Sesja Dany'ego
Postąpiliście we czterech parę kroków na przód, grzejąc zdrowo do wszystkiego, co zaznaczał trójkątami automatyczny celownik, a było tego nie mało. Po dobrych dziesięciu sekundach tej zabawy kolejny wrzask dał znać, że komuś bardzo się znudziło. Na ten wrzask, który mógł należeć tylko do jednej istoty, odpowiedziało wiele innych, zaś chwilę potem z tunelu zaczęły wybiegać Xenomorfy - trzy Biegacze, trzy Trutnie i niedobity ostatnio Pretorianin.
Cel - pierwszy strzał - pudło, za szybki. Obok ciebie Kil'tor strącił jednego z Trutni.
Cel - drugi strzał - trafienie. Drugi cel - trzeci strzał - pudło, uciekł na ścianę. Nie zdążysz na czwarty strzał. Jeszcze dwa pociski plazmy - jeden strącił Trutnia, drugi rozbił się na Pretorianinie. Ten biegł dalej na przód, ale Gantoris przeszedł sam siebie przebijając go rzuconą z 15 metrów włócznią przez korpus.
Cel - drugi strzał - trafienie. Drugi cel - trzeci strzał - pudło, uciekł na ścianę. Nie zdążysz na czwarty strzał. Jeszcze dwa pociski plazmy - jeden strącił Trutnia, drugi rozbił się na Pretorianinie. Ten biegł dalej na przód, ale Gantoris przeszedł sam siebie przebijając go rzuconą z 15 metrów włócznią przez korpus.
Biegacz podbiegł do ciebie, ale widząc tak wielu przeciwników na tak małej przestrzeni nie mógł się zdecydować którego atakować. To niezdecydowanie kosztowało go życie. Kil'tor poczekał, aż truteń skoczy w jego kierunku i sam skoczył krok wprzód, nadziewając go w powietrzu na ostrze.
Poszliście dalej korytarzem, który wychodził na ogromną jaskinię z licznymi rozgałęzieniami. Na jej krawędziach, obrzeżach i dużej części centrum stały jaja, zaś w samym jej środku...
Poszliście dalej korytarzem, który wychodził na ogromną jaskinię z licznymi rozgałęzieniami. Na jej krawędziach, obrzeżach i dużej części centrum stały jaja, zaś w samym jej środku...
- Wiele tego nie będzie, akurat zdążymy tu posprzątać - odpowiedział nerwowo Dary'yutaj. - Ale nie ma co czekać - dodał i wystrzelił pięć małych strzałek z nadgarstka w kierunku królowej, która chyba nawet tego nie poczuła - Zaraz zacznie działać - stwierdził na koniec, a Gorion zaczął już rozstrzeliwać jaja.
Niszczymy jaja do końca jak najprędzej. Obserwuję także zachowanie królowej.
- Pętamy ją i pakujemy do klatki i na nosze. Gorzej będzie z tą liną. Do tej dużej sali dociagniemy sami, ale potem przydałoby się ciagnąć liną. Jeżeli odchodzi duży korytarz do wyjścia, to możnaby nim pójść, ale wtedy nie będzie liny. Albo przebijemy się tym wąskim.
- Pętamy ją i pakujemy do klatki i na nosze. Gorzej będzie z tą liną. Do tej dużej sali dociagniemy sami, ale potem przydałoby się ciagnąć liną. Jeżeli odchodzi duży korytarz do wyjścia, to możnaby nim pójść, ale wtedy nie będzie liny. Albo przebijemy się tym wąskim.
Królowa darła się w niebogłosy, zwołując kolejne Trutnie na ratunek jajom. Jednak akcja przebiegała systematycznie, radziliście sobie z obrońcami.
- Szlag! Jak tak dalej pójdzie za dziesięć minut skończą mi się baterie! - warknął Gorion po zestrzeleniu piątego z kolei napastnika.
Królowa zaczynała przysypiać, choć szarpała się nadal. W ostatnim, nieoczekiwanym zrywie oderwała się od odwłoka i machnęła na odlew ogonem, zmiatając Hiliona, który stał najbliżej niszcząc jaja. Przeleciał całą "salę" w poprzek, a królowa padła bezwładnie, dysząc ciężko.
- Szlag! Jak tak dalej pójdzie za dziesięć minut skończą mi się baterie! - warknął Gorion po zestrzeleniu piątego z kolei napastnika.
Królowa zaczynała przysypiać, choć szarpała się nadal. W ostatnim, nieoczekiwanym zrywie oderwała się od odwłoka i machnęła na odlew ogonem, zmiatając Hiliona, który stał najbliżej niszcząc jaja. Przeleciał całą "salę" w poprzek, a królowa padła bezwładnie, dysząc ciężko.
- Hilion, żyjesz?!
- Dajcie jej jeszcze trochę usypiających na wszelki wypadek i pakujemy ją.
We trzech powinniśmy dać radę z wiązaniem jej. Reszta będzie pilnować. Wiążemy ręce, nogi, ogon do tułowia, potem całość razem i na nasz środek transportu. Zakładam, że wiemy jak to zrobić i mamy potrzebną technologię.
- Dajcie jej jeszcze trochę usypiających na wszelki wypadek i pakujemy ją.
We trzech powinniśmy dać radę z wiązaniem jej. Reszta będzie pilnować. Wiążemy ręce, nogi, ogon do tułowia, potem całość razem i na nasz środek transportu. Zakładam, że wiemy jak to zrobić i mamy potrzebną technologię.
Technologia technologią, ale taki kawał mięcha i pancerza waży w chuj, a może i więcej. Do tego potrzeba było siły wszystkich waszych mięśni, nie wyłączając Hiliona, który - zataczając się przez kilka pierwszych kroków jak pijany - chyba nie do końca wiedział gdzie jest, ale pomógł ładować Królową na platformę. Ta zapiszczała jeszcze w przeraźliwie wysokim rejestrze, a chwilę potem, gdzieś z odległej części ula, dobiegł kolejny niski, wstrząsający ryk.
Ciągnięciem takiego bagażu musiało zająć się aż czterech z was. Obaj bracia 'tor, Gantoris i Dary'yutaj wywlekli Królową z gniazda, a ty strąciłeś z kuszy jeszcze dwa spóźnione Trutnie. Kolejny, dudniący ryk z dalszej części Ula rozbrzmiał ponownie, gdy byliście mniej więcej na wysokości walki z drugim Pretorianinem.
Doszliście, a raczej dopełzliście niczym wasi niegdysiejsi egipscy niewolnicy sprzed tysiącleci, do korytarza, z którego przyszliście, na drugi koniec "areny". Poczekaliście tu chwilę, aż Hilion rozłoży ładunki. Królowa zasyczała i zakręciła się, ale uciszył ją płaski cios włócznią w kołnierz zadany przez Dary'yutaja.
- Śpij, kochanie. -
Chwilę później dobiegł was odgłos eksplozji, zaś z głębi korytarza wyleciała chmura kurzu i pyłu. Z głębi drugiego korytarza natomiast wytoczyło się coś, co sprawiło, że wszyscy stanęliście jak na komendę z niewątpliwie opuszczonymi szczękami.
"Gatunek: Xenomorf. Typ - nieznany"
- Na pamięć mego ojca, co to jest?! - krzyknął Gantoris.
- Śpij, kochanie. -
Chwilę później dobiegł was odgłos eksplozji, zaś z głębi korytarza wyleciała chmura kurzu i pyłu. Z głębi drugiego korytarza natomiast wytoczyło się coś, co sprawiło, że wszyscy stanęliście jak na komendę z niewątpliwie opuszczonymi szczękami.
"Gatunek: Xenomorf. Typ - nieznany"
- Na pamięć mego ojca, co to jest?! - krzyknął Gantoris.