Sesja!

Dzisiejsza noc jest piękna. Gwiazdy świecą jasno, nie zakłócane żadnym pasem asteroidów, a wy czujecie się wspaniale. W końcu macie powody do szczęścia. Wasz oddział właśnie wraca z jednej z trudnych misji na LP-1032, która zakończyła się pełnym sukcesem. Wszyscy jesteście poobijani i zmęczeni. No, ale kto by na to narzekał? Jaki Marines by na to narzekał? W każdym razie jesteście szczęśliwi, niektórzy okazują to mniej, inni bardziej. Są śpiewy przy piwie (trochę tam już lecieliście ), śmiechy, gra w karty. Benjamin próbuje się zdrzemnąć, ale nie za bardzo mu wychodzi w tym hałasie. Angela ogrywa Artura w pokera, ten zaczyna się już irytować. Chris natomiast poleruje kolbę swojej ukochanej broni, co jakiś czas zerkając na tyłek starszej koleżanki. Oprócz was na pokładzie jest oczywiście pilot, wasz dobry kolega sierżant Roy, w wieku około trzydziestu lat, młody medyk Harry, który leży na swoim łóżku zalany w trupa po kilku piwach no i wasz dowódca – pani podporucznik Missy O’Harra, sądząc po wyglądzie w swoich latach trzydziestych. Przygląda się aktualnie grze w pokera jakoś tolerując zachowanie innych – w końcu był powód. Sama też już trochę wypiła, a jej beret przechylił się trochę za bardzo na bok i grozi spadnięciem. Szanujecie ją bardzo. Nie każdy oficer potrafi być dobry dla swoich ludzi, a jednocześnie ostry, opiekuńczy i na tyle doświadczony byście nie zginęli. Ona taka była. Gdyby nie fakt, że jest wyższa stopniem, to byście ją ucałowali. No może oprócz Angeli.
Lecicie aktualnie trochę większym statkiem kosmicznym, mogącym pomieścić na swoim pokładzie dwa dropshipy, magazyn z szafkami no i całą masę elektroniki. Poszycie waszych dropshipów w kilku miejscach straciło pierwszą warstwę ochronną z powodu burzy kwasu, która rozpętała się na LP-1032. Jednak nie jest to groźne, pod spodem są jeszcze trzy warstwy ochronne i inne potrzebne do prawidłowego funkcjonowania statków. Załata się w bazie. Złożyliście już raport drogą radiową, teraz jedynie wracacie, by mieć przerwę.


Dobra, macie teraz okazję na „skomentowanie” sytuacji i jedziemy dalej

Prosiłbym, by każdy z was wybrał swój kolor, którym będę pisał tylko dla niego/niej. I prosiłbym innych o w miarę nie czytanie cudzych informacji

kami - Angela
Tokar - Benjamin
Favar - Chris
Krix - Artur
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
No to może... Zielony? Dziękuję

*Ange spojrzała w karty, które właśnie rozdał Artur. Jej twarzy nie przecięła żadna zmarszczka, nie uniosła się żadna z brwi, nie ruszył się żaden z mięśni. Chwyciła za swoje piwo i pociągnęła kolejnego solidnego łyka. Powoli znów zaczynało jej się chcieć siku. Tudno, karty rozdane, trzeba wytrzymać. Ciepło było jej coraz bardziej, a siedziała już w samej podkoszulce i miała podwinięte ponad kolana spodnie.* Wchodzę. *Spojrzała na Artura i uśmiechnęła się szelmowsko. Znów łyknęła piwa.* Hmm? *Mruknęła pytanie do mężczyzny siedzącego przed nią. Odłożyła karty na stół figurami w dół i przeciągnęła się. Oparła łokcie o stół i wsparła brodę na specionych dłoniach. Spojrzała młodszemu koledze w oczy i zamrugała kilka razy. Uśmiechnęła się.*
Odpowiedz
Poproszę niebieski.

*Dokładnie przyjrzał się Angeli, nie był pewien czy już ją rozpracował. Co mogła mieć w kartach? Zaczął patrzeć co mu wypadło i w duchu żałował, że nie opanował jakiś sztuczek karcianych. Kończyły mu się fajki ile jeszcze mógł grać? Na jego szczęście nie palił* Dobra, stawiam twoje i podbijam, no i co teraz?* Uśmiechną się szeroko*
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Odpowiedz
Poproszę czerwień.

*Sto dwadzieścia dwa i pół centymetra długości, waga cztery i trzy dziesiąte kilograma bez amunicji, ale z lunetką, długość lufy - sześćdziesiąt dwa centymetry, szybkość wylotu pocisku z lufy...
Chris liczył. Przypominał sobie wszystkie specyfikacje a nawet starał się wymienić z oficjalnej nazwy wszystkie części w swoim wiekowym karabinie. Lubił to robić. trzeba przyznać ze jeśli chodzi o broń był on nieco porąbany. No w końcu używał broni którą wymyślono jakoś tak wiek temu. Jedyne co zostało w niej zmienione to amunicja, bo tej pierwotnej już po prostu nie produkowano. Dragunov był splunięciem w twarz dla wszystkich techników pracujących nad nowymi typami karabinów snajperskich. Głównie dlatego że po prostu działał. Nie była to broń najlepsza w swym rodzaju, ale była niezawodna i można jej było zaufać. Dokładnie tak jak Chrissowi. Obecnie karabinek leżał na stole przed Sawyerem, rozmontowany na drobne części. Leżały rozsypane na stoliku, niczym malutkie czarne odłamki, odpryski czegoś co kiedyś było bronią, ale eksplodowało. raz na jakiś czas spoglądał na tyłek koleżanki wykorzystując fakt że jest ona skupiona na kartach. Sięgnął do plastikowego kubka na rogu stolika i upił niewielki łyczek piwa. Ciągle trzymając w jednej dłoni ściereczkę, a w drugiej piwo spojrzał z zamyśleniem na ścianę naprzeciwko niego i zadał chyba aż zbyt oczywiste i sztampowe pytanie*
- Co zrobicie jak wrócicie do domu?
Odpowiedz
Purpurowy niech będzie.

*Wstałem z łóżka bo w tym hałasie i tak nie dało się zmrużyć oka. W duchu zazdrościłem trochę Harremu, że jest pijany w sztok. Takiemu nie przeszkadza miejsce ani godzina na drzemkę. Choć pobudka pewnie nie będzie należała do najmilszych. Zastanawiało mnie tylko jak takimi szczynami można się uwalić. Jak widać Ci z medycznego nie należeli do najtwardszych.*

*Podniosłem się z wyrka i zapaliłem papierosa. Usłyszałem pytanie Chrisa, lecz nie miałem zamiaru mu odpowiadać. Znając życie pewnie przepije żołd w miejscowej mordowni, może trafi się też jakaś bójka, kto wie ?*-Nie...* Powiedziałem cicho pod nosem i odegnałem tą myśl. Od kiedy znów jestem na liście płac marines takie atrakcje nie mają racji bytu... Ponownie przyjrzałem się Chrisowi, który jak zwykle pielęgnował swoją broń. Każdy ma odchyły na jakimś punkcie.*-Chris, znalazłbyś sobie kobietę, wiesz ?
Odpowiedz
[Nie wiem jak z kolejnością, ale póki to tylko rozmowa to chyba nie musimy dbać o kolejność?]


*Chris uśmiechnął się tylko lekko po czym wrócił do pielęgnacji broni. Zabrał się za jej powrotny montaż* Mam taki zamiar *Odpowiedział i załączył spust z głośnym kliknięciem* Prędzej czy później *Dodał po czym zabrał się za montaż mechanizmu wyrzucającego łuski. W jego ruchach widać było kunszt. nie spieszył się, ale i tak robił to diabelnie płynnie i szybko. No jak robi się to przynajmniej raz na maksymalnie tydzień to broń zaczyna się znać na pamięć* A na razie skupię się na tym w czym jestem dobry. Strzelaniu. Piwa? *Spytał Benjamina. Ciągle nie wiedział jak dokładnie zachowywać się względem niego. Niby równy chłop i już kilka razy tu ukazał, ale nadal jakiś taki... ponurak*
Odpowiedz
Póki rozmowa to ok, ale pozwólcie jeszcze napisać coś innym i przerzedłbym dalej.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
*Ange porwała karty ze stołu i odwróciła się tyłem do Hammera. Spojrzała na rozmawiających, to na jednego to na drugiego.* I co on by z nią zrobił, Ben? Nie daj Boże rozebrałby na części i zaczął czyścić. *Zaśmiała się cicho i puściła oko do Chrissa. Miała nadzieję, że młodzian załapie, że to żart. Odwróciła się do Artura, teatralnie otworzyła znów wachlarzyk kart.* Wymieniam jedną. *Położyła kartę na stół i wsunęła ją pod kupkę. Poczęstowała się nową i dołożyła w odpowiednie miejsce w wachlarzu. Upiła kolejny łyk piwa. Twarz znów nie ujawniała żadnych emocji, oddech był spokojny.*
Odpowiedz
*Artur patrząc w karty zaczął myśleć co zrobi w domu.* Na planetę nie mam co wracać, więc pewnie poszwendam się po stacji Chris. Może wyrwę jakąś laskę z technicznych, te wiedzą jak co działa. *Powiedział jeszcze he he i popatrzył na Ange.* Sprawdzam.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Odpowiedz
*Powoli zaciągnąłem się papierosem zastanawiając się nad jego słowami* -Nie, dzięki. Nie przepadam za browarem z wodą w proporcjach 50 na 50* Podrapałem się po brodzie.* - A z kobietami to tak nie odkładaj, bo za kilka lat obudzisz się stary i schorowany mając u boku tylko tą pieprzoną snajperkę. Wtedy będzie już za późno. Poza tym nie ma jak to wrócić po udanej akcji do domu, mając w nim kogoś bliskiego, jeżeli rozumiesz o czym mowa...*
Odpowiedz
*Na słowa Ange odpowiedział tylko półgłosem na jej porównanie kobiety do pistoletu* Nawet nie wnikam gdzie dziewczyna ma spust... *I to by było tyle z jego strony. Znowu kliknęło głośno kiedy zamontował kolejną część, której nikt poza nim nie umiałby nazwać*
Odpowiedz
To ja Ci mogę pokazać Chrissy... *Powiedziała półgłosem nie obracając się. Rozbawienie w jej głosie było bardzo wyczuwalne. W końcu piwo, kilka puszek już w siebie wlała, zaczynało działać. Lekko bo lekko, ale jednak. Słowa Bena zakuły trochę, ale tego wolała nie komentować. Spojrzała jeszcze Arturowi w oczy i rozłożyła karty na stole.*

[panowie, afk na resztę dnia... poczekaaaacieee?]
Odpowiedz
W końcu odezwała się pani podporucznik:
- Już wy mi tu o spustach nie rozmawiajcie. To wojsko, a nie burdel. A tymczasem...
Beret spadł w końcu na ziemię, gdy szarpnęła głową z powodu zaświecenia się lampki radia i głośnego dźwięku. Natychmiast umilkliście wpatrując się w migającą czerwoną diodę. Nadeszła wiadomość od dowództwa. Missy wstała z krzesła i podeszła do radia. Założyła sobie słuchawki na głowę, podsunęła mikrofon i wcisnęła przycisk. Widzieliście tylko, że słucha z uwagą wiadomości, a jej wyraz twarzy stężał. Popatrzyliście się na siebie z uwagą i znowu wróciliście spojrzeniem na nią. W końcu wcisnęła przycisk ponownie i zdjęła słuchawki. Otworzyliście już usta, by zadać pytanie, lecz zauważyliście podniesioną dłoń, która pokazała by milczeć. Wyszła na chwilę, usłyszeliście dźwięk prysznica, a po chwili wróciła wycierając sobie twarz ręcznikiem. Wszyscy mężczyźni chcąc nie chcąc spojrzeli się na jej piersi, które widać było częściowo przez mokrą koszulkę. Chriss przełknął głośno ślinę.
- Dobra, uwaga! Dostaliśmy nagłą wiadomość od dowództwa. Transportowiec, na którym był jeden z oddziałów naszych chłopaków został napadnięty przez piratów. Ta banda skurwieli zrobiła zasadzkę i dokonała abordażu. Nasi koledzy zostali porwani, a transportowiec wysadzony w powietrze. Wśród tego oddziału jest cyborg, od którego dowództwo dostało informację o przebiegu i stanie sytuacji. Piraci uciekli na jedną z planet, na której mają prawdopodobnie swoją bazę przestankową. Dowództwo wyznaczyło nam zaszczytne zadanie odbicia naszych kolegów z rąk tych gnojków i pozbycie się wroga. Priorytetem jest jednak ewakuacja naszych towarzyszy.
Spojrzała się po waszych twarzach, na których nie znalazła raczej wyrazu szczęścia. Wszyscy mieli nadzieję, na powrót do bazy i długo oczekiwany odpoczynek.
- Wiem, co myślicie. Też chciałabym mieć już wakacje, ale dowództwo uznało, że to my powinniśmy ich odbić. Jesteśmy najbliżej celu, a nasz oddział już miał kilka odznaczeń. Wierzę, że uda nam się tego dokonać, piraci mają najwyżej trzykrotną przewagę liczebną nad nami, więc misja powinna być prosta. Spojrzała jeszcze raz po waszych twarzach, spojrzała na siebie i warknęła:
- Chriss, jak się nie przestaniesz gapić, to ci w mordę przyleję.
Założyła na siebie kurkę skórzaną, która była zawieszona na oparciu krzesła.
- Mamy wystarczającą ilość zapasów, by tam polecieć. Cel naszej misji znajduje się trzy dni lotu od nas, a tamci chłopcy mieli także swój sprzęt. Może się coś weźmie. Jakieś pytania?
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
*W ciszy jaka panowała Chris osadził lufę w dragunovie, kończąc już powoli montaż. Znów rozległo się głośne kliknięcie. Nawet w sumie nie komentował, bo wiedział wszystko co wiedzieć musiał. Skinął zdawkowo głową. Niby przed chwilą wszyscy byli w imprezowym nastroju. Chris jednak, będąc snajperem, przeskakiwał po dwóch trybach jak włącznik. Był albo człowiekiem, albo marines - nigdy pomiędzy* Co transportowano? *Spytał. Wątpił żeby pani kapitan to wiedziała. To pewnie nieistotne dla celów misji*
Odpowiedz
- Cóż miejmy nadzieje, że się nas nie spodziewają, inaczej może być gorąco. *Zgasiłem ledwo napoczętego papierosa.* - Transport widać i był ważny skoro piraci się na niego połasili, a dowództwo tak szybko zareagowało. *Zazwyczaj te biedne skurwysyny nie bywają, aż tak bezczelne by napadać na transportowiec z grupą marines na pokładzie, w tym tkwiło coś większego. Choć kto wie, może akurat trafiły nam się jakieś palanty, które mają ochotę umrzeć. Niemniej ucieszyłem się na tą misję.* - Bierzemy jeńców ?* Zapytałem pannę podporucznik.*
Odpowiedz
- Nie wiem, co było tam transportowane. Statek należał do jednej z większych korporacji, a nasz oddział był ochroną. Trzeba przyznać, że trochę pokpili sprawę.
A zwracając się do Benjamina powiedziała:
- Naszym priorytetem jest oswobodzenie naszych kolegów. Nie wiemy, jaki stan tam zastaniemy i czy bedziemy mogli sobie pozwolić na zakładników. Poza tym spodziewam się oporu, więc ostra amunicja pójdzie w ruch. A.. i spróbujcie dobudzić Harry'ego, ja przekażę wieści Roy'owi.

(skąd wiesz, że to panna? )
Poczekajmy jeszcze na kami.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
No dobra czas sprawdzić broń.*Wstał z pewną radością, że nie musi już przegrywać i ruszył sprawdzić broń, później może nie być czasu na dokładne przygotowanie.* Wiecie? Ja tam się nawet ciesze, że se postrzelamy. Tak to bym się zanudził na stacji. *Zaczął sprawdzać swoją broń i ekwipunek.*
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Odpowiedz
*Zbawiciel wyłuszczył jeden pocisk z Dragunova, przyjrzał się mu krytycznie, po czym rzucił nim w medyka, coby go ten pocisk lekko uderzył* Pobudka. *Rzucił do Henryego po czym wrócił do montażu broni* To nie zabawa *Powiedział tylko do Artura. Dziwnie to brzmiało w ustach faceta który zabijał z pasji. Ale z pasji, a nie dla zabawy - jest w tym niewielka różnica*
Odpowiedz
*Ange straciła zainteresowanie kartami. Westchnęła ciężko i znów się przeciągnęła.* A miało być tak pięknie. Mierda. *Zaklęła pod nosem. Wstała i też poszła na stronkę. Wróciła z odwiniętymi spodniami i koszulką wciśniętą pod pasek. Usiadła na stołku, poprawiła kucyk i jeszcze raz westchnęła.*
Odpowiedz
Harry'ego rzucony nabój jakoś nie wzruszył. Śpi dalej kamiennym snem i nie zamierza wstawać chyba przez najbliższy tydzień. Po chwili przyszedł do was Roy z zatroskaną miną. Usiadł i powiedział:
- Angela, zastąp mnie przy sterach. Wiem, że tej klasy statku jeszcze za bardzo nie prowadziłaś, ale wszystkie koordynaty naszego nowego celu masz wprowadzone, tobie tylko pozostaje nadzór nad sytuacją. Poduczysz się trochę, a ja tymczasem się zdrzemnę chyba.
I wyszedł z pokoju.
Missy także wyszła, by obmyślić plan działania i obejrzeć dane dotyczące planety. Wy tymczasem siedzicie i właściwie jedyne co wam pozostało to cieszyć się tymi kilkoma dniami nudy.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
← Marines

Sesja! - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...