Dobra, to ja wam teraz zaszpanuję Lemem.
W jednym z jego opowiadań pilot Pirx, weteran podróży kosmiczny, ma na swoim pokładzie pierwsze prototypy robotów które idealnie udają ludzi. Jego zadanie to ocenić czy załoga nadaje się do podróży kosmicznych, czy się spisuje. Rzecz w tym ze w załodze tylko kilka osobników jest robotami. Oszczędzę wam całego opowiadania (Dobre jest, bo fajnie przedstawia problem imitowania człowieka. Wymaga zaprogramowania odruchów, błędów itp). No w każdym razie roboty były tak ludzkie że miały aspiracje i ambicje, często sprzeczne. Jeden w pewnym momencie miał zamiar przelecieć przez mgławicę tylko za pomocą własnych obliczeń, pomimo faktu że już szli po paraboli jaką superkomputer musiałby wyliczać przez parę sekund i latali jak bączek. Robot jednak nie przewidział jednego:
Pirx był w szoku z powodu sytuacji w jakiej byli i nie wydał robotowi żadnego rozkazu. Tego robot nie przewidział. Nie przewidział podstawowych ludzkich wad. (Upraszczam tu mocno całe opowiadanie )
Wiec tak, molocha też można by pojechać zwykłym człowieczeństwem. A skoro mówiliśmy o sztucznej inteligencji to może dałoby się molocha zająć... dialogiem. Nie wirusować go. Zatkać go pojęciem etyki, lub uczucia ambicji itd, itp. Nie oczekuję ze moloch zacznie czuć, ale jeśli zapcha się go pojęciem abstrakcyjnym i zmusi go do "zastanowienie się" nad nim to biedny moloch będzie mielił dane tak jakby chciał napisać liczbę Pi do końca.
Inna myśl:
Podejrzewam że jeden ludzki umysł ma przepustowość danych większa niż moloch. Terabajty bardzo subtelnych danych wysyłanych od nerwów aby czuć albo do nerwów aby się poruszać. Nasze ciało ma najlepsze czujniki tego świata i ma w sobie z tysiąc serwomechanizmów które możemy kontrolować co do milimetra. No i mamy abstrakcyjne myślenie. Pewnie to terabajty skomplikowanych obliczeń na sekundę. Jasne, nie radzimy sobie z matematyką tak jak moloch, ale moloch nie mógłby pewnie koordynować ruchów zwykłego człowieka. Jeden człowiek mógłby pewnie zapchać całą sieć molocha po prostu próbując z nim pogadać. Tylko jak załadować człowieka do molocha.
Ja mam. Napisać kod, który zniszczy molocha, kiedy dostanie się do głównej sieci (nie wiem, nowego windowsa?), przetworzyć na kod binarny i po jedyneczce zapamiętać cały. Potem dać się złapać, a kiedy bydlak zacznie grzebać ci w mózgownicy, okaże się, że byliśmy trojanem... Tylko nie można się pomylić, bo jeszcze zamiast zagłady wyjdzie buff.
Ja sobie pozwolę przedstawić 3 propozycje, które mogły by w jakis sposób dać radę.
Bomba atomowa. Czemu? To nawet nie kwestia skażenia, czy też samych zniszczeń. Ładunki jądrowe mają to do siebie, ża same w sobie generują potężny impuls EMP. Na tyle silny, by spory kawałek molocha padł.
Sposób "na informatyka". Moloch ma to do siebie, że posiada ogromną moc obliczeniową i wielkie zasoby pamięci. Żaden sposób stricte-logiczny nie jest w stanie sprawić, by się ugiął. Ot, "wepchnięcie" ludzkiego umysłu do Molocha także nic nie da, bo po prostu zanim doszło by do przeciążenia systemu, taki niechciany osobnik zostałby po prostu odcięty. Więc co? Jeśli moloch sie mutuje cały czas, po prostu wprowadzenie sporej ilości niedziałających elementów które "zatruły" by jego kod. W efekcie działające programy stałyby się kompletnie nieużyteczne. Oczywiście akcję trzeba by było przeprowadzić w sposób globalny tak, by uszkodzeniu uległa możliwie jak największa część oprogramowania, by Moloch nie zrobił sobie po prostu backupu. Czyli najmniej prawdopodobne.
Czysty przypadek. Burza słoneczna. Słońce jest w stanie wysłać wtedy przeogromne ilości cząstek, które potem z impetem zderzyły się z ziemską magnetosferą. Skutek? Piękna zorza nad stanami, a cała elektronika sfajczona. Tylko jeden taki skutek uboczny. Takiej siły wyładowanie nie tylko łupneło by Molocha, ale także zniszczyło spory kawałek warstwy ozonowej.
Em, no ja nie wiem czy już było to za chwilę napiszę ale... Tak sobie myślę, nie wyśmiejcie mnie od razu - skoro Moloch to nie jeden, a kilka różnych komputerów, to może by spróbować powielić przypadek "Smarta"? Tylko w trochę inny sposób. Niech komputery się oddzielą od siebie i niech zaczną w sobie widzieć główny problem. Niech walczą między sobą. Skoro są informatycy i komputery, to da się napisać jakoś kod, wklepać go jakoś w maszynę molocha zbierającą informacje, niech wróci, wtłoczy to do centrali i niech się zacznie walka maszyn z maszynami.
Nie wiem czy to wykonalne ale... ;p
[Dodano po 8 minutach]
Wpadłem teraz na drugą, pewnie równie niedorzeczną opcję. Moloch ma podobno gołe plecy. Gdyby dało się tam zrzucić armię, to byłby biedny. Ale się nie da. Jest jak tak coś takiego - wrzucić mu na plecy nedżunglę. Tak - niech paru się poświęci, weźmie trochę tych roślin, no i jakoś je bezpiecznie tam przetransportować. Trochę ludzi zginie? Owszem. Jednak Moloch będzie miał neodżunglę na karku, a rozumiejąc zagrożenie z jej strony może skupi się tez na głównej fali neodżungli.
Nie wiem, nie przeglądam za bardzo innych postów.
Owszem, kanibale, ale to dalej ludzie Nie są aż tak niebezpieczni. No dobra, to może dogadac się ze Smartem, co?
Zakładając, że Moloch w miarę szybko wyczuwa większe zagrożenie, to jeszcze nas by wyręczył z problemem neodżungli, odsłaniając się na tyle, by wleźć w niego. Najlepiej to połączyć z secesją w jego wnętrzu xD
Bo pomysł Maega jest fajny z atomkami ale - my cholera nie wiemy gdzie strzelać. Lepiej niech moloch walczy sam ze sobą. On wie gdzie tłuc. Wystarczy go pośledzić trochę, wprowadzając uprzednio jakieś błędne dane - jakby się raz dowiedziało, gdzie są ważniejsze ośrodki to później by było już dużo łatwiej.
No ale jak zwykle - to dużo teoretyzowania.
Osobiście proponuję skombinować jedi, albo dać molochowi mózg Lavourrina, zaraz się zawiesi i zdechnie.
No tak, świetnie, ale pytam się znowu - kto wie w co strzelać? W Molocha? Fajnie - strzelmy w Rosję na chybił trafił
Poza tym - istnieje zawsze to ryzyko, że Moloch odda tym samym. A ma nieproporcjonalnie więcej głowic pewnie. On może walić na chybił trafił.
No ci zdegenerowani nawet nie mają broni palnej... a Kanadyjczyk to w połowie Francuz, a nawet jeszcze bardziej pewnie... Pułapki z majonezem proponuję. Albo paru typów ze swastykami na nich wysłać - od razu się poddadzą.
Neodżungla w Kanadzie? Fajnie, ale tam jest chyba trochę za chłodno na dżunglę, a troglodyci to jakieś kupy mięcha silne, wytrzymałe i niebezpieczne kupy.
A może dotrzeć do informacji na temat tego z czego wyrósł Moloch, jakieś zapiski, być może rzuci to trochę światła na sposób działania Molocha, to jak się uczy reaguje itd.
No dobra, zimno ale - czy ja mówię o Kanadzie? A może dałoby się na północno zachodnie wybrzeże ją przerzucić? Albo po prostu na zachodnie. Moloch to zachód. Można w sumie równie dobrze jakoś ją przemycić przez Appalachy. Niech nowa szlachta się pomęczy.
Nie.. moim zdaniem dżungla to słaby pomysł. Bo co, załadujesz pięć doniczek na konia i co? W drogę?
Gdyby udało się stworzyć bombę wysyłającą niesamowicie potężny impuls elektromagnetyczny to po pierwsze pozbawiłoby się Molocha danych, co znieruchomiłoby go (jako komuter) conajmniej na kilka dni (a to już możnaby było wykorzystać). Mówię, że na kilka dni, bo jestem pewny, że Moloch wykonał gdzieś wersję zapasową swojego systemu i ukrył głęboko w odbycie. Po drugie taki impuls powaliłby wszystkie maszynki na terenie całej północnej Ameryki, co pozwoliłoby spokojnie wejść do Molocha. I rozwalić co się da.
Ale wytworzenie takiej bomby z dostępnymi środkami to kwestia lat...
O ile wiem przy takim impulsie (a sprawdzałam jeszcze raz dla pewności) elektronika jest niszczona permanentnie (jak to ładnie Maeg ujął) i taka kopia nic by mu nie dała. Znaczy jako komputer byłby bezużyteczną kupą złomu.
Owszem, na całym obszarze rażenia ładunku EMP, doszło by do potężnych przepięć, które zniszczyły by większość układów i obwodów. Dodatkowo uszkodzeniu uległa by spora część informacji w strefie rażonej, ja i daleko poza nią, bowiem napięcie by szło dalej. Wystarczająco mocny ładunek nie tylko by wyłączył Molocha, ale też usmażył go na binarny kotlet.
Jeszcze raz powtarzam, bomba EMP jest poza zasięgiem, za to ładunki jądrowe generują OGROMNE ilości impulsu EMP. Proszę bardzo, mały cytat, choć poświadczyć o jego absolutnej prawdziwości nie mogę.
Cytat
W wyniku przeprowadzonej symulacji eksplozji ładunku o mocy 1MT na wysokości 100 km stwierdzono, że niszczący teoretyczny zasięg w przypadku niezabezpieczonego sprzętu elektronicznego wynosi 1000 km, przy czym uszkodzenia takiego sprzętu byłyby obserwowane w promieniu 2000 km.
Mae, niestety Moloch jest takim botem i potrafi reagować tak szybko, że, w chwili walnięcia takiej bomby, on może odłączyć odrazu poszczególne swoje sektory, oraz odciąć się od prądu, lub milionkrotnie zwiększyć opór rezystorów, co sprawi, że nawet prąd indukcyjny nie popłynie, a wtedy to ciężko zniszczyć elektronikę permamentnie.
Nie myślałem o niczym innym jak o posterunku. Ale to i tak kwestia lat.
Poza tym, jak już mówimy o tej bombie, to oczywiście ja mam na myśli wsadzenie ładunku w rakietę. Tylko trzebaby było wycelować ją manualnie, lub załadować jej plan lotu i wyjąć całą łączność bezprzewodową (ew. zmiany kursu, czy dezaktywacja będą wtedy niemożliwe), bo Moloch mógłby ją skierować przeciwko nam.
Ewentualnym drugim wyjściem byłoby zrobić podkop na pareset tysięcy metrów i rozmieścić pomniejsze ładunki pod Molochem (uprzednio obliczywszy jakie rozmieszczenie wywoła najwięcej szkód). No ale nie wiemy, czy i jeśli, to w jakim stopniu, Moloch rozwinął podziemne infrastruktury. Bądź co bądź to i tak bardzo kosztowna i pracochłonna (nie wiem, czy nie bardziej niż zbudowanie rakiety) inwestycja.
Użytkownik Marudas dnia pon, 10 sie 2009 - 19:32 napisał
Osobiście proponuję skombinować jedi, albo dać molochowi mózg Lavourrina, zaraz się zawiesi i zdechnie.
Jaki mózg? ;p
O ile dobrze wiem, silne promieniowanie radioaktywne niszczy sprzęt elektroniczny w zastraszającym tempie (kolesie w Czernobylu chcieli użyć robotów do usuwania kawałków grafitu z dachu elektrowni, ale te się po kilku minutach usmażyły... więc wysłali ludzi )... To chyba dlatego między innymi bomba atomowa niszczy sprzęt elektroniczny. Zrzucić na Molocha brudne bomby (Atomówki, które nie wybuchają, a dają silne promieniowanie).