Sesja Dany'ego
Przepiękny headshot przyszpilił głowę do ściany. Drugi natychmiast strzelił serię po łuku na ślepo przed siebie. Na wszelki wypadek schowałeś się za winklem. Miałeś już zmienić pozycję i odstrzelić kolejną głowę, gdy coś wybuchło na podłodze na skrzyżowaniu korytarzy. Siła wybuchu odrzuciła cię nieco głębiej w korytarz, choć poza upadkiem na plecy nie doznałeś obrażeń. Kolejne dwa wybuchy w tym samym miejscu nie dosięgły cię swoim podmuchem. Najwyraźniej broń jednego z nich była wyposażona w granatnik, z którego wystrzelił w skrzyżowanie korytarzy. Usłyszałeś dźwięk otwieranych drzwi wyjściowych.
Gdy tylko drzwi się otworzyły zobaczyłeś człowieka, który z Kałachem na biodrze i dyskiem w drugiej ręce otworzył ogień w twoją stronę. Natychmiast wykonałeś przewrót w przód, poniżej linii strzału, jednocześnie przyzywając dysk, który wyrwał się z ręki człowieka. Po wykonaniu przewrotu znalazłeś się w pozycji pół klęczącej, z dyskiem w ręce i niewielkim zadrapaniem od kuli na drugim ramieniu.
Ostrze przeszło gładko przez podniebienie i dalej przez czaszkę. Zdumiony człowiek nie zdążył nawet krzyknąć, zastygając zaskoczony w połowie wyprostu i zawisając bezwładnie na ostrzach. Jednocześnie usłyszałeś głośny hałas dwóch wystrzałów i poczułeś ból w lewym ramieniu. Ryknąłeś, widząc jak dwóch żołnierzy pruje w twoim kierunku z drzwi bloku A, zasypując pociskami ziemię dookoła ciebie, a krople twojej krwi upadają obok twoich stóp. W tej samej sekundzie do deszczu nietrafionych pocisków dołączyły kolejne, wylatujące przez rozbite okno w którym stało jeszcze dwóch ludzi.
Szybko ściągam ciało ze szponów tak, by przez choć sekundę było w powietrzu i robię skok z przewrotem w bok, by zgubili mój widok. Następnie biegnę za róg budynku. Biegnąc, przywołuję dysk.
*Cholera, szlag by trafił tych ludzi.* Ból w ramieniu jeat dośc irytujący, trzeba będzie się nim zająć.
*Cholera, szlag by trafił tych ludzi.* Ból w ramieniu jeat dośc irytujący, trzeba będzie się nim zająć.
Przebiegasz za budynek słysząc, jak w pewnej odległości od ciebie, ale jednak w twoim kierunku padają kolejne pociski. Widać któryś z nich musiał mieć jakiś wykrywacz ruchu. Gdy chowasz się za budynkiem ostrzał cichnie. Najwyraźniej nie idą za tobą. "Stan baterii - 60%". "Alarm pokładowy - intruzi przy statku"
Rana nie jest bardzo ciężka, choć lewa ręka raczej nie posłuży teraz najlepiej, dopóki nie wyjmiesz pocisku i jej nie opatrzysz. Co do statku, jesteś pewien, że nikt nie będzie w stanie do niego wsiąść, a już tym bardziej nim odlecieć. Może to jakieś zwierzęta przypadkowo włączyły "alarm"? A może w tamtym sektorze są jeszcze inni ludzie, do których nie dotarłeś? W każdym razie, mimo rany, docierasz dość szybko do skraju lasu. Nikt cię nie ścigał, choć nie wiesz na jak długo.
Wchodzę jeszcze trochę głębiej w las, sprawdzam, czy nie zostawiam plam krwi na ziemi i wskakuję na drzewo. Następnie biorę apteczkę, wyjmuję szczypce, wyjmuję kulę, zaciskając kły. Potem dezynfekcja i zszycie rany. Jeśli można, to ładuję przy okazji kamuflaż. Do tego celu siadam na drzewie od przeciwnej strony niż stacja.
Ostatnie plamy zostawiłeś nieopodal bloku B, później zdołałeś przycisnąć ranę na tyle, by krew ściekająca z ramienia nie znaczyła twoich kroków. Opatrzenie rany i naładowanie baterii poszło gładko, choć zajęło ci dobrych kilka minut. Siedząc spokojnie na drzewie i obserwując okolicę by mieć pewność, że nikt nie zobaczy cię z chwilowo wyłączonym kamuflażem, zauważyłeś falowanie koron drzew, znad których po chwili wyłonił się kolejny prom, taki sam jak ten, który widziałeś w bazie ludzi. Obniżając pułap kierował się w stronę stacji, podchodząc do lądowania.
Droga powrotna zajęła ci dobrych kilkanaście minut, choć przebiegła bez nieprzyjemnych niespodzianek. Znałeś już mniej więcej trasę i ewentualne zagrożenia ze strony fauny i flory. Zatrzymałeś się na jednym z drzew kilkanaście metrów od skraju polany, na której wylądowałeś. Przez liście i trawy widziałeś swój statek. Zmieniając tryby widzenia nie dostrzegłeś natomiast żadnych zwierząt ani ludzi. Wokół panuje cisza.