Sesja Dany'ego
Idziesz przez gęstwinę przez długą chwilę, ostrożnie stawiając każdy krok. Jedynym dźwiękiem dobiegającym twych uszu jest specyficzna, niepokojąca cisza, tworzona przez wiatr. Jego szum nie uspokaja jednak, jak zwykle ma to miejsce w normalnych lasach. Widzisz niewiele, gdyż gąszcz blokuje blade światło księżyców i nawet noktowizor średnio poprawia sytuację. Słyszysz sporadycznie pobrzękiwania owadów, które nikną gdzieś w lesie zanim zdążysz dojrzeć je na termoskanerze. Po kolejnych minutach tej ostrożnej wędrówki widzisz zadziwiające zjawisko: trzymetrowego, fosforyzującego niebiesko-zielonym światłem grzyba.
Kierunek wiatru zmienia się, w tej chwili wieje ze wschodu (zakładając, że zachód znajduje się tam, gdzie jest w tym momencie większy z księżyców). Sam grzyb fosforyzuje leniwie, przechodząc z jednego koloru w drugi. Obserwując otoczenie zauważyłeś, że w promieniu 1,5 metra od grzyba trawa się przerzedza, zaś te źdźbła, które pozostały wokół niego, układają się koncentrycznie w jego stronę, zupełnie tak, jakby niezależnie od strony świata grzybek stało po zawietrznej. To powstrzymało cię przed trącaniem go włócznią i zacząłeś myśleć co to może oznaczać.
Odsunięcie się trochę było zdecydowanie dobrym pomysłem. Gdy tylko patyk uderzył w grzyba, jego kapelusz uniósł się i opadł, zasysając powietrze wokół siebie z siłą tak dużą, że nawet stojąc trzy metry od niego musiałeś podeprzeć się włócznią by w pierwszej chwili nie upaść pociągnięty podmuchem. Wszystko, co znajdowało się w pobliżu grzyba po kilku ruchach kapelusza zostało pod niego wessane, następnie zaś kapelusz zamknął się i owinął wokół nogi grzyba, prawdopodobnie by uniemożliwić ucieczkę temu, co mogłoby zostać przez niego zassane. Gdy grzyb "zorientował się", że nie ma czego trawić, kapelusz rozłożył się do pierwotnego stanu fosforyzując leniwie.
Idąc dalej dostrzegasz jeszcze kilka podobnych grzybów. Poza nimi kolorystyka roślinności pozostaje niezmiennie monotonna. Dostrzegasz więcej żywych organizmów. Grzyby (tym razem normalne) porastające drzewa, duże ważki i chrząszcze latające między krzakami. Dostrzegasz także niewielkie oczko wodne, z latającymi tuż nad powierzchnią wody świetlikami. Przy sadzawce skubie trawę duże czworonożne stworzenie, mające dwa rogi po obu stronach czaszki, a także jeden wyrastający z czubka głowy. Najwyraźniej nie wyczuło twojego zapachu. Dostrzegasz owady przysiadające na powierzchni sadzawki.
Skradając się bardzo powoli widzisz, jak duże, umięśnione zwierzę skubie trawę. W pewnej chwili przystanąłeś tuż przed sadzawką, gdy stwór zastrzygł uszami i wrócił do posiłku. Nachylając się nad taflą widzisz malutkie, fosforyzujące meduzy, chwytające mackami larwy owadów znajdujące się na powierzchni.
Fiolkę chowam, chyba, że mogę zrobić badanie składu wody na miejscu. Odganiam ważkę i zaczynam się szwędać dalej. Idę przed siebie, zwracajac uwagę na otoczenie. Jak duże są te sektory, o któych była mowa na początku? Jeżeli można założyć, że więcej nie ma w tym sektorze, to udam się w kierunku tego, gdzie były zabudowania.
Szybkie, pobieżne badanie wody i krótki raport na wyświetlaczu. "Stężenie minerałów i zw...(...)...cznych - w normie. Zawartość tlenu - w normie. Zanie...(...)...nia - znikome (metal - nie znany)". Sektor 18 znajduje się jakieś 4 kilometry od miejsca, w którym jesteś w tej chwili, więc pokonanie tego dystansu w twoim wypadku stanowiłoby jakieś 10 minut szybkiego truchtu. Przeszedłeś większość południowo-wschodniej części sektora 17. Zastanawiając się gdzie skierować swe kroki dostrzegasz światła w gęstwinie, kilkaset metrów przed tobą. Po potrójnym zbliżeniu widzisz podłużną, cylindryczną maszynę. "Procesor atmosfery. Przezn...(...)... - uzdatnianie atmosfery do istnienia organicznych form życia" - czytasz na wizjerze.
Wskakuję na drzewo i skaacząc pomiędzy nimi, podchodzę w pobliże tego pojemnika. Staram się to robić jak najciszej, z włączonym kamuflażem. Obecność procesora wskazuje na aktywną obecność ludzi w sektorze. Będą dobrym celem polowań. Uśmiecham się do siebie. Może spotkam jakiegoś silnego osobnika. Przydałaby się czaszka, może i niejedna.
Oglądam procesor uważniej.
Oglądam procesor uważniej.
Przyglądając się na zbliżeniu z wysokości drzewa widzisz, że urządzenie działa. Część zwojów świeci czerwonym światłem, słychać ciche bzyczenie napięcia w kablach. Wokół niego znajduje się sieć wywietrzników, prowadzących pod ziemię, najprawdopodobniej do jakiegoś dłuższego systemu wentylacyjnego. Odrywając na chwilę wzrok od procesora widzisz na zbliżeniu majaczące w oddali zarysy budynków w kolejnym sektorze. Widzisz także, wracając do maszyny, że część krat wylotowych została poszarpana, prawdopodobnie przez jakieś zwierzęta.
Wywietrzniki są na tyle duże, że z pewnym trudem zdołałbyś się w nich zmieścić. Odchodzą od procesora i nikną pod powierzchnią. W dwóch z pięciu wyszarpane są dziury, lecz nie widać, by coś się w nich działo. Najwyraźniej po uszkodzeniu system chłodzący procesora odłączył je, polegając na trzech w pełni sprawnych.
Im bliżej jesteś zabudowań, tym rzadsza staje się dżungla i tym mniej dostrzegasz zwierząt. Tylko raz poczułeś, skacząc z jednego drzewa na drugie, podmuch skrzydeł większego ptaka, który przeleciał obok twojej głowy, niewidoczny w podczerwieni. Sylwetki budynków stają się coraz wyraźniejsze, zaś teren bardziej jałowy i skalisty.