Sesja!

Hm *Mruknął Chrissy, który stał teraz przy oknie i patrzał w ciemność* Cóż. Po prostu się pospieszmy. mam serdecznie dość tego miejsca. Nawet ja czuję się tu nieco paranoidalnie. A wiecie że to wyzwanie. *Uśmiechnął się krzywo i odwrócił przodem do reszty a tyłem do okna*
Odpowiedz
*Rozglądając się po piętrze polak usłyszał Zbawiciela przez radio* Jakie wyzwanie? O czym ty gadasz. *Pomyślał, że może źle go rozumie.* Co, chcesz się o coś założyć?
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Odpowiedz
Hammer, zostaw hazard do powrotu na statek- z chęcią znów Cię oskubię. *Zachichotała przez radio Ange.* Co my tu mamy? *Powiedziała do siebie wchodząc ostrożnie do pierwszego pokoju na lewo.* Sprawdzę czy coś ciekawego znajdę tutaj. *Powiedziała do drużyny przez radio.*
Odpowiedz
- Hmmm... a co to ? *Spojrzał z zaciekawieniem na otwór* - Sprawdźmy, sprawdźmy...*Wziął latarkę i rozpoczął przeszukiwanie*
Odpowiedz
Angie weszła do pierwszego z pokoi. Minęła drewniane drzwi oraz zasłonkę z koralików i zobaczyła w środku sypialnię. Przy ścianie stało łóżko okryte różową kołdrą, niedaleko niego biureczko, a także szafka, na której półkach było widać trochę książek, dziecięcych zabawek oraz drobnostek. Koło poduszki na łóżku leży pluszowy, brązowy miś. Krzesło, które stoi koło biurka jest odsunięte. Gdy Angie, a zaraz za nią Artur i Harry podeszli do niego, ujrzeli rozłożony blok rysunkowy i pudełko z kredkami. Na kartce było coś narysowane. Gdy się przyjrzeliście, rozpoznaliście trzy ludziki, jednego małego i dwa większe, stojace na tle jakiegoś domku. A na górze napis: „Tata, mama i ja”.
- Chodźcie na dół, mamy coś interesujacego. – Usłyszeliście w komunikatorze głos Missy. Odrywając wzrok od rysunku, wyszliście z pokoju, rzucając ostatnie spojrzenie na misia. Czuliście się trochę dziwnie. Zeszliście na dół po schodach, które znowu zaskrzypiały i poszliście do salonu, w którym znajdowała się reszta grupy.

Chris zbył milczeniem tekst Artura i podszedł do Bena oraz Missy, którzy oglądali coś wśród desek i drewna. Po chwili podszedł także Roy. W podłodze znajdował się sporej wielkości otwór, w którym z pewnością zmieściłby się człowiek. Na zawiasach trzymała się metalowa płyta, w której rogu znajdował się mały panel elektroniczny – widocznie zamek. U wylotu otworu znajdowała się drabinka niknąca w ciemności. Naokoło miejsca, którego staliście znajdowała się spora ilość drewna, która musiała najwyraźniej przesłaniać właz. Bio-Nat musiał jednak coś kombinować na boku.
- Znalazłem jakieś kartki o testach immunologicznych. - Powiedział Roy, który stał w pewnej odległości od otworu, a teraz schylił się po leżący stosik kartek i je przeglądał. W tym momencie z góry zeszli Angie, Harry i Artur, po czym podeszli do reszty.
- Tam musieli najwyraźniej zejść piraci. Nie mają statku, a innego w hangarach nie ma, więc pewnie chcą się jakoś skontaktować ze swoimi.
W tym momencie z piętra dobiegł was dźwięk tłuczonego szkła. Zwróciliście twarze w stronę sufitu nasłuchując, lecz nic nie slyszeliście, bo prawie w tej samej chwili została zbita szyba koło drzwi wejściowych, które sekundę później także leżały już na ziemi. Spojrzeliście w tym kierunku i właściwie nie umiecie opisać tego, co zobaczyliście. Senne koszmary, którymi straszyli was rodzice jak byliście mali objawiły się wam naprawdę. Koszmarne potwory, chyba mające z dwa metry, czarne, STRASZNE. W momencie, gdy stanęliście przerażeni tym widokiem, za wami zbiła się kolejna szyba i pojawiła się w niej długa, błyszcząca głowa. Usłyszeliście głos Harrego, który krzyknął: „O Boże!” i już wam znikał w otworze z drabiną. Coś pociągnęło silnie Angie ku otworowi – były to jej nogi. Nie kontrolowała ich. Chciała uciekać, ratować życie. Wskoczyła na drabinkę i po niej zjechała.
- Spieprzamy stąd! – Krzyknęła podporucznik Missy, a w tym samym momencie potwór z drzwi zaczął iść w waszą stronę. Był naprawdę duży. Ledwo się mieścił w korytarzu. Przez tylne okno wciskał się właśnie jakiś mniejszy, wydając okropne wizgi i syki. Podbiegliście do otworu, wskoczył na drabinkę już Artur, zaraz za nim Ben, obaj tak doładowani adrenaliną, że nie mieli problemu z trzymaniem swojej ciężkiej broni na plecach. Otwór był spory. Tuż za nimi szła Missy. Chris i Roy oprzytomnieli na tyle, by oddać strzały. Padł na podłogę potwór, który wszedł tylnym oknem, ochlapując klepki czymś zielonym. Zaczęły się topić. A na jego miejsce w oknie pojawił się nowy. Na drabinkę wszedł teraz Zbawiciel, a Roy powstrzymywał dużego obcego przed parciem szybko naprzód. W końcu i on zszedł na drabinkę. Chrisowi w swoim płaszczu nie było za wygodnie schodzić, robił to trochę wolniej. Nad nim Roy wlaśnie starał się zamknąć właz. Gdy Zbawiciel był już prawie na samym dole, usłyszał krzyk, charkot, a następnie spadło na niego coś ciężkiego, zwalając go z drabiny. Poczuł ból w nodze, na którą upadł. Leżał na nim Roy, cały we krwi.
Rozległ się wrzask Missy. Upadła na kolana i zdjęła Roy’a z Chrisa. Ten tylko spojrzał na nią i powiedział:
- Zamknięte. – A potem umarł.
Zapadła chwila ciszy.

Przerwał ją krzyk Missy:
- NIEEE, nieee, NIEEE! BŁAGAM, NIE UMIERAAAJ! – Kolejny szloch, gdy złożyła twarz na jego twarzy. Widać było straszne cięcie idące kilkoma liniami przez całą jego głowę.
W tym momencie Harry padł pod ścianą, chwycił głowę w ręce, jakby ją zasłaniając i zaczął krzyczeć:
- Nie chcę umierać. NIE CHCĘ UMIERAĆ! Mamo, ja nie chcę! Nie chcę, NIE CHCĘ! – Jego powtarzające się krzyki przerywane były tylko przez wycie Missy, która straciła nad sobą kontrolę. Natomiast Harry oszalał ze strachu. Ben i Artur stali w miejscu, nie potrafili się ruszyć, gapiąc się tępo na ciało Roya. Angie stała w rogu korytarza i pochlipywała, drżąc na całym ciele. Chris syczał z bólu, jego noga bolała go porządnie. Poza tym bolał go także kark, na który spadł mu Roy. Na razie niewiele potrafił zrozumieć z dziejącej się sceny.
- Roy, ROY! BŁAGAM! Nie umieraj. – Zaczęła cichnąć, by wybuchnąć ponownie płaczem. Nie mogliście rozpoznać swojego dowódcy w tej kobiecie.
Rozgległo się głuche uderzenie z góry, lecz nic się nie wydarzyło.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
*Chrissy nie poruszał się. Syknął cicho, bo najwyraźniej poczuł ból w nodze. Był blady, cholernie blady. Trzy czy cztery... trzy czy cztery... minęły wieki od kiedy zapomniał ile wystrzelił kul. Zawsze, absolutnie zawsze je liczył. teraz jednak uderzyła go fala szoku i strzelał ot tak, bez kalkulacji, szczeniacko... Spoglądał na swoją szefową szczerze zszokowany tym co się dzieje. Nie ukazywał strachu, aale zdradzały go oddechy. Bardzo głębokie, bardzo szybkie, syczące przez jego nos. Usta miał zaciśnięte. Spojrzał w górę, na właz* Co do... kurwy nędzy...? *Spytał rzeczowo ale bardzo cicho. Jęki Missy go zagłuszyły. Odczuwał ogromny dyskomfort przez sam fakt ze leżał zaraz przy drabinie, prosto pod włazem, ale bał się ruszyć z racji obolałej nogi. Teraz nawet nie wpadł na to że może być złamana*
Odpowiedz
*Hammer próbował przełknąć ślinę. Gardło było suche. Widok Roya zatkał go, mimo, że chciał nie mógł krzyknąć* Kurwa mać* Polskie przekleństwo zabrzmiało pusto.* Kurwa mać, Missy wstawaj. *Przestał patrzeć na Roya, rozejrzał się po wszystkich.* Kurwa mać. *podszedł do Zbawiciela* Chris co z tobą. Harry, kurwa choć tu!!! Niech ktoś coś zrobi! Missy ROZKAZY!!!
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Odpowiedz
*Ange stała oszołomiona pod ścianą i patrzyła na Missy płaczącą w klapy Roya. Roya... Ale on przed chwilą żył... Rozglądałą się wokół nic nie widząc. Kurczowo trzymała broń. Czuła, jak pierwszy raz od długiego czasu po policzkach płyną jej łzy. Na chwile dźwięki świata poza nią zniknęły. Była tylko ona, cisza i ściany, które zamykały się na niej. Zaczynało brakować powietrza, oddech przyspieszał, na czoło wychodziły pierwsze krople potu, dłonie, a z resztą i cała ona trzęsła się coraz bardziej. Zupełnie jak wtedy... Brakowało powietrza... Mamoooo... Nie wiedziała czy krzyczała naprawdę. Widziała tylko jak wali się chodnik odcinając im drogę wyjścia. Jak wtedy zaczynały ją boleć płuca- od pyłu, i gardło- od krzyku... Ale nie wiedziała, czy z jej ust wydobywa się jakiś głos...*
Odpowiedz
- Cholerni popierdoleni naukowcy...*Szepnął. Wiele rzeczy już w życiu widział, ale czegoś takiego nigdy. Po raz pierwszy uciekał ze strachu o własne życie, bał się tego czegoś tam na górze i pomimo tego, że nie lękał się już śmierci, nie miał zamiaru umrzeć w paszczy monstrum na zapomnianej przez Boga planecie. Wyciągnął piersiówkę i zdrowo sobie golnął, tego mu było teraz trzeba. Płyn przyjemnie rozgrzał jego ciało. Zakręcił przedmiot i rzucił Angie.*- Masz, widzę że tego potrzebujesz.*Sytuacja zdrowo się popierdzieliła. Roy martwy, pani podporucznik rozklejona do granic możliwości, a Chris wyglądał źle po upadku.* - No to ładnie, ciekawe czy jest stąd jakieś wyjście.*Zaczął rozglądać się po pokoju.*
Odpowiedz
Missy zaczęła cichnąć. Twarz miała uwaloną krwią, fragmentami mózgu i śluzu. Przyciskała ją z całej siły do resztek głowy Roya. Naokoło rosła lepka plama krwi. Harry teraz trząsł się na całym ciele i zaczął się huśtać do przodu i do tyłu, obejmując kolana rękoma.
Angie coś uderzyło w pierś. To ją lekko ocuciło. Spojrzała pod siebie i zobaczyła leżącą piersiówkę. Podniosła ją, odkręciła i wypiła wszystko do dna. Gorąc rozpływający się po ciele. Następnie uderzyła się kilka razy po twarzy, wytarła łzy, które miała w oczach i spojrzała naokoło siebie, tak samo jak to czynił Ben.
Byliście w korytarzu. Dosyć ciemnym, idącym gdzieś przed siebie, a z tej strony zakończonym drabinką na górę. Nie widzieliście teraz za dokładnie, dochodziło do was jakieś nikłe światełko, ale mieliście także włączone latarki. Oczywiście noktowizor Roya przestał istnieć.
Z góry dochodziła cisza.
Chris odwrócił wzrok od ciała Roya i spojrzał na swoją nogę. Podniósł nogawkę i opuścił skarpetę. Nie wyglądało aż tak źle, chyba nie była złamana, choć głowy by nie dał. Niestety wasz medyk aktualnie tulił się pod ścianą. Zbawiciel wstał, oparł ciało na drugiej nodze i teraz patrzył na Missy.
Artur zrozpaczony i wściekły zarazem przenosił wzrok z jednej osoby na drugą, jakby oczekując okrzyku: "Prima Aprilis!"
- Byli zaręczeni. - dobiegł was głos z dołu. Obejrzeliście się, to powiedział Harry, patrząc tępo przed siebie. - Podsłuchałem ich niechcący. Chcieli to ogłosić po powrocie do bazy. - Schylił głowę i ucichł.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
... *Chrissy nie skomentował bo i nie wiedział jak. W normalnej sytuacji poczułby pogardę dla Missy za to że się rozkleiła... Ale to nie była normalna sytuacja. Oddech już mu się nieco uspokoił. Nacisnął na niewielki guziczek na pistolecie. Ciszę jaka zapanowała przerwał charakterystyczny syczący dźwięk wysuwającego się magazynka. Zbawiciel był ostatnim który wszedł do śluzy i przeżył. Osłaniał resztę i miał okazję strzelić do tego cholerstwa. Widział je najdłużej, najlepiej ze wszystkich. Tego najbardziej żałował* Cztery *Powiedział zbawiciel po chwili* Wystrzeliłem cztery kule. Jedno padło *Poinformował resztę, jakby chcąc ich pocieszyć. Chciał przekazać że da się to zabić ale w całej tej sytuacji jego słowa nie zabrzmiały za dobrze. Powstrzymał się od klnięcia*
Odpowiedz
*Artur uspokoił się już, lecz nowe fakty zaskoczyły go, nie potrzebnie wrzeszczał. Chrząkną niepewnie* Dobra to co teraz? Kontynuujemy misje? Tyle, że wątpię by nasi przetrwali tyle z piratami i tym gównem. Czy może wracamy, wzywamy wsparcie i robimy czystkę? * Nie chciał stać w miejscu, nie z tymi dziwactwami nad głową. Milczał długo. To wszytko mu się nie podobało. Tam na górze, czemu uciekł, jest twardym marines, tak się nie robi, a teraz Roy nie żyje. Jakie mają szanse? Harry choć tu i sprawdź co z Chrisem, nie możemy tu zostać, jakakolwiek jest decyzja.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Odpowiedz
*Wyciągnął specjalną, rodzinną zapalniczkę Zippo i odpalił papierosa. Trochę nikotyny nie powinno teraz zaszkodzić.* - Uważam, że priorytetem jest nasza misja i żaden odwrót nie wchodzi w rachubę, do czasu aż nie znajdziemy tych ludzi bądź tego co z nich pozostało. *Zaciągnął się porządnie, przypomniał sobie ponownie dlaczego wojskowe fajki są do kitu.* - Któryś może czekać na pomoc, poza tym będzie wiedział więcej co tu się dzieje. Wstępną diagnozę można już wysnuć...*Podszedł do Roya i zabrał połowę jego nieśmiertelnika. Szkoda chłopa, dzielny wojak.*- Ciało zostawimy tutaj, jak przyjdziemy tu z jakimś wsparciem to zabierzemy je i wtedy zgotujemy mu zasłużony pochówek.*Podał nieśmiertelnik Missy, jakby nie patrzeć była to najbliższa rodzina Roya.*
Odpowiedz
Ostatnim razem jak sprawdzałem ty tu nie dowodzisz! *Chris wsunął magazynek znów do pistoletu. Warknął na Bena. Nigdy nie przepadał za gościem, ale teraz się na niego po prostu wk_rwił. Gość właśnie zarwał nieśmiertelnik jakby pieczętując śmierć Roya po czym zadecydował, bez niczyjej autoryzacji, co robić. No i po prostu stwierdził fakt, żeby porzucić ciało. Przy opłakującej swą miłość kobiecie. Chris był draniem, który wręcz lubił zabijać, ale ubodło go takie rzeczowe podejście do sprawy zanim jeszcze wyschły łzy. Zbawiciel był mocno wkurzony, ale co do jednego się zgadzał - trzeba się ruszyć. Dlatego też rozejrzał się rzeczowo po okolicy* Missy. Co robimy?
Odpowiedz
*Uśmiałby się gdyby sytuacja byłaby inna. Na Boga skąd się biorą tacy ludzie ? Głupich nie sieją niestety... * - Spokojnie pączku róży, wyrażam swoje zdanie po prostu. Ja tu szczęśliwie nie dowodzę i Ty też.*Uśmiechnął się ironicznie i wyrzucił niedopałek papierosa.*
Odpowiedz
*Po pierwszym łyku z piersiówki miała ochotę wyrzucić metalową buteleczkę i przyfasolić Benowi. Ale pomogło- wypiła więc resztę. Zakręciła i schowała do kieszeni. Przetarła oczy. Wybełkotała coś, że już lepiej i że przeprasza... Rozejrzała się...* Chłopcy, poprztykacie się jak wrócimy na statek, dobrze? A teraz szybciutko i mordy w kubeł. *Ostatnie dodała ostrzej.*
Odpowiedz
Ben już chciał odpowiedzieć, ale nagle podniosła się Missy. Nawet Harry przestał się kołysać i utkwił w niej wzrok.
Wzięła od Bena nieśmiertelnik, schowała go do kieszeni i odwróciła się. Jej twarz była koszmarnie umazana, ale ona się tym nie przejmowała. Nagle jej wzrok się zmienił. Podeszła do Harrego i kopnęła go w nogi.
- Wstawaj kurwa i opatrzyj Chrisa.
Harry zerwał się na nogi i schylił się nad Zbawicielem starając się nie patrzeć za siebie. Pomacał trochę nogę, popatrzył, Chris syknął. w końcu odezwał się:
- Skręcona. Założę bandaż i będziesz musiał sobie radzić.
W międzyczasie Missy zapaliła latarkę, sprawdziła sprzęt i powiedziała:
- Idziemy, mamy misję do wykonania.
Artur już otwierał usta, by coś powiedzieć...
- Coś się nie podoba?! Ruchy! - i poszła przed siebie nie patrząc już na innych, a na jej twarzy była wściekłość, której nigdy nie widzieliście.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
Dobra, teraz może przeżyjemy.* Polak wziął broń i plecak Roya, otworzył go.* Ange znajdź tą część co Roy zabrał ze statku. *zawiesił karabin Roya na ramieniu. Coś mi się zdaje, że każda kula nam się tu przyda.* Zaczepił smartguna na zawiasach by nieść go na plecach. Przyjrzał się otoczeniu i wyciągnął strzelbę. Tu się lepiej sprawdzi niż smartgun.* Ben obstawisz przód? Ja będę zamykał. Ange idź z Missy będziesz z przodu odpowiadać za czujnik ruchu. Jeśli wam to pasuje to idziemy.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Odpowiedz
*Ange kucnęła koło głowy Roya.* Wybacz Stary, ale muszę to zabrać- nie gniewasz się, co? *Szepnęła, wiedząc, że i tak nie odpowie. Nienawidziła tego robić, ale wiedziała, że broń i zapasy Roya mogą im pomóc. Inaczej pogoniłaby Hammera gdzie raki zimują. Z bólem malującym się na twarzy wsunęła dłoń pod kołnierzyk koszulki Roya i złapała łańcuszek, który mężczyzna wcześniej powiesił na szyi. Jak przerażająco zimna zrobiła się jego skóra... Ale na żal przyjdzie czas później. Wyciągnęła część statku spod munduru kolegi i przez chwilę trzymała łańcuszek pozwalając mu huśtać się lekko. Spojrzała na metalową płytkę rozmiarów karty kredytowej. Szybkim ruchem przerzuciła łańcuszek przez głowę i schowała go, i blaszkę, pod bluzkę. Ziimna... Ostatni raz położyła dłoń na ramieniu pilota i odeszła. Poprawiła chwyt broni i potruchtała, aby znaleźć się na wyznaczonej pozycji koło Missy. Skoncentrowana szła w ciszy raz po raz zerkając na wykrywacz ruchu. W duchu miała nadzieję, że podobne spotkanie nie będzie miało już miejsca.*
Odpowiedz
Missy zatrzymała się i spojrzała na Artura.
- Od kiedy to wydajesz rozkazy? Zamknąć się i iść.

Znajdowaliście się w wąskim korytarzu o metalowych ścianach, wzdłuż którego szły kable i rury. Nie znaliście ich przeznaczenia. Ale było dla was oczywiste, że Bio-Nat miał tu jakieś centrum badawcze, które ukrył i o którym nie wspomniał później. Coś tu się także wydarzyło, bo badania zaprzestano.
Mieliście koszmarny humor. Wszyscy przybici, smutni i zdziwieni zachowaniem podporucznik. Ciężko było wam także myśleć o tym, co widzieliście na górze. Jakoś nikt nie chciał zaczynać rozmowy o tym, bo może to tylko on miał zwidy?
Doszliście do miejsca, w którym na ścianie znajdowała się mapa części kompleksu. Były cztery poziomy, wy znajdowaliście się na pierwszym. Idąc dalej korytarzem mieliście dojąść do małego pomieszczenia z trojgiem drzwi.
- Rozdzielimy się. - powiedziała Missy, po spojrzeniu na mapę.
I poszła dalej.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
← Marines

Sesja! - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...