił pogardliwie.
Już jednego mam, co w tym złego? - spojrzałem na Iziz, próbując wyczytać jej zdanie na ten temat z jej wielkich, szafirowych, głębokich jak jeziora, jędrnych c... oczu. Tak. Oczu. - Nie, żebym był jakiś entuzjastyczny, nie cierpimy na nadmiar gotówki.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Teoretycznie wygląda to dobrze... - stwierdziła i spojrzała na Trandoshanina - ... choć jednego przerażającego mistrza lewej ręki już mamy, ale co trzy ręce to nie jedna...
- Ostrzegam cię kobieto, bacz na słowa albo ta mistrzowska ręka mi zadrży... - odgrażał się na kpinę Makankos.
Za dużo masła w diecie, Makankos. Nie martw się, moja babcia miała to samo. - Uśmiecham się złośliwie. - A może weźmiemy go na próbę? Niech pokaże co potrafi. Jeśli będzie robił problemy albo okaże się bezużyteczny wysadzimy go na następnej planecie i z głowy. Mając jeszcze jednego załoganta moglibyśmy pokusić się o jakiś większy łądunek czegoś sensowniejszego, odbić się od dna... - zacząłem rozmyślać o dawno nie odkurzanych schowkach w ładowni - O ile nie jest wtyczką.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
← Star Wars
Wczytywanie...