Sesja eimyra
Mocno zdziwiłbyś się, gdybyś nie zdołał trafić włócznią z wyskoku w pełzaka typu liszka, nawet tak pioruńsko wielkiego, jak ten. Trafiłeś centralnie w środek i przyszpilając owada do ziemi. Ten jednak nadal wije się, usiłując uwolnić, a może po prostu dopełznąć do ciebie i zrobić ci parę nieciekawych rzeczy, których na razie nie bardzo jesteś w stanie sobie wyobrazić. Tak czy inaczej, obserwujesz monstrualny szaszłyk z żywej liszki, której mimo wszystko nie spieszy się umierać.
Sprawnym ruchem ręki wyjmuję shuriken, korzystając z czasu danego mi przez zaszaszłykowanie, przymierzam się do rzutu. Wypuszczam shuriken niczym dyskobol, licząc, że przerżnie się na wylot przez mięczaka i zgrabnym łukiem wróci mi do ręki. Nie próbuję go przechlastać całego na pół, mam czas, mogę to zrobić na dwa rzuty.
Po pierwszym rzucie i dużym nadszarpaniu wijącej się liszki, zwierzę w agonalnej panice zaczęło atakować na oślep. W tym wypadku oznacza to, że zaczęło razić prądem po wszystkim wokół, zmieniając się w całkiem spory piorun kulisty. Wyładowania elektryczne strzelają na prawo i lewo, widzisz jak pojedyncze nitki oplatają twoją włócznię. Przy takiej odległości nie jesteś w żaden sposób zagrożony, ale obserwujesz to zjawisko ze sporym zainteresowaniem.
Włączam tryb nagrywania obrazu w pełnym spektrum. Łapię shuriken i obserwuję widowisko przez moment, po czym drugim rzutem dobijam zwierzę. To był dobry pomysł z tym odgromnikiem. Nagranie całkiem niezłego gatunku na szkolenie Łowców to wystarczająca nagroda za stracony tu czas.
Przez moment dziwna myśl plącze mi się po głowie... Ciekawe, co zrobiłby Yartaj, gdyby podszedł o krok zbyt blisko? Śmiech odbił się od drzew puszczy.
Przez moment dziwna myśl plącze mi się po głowie... Ciekawe, co zrobiłby Yartaj, gdyby podszedł o krok zbyt blisko? Śmiech odbił się od drzew puszczy.
Faktycznie, wizja Yartaja targanego elektrowstrząsami była równie komiczna, co kusząca. Na twój śmiech odpowiedziało jakieś odległe, głębokie ryknięcie, które nawet tobie lekko schłodziło skórę. Zaraz potem nastała cisza, przerywana krótkim poszeptywaniem wiatru na ogromnych, fosforyzujących liściach okolicznych krzewów i drzew.
Schodzę ze ścieżki, włażę na jakieś drzewo, które mnie od tego nie pożre. Kiedy jestem już na wysokości około pięciu metrów, skanuję obszar, z którego dochodzi warkot za pomocą widoku podczerwieni, a potem pozostałych. Jeśli to ludzki pojazd, włączam systemy maskowania i staram się zorientować co to za pojazd i co może przewozić.
Z wysokości gałęzi obserwujesz, jak wysoka roślinność trzęsie się i ugina pod naporem czegoś ciężkiego. Owo coś, okazuje się być dużym transporterem opancerzonym, z wieżyczką z dwiema lufami sporego kalibru, który to transporter karczuje sobie najwyraźniej drogę powrotną do miejsca, z które przyjechał, miażdżąc wszystko po drodze.
Nie ma opcji, żebyś zobaczył cokolwiek. Wielka, opancerzona, podłużna konserwa na pancernych kółkach i z dwiema lufami na dachu, która mozolnie przedziera się przez gęstwinę. W tej chwili jedzie dość wolno, najwyraźniej prowadzący nie chce przez nieostrożność wpaść na coś, czego nie zauważy i uszkodzić pojazdu. Ale czy nadążysz za tym, kiedy wyjedzie z największej gęstwiny? Trudno powiedzieć, choć masz podstawy wątpić.
Zawsze uważałem zwiad za darmozjadów. Mocny pancerz, duże działo i mniej śladów epoki kamienia łupanego. Tyle to nawet dziecko by wymyśliło.
Transporter jedzie OD okrętu. Oznacza to mniej więcej tyle, że albo uciekają przed czymś, co spowodowało kraksę, albo przeciwnie, jadą na odsiecz, bo to coś już jest pośród innych ludzkich sadyb.
Transporter jedzie OD okrętu. Oznacza to mniej więcej tyle, że albo uciekają przed czymś, co spowodowało kraksę, albo przeciwnie, jadą na odsiecz, bo to coś już jest pośród innych ludzkich sadyb.
Nie minęło pięć minut, jak nad gęstymi i poplątanymi koronami drzew dostrzegłeś zarys bardzo dużej jednostki. Widziałeś, okręt lądując zmiażdżył sporą część dżungli. Zanim jednak podszedłeś na tyle blisko, by dostrzec okręt w całej okazałości i zlokalizować wejście, usłyszałeś dźwięk małej eksplozji i charakterystyczny skrzek. Podszedłeś w tamtą stronę, dostrzegając już chyba główny właz oraz naprawdę duży statek ludzi i...
Yartaj...
... usiłujący ustrzelić którymś ze swych dwóch naramiennych działek plazmowych dorodnego, pięknego Drona, który tańczył między jego pociskami, to zbliżając się do statku, z którego najwyraźniej wyszedł, to oddalając się od niego.
Oprócz radosnej, mściwej satysfakcji ogarnęło cię zdziwienie. Yartaj, kimkolwiek by nie był, nie zwykł chybiać z tak niewielkiej odległości ze swej ulubionej zabawki...
Zadziwiający jest też tor lotu pocisków, które tuż przed Xenomorfem nabierają dziwnego kierunku i spadają za wcześnie lub gdzieś obok.
Yartaj...
... usiłujący ustrzelić którymś ze swych dwóch naramiennych działek plazmowych dorodnego, pięknego Drona, który tańczył między jego pociskami, to zbliżając się do statku, z którego najwyraźniej wyszedł, to oddalając się od niego.
Oprócz radosnej, mściwej satysfakcji ogarnęło cię zdziwienie. Yartaj, kimkolwiek by nie był, nie zwykł chybiać z tak niewielkiej odległości ze swej ulubionej zabawki...
Zadziwiający jest też tor lotu pocisków, które tuż przed Xenomorfem nabierają dziwnego kierunku i spadają za wcześnie lub gdzieś obok.
Moje zdziwienie zostało jeszcze bardziej spotęgowane, kiedy uświadomiłem sobie, że przy tylu pudłach Truteń powinien był go już dwa razy załatwić z bliska albo czternaście razy uciec. Tymczasem bawił się z Yartajem w otwartym polu, gdzie uzbrojony po zęby pacan miał ogromną przewagę. Co takiego jest na tym statku, że Truteń tak ryzykuje?
Omijam ich niedużym łukiem i zbliżam się do okrętu. Cały czas staram się być maksymalnie czujny, przeglądam tryb wykrywania ksenomorfów.
Omijam ich niedużym łukiem i zbliżam się do okrętu. Cały czas staram się być maksymalnie czujny, przeglądam tryb wykrywania ksenomorfów.
Zmieniając tryb po raz kolejny widzisz, jak niezwykła jest tutejsza roślinność. Fosforyzujące liście w noktowizji oślepiają blaskiem, zaś w termoskanerze biją po oczach wydzielanym ciepłem...
Zaraz zaraz? Czy przypadkiem nie dlatego Yartaj tak haniebnie pudłuje?
Jakkolwiek warta rozważanie wydawała się ta opcja, sam Yartaj najwyraźniej nie zamierzał nad nią dywagować. Gdy stanąłeś naprzeciwko głównej śluzy, widząc ogromną wyrwę wyszarpaną od środka czymś bardzo ostrym z siłą na tyle duża, by rozpruć zbrojoną śluzę kosmicznego okrętu wojennego, usłyszałeś i poczułeś silniejszą eksplozję za sobą. Twój ulubiony Łowca nastawił siłę pocisku na maksimum, czyniąc elegancką dziurę w ziemi oraz kwasową papkę z Trutnia. Trafił, czy też zabił go siłą podmuchu - bez różnicy. Finezja, to kolejna cecha charakterystyczna "stylu" Yartaja.
- Gdzie się tak śpieszysz 'Kahn? Byłem tu pierwszy - usłyszałeś uprzejme pytanie.
Zaraz zaraz? Czy przypadkiem nie dlatego Yartaj tak haniebnie pudłuje?
Jakkolwiek warta rozważanie wydawała się ta opcja, sam Yartaj najwyraźniej nie zamierzał nad nią dywagować. Gdy stanąłeś naprzeciwko głównej śluzy, widząc ogromną wyrwę wyszarpaną od środka czymś bardzo ostrym z siłą na tyle duża, by rozpruć zbrojoną śluzę kosmicznego okrętu wojennego, usłyszałeś i poczułeś silniejszą eksplozję za sobą. Twój ulubiony Łowca nastawił siłę pocisku na maksimum, czyniąc elegancką dziurę w ziemi oraz kwasową papkę z Trutnia. Trafił, czy też zabił go siłą podmuchu - bez różnicy. Finezja, to kolejna cecha charakterystyczna "stylu" Yartaja.
- Gdzie się tak śpieszysz 'Kahn? Byłem tu pierwszy - usłyszałeś uprzejme pytanie.
Byłeś, więc pozwoliłem ci dobić tego szczurka. A teraz, jak ci tak zależy, stój gdzie stoisz i nie przeszkadzaj. I może nie zostawiaj trofeum tak po prostu na ziemi... ups, zapomniałem, nie wziąłeś szufli ze śmigacza.
Ignorując protesty Yartaja zbliżam się do śluzy, starając się poprzez obserwację odgadnąć, co ją rozerwało. To wygląda na zniszczenia od wybuchu? Coś ją rozgięło na siłę? Przepaliło się na początek a potem rozerwało? Jak duża jest dziura, zmieści się w nią APC, królowa, czy może cały śmigacz? Jakieś ślady kwasu?
Ignorując protesty Yartaja zbliżam się do śluzy, starając się poprzez obserwację odgadnąć, co ją rozerwało. To wygląda na zniszczenia od wybuchu? Coś ją rozgięło na siłę? Przepaliło się na początek a potem rozerwało? Jak duża jest dziura, zmieści się w nią APC, królowa, czy może cały śmigacz? Jakieś ślady kwasu?