Moc silników: 100%
Moc osłony: 100%
Zapas tlenu: 100%
Systemy podtrzymywania życia: sprawne
Systemy wspomagania lotu: tak (wyłączone) Wprowadź koordynaty lotu:........
Gdzie by się tu udać? Informacje zakodowane w komputerze bezpośrednio poprzez terminal główny wskazują, że obszar Polowania obejmuje część dżungli podzieloną na sześć sektorów. W jednym z nich znajduje się duży obiekt o niewątpliwie obronnym charakterze, w innym, położonym bliżej niewielkiego pasma górskiego, widzisz zaznaczoną kopalnię jakiegoś surowca. W kolejnym sektorze odnotowano niedawno lądowanie jednego z ludzkich okrętów, w samym środku dżungli. Możesz także podejrzeć jakie cele wybierają pozostali Łowcy.
Chętnie poglądam status pozostałych wojowników. Zwracam uwagę gdzie podział się Nil'Zora i Yartaj. Ta kopalnia wygląda nieźle, jeśli byłbym Królową, szukałbym miejsca na leże właśnie tam. Z drugiej strony, budynki będą dostarczać więcej pożywienia. A statek jest zapewne pełen uzbrojonej ochrony. Hm... kopalni nie było w moim planie, nastawiałem się na walkę w lesie. Cóż, zobaczymy co robią inni.
Widzisz na małym plazmowym ekranie kropkę zaznaczoną jako Nil'Zora oraz linię wyznaczającą przewidywaną trajektorię jego lotu. Widzisz, że wybrał jeden z nieokreślonych co do zawartości sektorów dżungli, sąsiadujący od zachodu z sektorem, w którym znajduje się baza wojskowa. Dostrzegasz też obiekt zaznaczony jako Maltonis, który kieruje się w kierunku sektora kopalni. Pozostali najwyraźniej jeszcze się nie namyślili. Na ile znasz Yartaja, pewnie pokrąży nad obszarem Łowów czekając, aż jego skanery wskażą możliwie najbezpieczniejsze pod względem zagęszczenia lub typu stworzeń miejsce, lub wykryją inną bzdurę, która pozwoli mu upewnić się o własnej niezwyciężoności.
Kieruję się w stronę statku ludzi. Zbliżam się na wysokość niskiej orbity, żeby sensory objęły okręt. Przeprowadzam prosty skan, żeby dowiedzieć się czy to statek cywilny czy wojskowy i ewentualnie stwierdzić obecność ksenomorfów na pokładzie. Jednocześnie orbituję w stronę kopalni, na wypadek gdyby skan niczego nie wykazał. Jeśli nie będzie żadnych Żmij na pokładzie, przemieszczam się w stronę kopalni, szukając innego wejścia niż wybrał Maltonis.
Skaner dokładnie sonduje powierzchnię sektora. Statek jest duży. Nawet bardzo. To nie tyle statek, co okręt i to wojenny. "Xenomorfy - wykryto (prawdopodobieństwo błędu odczytu: 21%)"
Okręt Wojenny. Ksenomorfy na okręcie wojennym ludzi. To znaczy, że albo jest tam pełno Żmij i wszyscy ludzie zginęli, a okręt spadł i nic z niego nie zostało. Ewentualnie ludzie mogą trzymać je pod względną kontrolą, co oznacza, że żeby tam zapolować one najpierw musiałyby się wymknąć. Może wrócę tu jeszcze, żeby zapolować, ale póki co liczy się większy sukces niż kilku ludzi, nawet jeśli to wojownicy. Wyznaczam trajektorię lotu tak, aby ominąć sensory okrętu wojennego. Ląduję na granicy sektora kopalni i dźungli, od strony okrętu, ale nie na linii łączącej okręt z kopalnią bezpośrednio. Podczas lotu odpalam skanery, aby powiedziały mi z grubsza coś o kopalni, jesli jest dostępny, ściągam intel na predikomp.
Gdy docierasz do wybranego miejsca lądowania, dżungla przerzedza się. Jeszcze podczas lądowania dostrzegasz wielką kopalnię, kilka poruszających się na jej terenie maszyn, jakieś pojedyncze sylwetki...
Lądujesz na granicy drzew i skał, tworzących kamienistą dolinę, która niżej zamienia się w dużą kopalnię z rozbudowaną siecią wylotów. Odczyty ze skanerów są... Intrygujące... "Perymetr kopalni: formy życia - tak / liczebność - niska / Xenomorfy - nie / Humanoidy - tak / Ludzie - tak (prawdopodobieństwo błędu odczytu: 44%). Wykryto związki promieniotwórcze (Uran)."
[Dodano po 10 minutach]
[ZA NIEŚCISŁOŚCI PRZEPRASZAMY WSZYSTKICH PREDATORÓW Z OKOLIC ŚLĄSKA]
Wzbijam się na wysokość swobodnego przelotu, ustawiając wszystkie skanery na wykrywanie aktywności wokół okrętu ludzi. Jeżeli ludzie wychodzą ze statku i poruszają się w jakimś konkretnym kierunku, ląduję nieco dalej, mniej więcej (jakieś 10 st. różnicy) w tym kierunku. Jeśli nie zauważam takiej tendencji ląduję od strony ludzkiej osady, w ten sam sposób.
Po wylądowaniu włączam maskowanie statku, sprawdzam jego odczyty i zapas energii, wyskakuję z niego i rozglądam się uważnie po najbliższej okolicy.
Podczas lądowania wykryłeś jakąś znikomą aktywność w bezpośrednim sąsiedztwie statku, ale to raczej tutejsze zwierzęta. W każdym razie ludzi, jak dotąd, nie dostrzegasz. Sam okręt, to faktycznie duża jednostka bojowa, długa na dobre 380 metrów. Przelatując nad nim widziałeś, że lądowanie w ten sposób w środku dżungli nie mogło być planowane. Okręt sprawia wrażenie, jakby po prostu spadł z nieba.
Lądując w pewnej odległości od okrętu odczytujesz wskazania komputera.
Moc silników: 100%
Moc osłony: 100%
Zapas tlenu: 94%
Stan baterii: 92,5%
Systemy podtrzymywania życia: sprawne
Gdy wyszedłeś ze swojego środka transportu, twoim oczom ukazał się niezwykle jaskrawy krajobraz gęstej, tropikalnej dżungli w pełnej okazałości. Powietrze jest ciężkie i wilgotne. Słyszysz dalsze i bliższe odgłosy zwierząt, szum drzew i krzaków poruszanych przez zbawczy dla twej skóry wiatr. Rośliny mają tu najrozmaitsze kształty, rozmiary i kolory. Widać gołym okiem, że to miejsce pełne jest życia, choć pomijając wspominane odgłosy lasu, wokół panuje specyficzna, udźwiękowiona cisza.
Włączyłeś osłony ścigacza, który po chwili zaczął załamywać światło, stając się niemal niewidocznym, choć stojąc tuż obok niego doskonale dostrzegasz jego sylwetkę. Chwilę potem, niczym na powietrzu, usiadł na nim jaskrawożółty motyl z półtorametrowymi skrzydłami.
Więc może jednak mam szansę... Zbyt wcześnie przeskoczyłem do wniosków. Urwawszy spory kawał krzaczorów, rzuciłem je na statek, aby choć trochę zamaskować oczywiste oznaki jego obecności. Nie ma co. Ruszam truchtem w kierunku statku, co jakiś czas przystając i obserwując otoczenie. Jeśli nie zauważę nic nadzwyczajnego, zaczynam poruszać się wśród koron drzew, uważając jednak na drapieżniki.
Zdefiniowanie czegoś jako "nadzwyczajne" zależy od twojego poziomu tolerancji na anomalie przyrody. Trudno inaczej nazwać fosforyzujące, ogromne kwiaty przedziwnych kształtów, czy siedzącego kilka drzew dalej tukana, tylko trochę mniejszego od ciebie. Jakby tego było mało, jedno z niezwykłych drzew, na które przeskoczyłeś, zaczęło okładać cię zwisającymi z niego pnączami, najwyraźniej usiłując zrzucić intruza na ziemię. Na ziemię, która nosiła widoczne ślady przejazdu jakiejś dużej i ciężkiej maszyny.
Ciężko stwierdzić po kształcie kolein w którą stronę jechał pojazd. Chociaż zmiażdżone rośliny i trawa mogą wskazywać, że ów pojazd poruszał się wgłąb, w kierunku, w którym podążasz.
W takim razie nie mam czasu do stracenia. Podążam trasą wytyczoną przez pojazd, przynajmniej tak długo, jak prowadzi on w stronę okrętu. Staram się przyspieszyć kroku, ale nie kosztem ostrożności. Jeżeli zauważę jakieś niebezpieczeństwo albo zobaczę wyraźne ślady bezpośredniej bytności ludzi (np. pojazd, patrol, zabudowanie itd.), zatrzymuję się i oglądam ich na maksymalnym zbliżeniu wizjera.
Pojazd? Póki co - nie. Patrol - bynajmniej. Zabudowanie? To wy lubicie stawiać zikkuraty w środku dżungli. Niebezpieczeństwo? To zależy, jak określisz pięciometrowej długości i półtorametrowej wysokości liszkę, fosforyzującą niebieskim światłem, która pełznie sobie żwawo w poprzek twojej ścieżki i poruszająca nerwowo czułkami, najwyraźniej nasłuchując czegoś. Może twoich kroków.
"Szukanie... Szukanie..."... Albo nic nie ma, albo to jakiś nowo zarejestrowany gatunek. "Najbliższe podobieństwo - zwierzę numer 33019-R" - odczytałeś komunikat i zobaczyłeś obraz miniaturki tego, co właśnie stanęło przed tobą. "Cechy szczególne - badane. Znalazca - Zul'Zora"
Oczywiście trafiłeś bez problemu, tym bardziej, że łeb był wielkości twojej głowy. Kiedy tylko kamień uderzył w łeb, po całej liszce przeszło krótkie, elektryczne spięcie. Dosłownie widziałeś małe wyładowania między jej długimi włoskami. Błyskawicznie zlokalizowała kierunek, z którego została zaatakowana i zaczęła pełznąć w twoim kierunku.
Elektryczny Lądowy Skurwiel, pomyślałem, stukając w ekranik Predikompu, gdzie jedna z liter zamigotala i zmienila się na inną. Takie trofea zawsze są w cenie, nawet jeśli gatunek nie jest mięsożerny. Odskakuję mocno na bok i w górę, ciskając włócznią w liszkę, celując tam, gdzie gadzina ma najmniejszą swobodę ruchu na boki. Staram się to zrobić na tyle mocno, żeby przyszpilić ją do ziemi.