Poza tym, uran jest wśród nas. Skoro są elektrownie, to są kopalnie i zakłady wzbogacania. A skoro tak, to można tego szajsu użyć jako broni. Rakiety może nie zbudujemy, ale skoro myśleliście o przeprogramowaniu, to lepiej już zrobić samobójczą szarżę na jakiś zakład produkcyjny.
Bo w sumie moloch niewiele buduje sam. Więcej to rzeczy zajęte i przerobione. Jeżeli zacznie tracić fabryki na granicy, to albo wzmocni obronę, albo atak. Wzmocnienie ataku pozwoli na łatwiejsze ominięcie obrony. Wzmożona obrona pozwoli na zaczerpnięcie oddechu i przygotowanie planu B.
1) Główne zakłady są w głębi molocha. Jak przejdziecie przez pasy umocnień? Atak na enklawę się udał, bo umocnienia i obrona są kilka razy słabsze. Pasy wokół granic molocha sięgają kilkadziesiąt kilometrów w głąb, miejscami kilkaset. Jak przez to się przebijecie? Macie aż tek dobrze wyposażone armie? A może uważacie, że z maszynami walczy się jak z ludźmi?
A bomb NIE MAMY- kilka głowic na wschodnim wybrzeżu, kilka w schronach rozsianych po całym kraju. A reszta została użyta w 2020 bo systemy ich użycia zostały przejęte przez Molocha.
Już mówiłem, mamy uran, mamy bombę. Wszystko inne to nie warte uwagi szczególiki.
Jak dostać się do wnętrza Molocha? Uśmiejesz się.
1. Jechać jak daleko się uda i zdetonować bombę, gdy nie da rady dalej.
2. Efekty uboczne użycia materiałów rozszczepialnych zmuszą molocha do uznania terenu za niezdatny do życia nawet dla niego.
3. Zrobić następną bombę.
4. Wjechać w głąb Molocha używając powstałej wcześniej wyrwy. Zwykły silnik spalinowy nie ma się czego obawiać. Człowiek przeżyje krótko, ale dzięki użyciu choćby jodku potasu, albo bardziej zaawansowanych środków przeciwpromiennych, wystarczająco długo, by zdetonować drugą bombę.
5. Zrobić 3 bombę.
6. W tym momencie trzeba rozważyć wysłanie lepiej ekranowanego pojazdu (i przeniesieniu się na południe, do teksasu, bo na północy będzie niestety gorąco).
7. Powtarzać do skutku.
To rozwiązanie ma swoje wady: pół kontynentu całkiem zmieni swoją topografię, będzie skażona, a opad rozniesie się pewnie dalej.
Z drugiej strony, taki atomowy młyn spowoduje, że moloch zostanie zepchnięty do czasów sprzed tranzystorów. Bo nieekranowane (a ponieważ wiemy, że moloch to kutwa, takie stanowią większość) mikroprocesory szlag trafi, a nowymi będzie można co najwyżej zagrać w domino.
Trzeba po prostu odpowiedzieć na pytanie: czy jesteśmy gotowi pogorszyć swój stan, byle tylko zwyciężyć? Bo promieniowanie w końcu zniknie, może nawet szybciej, niż myślimy, a Moloch nie wróci
Moloch zapuszcza się na tereny i silnie skażone chemicznie i radioaktywne. Ucieczka z Miasta Maszyn panowie. I bardzo jestem ciekaw, jakim cudem Moloch pozwoli wam produkować bomby, skoro na pewno wpadnie mu w ręce ktoś, co co nieco tam wie, co się dzieje. Maszyna wyśle kilka Żuków i się skończy zabawa.
Wiesz, ja mogę być laikiem, ale na fizyce co nieco się znam. Skażenie chemiczne, ok, maszynom nie szkodzi, chyba, że przeżera im pancerze, albo przyspiesza korozję. Ale w strefach skażonych promieniowaniem, szaleje większość procesorów, zasięg komunikacji radiowej maleje praktycznie do zera, przestają działać właściwie wszystkie czujniki.
Nawet jak jakaś maszyna wjedzie na taki teren, to będzie ślepa. Podczerwień, czujnik ruchu, czy akustyczny. Wszystkie czujniki inne niż biologiczne oczy zdychają. A i one nie pociągną długo, więc nie sposób utworzyć w takim miejscu linii obrony.
Więc jeżeli moloch jest taki epik, że jego maszyny mogą w tym wytrzymać i sprawnie działać, to ja proponuję popełnić sepuku, bo już po nas.
A jakim cudem ma nam pozwolić produkować bomby? A kto będzie się go pytał o pozwolenie? Do zmontowania bomby wystarczą 3 osoby, więc można radykalnie obniżyć możliwość przecieku, po prostu budując ją na południu i dobrze strzegąc terenu budowy.
Podejrzewam że mój ojciec z paroma (martwymi już) kumplami maja w sobie tyle teorii że widzą JAK zbudować bombę (czy potrafiliby to zrobić, to już inna sprawa). I bomba atomowa to mordercza dla twórców (radiacja) ale nie taka strasznie trudna do zrobienia rzecz. Inna rzecz że po zrobieniu bomby naukowcy sa skazani na śmierc od radiacji. Nie wierzę ze byliby w stanie zmontować bombe w sposób bezpieczny.
No i wiem tyle: moloch nie może wytrzymać radiacji. Podręczniki mogą mówić co innego, ale w tym miejscu właśnie rozrywają się od rzeczywistości. Wiec w świecie podręcznika neuroshimy, gdzie istnieją miotacze emp a elektronika jest odporna na radiację itp - to nie mamy szans.
Ale jeśli brać neuro na poważnie, od uziemionego punktu widzenia (A za taki system uznaję neuro) to bomby to najlepsza broń na molocha.
A mi dalej się to nie podoba, bo na prawdę niszcząc całego Molocha bombami dobijemy i tak już nie liczną ludzkość.
Patrząc na zachowania maszyny dla mnie najsłabszym punktem jest oprogramowanie i rozmiary, ale to moje zdanie.
Jak ma nie pozwolić budować bombę? A tak, jak nie pozwala na większe zgromadzenia armii. Poczytajcie "Bestiariusz: Maszyny" opis żuka.
Moloch to nie Bóg. Wszechwiedzący nie jest. Ani wszechmocny. Można go oszukać, markując budowę w 4 punktach na raz. Można podrzucić mu gościa z błędnymi informacjami (okrutne, ale skoro to wojna, to trudno) i skąd on ma wiedzieć, że typek święcie wierzył w kłamstwo?
Mort, ciągle gadasz o uderzeniu w oprogramowanie. A ja znowu pytam: jak? Komputery to rzadkość, umiejętność programowania ich jest jeszcze rzadsza. Co z tego, że można przeprogramować poszczególne maszyny? To jak twierdzić, że mogąc zgnieść orzech, możemy również wyrwać drzewo.
Na każdym kroku się mówi, że machiny molocha to względnie proste automaty. Ale te z ludzkim mózgiem dorównują złożonością ludziom, dodatkowo odpornym na pranie mózgu.
Chcesz mnie przekonać do twojego punktu widzenia (a tak powinno być w dyskusji), to daj sensowny plan, zamiast bawić się w polityka.
To tylko taka luźna dygresja, czy jednak nawiązanie do tematu?
Bo jak t drugie, to powiem tyle: nie ma zwycięstwa bez ofiar. Ludzie żyją na wszystkich kontynentach. Powstrzymanie molocha leży w interesie wszystkich. Może stany się zepsują, ale ludzkość przetrwa, by kiedyś tam wrócić.
No to ok, jak przekonać to proszę bardzo. Ja to widzę w ten sposób:
Wiemy, że przeprogramować Molocha się nie da, bo bardzo szybko i spontanicznie zmienia algorytmy. Ale spójrzcie: Bywa, że postępuje irracjonalnie. Wycofuje się, maszyny plują herbatą zamiast amunicją, odtwarzają muzykę. Po części to wina tego, że próbując zrozumieć ludzkość sprawdza najdziwniejsze rozwiązania (to ważne, przyda się ta cecha) a po drugie, że ma wgrane mnóstwo śmiecia -gry komputerowe, poradniki wędkarskie w wersji elektronicznej, Ski Jump, CS i inne duperele, jakie ludzi mieli na kompach. Więc momentami te programy przejmują kontrolę i celem Snajpera (taka maszynka) staje się na przykład Lara Croft.
Skoro i tak już mu oddajemy dawne zakłady przemysłowe, mieszkania, miasta itd, to czemu informatyk z Posterunku (tam informatyków jest wbrew pozorom dużo) nie miałby zapisać na komputerze sterującym fabryką jakiegoś programu, który niby nie bruździłby Molochowi, ale był w gruncie rzeczy bezsensowny. Jakby blaszak się nie zorientował to dana fabryka długo by działała nie najlepiej, a program trafił by do sieci. A jego usunięcie byłoby trudne. Podrzucać tak Maszynie badziewie, podrzucać i w końcu zacznie zakłócać normalne programy.
Poza tym w Nowym Jorku mamy komputer ze sztuczną inteligencją, a Posterunek powinien znać jej zasady programowania. Podszkolić się trochę i możemy tworzyć podobne programy, które przy okazji, na wzór Molocha i tego komputera zmieniałyby algorytm. Pewnie Toster i tak je zneutralizuje, ale przez pewien czas będzie się z nimi męczył. Zawalić go tymi programami (porzucane fabryki, dyski wcześniej złapanych maszyn) i na pewno trochę mu to napsuje. A wojsko będzie wykorzystywać jego błędy taktyczne. I tak do skutku.
Co do wcześniejszych pytań- uważam, że Moloch się dowie o produkcji bomb, bo Kidnaperzy (maszyny łapiące ludzi) wędrują po całych stanach i pewnie w końcu znajdą kogoś, kto wie.
A Żuk? Taka duża maszynka chodząca na 6 nogach, trochę powolna, ale opancerzona jak bunkier, mogąca zachowywać się tak, z gniazdem CKM i wyrzutniami rakiet. Ogólnie rzecz biorąc bez czołgu (albo pięciu) lepiej nie podchodzić. A i one nie zapewnią pełnego bezpieczeństwa bo zadaniem Żuka jest także niszczenie sprzętu ciężkiego.
A, co do ludzi- nie wiemy, czy żyją Pewnie tak, ale weź pod uwagę, że jest ich nie wiele i pewnie sami mają podobne Molochowi twory na karku, albo potężnych mutków, Neodżunglę, choroby, inne atrakcje, więc co do takiej szybkiej kolonizacji to bym się wstrzymał. A poza tym takie skażenie odbije się na całych Zasranych Stanach. Ludzi jest moim zdaniem zbyt mało, by jeszcze dobijać ich opadem radioaktywnym w takich ilościach.
Zacznę od komputera z nowego jorku. Szczerze wątpię, by nowojorczycy pozwolili się komukolwiek do niego zbliżyć. Dużo łatwiej będzie znaleźć samobójcę niosącego bombę.
Dalej, porzucanie fabryk: w chwili obecnej jest ich po prostu mało. I z zasady nie są to skomputeryzowane zakłady (albo komputery zdechły lata temu), a manufaktury, czy produkcja taśmowa z wykorzystaniem ludzkiej siły roboczej. Jeżeli już się trafi takie cacko, to oddanie go molochowi będzie baaaardzo dużą stratą. Wiesz, co z tego, że moloch będzie się dziwnie zachowywał (bo zaabsorbują go simsy), skoro nie będzie czym do niego strzelać? Poza tym, takie fabryki nie są ustawione gęsto, więc aby dać molochowi jeden błędny algorytm, trzeba by poświęcić duże miasto (a ich też nie ma dużo). Więc w sumie co jest lepszego w tym rozwiązaniu od zrzucenia atomicy?
Teraz pojmane roboty. Raz, że dużo ich nie ma. Po prostu większa część tych maszyn, które mają dość duży dysk, by zapisać na nich coś przydatnego, jest niszczona, bo ma niezwykłą siłę. Albo ludzkie komponenty. Co dalej, skoro jest ich niewiele, to moloch będzie wiedział, które to. A skoro tak, to będzie podejrzliwie podchodził do cudownie odzyskanego dysku. Antywirus, sprawdzenie zawartości w kontrolowanej przestrzeni i takie tam. Stosując analogię: kiedy stado szczurów odkrywa pokarm, nie rzuca się na niego. Wysyła najmłodszego, by sprawdził, czy nie jest zatruty, albo w inny sposób niezdatny do spożycia. Więc skoro moloch to zlepek programów, na pewno ma coś, co pozwoli mu zabezpieczyć się niechcianą zawartością.
Następnie, te z pozoru nieszkodliwe programy. Jak dokładnie miałyby wyglądać? Jak windows? Że tylko żre pamięć, a pożytku żadnego, ale odinstalować się nie da? (dobra, da, ale co z tego?)
I wracamy do atomic:
Co z tego, że są kidnaperzy. Skoro o tym, co dzieje się wewnątrz budynku wiedzą tylko 3 osoby i wszystkie są w środku? Moloch może dowiedzieć się tylko tyle, że ludzie robią tam coś ważnego. Ale wystarczy wmówić wartownikom, że to nowy jork szykuje się do ostatecznego rozwiązania problemu hegemonii i już z ważnego celu robi się nieistotny. Albo jak mówiłem, stworzyć na raz kilkanaście takich punktów, ale prawdziwe prace prowadzić tylko w jednym. Moloch to kutwa, nie zaatakuje wszystkich. Poczeka, aż sytuacja się rozwinie, a wtedy może już być za późno.
Jeśli Moloch dowie się, że do tych punktów docierają materiały na bombę, to nie wiele mu potrzeba na atak. Jak już mówiłem, Żuki są niezwykle wydajne.
Co do podrzucania programów- to były dwie z wielu opcji.
A pojmane roboty... Hmmm... Na prawdę to, co się kreci poza frontem ma całkiem ładne dyski. A jak zareaguje moloch? A niech wie, że robot zdobył nośnik danych, z pewną informacją. Sprawdzi, wgra program, który dopiero potem okaże się badziewiem. I niech nie atakuje, tylko siedzi w nim. Jak mu się nazbiera tego barachła. to jednak nie będzie to dla niego dobre.
Znowu robisz z molocha wszechwiedzącego. Ile standardowych robotów ma w sobie liczniki Geigera? Dobrze wybierając trasę przejazdu i odpowiednio uzbrajając konwój, można zminimalizować szansę, że roboty porwą kogoś, kto coś wie. Bo konwoje są częste. Wszystkie duże ośrodki wysyłają je po żarcie, z bronią, ropą. Co szkodzi wrzucić tam cichcem jeszcze jeden pojemnik? Pojemniki do przewozu materiałów radioaktywnych wyglądają jak beczki. Wystarczy przemalować i schować pomiędzy piwem. Strażnicy nic nie będą wiedzieć, kierowcy nic nie będą wiedzieć, nawet tragarzy, czy magazynierzy nic nie będą wiedzieć. To i moloch się nie dowie.
A nawet jeżeli, myślisz, że zaatakuje np. Nowy Jork ot tak? Zgodnie z podręcznikiem mają sporą armię i kilkadziesiąt czołgów. Do takiego skoku trzeba się przygotować, a nie atakować na pałę, nawet jak się jest molochem (btw, z jaką prędkością przemieszcza się ten żuk?). Poza tym, istnieją patrole. Zagrożenie w zasięgu 60 kilometrów? Zwijamy bazę i jedziemy gdzie indziej.
No a podrzucanie programów to jedyne propozycje, jakie przedstawiłeś. A teraz postaram się rozprawić z założeniem, jakie przed chwilą postawiłeś: pojmany robot ma nr seryjny albo inny identyfikator. Moloch wie, co wrzucił mu na dysk i czego się tam spodziewa. Myślisz, że nie wykryje obcego kodu? A przed chwilą twierdziłeś uparcie, że wykryje nawet najlepiej zakamuflowane działania ludzi. Więc jak jest z tą jego domyślnością?
Na polu komputerowym moloch jest najlepszy. Moim zdaniem próba rozchwiania mu balansu systemu to jak próba zatrzymania zębatek zegara wieżowego parówką.
Dokładnie tak samo rzecz ma się z walką militarną. To, że teraz używa przestarzałej broni nie znaczy, że nie użyje lepszej sprowokowany takimi dziwnymi wybuchami na jego terenie.
Moim zadaniem dalej najlepiej jest sabotować, a chyba nasz spór ma jedno rozwiązanie- kampania z MOraczem jako MG. Sprawdzi się w praniu i się okaże
Wiesz, ilu mg, tyle koncepcji na rozwalenie tego grata. Sesja nigdy nie będzie obiektywna, bo fakty podlegają interpretacji. Mi uda się go wysadzić, ty go zaspamujesz... Ta dyskusja nie rozwiąże się ten sposób i sprowadzanie jej do takiego poziomu mnie boli. Dobra, przesadzam, po prostu uważam, że kończą ci się argumenty i starasz się zmienić temat.
Użytkownik Rangramil dnia sob, 13 cze 2009 - 15:53 napisał
Na polu komputerowym moloch jest najlepszy. Moim zdaniem próba rozchwiania mu balansu systemu to jak próba zatrzymania zębatek zegara wieżowego parówką.
No, ale jak się nawali tych parówek ze dwie wywrotki to i taki mechanizm się zatnie.
Ja właśnie wymyśliłem teraz koncepcję pewną... Może w walce komputerowej z molochem wykorzystać największą przewagę człowieka nad maszyną - kreatywność i nieprzewidywalność. Z tym konkretnym pomysłem łaczą się jakieś ulepszenia genetyczne genialnej jednostki zwiększające potencjał mózgu(nie linczować mnie, nie mam pojęcia w jakim stopniu ta technologia jest osiągalna w neuro).
Cholera... mam dziury w głowie, uciekł mi ten pomysł podczas pisania, może jak mi się przpomni to jakoś to rozwinę...
Ogólnie to źle się patrzy na mutacje i wszczepy. Bo jak wtedy odróżnić człowieka od mutka, albo cyborga molocha? Poza tym, nie wiem jak z potencjałem mózgu, ale ogólnie manipulacja własnym ciałem to drogi i czasochłonny interes. Mało części, mało cybernetyków, mało lekarzy.