*Umm... Chrissy sunął z tyłu. Za racji kostki ledwie szedł, stawiając swój ciężar na zwichniętej stopie tylko na ułamek sekundy. Tachał się tak, nie narzekając, w życiu nie prosząc o pomoc. Jeśli kiedykolwiek spotkacie jakiegoś przeciwnika którego nie będzie się dało pokonać a jedynie uciec... Miał zasadniczo przesrane. Ale cóż, milczał, zupełnie ignorując wcale niemały ból i coraz śmielej stawiał ciężar na obolałą stopę. Pozostawał niemal niezauważalny, skryty pod płaszczem* Biorę lewe. Kto ze mną?
Nie wiem, ale idę na prawo... Ben? *Choć nie wie czemu spytała. Chciała sobie udowodnić, że da radę- nie tak jak wcześniej. Nie patrzyła o kim mówi Hammer. Jakoś dziwnie się czuła po wcześniejszym i szczerze mówiąc nie chciała nikomu patrzyć w oczy. Chwyciła broń jeszcze pewniej i podeszła do drzwi.*
Chwila.* Hammer rozejrzał się* To ile jest tu dróg i jak się rozdzielamy? Po 2? 3? *Popatrzył niepewnie na pozostałych.* Co wy odwalacie? To jest wojsko, czy kurwa obóz wypoczynkowy? Przed chwilą sraliście po gaciach, a teraz co? *To co widział nie pasowało mu do marines, co ta planeta z nami wszystkimi robi?* Jeśli mamy to przeżyć musimy wrócić do tego jak postępują marines.
(tak w ogóle to jak wygląda teren i to rozwidlenie?)
- Powstrzymaj lepiej ozór, bo Ci go utnę. Co jak co, ale za dużo sobie obecnie pozwalasz.*Poklepał swój szczęśliwy nóż, który jak zwykle miał gotowy do szybkiego użycia w każdej sytuacji. Po chwili dodał* -I przestań tyle bluźnić, bo potem wychodzi na to, że marines to półgłówki co tylko klnąc umieć potrafią.*Podrapał się po brodzie* - Nie ma co długo myśleć, ustaliliśmy co i jak. Ja z Ange w prawo, Chris z Arturem w lewo, pani podporucznik z Harrym prosto. Jakby co mamy łączność radiową. Trzeba tylko poczekać co o tym myśli nasz dowódca.
Missy już doszła do pokoju, w którym było troje drzwi. Tam zatrzymała się, wysłuchała Bena i powiedziała: - Rozdzielamy się, jak było powiedziane. Harry, idziemy.
(Zanim coś dalej napiszę, może będziecie chcieli coś zrobić)
Chwila. *Tak do nikogo, a może do wszystkich- skoro już dowodzenie w drużynie zostało podzielone... Ange odwróciła się i ominęła stojącego za nią Bena. Podeszła do ściany, na której wisiała mapa.* Co z tym? *Skinęła głową w kierunku kartki.* Może się pzydać, choć podejrzewam, że jeśli w tym miejscu kompleks się nie kończy nie będzie to ostatnia, jaką spotkamy. *Powoli zaczęła podnosić rękę, aby zerwać mapę ze ściany.*
Zastanawiam się jak poginęli ludzie z twojego byłego oddziału... *Artur odwrócił się do Bena plecami i zaczął iść w swoją stronę*...z powodu misji czy twojego noża. *Spojrzał jeszcze na niego* Nie groź bo też wiem jak zabijać.
*Chrissy tylko spojrzał na moment w sufit, jakby zmęczony tymi gadkami. Zaczynają sobie grozić. Widać nerwy działają na wszystkich. Niedobrze. Odciał się od tego konfliktu i oparł o ścianę przy drzwiach, żeby dać nodze odpocząć*
Wszyscy sprawdzili sprzęt, życzyli sobie powodzenia i udali się parami do innych drzwi. Jednakże nie było tak wesoło, jak wyglądało. Tylko drzwi po prawej stronie były otwarte. Pozostałe nie chciały współpracować, a panele na nich się znajdujące świeciło złowieszczo w ciemności. Zdawaliście sobie sprawę, że jedyną osoba, która potrafiłaby obejść zabezpieczenia był Roy. Natomiast wy nie mieliście pojęcia, czy wam się uda.
Gdy Angie spojrzała na mapę, zobaczyła rozkład pomieszczeń na pierwszym piętrze, ilość pięter oraz gdzie znajdowały się schody oraz windy. Były one w każdym z rozgałęzień, jednak wyciągi nie działały teraz z pewnością. Na trzecim piętrze według mapy znajdował się generator.
*Oderwała mapkę ze ściany.* Słuchajcie, z tego co mówi mapa, na 2 kondygnacji pod nami jest generator prądu. *Powiedziała po krótkim zbadaniu obrazka i jego legengy.* Generalnie jest to sieć pomieszczeń połączona korytarzami. Poszczególne kondygnacje nie różnią się od siebie niczym, oprócz rozkładu pomieszczeń. Schody i windy by przemieszczać się między jednym poziomem a drugim. *Podniosła wzrok i spojrzała po kompanach.* Coś jeszcze- zobaczcie sami. *Powoli zaczęła składać mapę, by włożyć ją do kieszeni kurtki na piersi.*
Eh, dobra, zobaczę czy uda mi się uruchomić ten generator.*Artur spojrzał na mapę by zapamiętać drogę.* Z prądem może uda nam się uruchomić jakieś komputery i dowiedzieć się czym są te potworki. *Milczał chwilę* Wątpię by zabrali wszystko i nic nie zostało.
Staliście wszyscy tępo w pokoju, zbici z tropu zamkniętymi drzwiami. Missy już szła do otwartych drzwi ze wściekłością na twarzy, gdy stało się coś nagłego. Lampy w pokoju zamrugały, zgasły, a następnie rozbłysły jasnym światłem, oślepiając was na początku. Po chwili przyzwyczailiście się do światła. Coś musiało się stać, bo generator zaczął działać. Dokładnie widzicie pokój z przewróconym biurkiem, lampka na podłodze, kilkoma papierami, rurami i kablami idącymi wzdłuż ścian z betonu. Posadzka była tutaj metalowa.
Widzicie, że z Missy dzieje się coś dziwnego. Gdy przyzwyczailiście się do światła, zobaczyliście, że leży na ziemi trzymając się za głowę, chyba nieprzytomna.