Sesja eimyra

"Stan baterii: 93%"
W drodze na mostek odkrywasz kolejne świadectwa wypadków, które tu zaszły. W pewnym momencie napotykasz na przytwierdzone do ściany charakterystycznym śluzem ludzkie zwłoki, z rozerwaną od środka klatką piersiową. Są już całkowicie blade, trochę nadjedzone i lekko rozłożone, więc na pewno mają już kilka dni. Na samym mostku zaś odnajdujesz kilka rozerwanych na pół (w obu płaszczyznach) trupów, wiele zniszczonych (przestrzelonych, przepalonych, potłuczonych) komputerów, oblane krwią lub kwasem plany i dokumenty, siedzące w fotelu przed głównym komputerem, pozbawione połowy czaszki zwłoki, a także jednego człowieka leżącego w bezruchu obok martwego (zdechłego) Łapacza oraz... Jednego żywego człowieka, ciężko poranionego, który - nie mogąc się ruszać przez rozharatane nogi - wciska się w ścianę na twój widok krzycząc coś głośno.
Przełączam się na tryb wizyjny wyszukujący Żmije. Spoglądam na jego brzuch. Wracam do klasycznej wizji, obrzucam spojrzeniem dokumenty, po czym badam ubranie człowieka, zwracając uwagę na oznaczenia. Jestem w stanie wydedukować, kim jest na tym statku? Czy ma przy sobie jakąś broń?

Rozerwane zwłoki to pewnie robota Ya-Smoka. Zwykłe Żmije nie są w stanie z taką łatwością rozszarpać mięsa.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Widzisz, że ma w sobie Larwę. Ten drugi, leżący obok zdechłego Łapacza także. Zarówno ten przytomny, jak i nieprzytomny są ubrani inaczej, niż ciała leżące wokół. Zdaje ci się, że należą do innej kasty lub klanu, posługując się taką terminologią. Nie widzisz jednak u żadnego z nich nic, co uznałbyś za znak honoru czy wysokiej pozycji. Jedyna broń, którą posiadają, to noże w pochwach przymocowanych do butów, ale jeden będąc nieprzytomnym raczej nie sięgnie po swój, a drugi, choć bardzo by chciał (co widzisz, obserwując jego rozpaczliwe wysiłki), nie jest w stanie ze względu na ogólne obrażenia dolnej połowy ciała. Ta niemożność podjęcia jakiejkolwiek próby obrony czy ataku, co do których bezcelowości i tak musi być przekonanym, doprowadza człowieka na skraj rozpaczy przywodząc do wściekłości i szlochu zarazem.
Podchodzę do nieprzytomnego. Wyjmuję z pochwy jego nóż, przełączając się na Żmijową wizję. Przewracam go na plecy, przesuwam rytualnie dłoń po jego czole. Mocno wbijam nóż w jego kark, przerywając kręgosłup i skracając jego życie do jakichś sześciu sekund. Szybkim ruchem rozcinam jego brzuch, pakuję do środka dłoń, próbując złapać larwę. Kiedy mi się to uda, pokazuję ją przytomnemu. Łamię kręgosłup larwy palcami, wyrzucam ją nonszalancko, po czym wycieram krew o ubranie nosiciela. Nóż zostawiam przy ciele ludzkiego wojownika. Następnie podchodzę do przytomnego, zabieram jego nóż. Wskazuję na larwę, potem na jego flaki. Rzucam mu ostrze tak, żeby mógł go dosięgnąć. Patrzę na niego z pewnej odległości jeszcze kilka sekund, po czym wychodzę.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Kierujesz się bocznym korytarzem wprost do sali kriogenicznej. Przypomina powierzchnią laboratorium, ale jest od niego zdecydowanie dłuższa. Wypełniona jest szafkami rozstawionymi wzdłuż ścian oraz komorami krio, rozstawionymi w dziewięciu rzędach po dziesięć w każdym. Yartaj już tu dotarł, przechadza się po przeciwnej stronie sali kilka rzędów dalej. Widzisz, że tu też musiała mieć miejsce walka. Niemniej ta sala jest najmniej zniszczona z tych, które odwiedziłeś na tym piętrze. Owszem, kilka przestrzelonych, kilka rozbitych komór, ale chyba nikt z załogi nie został w którejś na wieczny sen. Yartaj przechodzi przez wzdłuż rzędu rozglądając się między komorami i wydając krótkie, ironiczno-zniecierpliwione prychnięcie na twój widok. Jednak tym, czego w przeciwieństwie do ciebie nie zauważył, jest Łapacz, który właśnie wypadł z przerwanego szybu wentylacyjnego na szybę znajdującej się tuż za nim komory.
- Zaczynasz mnie irytować. Rozumiem, że mnie podziwiasz, ale to łażenie za mną krok w krok... - zaczął kolejny pełen uprzejmości wywód.
Bez słowa sięgam po shuriken i rzucam go w miarę możliwości po łuku w Łapacza.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Nie możesz być tego pewien ze względu na maskę, ale stawiłbyś lewą rękę, że na twarzy Yartaja zagościło bezbrzeżne zdumienie na widok nadlatującego w jego stronę shurikena. Zanurkował między kapsuły w - jak sądził - uniku przed bronią, która przecięła na pół Łapacza, już wyskakującego w powietrze. Zaraz po "umiku" Yartaj wychylił się dwa metry dalej celując w ciebie z pistoletu plazmowego, lecz gdy zauważył w co tak naprawdę trafiła twoja bron zamarł niczym posąg z głową obróconą w twoją prawą, a swoją lewą stronę i wyciągniętą w twą stronę bronią, z ramieniem pod kątem 90 stopni względem barku. Cała scena trwała może sekundę. Yartaj, nadal celując w ciebie, ciągle patrzy na dwie połówki zwierzęcia.
Ja za to przyglądam się ogonowi, którym jest przepasany. Jeśli trzeba - z powiększeniem. Zwtacam uwagę na miejsce, gdzie niegdyś sąsiadował z Żmijową dupą.
Oceniwszy trofeum, idę odzyskać shuriken. Ostatecznie Yartaj miał rację, teraz już mało jest miejsc, gdzie można takie dostać. Oceniam po drodze pomieszczenie, możliwe drogi, którymi mógł się przemieszczać Ya-Smok... Chociaż pewnie śladów nie będzie.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Chwila pomyślunku - kilka krótkich przypomnień - laboratorium, trupy, trupy, trupy - rozerwane drzwi głównej śluzy statku - dżungla... Hm... Czy coś darło ryja gdzieś w oddali tuż przed tym, jak natrafiłeś na statek i na transporter? Może to on, a może ludzie trafili na niego i jakimś sposobem ubili lub uwięzili i przewozili do swojej bazy?
A trofeum Yartaja, pozyskane bardzo sprawnie, opuszcza szybko pomieszczenie wraz z jego właścicielem, który zdaje się przeżywać ciężki dylemat, czy zabić ciebie, czy siebie w związku z całą sytuacją.
Składam shuriken i wychodzę z pomieszczenia. Jak mogłem być tak ślepy?! Po co tu w ogóle przyłaziłem, mogłem od razu pójść... ARGH! I problem Yartaja by się rozwiązał, choć nie tak zabawnie, he, he. Teraz muszę nadrobić stracony tu czas. Biegnę w stronę rozwalonej śluzy. Statek: Szeroki skan. Cel poszukiwania: Ya-Smok. Priorytet: najwyższy. Statek: Przemieszczenie. Cel: Najbliżej do Moje Koordynaty.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Skaner obejmuje zasięgiem prawie cały sektor. Na wizjerze maski pomniejszoną siatkę heksów przedstawiających sektor w rzucie izometrycznym. Na jednym z ostatnich pól przy wschodniej granicy sektora zaznaczono święcący punkt, szybko przemieszczający się w stronę granicy skanu.
Zapamiętuję kierunek i prędkość, po czym zakańczam procedurę skanowania, żeby śmigacz czym prędzej znalazł się przy wraku. Nie wyłączam pól maskujących, chociaż wiem, że w ruchu nie spisują się zbyt dobrze. Biegnę przez korytarze szybko, licząc, że refleks zastąpi czujność w razie niebezpieczeństwa.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Zapamiętuję kierunek i prędkość, po czym zakańczam procedurę skanowania, żeby śmigacz czym prędzej znalazł się przy wraku. Nie wyłączam pól maskujących, chociaż wiem, że w ruchu nie spisują się zbyt dobrze. Biegnę przez korytarze szybko, licząc, że refleks zastąpi czujność w razie niebezpieczeństwa.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
W trakcie swojego biegu nie napotkałeś żadnych atrakcji. Chyba do spółki z Yartajem wyeksploatowaliście tutejsze pokłady rozrywki. Gdy wychodziłeś przez rozszarpaną śluzę, śmigacz właśnie lądował tuż przed statkiem, w miejscu w którym zauważyłeś Yartaja pierwszy raz.
Wskakuję do śmigacza i ruszam pełnym ciągiem atmosferycznym w stronę ostatniego miejsca, w którym pojawił się sygnał. Podczas lotu włączam skanowanie, podobnie jak wcześniej.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Przez tę krótką chwilę, gdy wsiadałeś do śmigacza i obejmowałeś stery sygnał zanikł. Nie pojawił się też ponownie, gdy zbliżałeś się w stronę granicy sektorów na wschodzie, co zapewne oznacza, że cel przemieścił się do następnego sektora.
Lecę dalej w kierunku, w którym przemieszczał się cel, nawet jeśli oznacza to przelot do innego sektora. Mam nadzieję, że jestem na tyle szybki, że pojawi mi się na mapie, zanim będę zmuszony wylądować przed bazą ludzi.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Komputer pokładowy, za pośrednictwem monitora i głośników, raczy cię radosną nowiną:
"System wczesnego ostrzegania: Alarm. Ryzyko wykrycia przez obcy radar."
"Odległość od pola zasięgu urządzeń wykrywających: 350 metrów"
"Ryzyko wykrycia: 78%"
Status Pilota: Kurwa mać. - mruknąłem, wściekły. Hamuję, starając się wylądować tuż poza zasięgiem radaru, wypatrując jednocześnie jakichś wyraźniejszych śladów w buszu. Jeżeli nadal nie widzę celu na radarze, wydaję komendy: Komputer: Steruj Zasobami. Polecenie: Zwiększ maksymalnie zasięg skanowania. Okres: 1 ping. Nie czekając aż się włączy, wyskakuję ze śmigacza, zostawiając go na maskowaniu, byle w krzakach. Ruszam w stronę bazy ludzi.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Idąc przez dżunglę nie dostrzegasz żadnych śladów celu, ani też większej zwierzyny. Nie dostrzegasz też nowych odczytów skanera.
Przyspieszasz.
Pomiędzy niezliczonymi drzewami natrafiasz na ślady transportera, niezawodnie tego, który cię mijał. Musisz być już blisko bazy, parę kilometrów, nie więcej...
Odczyt. Cel półtora kilometra przed tobą. Przemieszcza się z dużą szybkością.
Zaczynasz biec.
Roztrącasz gałęzie, przeskakujesz kolejne krzewy, rozdzierasz gęstwinę. Już za chwilę będzie twój, jeszcze tylko trochę.
Natychmiast odskakujesz na bok, gdy coś co spadło z drzewa ląduje ciężko tuż obok ciebie. Błyskawicznie podnosisz się z bronią gotową do użycia, gdy w niemal lustrzanej pozie, niespełna dwa metry od ciebie, dostrzegasz dzierżącego gotową do rzutu włócznię Łowcę, w masce pokrytej rozlicznymi ornamentami.
- Witaj, Kel-Kahnie - powitał cię uprzejmie Nil'Zora, chowając włócznię - Mniemam, że wspólnym powodem tego spotkania nie jest nasza nieuwaga.
← Alien 2
Wczytywanie...