Cóż, odnalezienie rzuconej broni pośród zwałów metalu, który niczym gruz zasypał sporą część korytarza, tworząc mniej więcej w jego środku wyrwę w suficie z zarwanym drugim pokładem, przypominającym teraz rodzaj prowizorycznej kładki, nie było łatwe.
- Szukasz złomu? - zapytał Yartaj przewiązując się w pasie ogonem zabitego Xenomorfa, gdyż chyba nie pozostało nic innego na trofeum - Może słusznie, łatwiej ci będzie zarobić na życie.
O, jest shuriken. Trochę zarysowany po wierzchniej części, ale w pełni sprawny.
Może i ty powinieneś, zanim przyjdzie rachunek za energię. - składam shuriken, ale go nie chowam. Umieszczam za to na plecach złożoną włócznię. Bez większej zwłoki kieruję się korytarzem w stronę, z której przybiegły Żmije.
Yartaj postanowił skorzystać z nowo powstałej kładki i wspina się po wyrwanej części sufitu (podłogi) na drugi pokład. Wracając do załomu korytarza i schodów widzisz pędzące niestrudzenie wzdłuż podłogi i sufitu niebieskie światełka awaryjne. Na końcu korytarza widzisz fosforyzującą strzałkę, wskazującą zapewne schody na wyższe piętro. W połowie odległości dzielącej cię od niej dostrzegasz kolejny załom drugiego poprzecznego korytarza. Wściekłe syczenie ucichło zaraz po ataku dwóch pierwszych Xenomorfów i wybuchu. Wokół panuje grobowa wręcz cisza.
Ruszam szybkim truchtem w strone, z której przybiegły Żmije. Staram się uważać na wszystkie zakamarki, ale tak, żeby nie zostać w tyle za będącym poziom wyżej Yartajem. Do głowy przychodzi mi pewna myśl... będę musiał dokładniej przyjrzeć się temu bubkowi.
Zdaje się, że cały statek - a przynajmniej ten pokład - jest w znakomitym porządku. Widzisz w kolejnym poprzecznym korytarzu drzwi do kajut załogi, jakiś piktogram, który Predikomp identyfikuje jako drogowskaz do jadalni. Zupełnie tak, jakby nic się tu nie wydarzyło.
Docierasz do schodów prowadzących na wyższy poziom i myślisz, jak wspaniałym wynalazkiem są tryby widzenia. Pod jednym z kratkowanych schodków, w absolutnej ciemności, wisi sobie niewinnie wielka rączka z ogonem.
Po raz kolejny rozkładam ramiona shurikena. Jeżeli Łapacz jest zwrócony do mnie i prawdopodobnie świadom mojej obecności, wyczekuję, pozornie nie zwracając na niego uwagi. Przygotowany do uniku, czekam na zwyczajne plunięcie kwasem i skok. Jeśli zaś łapka nie kwapi się ze mną zadzierać, samemu przeszywam ją przygotowaną zawczasu włócznią. Staram się jednak nie stracić na to zbyt wiele czasu i czym prędzej dotrzeć w rufowe, techniczne regiony okrętu.
Żmij ani szczurów nie ma. Ale były. Żmije, nie szczury. Wnioskujesz nie po charakterystycznej, śluzowej plesze czy skorupach jaj, bo tych również nie ma, ale po porozrywanych tunelach i kratkach wentylacyjnych. Widocznie nie znalazły tu nic ciekawego do robienia lub jedzenia. Ty natomiast, poza zwierzyną łowną, szukasz tutaj...?
Odwracam się, zniesmaczony. Nie to planowałem. Ruszam spowrotem, starając się wrócić do rozwalonej śluzy inną drogą niż przyszedłem. Stukam w ekranik Predikompu. Statek -> Skanuj koordynaty. Koordynaty -> Moja aktualna lokalizacja. Promień -> 500m. Kontekst skanowania -> Obecność Żmij.
Dzierżąc shuriken i truchtając korytarzem, nasłuchuję, czy Yartaj nie został gdzieś w okolicy.
Nie słyszysz Yartaja, ale jesteś pewny, że jest w okolicy. Jesteś pewny, bo twój skaner zgłasza błąd za błędem. Coś cholernie zakłóca twoją elektronikę. Albo ktoś.
Docieram do schodów, gdzie spotkałem Yartaja i wychodzę wyżej, próbując penetrować wyższe poziomy statku. Zrywam kontakt ze statkiem, przeklinając w duchu Yartaja.
Po wejściu na najwyższe piętro twoim oczom ukazuje się rzeźnia, a w każdym razie coś, co najtrafniej będzie określić tym terminem. Na podłodze, ścianach, a nawet częściowo na suficie, widzisz szczątki ludzkie, wnętrzności, porzuconą broń, a także sporadyczne ślady po wypaleniach od kwasu. Zdaje się, że znalazłeś większość załogi. Wszystko to w perymetrze schodów przy trzecim piętrze. Rozgałęzienie pierwszego korytarza opatrzone jest trzema tabliczkami, które poddajesz tłumaczeniu. "Mostek" (na wprost) "MedLab" (lewo) "KrioGen" (prawo)
Ślady walki stają się coraz bardziej wyraźne, świadcząc o jej gwałtownym i bezpardonowym charakterze. Tuż za rogiem widzisz ogromną czarną dziurę po wybuchu, czy wypaleniu, która sięgnęła aż drugiej warstwy poszycia, zaś w niej zgniłożółte i czarne szczątki tworzą przedziwną mozaikę, przypominającą coś bardzo dużego wgniecionego w ścianę z bardzo dużą siłą.
Również tutaj widoczność jest bardzo marna, gdyż cały korytarz oświetlają jedynie nędzne resztki lamp smętnie zwisających z sufitu, migających rwanym, srebrnoniebieskim blaskiem. Jednak już z paru metrów dostrzegasz drzwi do dużego pomieszczenia, a po ich obu stronach długie, szerokie okna niemal całkowicie pozbawione szyb. Szczątki szkła migocą w rwanym świetle, leżąc na podłodze. Zanim jeszcze podszedłeś pod drzwi dostrzegłeś przez wybite okna sylwetki kilku cylindrycznych słojów.
Rozkładam w dłoni shuriken i ostroznie wchodzę do pomieszczenia, co jakiś czas sprawdzając czy nie ma tam żadnej zwierzyny widocznej na alternatywnych trybach wizji. Podchodzę do cylindrycznych zbiorników. Czy oni nigdy się nie nauczą?
Pomieszczenie ma naprawdę spore rozmiary. To bardziej sala, niż pokój. Widzisz kilkanaście wysokich zbiorników, totalnie zniszczonych i porozbijanych, o oznaczeniach "X" i kolejnych cyfrach. Kilkanaście mniejszych słojów o oznaczeniach "F", również rozbitych, poza jednym, w którym na dnie leży martwy Łapacz. Na ścianach rozwieszone są rozmaite zdjęcia, połamane podświetlane panele, pęknięte dotykowe ekrany. Wokół ogólnego bałaganu dostrzegasz na ziemi, zalanej płynem ze zbiorników, resztki probówek i innych przyrządów. Na samym końcu sali stoją dwa oddzielne, największe zbiorniki o oznaczeniach "PX". Jeden z nich, tak jak inne, został rozbity od środka. W drugim, podobnie jak w zbiorniku z Łapaczem, leży jeszcze nie w pełni rozwinięty Xenomorf, o "twarzy" niezwykle podobnej do twojej...
Ryk wściekłości zatrząsł ścianami. Kopniak w szybę uszkodził zbiornik. Aktywuję działko, odsuwając się na drugi koniec laboratorium. Namierzam bluźnierczego stwora i ustawiam strzał na maksymalną moc. Niech plazmowy ogień oczyści pamięć Łowcy.
Jeżeli w sali było coś, co nie było rozbite, to teraz na pewno takim się stało. Usłyszałeś jak ktoś stąpa po tłuczonym szkle w korytarzu.
- Widzę, że dojrzewasz do cywilizowanej broni. Szkoda, że nareszcie. - powiedział stojąc w wejściu Yartaj, rozglądający się w koło i oglądający efekty twojej niszczycielskiej pracy.
- Przez moment miałem nadzieję, że to z ciebie. Po raz kolejny mnie zawiodłeś. - Wyłączam na powrót działko i sprawdzając mimochodem stan baterii, kieruję się na mostek.