Wampir

Ludzkie legendy o wampirach mówią wyraźnie, że to wstrętne upiory skupione wyłącznie na wysysaniu krwi śmiertelników. Skutecznymi metodami, na pozbycie się wampira jest wbicie mu w serce kołka osinowego. Jeszcze lepiej jeśli znajdzie się dziewica, która przetrzyma wampira do świtu w swojej sypialni, a wtedy słońce niechybnie spopieli padalca. Każdy wampir powie, że to tylko głupie bajdurzenie starych bab, bo i skąd w tych czasach wziąć dziewicę? Czosnek? Wyjątkowy smród i nic poza tym. Co do kołka, to unieruchamia, a nie zabija… Faktycznie słoneczko nie jest zbyt przychylne wampirowi (patrz: czerniak), ale szybkość jego działania jest znacznie przesadzona.

Bycie wampirem, to też nie tylko słuchanie podszeptów Bestii i zajadanie się krwią. Zostaje jeszcze polityka. Większość młodych wampirów stara się jej unikać. Są zajęci ściganiem Bydła, poznawaniem swoich mocy i poszukiwaniem przyjemności. Dopiero później, gdy mrok strawi ich ciała i nie pozostanie w nich już nic z człowieka, zaczną myśleć o swojej pozycji i narzekać na brak szacunku ze strony młodszego potomstwa. Właśnie wtedy zaczyna się ich zabawa w politykę. A czym innym jest polityka, jak nie grą marionetek, maskaradą i ciągnięciem za odpowiednie sznurki?

Wasi ojcowie otrzymali wezwanie, czy też ładniej mówiąc „zaproszenie na skromne przyjęcie” jakie postanowił zorganizować pobliski Książę. Na wizytówkach w kolorze kości słoniowej, łamanej skorupką jajka, wielkimi, złotymi literami, wypisane jest zaproszenie o następującej treści:

Szanowna/y Pani/Panie,
Pragnę serdecznie zaprosić do mej posiadłości Pana/Panią wraz z najmłodszym potomstwem na Bal Debiutantów, zorganizowany, by przywitać w gronie wampirów, mą nową córkę Angelinę Thompson. Mile widziane stroje wieczorowe.
Książę William Chichester z klanu Ventrue


Sytuacja bez wyjścia. Niezależnie od tego, czy lubicie tego typu „przyjemne” przyjęcia, czy nie, musicie się zjawić. W końcu to od Księcia zależy wampirze nie-życie. Jeśli się nie spodobacie, możecie marnie skończyć.

Tego typu Bale na modę angielską, są organizowane coraz rzadziej głównie w nadętych sferach wyższych. W końcu nikt nie mówił, że wampiry nie są staroświeckie, zwłaszcza jeśli pochodzą z rodziny Angielskich Markizów. Stroje wieczorowe na Bale Debiutantów opisywane są szczegółowo przez podręczniki etykiety. Panny, wprowadzane do towarzystwa, mają nosić białe wieczorowe suknie, mężczyźni dobrze skrojone garnitury, bądź, co jest jeszcze lepiej widziane, fraki. Najwidoczniej Książę Wampirów nie ruszył głową, a może nie potrafił wyobrazić sobie młodej Nosferatu w sukni wieczorowej, bądź Brujah męczącego się z muszką? Może William Chichester faktycznie był tak szalony, jak mówiła plotka? A może chciał tylko upokorzyć swoich poddanych?

Wasi opiekunowie, zmuszeni byli wprowadzić was w aktualną sytuację polityczną. Czekał was długi wykład na temat tego kto jest kim, byście nie przynieśli wstydu, przed najważniejszymi wampirami z okolicy. Tak, oprócz Księcia, gośćmi honorowymi byli członkowie Primogenu.

Sytuacja polityczna wygląda następująco: Primogen chciał ograniczyć władzę księcia w domenie, gdyż od dawna chodziły plotki, że dotknęła go choroba psychiczna, która uniemożliwia mu pełne wypełnianie swojej roli i rządzenie pobliskimi rejonami. Jako argumenty podawano liczne raporty z obrzeży miasta, które najechali członkowie Sabatu, którzy jak karaluchy, rozleźli się wszędzie. Podbierają bydło, pokazują się ludziom, pojawiają się w znanych klubach bandami i nierzadko atakują członków Camarilli.

Księciu nie spodobał się pomysł rady, więc chytrze przystał na żądania i powiedział, że wkrótce wybierze swojego Seneszala – najlepszego z możliwych zastępcę. Starsi zacierali ręce z uciechy, rozsyłając ploteczki, ośmieszając przeciwników, tak by to właśnie ich kandydaturę rozważył Książę. Ale mądry (?) Ventrue sprawił im niezłego psikusa. Zwołał wielką naradę, na której oznajmił, że wybrał idealnego Seneszala i że jest nim… ludzka kobieta, którą zamierza niedługo przemienić w wampira. Primogen zaczął się oburzać, że to skandal, że taki Seneszal będzie marionetkowy, na co Książę przypomniał, że pozwolili mu wybrać najlepszego kandydata, więc wybrał. I nie ma możliwości odwołania się od tej decyzji.

A teraz Chichester postanowił wydać Bal Debiutantów. Cóż z tego, że parskano za jego plecami? Wszyscy byli ciekawi kto obierze drugą najważniejszą rolę wśród wampirów tego miasta.

Tak więc Ojcowie i Matki postanowili popisać się w towarzystwie i przywieźć ze sobą swoje własne marionetki, to jest swoje najnowsze Potomstwo, by pokazać, jak pięknie młodzi radzą sobie z klątwą wampiryzmu. Być może mieli też nadzieję, że młode wampiry zaprzyjaźnią się z młodym Książęcym Żółtodziobem, bądź nawet postarają się ją uwieść, aby osiągnąć większe wpływy dla swych klanów?

[Mapka]


Posiadłość księcia była zaiste piękna i robiła wrażenie. Stanowiła swoiste połączenie stylu neogotyckiego z Bauhausem. Nowoczesność i tradycja w jednym. Kilkupiętrowy budynek urzekał łukami okien i wielką, zdobioną witrażami, rozetą umiejscowioną nad samym portalem. Do tego wielkie nowoczesne ogrody za domem i przepiękny parking pełen luksusowych aut. Kamerdynerzy ghule w liberiach pomagali we wszystkim. Jedni odprowadzali samochody na parking, inni odprowadzali gości w odpowiednie miejsca.

Nowicjuszy zebrano na piętrze, gdzie ghule tłumaczyły im w jakiej kolejności będą schodzić po schodach, by zaprezentować własną osobę. Dużo mówili o etykiecie i nienagannym zachowaniu. Następnie szybko połączyli wampiry w pary, w których mieli odtańczyć… Walca Wiedeńskiego?! I tak Maximilian miał zatańczyć z Anastazją, Alex z przystojnym Toreadorem. Welesowi przydzielono buńczuczną Brujah z kilkoma tatuażami na ramionach. Edward zaś miał zatańczyć z młodą Nosferatu, która wyglądałaby nawet nie najgorzej, gdyby nie wystający z tyłu sukienki gigantyczny garb.

Ojcowie i Matki z kolei zostali zaprowadzeni od razu na salę balową i usadowieni na niewygodnych krzesłach. Zza stołu mieli obserwować pojawienie się swojego potomstwa…

Orkiestra, ściśnięta za schodami zaczęła grać.

Lacrimosa

Muzyka najwyraźniej miała stanowić element humorystyczny. Wampiry żółtodzioby kolejno wywoływane, zaczęły schodzić po schodach. Kamerdyner trzepnął długą laską o ziemię.

-Maximilian Sierung, z klanu Tremere! – Wampiry zaczęły szeptać między sobą. W końcu Nowicjusz ten znany był za życia ze swojej działalności w telewizji! To prawie tak, jakby celebryta pojawił się na balu!

=STUK, STUK=
-Alex Verebotii z klanu Tremere! – Niemal wszyscy zgromadzeni słyszeli o tej młodej, zaradnej wampirzycy, której zazdrościli Tremerom Ventrue, którzy uważali, że trafiła do niewłaściwego klanu. Zdecydowanie miała żyłkę do interesów.

=TRZASK, TRZASK=
-Anastazja Nikolajewna Romanow z klanu Tremere! – ponownie rozległy się szepty. Ponoć ta rosyjska wróżbitka była spokrewniona z carską rodziną! Ale czy to prawda, czy to mit?

=ŁUP, ŁUP=
-Weles z klanu Gangrel! – Matka wampira rzuciła mu wymowne spojrzenie spod niesamowicie długich rzęs. Parę wampirów kiwało głową z podziwem, najwyraźniej wybrała dobrego kandydata…

=TRZASK, TRZASK=
-Edward Szpak z klanu Gangrel! – pojawienie się Edwarda nie przeszło niezauważone. Rozległy się wcale nierzadkie chichoty wampirzyc, a Starsi kręcili głowami z niedowierzaniem. Chodziły plotki, że młody wampir miał niewielki romans, połączony z wysysaniem krwi, z pewną pisarką, która zachwycona wampirami wydała kilka kiepskiej jakości romansów poświęconych tej tematyce. Tylko że postaci wampirów były koszmarnie wynaturzone i błyszczące… Wampirzyce patrzyły na mężczyznę z chłodną kalkulacją porównując go do fikcyjnego bohatera, którego miał być pierwowzorem…

Kiedy przedstawiono już wszystkich, na schodach pojawiła się młoda Angelina Thompson. Była naprawdę śliczną blondynką, o dużych błękitnych oczach. Szczerzyła śnieżnobiałe kły do gości w parodii uśmiechu. Usta świeciły delikatnie różowym błyszczykiem. Biel jej sukni podkreślał kolor skóry, nietypowy jak na wampira. Najwidoczniej dziewczyna używała samoopalacza. Dekolt sukni odsłaniał całkiem pokaźny biust. Ciekawe czy był prawdziwy? Dziewczyna zeszła po schodach powoli z godnością podnosząc do góry główkę na długiej szyi. Wypisz wymaluj idealna kandydatka na Miss World. Na samym dole czekał już na nią Książę, podając jej dłoń.

Orkiestra zaczęła grać:

Nad pięknym modrym Dunajem

Tak, to był niewątpliwy znak, że trzeba zacząć tańczyć walca. Dziewięć minut męczarni, może potem będzie lepiej? Stoły były suto zastawione butelkami z krwią, a także różnymi alkoholami, które można było domieszać… Może później zmienią również muzykę i impreza będzie nawet znośna?
Odpowiedz
Weles wciśnięty w swój garnitur niczym, nie przymierzając, stopa w rękawiczkę, ogarnął wzrokiem wszystkich zebranych.
"Jasełka" pomyślał. "Przedstawienie dla zaspokojenia chorych umysłów. Do tego te tańce. Gdybym żył, ta koszula udusiła by mnie na śmierć."
Przelotnym spojrzeniem zwrócił uwagę na swoją partnerkę.
"Mam szczerą nadzieję że moja partnerka tańczy lepiej ode mnie. Mam nadzieję że w zakładzie karnym z którego uciekła dawali lekcje tańca. Co ja tu robię"
Ostatnie zdanie zdawało się odbijać echem w umyśle gangrela. Nie pasował tu i wiedział o tym. To nie był jego teren, wiedział o tym. Mimo tego musiał trzymać poziom.
Jego spięte, długie włosy opadały swobodnie na plecy gdy podawał dłoń swojej partnerce.
- Odbębnić i spokój - Wyszeptał cicho do siebie zaczynając tą farsę.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Anastazja czuła się wybitnie nieswojo. W zasadzie wszystko było nie tak, poczynając od ubioru, a kończąc na... Wszystkim. Wszystko źle. Sukienki, owszem, były jej ubiorem do pracy, ale.. nie takie. Zdecydowanie luźniejsze. Takie, w których schować się można, sukienki-namioty, spod których nie widać ramion, nie widać pleców, sukienki, które nie podkreślają talii. I - co najważniejsze - są ciemne. A to-to? Zgroza! Nie mówiąc już o tym, że jednak najwygodniejsze są spodnie. I koszule. I buty płaskie, a nie takie szpile. I włosy rozpuszczone, a nie upięte w jakiś dziwaczny kok.

"Niech to się wreszcie skończy!" - pomyślała.

Spojrzała na swojego partnera do tańca, Maximiliana. "Wszyscy teraz będą patrzeć na niewo. Więc: i na mnie. Fantastycznie."

Ana zdecydowanie nie lubiła nadmiaru atencji. Wiedziała, że choć z klientami - tak tymi, którzy przychodzą po wróżbę, jak i... innymi - radzi sobie wyśmienicie, to jednak w takich momentach interpersonalnie jest zdecydowanie kulawa. A przecież powinna być miła dla nowego kolegi. Dla wszystkich nowych znajomych. I dla tych, którzy tam siedzą i patrzą. Być uprzejmą to jeszcze pół biedy, bo może zdać się na swój urok, ale... powinna być opanowana. Emanować pewnością siebie. Czemu tę pewność, lekkość i czar najłatwiej wykrzesać z siebie przy klientach?

"Niech to się wreszcie skończy. Wsjo!"

Tańcząc, szukała w tłumie spojrzenia swojej opiekunki. Może będzie miała ochotę spędzić z nią trochę czasu po zakończeniu tej farsy?
Ten pomysł Anastazja musiała jednak szybko odrzucić; znały się nie od dziś, wiedziała więc, jak Matka planuje spędzić czas wolny. Wiedziała też, jakie ma wobec niej oczekiwania..

"O! Stoł! Krew! Alkohol!"

- Tawariszu - szepnęła nieśmiało do Maximiliana - macie ochotę na kieliszeczek?
Odpowiedz
Wirując miarowo w kolejnych obrotach dunajskiego walca, Maximilian poświęcał swej towarzyszce całą uwagę, jakiej etykieta wymagała od młodego dżentelmena, Tremera oraz syna kogoś takiego jak Marcus Heidenberg. Jego ojciec przywiązywał jeszcze większą wagę do manier, niż przyjęto w strukturze Klanu, Maxowi nie pozostało więc nic innego, niż iść w jego ślady.
- Oczywiście, jeśli tylko życzy sobie pani odetchnąć, będzie mi nad wyraz miło towarzyszyć. - odrzekł uprzejmie, podając jej ramię i schodząc z kolizyjnego toru innych pogrążonych w tańcu par. Sam z przyjemnością stanął wreszcie nieco z boku, bo z perspektywy stołu można było lepiej przyjrzeć się towarzystwu.
- Wspaniała orkiestra, nieprawdaż? - zapytał Anastazję, szczerze oddając orkiestrze to, co jego wyuczone ucho było w stanie ocenić jako świetne zgranie i indywidualne umiejętności. - Widać, że Książę ma wyborny gust, jeśli chodzi o muzykę i muzyków. Choć niekoniecznie można powiedzieć to o wszystkim... - dodał, nachylając się ku towarzyszce z połowicznym uśmiechem i ściszając głos, nadając mu cieplejszą barwę, a wzrok zatrzymując wyraźnie na krążącej po sali Nosferatu.
Odpowiedz
Kończąc farsę na środku sali Weles przemawia do swojej esofloresowej partnerki.
- Sztywniej jest chyba tylko w kostnicy. Każdy próbuje udawać że jest inny, lepszy. Pod całą tą przykrywką dobrych manier, wdzięku, szyku kisi się ta sama szara rzeczywistość. - Jego ściszony głos był skierowany bardziej do siebie, niżeli do kogoś innego.
- Może odejdziemy z centrum ważeń? Mierzwi mnie ta cała sztuczność.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Nie tak odległa przeszłość
- Biel...? Biel...?! No ktoś tu chyba sobie żartuje! Ojcze, czy ja ci wyglądam na kogoś, kto paraduje w pieprzonej bieli?! - rzeczywiście, młoda wampirzyca, odkąd spoważniała za czasów życia, porzuciła kolorowe fatałaszki. A po przemianie całkiem w stronę czerni poszła, w stronę barwy doskonałej.

Kłótnię i fochy, jakie nastąpiły po tych słowach, domostwo jej Ojca zapamięta na długo. Oj, wkurzona Alex potrafiła pokazać pazury, potrafiła... niemniej, ta wojna była przegraną, słowo Księcia to niestety prawo.

Teraźniejszość
Na poły znudzona, na poły poirytowana koniecznością paradowania przed tymi wszystkimi wampirami, Alex jednym uchem słuchała ghuli, wygładzając jeszcze swą suknię. Czarne włosy, zazwyczaj spięte w kok, falowały teraz swobodnie, okalając jej twarz i opadając na plecy. Makijaż? Smoky eyes połączone z krwistoczerwonymi ustami. I do kompletu niebotyczne wręcz szpilki, w których czuła się bardziej, niż pewnie.
Humor kobiety nieznacznie poprawił fakt, że nie była jedyną Tremere na tej... ughgh, wystawie podopiecznych, inaczej tego nie potrafiła nazwać. Bo czymże się to różniło od takiej wystawy psów czy kotów? A przecież to takie marnotrawstwo czasu, biznes sam się nie dopilnuje!
Westchnęła z rezygnacją słysząc, jak wywołują jej imię. Jak to było...? A tak, głowa do góry, pierś do przodu i do tego kamienny wyraz twarzy. Wstydu swemu Stwórcy nie przyniesie. Czarnowłosa zeszła po schodach z gracją arystokratki, przywodząc na myśl skojarzenia z osobą, która ma w pogardzie wszystko i wszystkich. Doprawdy, Ventrue chyba mieli rację twierdząc, że to u nich powinna się znaleźć.
Podając dłoń Toreadorowi, posłała mu chłodny, aczkolwiek uprzejmy uśmiech. Choć tyle dobrego, że nie połączyli jej z Nosferatu!
- Widzę, że sława Toreadorów jest zasłużona. - odezwała się ściszonym głosem, tańcząc w miarę płynnie. Oj, przyłożył się jej Ojciec do przygotowań na ten bal, zdecydowanie - Znakomicie pan tańczy.

I... to by było właściwie na tyle, bo po tańcu miała zamiar odsunąć się nieco w cień, by uważnie obserwować zgromadzonych. A nuż wypatrzy jakiegoś potencjalnego kontrahenta...?
Odpowiedz
Anastazja dyskretnie odetchnęła; była bardzo wdzięczna Maximilianowi, że przystał na jej propozycję.

- Da, zgadzam się z panem, zdecydowanie! Książę musiał zadać sobie wiele trudu, bu urządzić tak wspaniałe przyjęcie... Angelina musi być zachwycona! - uśmiechnęła się do swojego rozmówcy, udając, że nie zauważyła uwagi dotyczącej Nosferatu - Ma pan ochotę na drinka? Zrobię panu coś pysznego - zaczęła mieszać krew i trunki stojące na stole, by po krótkiej chwili wręczyć Maximilianowi kielich - Mam nadzieję, że będzie panu smakować.

Nagle zauważyła Alex, również stojącą na uboczu.

"Piękna. Zjawiskowa.
Może ten wieczór nie będzie całkiem zmarnowany?"

Przyrządziła więc dwa kolejne drinki.
- Towarzyszu, wybaczycie mi, jeśli oddalę się na chwilę? - uśmiechnęła się przepraszająco i, nie czekajc na odpowiedź, spokojnie, lekkim krokiem, kołysząc biodrami, podeszła do Alex.

- Witaj. Nie zostałyśmy sobie jeszcze przedstawione. - rzuciła kobiecie powłóczyste spojrzenie i lekko przygryzła wargę w uśmiechu - Jestem Anastazja Nikołajewna. Masz może ochotę się napić? - wskazała na trzymany w ręce puchar - przygotowałam coś specjalnego...
Odpowiedz
SPOILER
//Odpisuję wyłącznie reakcje NPCów, z podsumowaniem poczekamy aż Tig się odezwie//


Partnerka Welesa także nie radziła sobie zbyt dobrze. W końcu która dziewczyna spod celi dobrze radzi sobie z tańcami klasycznymi? Jej sytuacja była o tyle komfortowa, że za wszystkie taneczne błędy zazwyczaj oskarża się mężczyzn. Czyżby Weles miał się nasłuchać, że słabo prowadzi?

Dziewczyna patrzyła na niego z prawdziwą trwogą. Najwidoczniej była przerażona, że przez jej wspólne popisy z Welesem, źle wypadną i co za tym idzie podpadną Księciu. I tak wszyscy już widzieli jej ścięte na krótko włosy i wytatuowane ramiona. Tatuaże nie były najlepszej jakości, a co jeszcze gorsze przedstawiały wyłącznie płonące serca i czaszki…

Kiedy partner zaproponował jej, by skończyli z udawaniem kogoś, kim oboje nie są, odetchnęła z ulgą.
-Tja, cokolwiek byleby nie to sztywniackie gibanie się. – Odrzekła krótko i udała się w stronę stołu po buteleczkę krwi. Z westchnieniem usiadła na krześle w pozie osoby znudzonej życiem, a także przyjęciem. Najwyraźniej nie była zainteresowana, co Weles będzie robił dalej bez niej.

***

Toreador z kolei prowadził cudownie. Nawet gdyby Alex nie znała kroków, wiedziałaby gdzie się poruszyć i jak. Przez cały taniec spoglądał jej w oczy i żartował, na temat muzyków. Według niego, jeden ze skrzypków spóźniał się i psuł całą występ.

-Oczywiście, że znakomicie tańczę. – Powiedział z dużą pewnością siebie w głosie. – Nie wiem, czy wspominałem, dostałem w podstawówce nagrodę dla najlepszego tancerza. Cóż niby niewielkie wyróżnienie, ale wskazuje tylko, że od samej maleńkości byłem wprost wypełniony talentem i stworzony do wyższych celów!

Nawet gdy skończyli tańczyć, mężczyzna nie zamierzał odstąpić jej nawet na krok. Usługiwał przynosząc kieliszki z krwią i zabawiał rozmową. A mówił wyłącznie o sobie…
Odpowiedz
Tak... Z takim utalentowanym prowadzącym, taniec mógłby być przyjemnością. Gdyby tylko trzymał zamkniętą jadaczkę... opcjonalnie gadał z sensem. Trudno się mówi, pozory uprzejmości, dobrego wychowania i zainteresowania jednak należało zachować. Więc, cóż biedna, czarnooka Alex mogła począć? Zwłaszcza po tańcu, kiedy tak się przykleił?! Cóż... kieliszki z krwią przyjmowała i udawała, że słucha, przytakując od czasu do czasu.

Ratunkiem zdała się być Anastazja. Ostentacyjnie odwróciła się w stronę wampirzycy, jakże "subtelnie" dając tym sygnał, że Toreador może sobie iść na słoneczko.
- Witaj - uśmiechnęła się uprzejmie, po czym zamoczyła wargi we wciąż pełnym krwi kielichu, widać "partner" niedawno jej go dostarczył - Alex Verebotti. I dziękuję, ale nie, mój kielich jeszcze pełen więc... - wzruszyła nieznacznie ramionami, zdając sobie jednocześnie sprawę z faktu, ze najprawdopodobniej wpadła z deszczu pod rynnę. O bogowie, jeśli istniejecie... Ratunku?
Odpowiedz
Maximilian niespiesznie sączył przygotowany przez towarzyszkę trunek, z coraz większą przyjemnością obserwując zebrane tu towarzystwo. Im bardziej przesiąknięta służalczością i niewygodnymi pozorami była atmosfera, tym szerszy uśmiech pojawiał się na twarzy rozszyfrowującego powszechny fałsz czarodzieja. Nie był w stanie odnaleźć Ojca w tym tłumie, był jednak pewny, że i on uśmiecha się teraz podobnie.

Dostojnym krokiem Tremere przechadzał się wzdłuż stołu, kosztując oszczędnie znajdujących się na nim przystawek. Pusty gest, można by rzec, jednak Książę musiał być świadom, że niektórzy przywiązują większą wagę do wszelkich pozorów (nie)życia od innych. Toreadorzy celowali na przykład we wszelkiego rodzaju udawactwie prawdziwych funkcji życiowych. Sztuka iście teatralna, równie komiczna, co tragiczna...

A skoro już o Toreadorach mowa, towarzyszka jednego z nich istotnie przyciągała uwagę. Maximilian zawsze cenił sobie kobiece piękno, a z czasem nie straciło ono dla niego walorów estetycznych, nawet jeśli natura owej pasji stała się nieco bardziej... Obserwacyjna.
Jednak to, co przyciąga uwagę wszystkich, ma na celu także odciągnąć uwagę wszystkich. Dlatego też Max obserwował uważniej resztę towarzystwa, tę siedzącą na uboczu, ze szczególnym uwzględnieniem ich dzisiejszego gospodarza.
Odpowiedz
"Mój potencjalny kompan najwyraźniej daje mi do zrumienia ze mu wszystko wisi." Pomyślał gangrel spoglądając z ukosa na brujah. "Pollice verso"
Jego wzrok padł na kółko wzajemnej adoracji.
"Plotki, ploteczki, wymiana uprzejmości..."
Po krótkim rozmyślaniu postanowił jednak pozostać w słodkim cieniu. Z dala od błysku "nowobogackich". A i może pani brujah stanie się bardziej rozmowna.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Mimo początkowej niechęci wampirów, bal stawał się coraz bardziej znośny. Przede wszystkim orkiestra zaczęła grać odrobinę inną muzykę. Pojawił się nokturn Chopina, Aria Królowej Nocy Mozarta, wykonana przez jedną z Toreadore. Rewelacyjny sopran z koloraturą rozniósł się po sali. Większość starszych wampirów – melomanów, kiwało z uznaniem głowami. Potem odśpiewano kilka Arii z Carmen, jedną młoda Toreadore zaśpiewała w duecie z partnerem Alex, który wcielił się w rolę dzielnego teoreadora (cóż za ironia). Najwyraźniej cały repertuar orkiestry skupiał się na muzyce klasycznej, lecz im później tym wykonywali lżejsze i lepiej znane pieśni…

Primogen i inni starsi - Ojcowie i Matki, usadowieni wspólnie przy stole, prowadzili kulturalne i pełne kurtuazji rozmowy. Mężczyźni komplementowali damskie stroje, kobiety zaś chwaliły mężczyzn za wyśmienity dobór krawata bądź muszki. A przecież wszyscy wiedzą, że muszki są genialne. Rozmowy toczyły się na wysokim poziomie, było poważnie i odrobinę pompatycznie. Wampiry schodziły na ambitne, polityczne tematy, chociaż każde z nich pragnęło pochwalić się swoim potomstwem i najnowszymi dokonaniami. Wśród nich siedziała Angelina, jedyna nowicjuszka, którą dopuszczono do towarzystwa. Po mimice jej twarzy można było poznać, że nie miłosiernie się nudzi. Przestała być w centrum uwagi i najwyraźniej jej to przeszkadzało. Bębniła więc niecierpliwie, przedłużonymi paznokciami o blat. Chwilę później rozległ się jej wrzask, a zaraz potem, o zgrozo, padły następujące słowa:

-Kurna, paznokć mi się urwnął! – młoda wampirzyca spoglądała z niedowierzaniem na zerwanego, różowego tipsa, ozdobionego wieloma błyszczącymi cekinami.

Książę Chichester niezauważalnie złapał się za głowę. Starał się jak mógł zająć gości rozmową, by nie dostrzegli wielkie faux pas jakie popełniła jego córka. Niestety nie udało mu się. Po sali rozniosły się szepty, a wielki wampir spojrzał z urazą na Angelinę. Widząc jego spojrzenie, dziewczyna ze łzami w oczach popędziła na piętro, do swojego pokoju, rozpaczać nad niesprawiedliwością świata. Ciekawe, czy nadal na pytanie dotyczące jej marzeń, odpowiedziałaby, że jej jedynym pragnieniem jest pokój na świecie, czy też, bardziej pragmatycznie chciałaby, aby akrylowe tipsy nie łamały się nigdy?

Za godzinę miało świtać. Książę wstał i oznajmił :

- Moi drodzy nowicjusze! – rzekł oficjalnie Chichester. – Wiem, że źle się bawicie w towarzystwie takich starych pryków jak my. Hoho! – zaśmiał się tubalnym basem – Wasi Ojcowie i Matki udadzą się teraz na spoczynek. Muzycy, którym serdecznie dziękujemy za tak wspaniały występ, również wrócą do siebie i zastąpi ich wynajęty specjalnie dla was DJ! Bawcie się dobrze!

Wraz z donośnym hukiem rozbrzmiała się muzyka klubowa. Lady Gaga bardzo głośno powtarzała w kółko te same sylaby. Z góry, pojawiły się kolorowe światła światła, a kilku Ghuli zawiesiło na środku sali kulę dyskotekową, która rozjaśniła salę i twarze na niej zebranych. Starsze wampiry powoli zaczęły udawać się na górę, w stronę przeznaczonych dla nich apartamentów.

***

Co zatem robili młodzi, pozostawieni wyłącznie sobie?

Towarzystwo zaczęło dowcipkować, krew lała się obficie, nie rzadko po stołach. Grupa młodych Brujah wyszła niespostrzeżenie z sali balowej i zabunkrowała się w piwniczce na wino z kilkunastoma butelkami krwi i wódką. Od czasu do czasu słychać było stamtąd głośne chichoty i pomruki zadowolenia.

Partnerka Vena nie dołączyła do swoich. Po pół godzinie samotnego siedzenia w kącie, stwierdziła wreszcie, że może faktycznie, nie był najgorszym partnerem na świecie i zrobiła się gadatliwa. Przede wszystkim przedstawiła mu się jako Sue. Później, opowiedziała mu w skrócie o swojej burzliwej przeszłości i miłości do tatuowania oraz motorów. Przejawiała również zainteresowanie jego dziejami.

Toreadorzy zebrali się w większą grupkę. I tym razem dołączył do nich (Bogu dzięki?) partner Alex. Wspólnie zebrali się pod sceną dla orkiestry i plotkowali na temat recitali i nowych przedstawień teatralnych. Gdy ich koleżanka postanowiła zaśpiewać karaoke, jednogłośnie stwierdzili, że wyje jak zarzynany borsuk, lecz po jej zejściu ze sceny chóralnie nagrodzili ją brawami.

Gangrele w dużej części balowali na sali wyjąc do wschodzącego słońca, najwyraźniej parodiując wilkołaki. Dwóch ze starszych przedstawicieli tego klanu wszczęło niewielką awanturę. Zaczęli porządnie okładać się pięściami po mordach, tratując przy tym stoły i wywracając stojące na nich butelki. Sprowadzili na siebie gniew Ghuli, którzy łypiąc wściekle zaczęli naprawiać zniszczenia. Cóż, średnio im to wyszło. Stoły były połamane, została więc tylko ich wymiana. Kamerdynerzy zaczęli kląć szpetnie obrażając rozwydrzoną hałastrę.

Ventrue również zebrali się razem, pijąc krew kulturalnie z kieliszków i dyskutując o biznesie. Wszyscy ubrani we fraki, z włosami nażelowanymi tak, że wydawały się ociekać tłuszczem, oceniali nawzajem swoje nowe wizytówki i debatowali nad przewagą apartamentu na 50 piętrze, od mieszkania na 49.

Malkavianie z kolei… Właśnie co z nimi? Wydali się być pogrążeni we własnym świecie. Zresztą jak zawsze. Jedna parka tańczyła na środku sali, nie dość, że nie do rytmu dobiegającej z głośników muzyki, to jeszcze każde z nich wykonywało znany tylko sobie układ taneczny. Chłopak wydawał się skakać jak do pogo, dziewczyna z kolei wywijała nogami i rękoma, jakby chciała być albo primabaleriną, albo paralityczką. Inni siedzieli samotnie, gadając do siebie, bądź strasząc innych wybuchaniem nagłym śmiechem.

Młoda Nosferatu, kiedy tylko pozwolił jej na to partner dołączyła do swoich. Jej pobratymcy skryli się w cieniu, po drugiej stron schodów, szydząc zarówno z Książęcego żółtodzioba, jak i z innych przystojnych i ładnych person, które pojawiły się na balu. Oberwało się i Alex. Ich żarciki dotyczyły głównie tego, jak zareagowaliby owi Piękni i Przeklęci gdyby zostali przemienieni właśnie przez klan Nosferatu… Zaciekawieni byli, jak wyglądałyby miny nieszczęśników, gdyby całe ich ciała pokryły się guzami, a włosy po prostu wypadły?

Tremere z kolei siedzieli rozproszeni po całej sali, często milcząc i unikając towarzystwa. Kilku z nich miało ze sobą kieszonkowe wydania książek, którym z wielkim zaangażowaniem oddali się w całości, mając w poważaniu rozgardiasz, jaki wprowadziła reszta. Tylko jeden, towarzyski Tremere, eks magik cyrkowy, próbował zabawiać gości jakimiś prostymi sztuczkami ze znikającymi monetami i pojawiającymi się w dziwnych miejscach gołębiami . Szło mu wyjątkowo marnie.

Słońce zaczęło wchodzić, a ghule zaczęły zasłaniać okna, aby gości nie poraziło przypadkiem światło. Chociaż nikt by się pewnie nie zdziwił, gdyby zapomnieli o jednym, czy dwóch oknach, żeby odegrać się na rozbrykanej wampirze młodzieży. Impreza miała trwać do wieczora, więc młodym zostało jeszcze przynajmniej 9 godzin dziennej zabawy…

Minęły trzy godziny od momentu gdy wzeszło słońce. Na schodach pojawiła się młoda Angelina, która krzyczała coś głośno i niewyraźnie, zakłócana przez muzykę. Jej dłonie były wyraźnie pokryte bąblami, jak gdyby poparzone…
Odpowiedz
- Impreza zaczyna przybierać nowego oblicza - Mówię do brujah - Co prawda nie do końca moje rytmy, ale lepsze to niż tamte nadęte coś.
- Pamiętam jak kiedyś na koncercie folk metalowym jeden koleś wpadł po uszy w młyn. Omal bidaka nie zaglanowali. Z ledwością go ktoś tam wyciągnął spod tumultu fanów. Koleś wyglądał jak siedem nieszczęść. Już mieli dzwonić po karetkę, kiedy jakiś ktoś, chyba sam Johan Hegg wykrzyczał: "Dajcie mu piwa". No i chłopy nie zastanawiając się dali mu tego piwa. Dziesięć minut później nieszczęśnik napierdalał pod sceną. Heh, może to jakiś piwny wampir był...
Uśmiecham się do swoich wspomnień opowiadając scenkę kompanowi. Zaraz potem milczę, gdy na "scenę" wychodzi gwiazda dzisiejszego wieczoru.
- Wydaje mi się że nasze spotkanie wejdzie zaraz na całkiem inny poziom. - Przyglądam się Angelinie.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Ed nie czuł się dobrze w garniturze. Właściwie to źle. Właściwie to musiał panować nad sobą, by nie oddać się Bestii i nie rozedrzeć materiału pazurami. Wchodząc, starał się ignorować szepty. Słyszał o tym, że żarciki dotyczące jego imienia rozchodziły się samodzielnie, ale nie zamierzał go zmieniać. Ktoś kiedyś zapewne wywoła u niego furię i zapłaci gardłem, a wtedy przynajmniej część docinków schowa się za jego plecami. A na razie niewygoda garniaka skutecznie odciągała jego uwagę.

Do tańca została mu przydzielona przedstawicielka zacnego klanu Nosferatu, na którą spojrzał.. z zainteresowaniem. Nie, żeby miał ochotę zaprosić ją na stronę, zainteresowanie mieściło się w sferze przyjacielsko-towarzyskiej. Może i nie wyglądała najlepiej ze swą deformacją, lecz gdy ominąć wzrokiem garb, dla oczu Gangrela prezentowała się niemal sympatycznie.

Choć nie znał się na tańcu jako takim, umiał nadać swym ruchom pewną zgrabność, dzięki czemu nie skupiał się wyłącznie na tym, by nie przydeptać swej partnerki do tańca. Choć kołnierzyk palił go w szyję niczym woda święcona wampira z legend, zdołał się do niej nawet raz i drugi uśmiechnąć, gdy przedstawiał się, pytał o jej imię i niezgrabnie próbował zabawić rozmową. Nosferatu to cenni sprzymierzeńcy, a ich klan jest jednym z najbliższych klanowi Gangreli; tak przynajmniej widział to wszystko Ed. Przyjaźń z nią mogłaby mu przynieść czasem korzyść, a nawet jeśli nie, to przynajmniej kolejnego znajomego w mieście. Padały więc krótkie pytania o Ojca lub Matkę wampirzycy, ostrożne uwagi o podejrzanych Tremerach i ich ilości na tej imprezie, ciche docinki na temat innych klanów.

O młodziutkiej Angelinie padło z jego strony jedynie parę słów. Może nie był najrozsądniejszym wampirem w towarzystwie, ale czuł, że nie byłoby dobrze palnąć coś nieprzychylnego o córce Księcia. Gdy jednak uciekła z płaczem przez ułamany paznokieć, nie powstrzymał szyderczego uśmiechu. Czy ktoś wspominał o uwodzeniu jej dla własnej korzyści? A jaka korzyść byłaby w stanie wynagrodzić kontakt z kimś takim? Młody Gangrel nie rozumiał jeszcze, że i owszem, były takowe. Być może niedługo czegoś się nauczy, na razie jednak pokręcił tylko głową nad najwyraźniej rozpuszczonym Dzieckiem Nocy.

Niedługo po tym incydencie i którymś z kolei klasycznym utworze, Ed stwierdził, że ma dość tańca i oddali się w stronę naczyń z napojami. Podziękował jej za towarzystwo, widząc, że chce przyłączyć się do reszty przedstawicieli swego klanu. Sam więc znalazł się w końcu w pobliżu Welesa, samemu również szukając towarzystwa swoich. Po drodze porwał buteleczkę z krwią.

- Zabawa na sto dwadzieścia fajerwerków - mruknął. Pozbawiony odciągacza uwagi, jakim była partnerka, znów poczuł na sobie swoje ubranie. Gdyby nie krawat, rozpiąłby jeden czy dwa guziki koszuli. Na razie męczył się, wiedząc, że w każdej chwili może poczuć na sobie karcące spojrzenie swego Ojca. Nim jednak zdążył jakkolwiek nawiązań kontakt z kimkolwiek, pokazała się Angelika.

- Co, do diabła? - zmarszczył brwi. - Chyba księżniczka otworzyła okno.

„Była to naprawdę całkiem sympatyczna dziewczyna, nawet jeśli jej łono zostało najwyraźniej zaplanowane dla osoby o dwie stopy wyższej. Ale nie była Nią*.

*Profesor nadzwyczajny gramatyki i jej stosowania poprawiłby pewnie to zdanie na «okazało się, że ona to nie ona», na co profesor logiki zakrztusiłby się drinkiem.” - Terry Pratchett, Niewidoczni akademicy

Odpowiedz
Anastazja przez większość czasu trzymała się na uboczu; szybko oceniła reakcję Alex - i już znała odpowiedź. Wymieniła z nią więc kurtuazyjnie kilka zdań, uznała ją nawet za całkiem sympatyczną osobę, ale... Szybko się wycofała. Teraz przechadzała się po sali, lustrowała towarzystwo i czekała, aż coś się wydarzy.

"Szto eta? Co się dzieje?" - pomyślała, kiedy usłyszała krzyk. Zlokalizowała jego źródło; tak, to była Angelina.

"Bjednjażka!" - przemknęło przez głowę Anastazji - "Biedactwo!"

Choć Anastazja nie czuła do panny Thompson wielkiej sympatii - nie oszukujmy się, nie czuła w ogóle - niewiele myśląc, odruchowo podbiegła do niej i objęła, jak młodszą siostrę.
- Cóż ci się stało? Czy mogę jakoś pomóc?
Odpowiedz
Wyjące soprany, które - nie wiedzieć dlaczego - zwały się operą (że też ludzie jeszcze płacą za to, by ich słuchać...), dokładały tylko swoich cegiełek do rozdrażnienia Alex. Rozdrażnienia, które rozpłynęło się w chwili, gdy Angelina wyskoczyła ze swym paznokciem.
Tak, wampirzyca najzwyczajniej w świecie parsknęła z rozbawieniem, o mały włos nie wylewając krwistej zawartości kielicha. No bogowie... Rasowa blondynka, jakich wiele w obecnych czasach! Martwa...! O Książę, tyś chyba naprawdę zmysły postradał, że TAKIEGO seneszala sobie wybrałeś!

(...)

Akurat odpuściła wszelkie "towarzyskie" rozmówki, prowadzone głównie z Ventrue. A nuż przyszłość pokaże, że nawiązała całkiem obiecujące kontakty, które pozwolą na rozwój biznesu...? Ale, mniejsza. Grunt, że znalazła sobie odosobnione miejsce, w którym mogła wyciągnąć książkę i zatopić się w lekkiej lekturze, w sam raz na oderwanie myśli od wszystkiego, co się w tym miejscu działo. A działo się tak, że gdyby miała możliwość, już dawno by się stamtąd wyniosła.
Niemniej, krzyk protegowanej Księcia skutecznie oderwał ją od tej chwili rozkosznego zapomnienia. Oj, miało dziewczę głosik, miało, skoro potrafiła muzykę przekrzyczeć.
- Co znowu...? Czy ten bal nie może po prostu się skończyć...? - mruknęła do siebie, upychając książkę w torebce. Wystawiwszy nosa ze swej kryjówki, uniosła jedynie brew, gdy ujrzała wampirzą blondi.
- Rzeczywiście, Książę musiał zmysły postradać. Toć to jasne jak słońce, że będą chcieli się jej pozbyć... Chociaż, kto by pomyślał, że TAK szybko...? - pomyślała sobie, odrzucając włosy na plecy. Zdecydowanym krokiem ruszyła w stronę Angeliny i - jak się okazuje - Anastazji też. O, widać nie ona jedna wypatrzyła okazję przypodobania się wierchuszce wampirzego społeczeństwa. Nie przeszkodziło jej to jednak w posłaniu Tremere dziwnego spojrzenia, niezbyt przychylnego. No na bogów...! Niechże ma trochę godności i nie spieszy się tak z tulaniem!
- Cii, dziewczyno. Uspokój się, nie krzycz tak, nic to ci nie pomoże. Weź się w garść. Tak, wiem, że boli, ale do jasnej cholery, jesteś wampirem, miej swą dumę - warknęła, licząc na to, że te słowa usadzą blondi na miejscu i pozwolą jej się ogarnąć. Właściwie powinny, skoro była niczym więcej, jak marionetką, a co robi marionetka...? Daje sobą rządzić, oczywiście.
- Więc, gdzie byłaś, kto był z tobą, co się wydarzyło...? - krótkie, rzeczowe pytania, wypowiedziane chłodnym tonem, który otrzeźwiłby nawet pijanego w trzy dupy.
Odpowiedz
Karmazynowy trunek w eleganckim kryształowym kieliszku przestał krążyć w jego wnętrzu, choć robił to nieprzerwanie od ostatnich kilkunastu minut. Gwałtowna zmiana "repertuaru" oraz nastroju samej "imprezy" odebrała Maximilianowi resztki apetytu, bezlitośnie dewastując jego poczucie smaku, tak muzycznego, jak i fizycznego. Odstawiwszy kieliszek na stół, zaczął powoli oddalać się w kierunku schodów, z umiarkowanym zainteresowaniem obserwując zmiany w zachowaniu gości. Incydent z protegowaną Księcia doskonale wpasowywał się w charakter przyjęcia, dał jednak Tremere sporo do myślenia. Świadczył bowiem niezawodnie, że Książę jest albo stetryczałym głupcem, nieświadomym kompromitacji, którą sam na siebie ściąga, albo wręcz odwrotnie. W obu wypadkach mogło prowadzić to do bardzo poważnych konsekwencji na szczytach miejscowej władzy. Ciekawe...

Przeszedł przez salę starając się nie wchodzić w drogę przygłupim awanturnikom, którzy najwyraźniej postanowili iść w konkury z Brujahami w kategorii "imbecyl roku". Szkoda, miał bowiem o Gangrelach nieco lepsze mniemanie, ale cóż, może to po prostu dzisiejsza młodzież. Pajacujący przed tłumem kuglarz, zwący siebie Tremerem, zasłużył jedynie na spojrzenie pełne politowania i pogardy. Na proszonym przyjęciu Max, nolens volens, musiał wystąpić jako oficjalny dodatek do swojego Ojca, jednak skoro i on i gospodarz opuścili salę, Max nie zamierzał stać się częścią cyrku. W pozostałej części posiadłości na pewno znajdzie coś ciekawszego, jak choćby spotkanie w bardziej cywilizowanych warunkach.
Odpowiedz
Podczas tańca z Edwardem, jego partnerka przedstawiła się jako Mary. Była z niej skryta dziewczyna. Na większość pytań partnera przytakiwała, bądź kręciła nieznacznie głową, najwyraźniej doszukując się w zwykłym pytaniu kpiny, bądź chęci podpuszczenia jej. Sama nie mówiła zbyt dużo. Nie zadawała też pytań. Dziewczyna wyraźnie starała się unikać niebezpiecznych tematów, zwłaszcza tych dotyczących polityki, jednak Maskarada średnio jej wychodziła. Kiedy tylko dostrzegła okazję, dyplomatycznie przeprosiła partnera i poszła do swoich.

***

Młoda Brujah kiwała z uznaniem, ostrzyżoną na krótko główką, słysząc o koncertowych poczynaniach swojego towarzysza. Jak się okazało, mieli całkiem sporo wspólnych tematów… w które wkrótce Sue włączyła także Tiga, najwyraźniej traktując go jako dodatek do Welesa. Jej taneczny partner najwidoczniej stawał się dla niej coraz bardziej interesujący.

-Młyn młynem, większa jazda jest, jak ktoś się wpieprzy w Wall of Death… Kiedyś widziałam kolesia, który nie za bardzo jarzył o co w tym wszystkim chodzi i stał sobie grzecznie na środku, chyba czekając wyłącznie na glanowanie albo ratunek z niebios. Kiedy wokalista zasunął Growlem, a Bydło ruszyło, straciłam go z oczu, a po koncercie na ziemi leżała połamana kamera. Czaisz? Został z niego tylko pieprzony sprzęt elektroniczny. To na Eluveitie było, o ile dobrze sobie przypominam, jeszcze wtedy nie byłam przemieniona… Ech niezapomniane chwile… Miałam wtedy genialny motor…

Wtedy Sue dostrzegła Angelinę, przerwała opowieść i wstała z miejsca by widzieć wszystko wyraźniej.

-Dżisas ale przeszywający głos ma ta kobita. Żałosne, chociaż z drugiej strony wypadałoby sprawdzić o co tyle krzyku. Patrz ma spalone słońcem łapska. Tipsy se przycięła ramą z okna, czy o co chodzi? –złapała Welesa za rękę i pociągnęła go w stronę zbierającej się wokół Żółtodzioba grupki, kiwając także głową na Tiga, by podążył za nimi– Trzeba się przyjrzeć z bliska, coś czuję, że będzie niezły ubaw… A może ta kretynka włożyła sobie ręce pod lampę UV żeby tipsiki naprawić? Haha!

***

Angelina zaczęła płakać i drzeć się jeszcze głośniej spoglądając nieprzytomnie na swoje zwęglone dłonie. Ruszyła w dół schodów, a kiedy wpadła w objęcia Anastazji, zatrzymała się na chwilę, by po sekundzie wyzwolić się i ruszyć dalej, ku stołom. Niczym doświadczony łowca, zauważyła bowiem lepszy cel. Bo cóż jest lepszego do wypłakiwania się, jak nie męskie ramię, należące do przystojnego mężczyzny, chyba Tremere’a, który zbliżał się w stronę schodów? Niewiele myśląc (tak jak gdyby kiedykolwiek myślała nieco więcej…) podbiegła do Maximiliana i zarzuciła mu ręce na szyi, wtulając twarz w jego koszulę. Wampir mógł poczuć przesiąkające przez materiał łzy. Wampirzyca głośno pociągała nosem.

-Krwi! Dajcie mi krwi z wódką! – wyła nie mogąc się uspokoić. W końcu ulitowała się nad nią Sue podając swój kieliszek z krwią i jakimś dodatkiem. Angelina wypiła podany płyn jednym łykiem, ocierając następnie usta przedramieniem, na którym została wielka smuga różowego błyszczyku.

- A kto do cholery mówi, że płaczę przez ręce?! Zwariowałaś do reszty?! Czy ja wyglądam na taką, która histeryzuje z powodu byle pierdoły??! -krzycząc, puściła Maximiliana, po czym usiadła na pobliskim krześle, dalej roztrzęsiona i płacząca. Pomału zaczęła się uspokajać, lecz dalej patrzyła na poparzone i pokryte bąblami dłonie. Czyżby dowcipy Nosferatu stały się rzeczywistością? – Poszłam pożegnać się z papciem. Odkąd mnie przemienił, prosił bym co ranek, zaraz przed świtem, przychodziła do niego do pokoju i śpiewała tę durną piosenkę urodzinową. No wiecie, Happy Birthday. Nigdy nie wiedziałam po co, ani czemu go to tak kręci, no a potem… - zrobiła znaczącą pauzę, podkreśloną odpowiednio wymownym spojrzeniem. Po chwili kontynuowała:.
No, ale mniejsza o to. Tym razem trochę się spóźniłam, bo naprawiałam paznokcia, żeby wyglądał re-pre-zen-ta-cyj-nie! –uśmiechnęła się z dumy. Faktycznie powód był, to dość trudne słowo… – Kiedy wreszcie do niego przyszłam, zobaczyłam, że drzwi jego pokoju były uchylone. Pchnęłam je, a wtedy poraziło mnie to cholerne słońce. Obawiam się, że … Obawiam się, że on znalazł sobie nową dziewczynę i chciał mnie za coś ukarać. A co ja bez niego pocznę? – Angelina rozpłakała się na dobre do reszty rozmywając sobie makijaż z oczu. – I nie wiem teraz co mam robić. Myślicie, że poszedł się przespać z jakąś lafiryndą? Jeśli tak włosy jej z głowy powyrywam! – krzyknęła mściwie, by zaraz zwrócić się błagalnie do waszej piątki i do Sue – Proszę, pomóżcie mi go znaleźć!
Odpowiedz
Mina Alex mówiła sama za siebie - "tak, histeryzujesz z byle powodu". Rzecz jasna, nie powiedziała tego na głos, albowiem... no cóż, wskazane to to wybitnie nie było. Zresztą, w jej oczach Angelina stawała się kimś... coraz bardziej mniej godnym uwagi, już zwykła pchła miałaby więcej zainteresowania wampirzycy niż ta blondi. Gdyby tylko nie była protegowaną Księcia... Trudno się mówi, musiała go dostać "na kreskę". Bo przecież.
Przeniosła spojrzenie na Maximiliana. Jedyna osoba, która w tym towarzystwie wydawała się być sensowna, nie licząc może tych kilku Ventrue, z którymi wcześniej rozmawiała. Ale - ich tu nie było.
- Nie wydaje mi się, by Książę zniżał się do takiego poziomu. Gdyby chciał cię ukarać, to podejrzewam, że całkiem inną metodę by wybrał. Bardziej zastanawia mnie fakt, że zniknął... czyżby prigomen chciał wziąć sprawy w swoje ręce...? - pokręciła lekko głową, z wyraźnym niesmakiem.
- Cóż, propozycje, co dalej? Wydaje mi się, że powinniśmy najpierw ostrożnie sprawdzić pokój Księcia. Co wy na to?
Odpowiedz
Czarnowłosy Tremere zastygł w początkowym stuporze, jaki wywołał w nim ten niespodziewany zamach na jego osobistą nietykalność. O ile płacząca kobieta była naturalnym obiektem pocieszenia dla każdego (nawet martwego) mężczyzny, o tyle rozhisteryzowany z powodu paznokci, makijażu i innych dupereli wampir na oficjalnym klanowym konwencie, wypłakujący się w ramię nieznajomego Tremere, był... hmm...
A już myślał, że nic bardziej niż Lady Gaga nie naruszy jego poczucia smaku.

Możliwie delikatnie odkleił się od dziewczyny, na całe szczęście zbyt zaaferowanej aferowaniem wszystkich wkoło, by skupiać się konkretnie na nim. Poprawił sobie marynarkę celem uspokojenia, rozejrzał w zaistniałej sytuacji. Westchnął.
- A ja na to, skoro łaskawa pani pytać, że jest czymś wysoce nierozsądnym oraz nietaktownym nagabywać gospodarza przyjęcia, zwłaszcza w osobie Księcia, w jego prywatnych komnatach, do których udał się z wyraźną intencją zyskania chwili prywatności. Ze chce pani wybaczyć - zwrócił się ku nieszczęsnej protegowanej -, lecz wydaje mi się, że takimi poszukiwaniami narazilibyśmy się jedynie na śmieszność, a ciebie na dalece mniej przyjemne konsekwencje. Niezawodnie nasz gospodarz zjawi się w swoim czasie, który przeznaczy również dla Ciebie i wszelkich spraw, z jakimi zwrócisz się do niego na osobności, nie zaś w towarzystwie anonimowych neonatów i tych z nas, którzy wciąż niewiele znaczą w społeczności.
Odpowiedz
← Sesja Wampira

Wampir - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...