Koniec świata
Moim zdaniem są dwa powody, pierwszy to iż gdyby to była prawda na pewno o wiele lepiej były by poinformowane instytucje które mają jakiś autorytet i fundusze na prowadzenie obserwacji ziemi/kosmosu, a nie ludzie którzy, że tak powiem nie mają ani funduszy, ani praktyki do wysuwania takich teorii. Drugi powód to jakże znane prawo Prawa Murphy'ego, gdy wszyscy zginiemy naraz nie będzie nikogo komu mogło by się coś nie udać, a jak byśmy przeżyli było by o wiele więcej do nie udania się, a według Prawa Murphy'ego zawsze zwycięży opcja z większą liczbą nieudanych rzeczy (no to drugie lekko naciągane ).
Mhm, mhm, mhm.
1. Ekh. Jeśli chcesz żebym ja to edytował, i zebyśmy wpuścili się w edytową wojnę- a prosz! A owe tajemnicze TO!(fanfary, werble) to koniec świata szeroko pojęty.
2. Diego. Może tworze teorie spiskowe, ale...po tym jak Ameryka wszystko dementuje, zaprzecza istnieniu WSZYSTKIEGO, co jest dla nich dziwne (i tu dowód że nie mają racji- w końcu ja wciąż jestem. Jeszcze.) to gdyby mieli prawdziwy dowód, który jednocześnie by ich całkowicie skompromitował. A jeśli chodzi o koniec świata...przebiegunowanie to chyba nawet potwierdzono, nie?
1. Ekh. Jeśli chcesz żebym ja to edytował, i zebyśmy wpuścili się w edytową wojnę- a prosz! A owe tajemnicze TO!(fanfary, werble) to koniec świata szeroko pojęty.
2. Diego. Może tworze teorie spiskowe, ale...po tym jak Ameryka wszystko dementuje, zaprzecza istnieniu WSZYSTKIEGO, co jest dla nich dziwne (i tu dowód że nie mają racji- w końcu ja wciąż jestem. Jeszcze.) to gdyby mieli prawdziwy dowód, który jednocześnie by ich całkowicie skompromitował. A jeśli chodzi o koniec świata...przebiegunowanie to chyba nawet potwierdzono, nie?
A jednak sobie napiszę, co mi tam. Jak przypuszczam owym TYM jest koniec świata w 2012 roku 21 grudnia. Zatem po kolei.
1. termin koniec świata to dla mnie pojęcie związane z końcem wszystkiego, wszechświata, gwiazd, planet i ogólnie tego co istnieje (nawet próźni). Po prostu totalny kolaps, *pyk* i nie ma. Jako, że z wiarą w bogów u mnie cienko to opieram się, że owy koniec wszystkiego może nastąpić zgodnie z paroma teoriami naukowymi jakie obecnie są wysnuwane ale wszystkie one się tyczą tak odległej przyszłości (umieranie znanego nam wszechświata, gaśnięcie słońc, rozrzedzanie materii, ucieczka glaktyk), że zaprzątanie sobie nimi głowy nie ma najmniejeszego sensu. Jeśli mogą zajść jakieś zjawiska fizyczne, które sprawią owe *pyk* i nic nie ma to nie widzę specjanego powodu dla którego miałyby one wystąpić akurat w 2012 21 grudnia.
2. Jeśli pod pojęciem końca świata rozumiemy tylko zagładę życia na ziemi to również mnie to nie rusza. Nie wierzę w przepowiednie. Po prostu. Tak samo jestem dosyć sceptyczny jeśli mówimy o rzekomej genialności starożytnych. Nawet wysoko rozwinięta kultura nie była by w stanie przeprowadzić na tyle dokładnych obliczeń by przewidzieć jakąś wielką katastrofę kosmiczną, która miałaby nastąpić za kilkanaście wieków. Obecnie dysponując potężnymi komputerami i teleskopami jesteśmy w stanie obserować raptem 1% obiektów potencjalnie zagrażająych ziemi, a kwestia wyliczeń ich torów sprawiają ciągle nam problemy. I co? Mam uwierzyć, że jakaś banda Majów umiała wtedy dostrzec na niebie coś i wiedzieć, ze to coś za 3000 lat rąbnie w ziemie? Skoro byli tacy genialni to dlaczego ich nie ma wśród nas dzisiaj...
Oczywiście z prawdopobieństwem trafienia astreoidy w ziemie trzeba się liczyć ale jest to po prostu kwestia jakiegoś tam prawdopobieństwa, a nie podania konkretnej daty.
3. Jeśli chodzi o inne teorie pseudonaukowe prezentowane na tej stronie to po prostu nie ma o czym gadać. Autor twierdzi, że starożytni przewidzieli przemagnesowanie biegunów, które ma nastąpic z dnia na dzień i, które następuje regularnie co 11500 lat. Tymczasem na pierwszej stronie wikipedii, można przeczytać, że zjawisko to występuje co... 780000 lat. To wg. mnie delikatnie dyskredytuje już wszystkie teorie wysnuwane przez takiego człowieka.
A jeśli koniec świata to koniec kultury i tego co potocznie rozumiemy jako 'świat'? To się dzieje cały czas. Teraz żyjemy w innym świecie niż 100 lat temu. Ziemia była innym miejscem jak istaniło cesarstwo rzymskie i innym gdy Polska była potęgą w Europie. Teraz ponownie nadchodzi czas Chin ale czy to jest koniec świata? Raczej jego naturalna zmiana.
1. termin koniec świata to dla mnie pojęcie związane z końcem wszystkiego, wszechświata, gwiazd, planet i ogólnie tego co istnieje (nawet próźni). Po prostu totalny kolaps, *pyk* i nie ma. Jako, że z wiarą w bogów u mnie cienko to opieram się, że owy koniec wszystkiego może nastąpić zgodnie z paroma teoriami naukowymi jakie obecnie są wysnuwane ale wszystkie one się tyczą tak odległej przyszłości (umieranie znanego nam wszechświata, gaśnięcie słońc, rozrzedzanie materii, ucieczka glaktyk), że zaprzątanie sobie nimi głowy nie ma najmniejeszego sensu. Jeśli mogą zajść jakieś zjawiska fizyczne, które sprawią owe *pyk* i nic nie ma to nie widzę specjanego powodu dla którego miałyby one wystąpić akurat w 2012 21 grudnia.
2. Jeśli pod pojęciem końca świata rozumiemy tylko zagładę życia na ziemi to również mnie to nie rusza. Nie wierzę w przepowiednie. Po prostu. Tak samo jestem dosyć sceptyczny jeśli mówimy o rzekomej genialności starożytnych. Nawet wysoko rozwinięta kultura nie była by w stanie przeprowadzić na tyle dokładnych obliczeń by przewidzieć jakąś wielką katastrofę kosmiczną, która miałaby nastąpić za kilkanaście wieków. Obecnie dysponując potężnymi komputerami i teleskopami jesteśmy w stanie obserować raptem 1% obiektów potencjalnie zagrażająych ziemi, a kwestia wyliczeń ich torów sprawiają ciągle nam problemy. I co? Mam uwierzyć, że jakaś banda Majów umiała wtedy dostrzec na niebie coś i wiedzieć, ze to coś za 3000 lat rąbnie w ziemie? Skoro byli tacy genialni to dlaczego ich nie ma wśród nas dzisiaj...
Oczywiście z prawdopobieństwem trafienia astreoidy w ziemie trzeba się liczyć ale jest to po prostu kwestia jakiegoś tam prawdopobieństwa, a nie podania konkretnej daty.
3. Jeśli chodzi o inne teorie pseudonaukowe prezentowane na tej stronie to po prostu nie ma o czym gadać. Autor twierdzi, że starożytni przewidzieli przemagnesowanie biegunów, które ma nastąpic z dnia na dzień i, które następuje regularnie co 11500 lat. Tymczasem na pierwszej stronie wikipedii, można przeczytać, że zjawisko to występuje co... 780000 lat. To wg. mnie delikatnie dyskredytuje już wszystkie teorie wysnuwane przez takiego człowieka.
A jeśli koniec świata to koniec kultury i tego co potocznie rozumiemy jako 'świat'? To się dzieje cały czas. Teraz żyjemy w innym świecie niż 100 lat temu. Ziemia była innym miejscem jak istaniło cesarstwo rzymskie i innym gdy Polska była potęgą w Europie. Teraz ponownie nadchodzi czas Chin ale czy to jest koniec świata? Raczej jego naturalna zmiana.
Cytat
Diego. Może tworze teorie spiskowe, ale...po tym jak Ameryka wszystko dementuje, zaprzecza istnieniu WSZYSTKIEGO, co jest dla nich dziwne (i tu dowód że nie mają racji- w końcu ja wciąż jestem. Jeszcze.) to gdyby mieli prawdziwy dowód, który jednocześnie by ich całkowicie skompromitował.
W którym przemówieniu USA oficjalnie dementuje istnienie Rosji, nietolerancji laktozy w ich społeczeństwie i dajmy na to...otyłości? Jak dla mnie to brzmi trochę jak na szybko spisane wrażenia po obejrzeniu przerażającego (oh, oh) programu o więzieniach CIA w Polsce, czy czymś takim. Kazdy kraj ma swoje tajemnice i nie sądzę by wiązało się to ściśle z końcem świata
Chyba tylko niepoprawny optymista i naiwniak liczy na to, że jakikolwiek rząd będzie obywatelom wyjawiał swoje sekrety, tudzież sekrety poprzednich rządów;P Mam wrażenie, że większość hołduje kiepskiej zasadzie, że brak dementowania oznacza ukrywanie czegoś nikczemnego, a dementowanie - ukrywanie co najmniej dwóch nikczemności ;p
Jak będzie koniec świata (prędzej planety Ziemi niż wszystkiego ogółem) za naszego życia, to z pewnością dowiemy się o tym;) Jeśli nie - wysnuwam teorię, że świat się skończy w 2163. I niech mi ktoś powie teraz, że się mylę A co do sensownych argumentów, dlaczego akurat w 2163, to odpowiadam:
"bo kurna czemu nie?"
Jak będzie koniec świata (prędzej planety Ziemi niż wszystkiego ogółem) za naszego życia, to z pewnością dowiemy się o tym;) Jeśli nie - wysnuwam teorię, że świat się skończy w 2163. I niech mi ktoś powie teraz, że się mylę A co do sensownych argumentów, dlaczego akurat w 2163, to odpowiadam:
"bo kurna czemu nie?"
Znaczy tak: z katastrof naturalnych, takie które mogłyby zniszczyć życie na ziemi to 1 - superwulkan, 2- Bezpośrednie trafienie meteorytem. Oba są cholernie nieprawdopodobne, ale nadal - to dwie realne opcje jakie mogą się przydażyć. poza tym nie byłby to koniec ŚWIATA a prawdopodobnie tylko koniec ludzkości. Na koniec świata jako planety i całego życia na niej potrzeba czegoś baaardzo wielkiego.. Natomiast ludzie nie mają takiego kalibru i zasięgu aby zniszczyć świat. Mogą co najwyżej skończyć siebie
Ludzie, proszę... Ta dyskusja nie ma sensu, bo ten temat tak właśnie skonstruowano, by nie można go było ostatecznie potwierdzić, ani zdementować. A ja na dodatek z całą stanowczością stwierdzę, że koniec świata nie będzie końcem ludzkości. Jesteśmy karaluchami kosmosu, jako rasa, przetrwamy wszystko, co sami wymyślimy i wszystko, co zagraża nam z zewnątrz. Zawsze znajdziemy sposób, by pokonać przeciwności, przetrwać i odtworzyć cywilizację.
Cytat
Na koniec świata jako planety i całego życia na niej potrzeba czegoś baaardzo wielkiego.. Natomiast ludzie nie mają takiego kalibru i zasięgu aby zniszczyć świat.
Optymista z ciebie Favor... Jeśli chodzi o koniec planety jako rozbicie jej w kosmiczny pył, i usunięcie życia jako zabicie każdej bakterii no to rzeczywiście - nie mamy takich możliwości. Ale zredukowanie naszej kulki do postaci kamienio-pustynio-oceanu na którym żyją sobie bakterie, owady i małe gryzonie jest jak najbardziej możliwe. Po tym jak się doczytałem, że oficjalne raporty nt. ilości broni atomowej wskazują na jej ilość podawaną w dziesiątkach tysięcy głowic jądrowych, każda o mocy nieporównywalnie większej niż ta, która rąbnęła w Hiroszime nie mam złudzeń. Odpalenie tego wszystkiego MOŻE zrobić czystkę. A pewnie gdyby to odpalić wszystko na raz w jednym miejscu to skutki mogłyby być znacznie ciekawsze jak np. zmiana orbity ziemskiej.
Moim skromnym zdaniem, w chwili obecnej, potencjał nuklearny jest trzymany chyba tylko po to, by jakoś się zabezpieczyć przede ewentualnym atakiem z kosmosu. Bo nikt, nawet największy debil, nie odpali w dzisiejszych czasach bomby atomowej. No, chyba że z nami gorzej, niż sądziłem.
Tu trafiłes jak kulą w płot Rang. Broń atomową się ma dlatego, że inni ją mają. To najlepsza z możliwych tarcz ochronnych, która od razu zmusza do zmiany polityki wobec danego kraju.
A w wypadku uderzenie komety w ziemie? Nie liczylbym raczej na to. Rozpirzenie astreoidy na setki małych asteroidów wcale nie poprawia naszej sytuacji. A kwestie celowania, trafienia, napędu to... już jest kosmos totalny.
A w wypadku uderzenie komety w ziemie? Nie liczylbym raczej na to. Rozpirzenie astreoidy na setki małych asteroidów wcale nie poprawia naszej sytuacji. A kwestie celowania, trafienia, napędu to... już jest kosmos totalny.
Jesteś pewien? Łączna masa pozostanie praktycznie bez zmian, pęd również. Więc skutek trafienie będzie podobny. W ogóle takie strzelanie to tylko z Brucem Willisem ma szansę na powodzenie. Asteroidy mają tak ogromne prędkości i masy, że pewnie trzeba, by zsynchronizować trafienie kilkudziesięciu jeśli nie kilkuset pocisków na raz, by zmienić ich tor lotu. Nie mówiąc już o tym, że taka akcja musiałaby być pewnie przeprowadzona na kilka lat przed zderzeniem z ziemią.
No w każdym razie nic nie zapowiada, żeby świat miał się się skończyć za 4 lata, jak dla mnie to bzdury dla naiwnych, bo zmiany zachodzące na świecie nie są na tyle szybkie, świat będzie się zmieniał ale nie przestanie istnieć
A co do asteroidy to może spaść na nas właściwie w każdej chwili, więc data 2012 jest tak samo realna jak każda inna
A co do asteroidy to może spaść na nas właściwie w każdej chwili, więc data 2012 jest tak samo realna jak każda inna
Jakby to powiedzieć... noo... zeszliście z tematu.
Tak mnie jeszcze zastanawia jedna rzecz. Według tych wszystkich zapisków Majów i Egipcjan, ziemia przeszła już jedno przebiegunowanie. Powiedzmy, że jest to prawdą, ale... czy my powinniśmy żyć? Bo porównując te wszystkie fakty... no nie potrafię tego określić.
Tak mnie jeszcze zastanawia jedna rzecz. Według tych wszystkich zapisków Majów i Egipcjan, ziemia przeszła już jedno przebiegunowanie. Powiedzmy, że jest to prawdą, ale... czy my powinniśmy żyć? Bo porównując te wszystkie fakty... no nie potrafię tego określić.
Czizaz. Wam się ludzie naprawdę musi nudzić, że ten temat taki oblegany jest. Koniec świata, pff. Każdego dnia ktoś przeżywa swój koniec świata. A w te ogólnoziemskie końce świata nie wierzę, bo już ich miało być 100 tysięcy i jakoś żaden nie wypalił, wciąż tu jesteśmy i piszemy bzdury.
Najciekawsze w tym temacie było to zejście z tematu na bomby atomowe.
Najciekawsze w tym temacie było to zejście z tematu na bomby atomowe.
Jakby nie patrzeć to pewien związek z tym jest Matt -> http://en.wikipedia.org/wiki/Doomsday_Clock
Ekh, po to się te bomby robiło. Bo inni mieli. W chwili obecnej zbyt dobrze znamy efekty ich użycia, by na poważnie zastanawiać się nad ich użyciem. W końcu, na co komu kawał wypalonej ziemi, na której przez długi czas nic nie wyrośnie, nikt nie przeżyje i której nie będzie można w żaden sposób wykorzystać? Dawno wyszliśmy z okresu, gdy zegar atomowej zagłady zbliżał się do wybicia ostatniej godziny ludzkości. Wojna konwencjonalna wróciła do łask.
A przebiegunowanie samo w sobie nie jest zabójcze. Przesuwają się po prostu strefy klimatyczne i inne takie. Widziałeś film "Pojutrze"? Efekt powinien być mniej więcej podobny.
A przebiegunowanie samo w sobie nie jest zabójcze. Przesuwają się po prostu strefy klimatyczne i inne takie. Widziałeś film "Pojutrze"? Efekt powinien być mniej więcej podobny.
W pewnym sensie i ma, ale to raczej taki symbol `końca świata`, jaki znamy teraz. Wiadomo, przyjdzie dzień, kiedy coś w końcu porządnie pierdzielnie i obudzimy się w Falloucie.
Ale i tak nie jest najgorzej w historii. Teraz jest 5 minut, były już dwie. Radujmy się. :u
Ale i tak nie jest najgorzej w historii. Teraz jest 5 minut, były już dwie. Radujmy się. :u
Ja się tam o przebiegunowaniu nie wypowiadam... Nie znam tematu i jeśli rzeczywiście ostatnie miało miejsce 780k lat temu to wydaje mi się, że ciężko może być mówić o jego dokłądnych skutkach.
@Rang
Masz racje jeśli mówimy o pięknych europejskich krajach albo o stanach. Ale jeśli broń atomową będą posiadać kraje arabskie albo inne takie co to za dużo do stracenia nie mają to wtedy może to zacząć wyglądać inaczej. Wystarczy, ze jakaś banda fanatyków dorwie sie do guzików. A wtedy zadziała coś co sie nazywa: "kontruderzenie wyprzedzajace" i nie za wiele tu tego wszystkiego zostanie. A o dziurawych rosyjskich arsenałaach które po prostu są rozgramiane nie ma nawet co wspominać. A ich próby rakietowe? Ostatnio gdzieś słyszalem, ze pocisk próbny pomylił się o parę ładnych setek kilometrów...
Wojna atomowa jako coś co może się rozkręcić z wyraźnej chęci jest niezbyt prawdopobne. Ale ekstremiści i przypadki to już gorsza sprawa.
@Rang
Masz racje jeśli mówimy o pięknych europejskich krajach albo o stanach. Ale jeśli broń atomową będą posiadać kraje arabskie albo inne takie co to za dużo do stracenia nie mają to wtedy może to zacząć wyglądać inaczej. Wystarczy, ze jakaś banda fanatyków dorwie sie do guzików. A wtedy zadziała coś co sie nazywa: "kontruderzenie wyprzedzajace" i nie za wiele tu tego wszystkiego zostanie. A o dziurawych rosyjskich arsenałaach które po prostu są rozgramiane nie ma nawet co wspominać. A ich próby rakietowe? Ostatnio gdzieś słyszalem, ze pocisk próbny pomylił się o parę ładnych setek kilometrów...
Wojna atomowa jako coś co może się rozkręcić z wyraźnej chęci jest niezbyt prawdopobne. Ale ekstremiści i przypadki to już gorsza sprawa.