Sesja!

Nagły wstrząs zatelepał dziewczyną na tyle, by straciła równowagę i poleciała plecami prosto na Flasha, wymachując przy tym rękoma. Poczuła, że walnęła kogoś dłonią, co chyba bardziej zabolało ją niż owego ktosia. Później tylko poczuła jak rozbija się o Flasha i ledwo zdążyła złapać równowagę uczepiona jego ramienia wybuchła panika, której źródła nie znała. Jedyne co się od niej dało usłyszeć to wiązanki przekleństw. Co chwila ktoś rozbijał się o nią, albo deptał po stopach, a jako drobna osoba miała nikły wpływ na to co się z nią działo. Instynktownie starała się trzymać jedynej według niej stabilnej rzeczy - kurtki Flasha. Później był tylko wstrząs i ciemność.
Świadomość przywrócił ból. Najpierw gdzieś w czaszce, a później rozszedł się po całym ciele, co zaowocowało kilkoma bolesnymi jękami, kiedy się podnosiła. Oprócz obić, rozbitej wargi i ogólnego poturbowania nie miała chyba większych obrażeń. Obmacała głowę i rozejrzała się dookoła, zobaczyła tylko Sashę próbującą otworzyć drzwi i jedno wielkie kłębowisko ciał.
Żyje ktoś? Rzuciła nie spodziewając się wcale chóru odpowiedzi. Po czym obmacała tylko wargę zlizując zeń krew.
Odpowiedz
- Oho.. - stwierdził, gdy poczuł pierwsze wstrząsy. Potem miało być już tylko ciekawiej. W swoim życiu przeżył już parę rozbić statków i zawsze jakoś udawało mu się przeżyć, dlatego też zdołał w miarę opanować nerwy - na tyle, by móc myśleć racjonalnie. Z uczepioną u boku Fiestą, której, nawiasem mówiąc, nie zauważył nawet, przedostał się pod ścianę statku, gdzie znajdowały się ich siedzenia. Prosta sprawa, zapiąć się i mieć nadzieję, że i tym razem statek nie rozleci się na miliony kawałków. Wraz z nimi zresztą. Jak okazało się nie po raz pierwszy w historii świata - nadzieja matką głupich. Nie zdążył nawet dotrzeć do siedzeń, gdy targnęło nim porządnie, rzuciło i ścianę... i dalej nie pamiętał już nic.
Pierwszym obrazem, który zobaczył po przebudzeniu było czyjeś tłuste dupsko tuż obok jego twarzy.
-Dobrze, że mam maskę.. - mruknął z typowym dla siebie humorem. Spróbował się obrócić i wstać - i o dziwo udało mu się za drugim razem. Bolało go dosłownie wszystko, łącznie z klejnotami. Był zły.
-Łatwa, kurwa, misja. - warknął, obiecując sobie, że jeśli szef przeżył, to dobije go sam. Wciąż rozdwojonym lekko wzrokiem ogarnął pomieszczenie. Kogoś tam widział i żeby polepszyć sobie perspektywę, zdjął maskę.
-Czołem, dziewczyny. - wysilił się na uśmiech, który musiał wyglądać niezbyt ładnie, biorąc pod uwagę jego rozbite i krwawiące dziąsła i usta. Zebrał się w sobie i sprawdził, czy podczas `lądowania` nie uszkodził lub nie zgubił czegoś ze swojego ekwipunku. Oprócz rzeczy, które wykorzystał podczas akcji nie brakowało niczego. Ruszył na zewnątrz.
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
Odpowiedz
Jakimś cudem udało się wam wygrzebać z wraku. Pierwsze co zauważyliście to to, że grawitacja na tej planecie była o wiele mniejsza. Wokoło było pełno skał, i kamiennych 'konstrukcji'. Niedaleko od miejsca katastrofy stały budynki.
Były tam stare hangary, szopy, i kilka budynków mieszkalnych. Wyglądało na to że nie były używane od lat.
- To była jazda - Syknął Gryzoń wychodząc z wraku, po czym zwymiotował.
Za nim wyszedł Edwin i popatrzył na was
- Trzeba zobaczyć kto przeżył, zabrać co nie zostało zniszczone i udać się tam - wskazał stare budynki - i zobaczyć czy nie ma tam jakiegoś nadajnika, bo wątpię czy nasz działa. Mówiąc to usiadł na płaskim kamieniu i westchnął - Gryzoń, jak skończysz, sprawdź co z więźniami. A ja sprawdzę pozostałych.
Chwilę im to zajęło, ale gdy skończyli okazało się że ocalał Reaper, Alavon, Eva, Richard i Roger - dwaj bracia bliźniacy, Stod oraz Frans - Jasnowłosy mężczyzna, noszący staromodną czapkę czołgisty z XXw.
Ponadto, przeżyło trzech więźniów marines; Jerry, dosyć niski, noszący szramę na prawym uchu. Ralf, przystojny brunet, dość wysoki. Paul, także dosyć wysoki, dobrze zbudowany, oficer marines.

W końcu odezwał się Edwin
- Jako że ja byłem zaraz po Alu w hierarchii, to ja będę tutaj dowodził. Trzeba ich związać, ale tylko ręce, i zabrać. Musimy przeszukać tamte budynki. Gryzoń, jak z uzbrojeniem? Co się uratowało? Mówiąc to zwrócił się do szczerbatego.
- Kiepsko, cała zbrojownia jest przygnieciona, ale udał mi się wyciągnąć kilka sztuk Puls Rifla, niestety, nie mam granatników, każdy dostanie po jednym zapasowym magazynku następnie kilka P 99, tak samo z nabojami, nie za wiele tego. Mówiąc to przerzucał bron z jednej kupki na drugą. Po czym wręczył każdemu Rifla, prócz Fransa, Rogera i Richarda, którzy dostali po pistolecie. Resztę ukrył w wraku statku.
- Jak by co to broń jest we wraku - Powiedział półgłosem tak aby więźniowie nie słyszeli.
- Ktoś ma coś do dodania? - Odezwał się Edwin.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Jedynie pokręciła przecząco głową i syknęła z bólu, od razu sięgnęła dłonią to bolącego barku i obmacała czy nic z nim nie jest. Na szczęście było tylko kolejne odkryte obtłuczenie. Wymruczała coś pod nosem w kwaśną miną i odwróciła się, by obejrzeć dokładniej co zostało ze statku.

[Na ile lżejsza jest ta grawitacja? Coś takiego jak na księżycu?]
Odpowiedz
Nic się nie odezwał, jedynie przewiesił przez ramię Pulse Rifle, którego dostał od Edwina. Wraz z P99 i swoim uzbrojeniem wyglądał w tej chwili niczym Rambo 5000. Trochę postękał, że coś łupie go w krzyżu, ale w końcu wyprostował się i ogarnął wzrokiem grupę.
- Po co nam tu zakładnicy, szefie? - trudno było nie wyłapać kpiny w jego głosie. - Przehandlujemy ich za nowy statek?
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
Odpowiedz
Siedziała kulturalnie na ziemi, patrząc Flasha z dołu. Kiedy powiedział to, co miał do powiedzenia, uśmiechnęła się pod nosem, po czym zaczęła się zbierać z ziemi. Otrzepała jedną ręką spodnie, bo drugą miała unieruchomioną. Sprawdziła czy jej P99 są na miejscu. Karabin walał się gdzieś po wraku, zresztą i tak by miała problem z używaniem go.
- Ruszmy się już. Nudno tu.
Doktor Freud spojrzał z rozdrażnieniem na swoje zimne cygaro, uznając jego nagłe zgaśnięcie za personalny atak.
Przypadek Adolfa H. Eric-Emmanuel Schmitt


Odpowiedz
- Dobra migusiem, idziemy - Powiedział Edwin, po czym zwrócił się do Flasha - Mogą się nam jeszcze przydać, a zostawiać ich tutaj nie będę.
Zabierając wszystko co potrzebne, ruszyliście w stronę domów. Zakładnicy częstowani kopniakami, od razu ruszyli żwawiej.
Po kilku minutach marszu, po suchej, skamieniałej ziemi, dotarliście do bazy. Pierwsze co wam się wydało dziwne, to to że jak na bazę korporacji miała bardzo mało budynków, a i te co były, wyglądały jak składowiska siana.
Ostrożnie zbliżyliście się do centrum bazy, po czym Edwin powiedział.
- Coś tu jest nie tak, niby to jest baza, a wygląda jak pole namiotowe. Flash, Poppy, Fiesta i Avalon sprawdzicie tamte budynki - Mężczyzna wskazał kilka domów mieszkalnych - My z resztą sprawdzimy tamte szopy. Stod i bliżynianki, zostają tutaj i pilnują tych gnojków.
Mówiąc to machnął ręką aby poszli za nim i udał się w wyznaczone miejsce.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Mhm. - mruknął tylko i odbezpieczył P99. W razie czego broń pozwalała na szybką reakcję, a i nie było mu szkoda marnować jej amunicji. W zanadrzu miał jeszcze trochę do swojej ukochanej broni. Ruszył pierwszy, jednak z wejściem do pierwszego z budynków poczekał, aż dotrze do niego reszta. Standardowe zachowanie, ruch ręką, znaczący tyle, co `w razie czego rozpierdolcie wszystko co się rusza`. Gdy wszyscy będą gotowi, miał zamiar pchnąć lekko drzwi od budynku, odczekać chwilę i wejść do środka.
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
Odpowiedz
Ruszyła zaraz za Flashem, również odpinając jeden ze swoich P99. Co prawda najlepiej było go trzymać w dwóch dłoniach, ale wierzyła w to, że w razie czego sobie poradzi z jedną ręką. Poza tym, wiadomo? Nawet Flash może czasem spudłować, więc w razie czego trzeba będzie pomóc. Obejrzała się na Fiestę, sprawdzając czy również idzie, po czym zatrzymała się obok Flasha. Uśmiechnęła się krzywo, smyrając go lufą swojej broni po nodze.
Doktor Freud spojrzał z rozdrażnieniem na swoje zimne cygaro, uznając jego nagłe zgaśnięcie za personalny atak.
Przypadek Adolfa H. Eric-Emmanuel Schmitt


Odpowiedz
Otarła jeszcze raz krew z ust, po czym z niewiarygodną gracją siarczyście splunęła mieszanką śliny krwi. Kurwa. Podsumowała kolejnym mruknięciem również odbezpieczając otrzymane P99, karabin przewiesiła wcześniej przez plecy, mając nadzieję, że na takim bezludzi nie będzie go musiała używać. Przesunęła się pod bezpieczniejszy kąt, żeby przypadkiem nie trafić żadnego z towarzyszy, wycelowała w drzwi i tylko skinęła Flashowi, że jest gotowa.
Odpowiedz
Drzwi skrzypnęły niczym w starodawnym horrorze. Pierwsze co zauważyliście, to niesamowitą stęchliznę, tak jakby nie otwierano tych drzwi od lat.
W środku panował półmrok. Nim zdążyliście przyzwyczaić oczy, weszliście już całkowicie do środka. Wasze korki wydawały głuchy dźwięk, kiedy stąpaliście po drewnianej posadzce. Tu i ówdzie były porozrzucane krzesła, stare lampy, jakieś biurko. Na środku pomieszczenia leżały dziwnie poukładane deski.
- Ale bajzel - szepnął Avalon, po czym kichnął z całej siły - O jezuus!
W całym pomieszczeniu aż roiło się od kurzu i pyłu, który osiadł na każdym przedmiocie.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Spojrzał z ukosa na Avalona i skrzywił się niezadowolony.
- W nagrodę sprawdzasz resztę pomieszczeń. - warknął, wskazując dłonią przestrzeń przed sobą. Rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając czegoś, co przyciągnęło by jego uwagę. W całej tej nienaturalnej sytuacji spokój i stęchlizna, jakie tu panowały, były po prostu podejrzane. W końcu zauważył deski na środku pomieszczenia.
- Poppy, ubezpieczaj. Fiesta, sprawdź biurko. - rzucił krótko i podszedł do sterty spróchniałego drewna. Spróbował przepchnąć je lekko końcem buta, celując przy okazji z P 99.
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
Odpowiedz
- Jaaasne. - mruknęła wywracając oczami. Stanęła w pewnej odległości za Flashem, wychylając się lekko zza jego prawego ramienia. W dłoni trzymała P99, wyciągnięte przed siebie. Rozglądała się, starając się coś dojrzeć w ciemnościach panujących w zakamarkach pomieszczenia jednocześnie zerkając co tam też Flash robi. - Chyba się nas nie spodziewali...
Doktor Freud spojrzał z rozdrażnieniem na swoje zimne cygaro, uznając jego nagłe zgaśnięcie za personalny atak.
Przypadek Adolfa H. Eric-Emmanuel Schmitt


Odpowiedz
Wchodząc wciągnęła chustkę na nos, wolała wdychać zapach własnej krwi, potu i kilku innych rzeczy, niż zapraszać kurz i pył do płuc. Wykrzywiła delikatnie głowę przez chwilę zastanawiając się, co lepsze sprawny przeciętny strzelec, czy półsprawny dobry strzelec? W końcu tylko wzruszyła ramionami i podeszła do biurka ostrożnie przyglądając się poukładanym na nim przedmiotom.
- No pewnie, każda baza wojskowa tylko czeka, żeby piracki statek spadł im na głowy. Ci aż poumierali od tego wyczekiwania. - Mruknęła pod nosem przerzucając kilka kartek na blacie, po któych wcześniej przebiegła wzrokiem.
Odpowiedz
Odchylając lekko deski, waszym oczom ukazał się dziwny obszar podłogi. Był pokryty metalem, na obrzeżach były stalowe wzmocnienia. Mim czasu, metal połyskiwał lekko.
- Hmmmm co to może być - Powiedział Avalon powstrzymując się od kichnięcia - Może zawołajmy resztę? Nie wiadomo co roili w tej bazie. Jeszcze to jakieś skażone będzie i co?


Na kartkach były jakieś ręczne zapisy. Styl pisma wskazywał na kogoś kto raczej nie ma czasu na staranne pisanie. Pobieżnie przeglądając, zauważyłaś że to jakaś lista.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Zmarszczyła czoło i wczytała się bardziej w listę, starając rozszyfrować pismo. 'Bardziej wczytanie' ograniczyło się do wczytania z kilka pozycji i próby zorientowania, czego mogła dotyczyć ta lista.
Odpowiedz
Przewrócił oczami.
- Nie miałeś sprawdzać reszty budynku? Jeśli już musisz, to idź po nich. - machnął ręką w stronę Avalona. Tak to już było, niektórych osób po prostu nie lubił i traktował z wyższością. Flash odkrył nogą resztę desek i przyjrzał się całości.
- Jakieś pomysły, Poppy? Fiesta, znalazłaś coś ciekawego?
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
Odpowiedz
Również wpatrzyła się w metalowy kawałek podłogi. Przykucnęła szukając czegokolwiek, co mogłoby naprowadzić ich na trop, co mogło się tam znajdować. Jakieś wybrzuszenia, plamy.
- Na moje to jakieś labolatorium. Na chłopski rozum, co mogło się znajdować za takimi 'drzwiami'? No i na koniec zostało skitrane pod tymi dechami, nie powiem, ambitnie. Zresztą, wszystko wygląda tak, jakby ktoś się mocno spieszył... - przygryzła wargę, zamykając się na chwile, czekając aż Fiesta da znać o tym, co znalazła.
Doktor Freud spojrzał z rozdrażnieniem na swoje zimne cygaro, uznając jego nagłe zgaśnięcie za personalny atak.
Przypadek Adolfa H. Eric-Emmanuel Schmitt


Odpowiedz
Oto co zdołałaś przeczytać:

- 3 szczepionki
- 4 kroplówki
- paczka wacików
- baterie
- załatwić sprawę z Andrewem


Za to na drugiej kartce:

Wnioski. Nano-cząstki ferrofluid mogą zastąpić latex w testach imunologicznych. Szybsza analiza (30-60 sec) i wykonywanie na mniejszych stężeniach antygenu jest możliwa. Ferrofluidy posiadają również potencjał do używania w testach opartych na formach heterogennno imunologicznych wykorzstając oddzielenie magnetyczne. Również prosta technologia nadaje się do automatyzacji i miniaturyzacji dla 'near patient testing instruments'.




Okazało się, że metaliczny obszar na podłodze, jest w kształcie kwadrata o wymiarach 2m. Co ciekawe, pośrodku biegła szpara, lekko zabrudzona kurzem i resztkami desek.
- Dobra, idę - sapnął Avalon, po czym udał się aby odszukać pozostałych
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Nawet nie spojrzał na Avalona, po prostu ukląkł obok metalowego kwadratu i wyjął z cholewy buta swój nóż.
- He, ciekawe... - sapnął, bardzo odkrywczo zresztą. Końcem ostrza zaczął badać ostrożnie długość i głębokość szpary, zastanawiając się, czy jest to jakiś rodzaj zamka. A jeśli tak, to co może się kryć za włazem, jak postanowił go sobie w myślach nazywać.
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
Odpowiedz
← Piraci

Sesja! - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...