Koniec świata
Ekh, chciałeś powiedzieć "rozszabrowywane", prawda? Zresztą, same głowice to troszku za mało. Trzeba je jeszcze wynieść w powietrze, albo w inny sposób dostarczyć na miejsce detonacji. Innymi słowy, ja się nie martwię. Co ma być, to będzie, ale dowiem się o tym dopiero jak się to wydarzy, nie wcześniej.
Cóż...w sumie, to są rzeczy których nie da się przewidzieć, tym bardziej zapobiec im. Jeśli coś ma nas rozpieprzyć, i tak rozpieprzy. A ta data...cóż. Jak ktoś nie wierzy w przepowiednie, jest dobra jak każda inna. Jeśli wierzy...dużo lepsza.
Fallout to pół biedy. Grunt, żeby nie obudzić się w Diablo.
Jak już mówimy o bombach to polecam "Suma wszystkich strachów" oparta na twórczości Clancyego (tego od Rainbow Six i Splinter Cell). Był o tym film z Benem Affleckiem. Film w kilku momentach naiwny, ale przedstawiający opcję co się stanie jeśli jedna bomba wpadnie w ręce jednego wariata.
Oglądałem ostatnio dokument o zimnej wojnie. W okresie zimnej wojny naukowcy brytyjscy oszacowali znany nam potencjał atomowy stanów i Rosji, ich radary, system ostrzegania i procedury. (Oczywiście nie wiedzieli o tym wszystkiego i tylko tak sobie szacowali). Wzięli najgorszy scenariusz, czyli pełna wymianę rakiet atomowych. Nieważne kto wystrzeli pierwszą rakietę. W 30-35 minut po tym wystrzale na niebie tych rakiet miało być 800. (Rzecz jasna każda jedna taka jak 10 hiroshim)
Oglądałem ostatnio dokument o zimnej wojnie. W okresie zimnej wojny naukowcy brytyjscy oszacowali znany nam potencjał atomowy stanów i Rosji, ich radary, system ostrzegania i procedury. (Oczywiście nie wiedzieli o tym wszystkiego i tylko tak sobie szacowali). Wzięli najgorszy scenariusz, czyli pełna wymianę rakiet atomowych. Nieważne kto wystrzeli pierwszą rakietę. W 30-35 minut po tym wystrzale na niebie tych rakiet miało być 800. (Rzecz jasna każda jedna taka jak 10 hiroshim)
Słyszałem że wybuch w bliskim czasie w bliskich miejscach kilkunastu bomb podobnych jak w Hiroshimie mogło by spowodować koniec ziemi (było tam chyba uzasadnione że to z powodu dostania się ładunku jądrowego do niższych partii ziemi czy coś takiego).
Jak już jesteśmy przy fajerwerkach, to był film, w którym w wyniku odpalenia jakieś prototypowej broni, jądro Ziemi przestało się obracać, co spowodowało zanik pola magnetycznego planety (wszędzie spadały ptaki, bez pola nie mogły poprawnie nawigować i ciągle na coś wpadały), a to w efekcie dało burze, tajfuny, trzęsienia ziemi, tsunami, erupcje wulkanów...
Ale to wszystko jedynie tło dla wielkiej wyprawy do wnętrza Ziemi, żeby ją uratować... To dopiero tandetna historia, ale efekty specjalne, nie powiem, ciekawe.
Ale to wszystko jedynie tło dla wielkiej wyprawy do wnętrza Ziemi, żeby ją uratować... To dopiero tandetna historia, ale efekty specjalne, nie powiem, ciekawe.
Oglądałem ten film, potwierdzam całe założenie (teorie) były denne, ale efekty niezłe.
Ciekawi mnie czy ci "geniusze" z armii czy to rosyjskiej czy amerykańskiej, wpadli by na pomysł zniszczenia strategicznych punktów dla krajów, np. elektrowni atomowej .
Ciekawi mnie czy ci "geniusze" z armii czy to rosyjskiej czy amerykańskiej, wpadli by na pomysł zniszczenia strategicznych punktów dla krajów, np. elektrowni atomowej .
Coś mi mówi, że twój dom, Ekh, ma ten priorytet dość wysoki. "Usunąć go, wie o nas za dużo!" Sądzę, że nawet nie będą się bawić w atomówki i wykorzystają zwykły samochód - pułapkę.
Z drugiej strony, wątpię, by komuś się chciało wciągać na listę wszystkie osiedl mieszkalne, blokowiska i slumsy. Gdybym miał zbombardować Waszyngton, to właśnie slumsy bym zostawił, żeby siały chaos i uniemożliwiały akcje ratunkowe i inne takie.
Z drugiej strony, wątpię, by komuś się chciało wciągać na listę wszystkie osiedl mieszkalne, blokowiska i slumsy. Gdybym miał zbombardować Waszyngton, to właśnie slumsy bym zostawił, żeby siały chaos i uniemożliwiały akcje ratunkowe i inne takie.
Nie trzeba niszczyć parunastu kilometrów skał i ziemi Wystarczy zdetonować bombę w miejscu styku płyt tektonicznych - czy to na kontynencie, czy w morskim dnie - są takie miejsca na Ziemi, w których detonacja takiej bomby (albo paru, parunastu, parudziesięciu) doprowadziłaby do katastrofy. Może nie do globalnej, ale tsunami i trzęsienia ziemi odczułby spory kawał ludzkości:)
Chciałem zasugerować co by się stało gdyby bomba atomowa spadła na elektrownie atomową.
Ja bym jednak powiedział że coś więcej, porównując do wybuchu w Czarnobylu gdzie była tylko awaria (przez którą obszar wielkości 1/3 polski jest nie zdatny do użytkowania), można sądzić że wyszło by coś znacznie gorszego od wybuchu bomby atomowej.
Właśnie. Poczytaj sobie najpierw trochę o tym Diego bo informacje, które 'krążą' niestety niewiele mają wspólnego z prawdą. W Czrnrobylu nie było żadnego wybuchu! Doszło do pożaru i zapłonu paliwa atomowego oraz moderatorów grafitowych. Następnie cały ten radioaktywny shit uniósł się w powietrze i rozptrzestrzenił. Nie przesadzaj również ze skażeniem bo obecnie do strefy Czarnobylskiej organizowane są wycieczki, a na te tereny wracają ludzie. Co więcej nie ma nawet specjalnie dowodów, by promieniowanie doprowadziło do jakichś strasznych powikłań, ponieważ poczatkowo po prostu nie przeprowadzało sie stosownych badań. Największą ofiarę ponieśli ci co brali udział w akcji gaszenia pożaru przy użyciu metod iście chałupniczych. Gaszenie ognia przy użyciu łopat, w ciężkich ołowianych pancerzach powodujących więcej szkody niż pożytku, a to wszystko w ciągu jakichś 60sek. by nie dostać za duzej dawki promieniowania...