Wampir

Szarpnięty przez brujah, mimowolnie ruszyłem w kierunku tej całej hecy. Cała ta akcja zaczynała mnie niebezpiecznie mierzić.
Na imprezę urodzinową można sprosić klauna, śpiewaka czy inne tałałajstwo. Jeśli jednak jednym z zaproszonych jest wilk, można się domyślić że w pewnym momencie zacznie warczeć lub nawet gryź.
Głęboko w dupie mam to kim jest ta lafirynda i naprawdę, jak matkę kocham, naprawdę starałem się zachować pozory tego pierdolonego teatrzyku. Nosz kurwa ale ileż można.
- Noszkurwajegopierdolonamać - Zawarczałem pod nosem niczym rasowy ogar - Laluniu. Nie znam zgromadzonych tutaj osobistości, ale ja nie mam zamiaru robić za psa tropiciela. Ojczulek gdzieś zniknął? Co mnie to obchodzi? Kurwa, słowo daję, gdyby nie to że na zewnątrz jest słońce, poszedł bym stąd w pizdu. Wiedziałem ze to był poroniony pomysł... Wrrrr.
Kończąc swoje zdanie rozglądam się wokoło w poszukiwaniu najbardziej niezaludnionego zakątka tej wyspy lunatyków. Mam zamiar usiąść tam i spróbować nie wybuchnąć.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Anastazja była wyraźnie zaniepokojona; zbladła jeszcze bardziej - o ile wampiry mogą jeszcze zblednąć - i zamilkła na chwilę. Coś tu śmierdziało. Coś bardzo, ale to bardzo się nie zgadzało.

Jedyne możliwe wytłumaczenie było dla niej tak przerażające, tak absurdalne, tak nierealne, że... Nie wiedziała nawet jak zakomunikować to reszcie.

- Słuszajtje - wydusiła wreszcie - myślę, że.... Że Książe nie żyje.
Odpowiedz
Ed spoglądał na to wszystko w posępnym milczeniu. Angelika, jak nazywał ją w myślach, dała się poparzyć w dość durny sposób. No dobrze, jest młoda, może nie zawsze pamiętać, by za dnia uważać na każdym kroku na słońce.. no i była Ventrue, zgadza się? Te cholery mają innych od pilnowania podobnych drobiazgów, jak bezpieczeństwo, gdy sami knują. Dziewczyna nie zastała przy drzwiach ghula, który by jej przypomniał o ostrożności i skończyło się zniszczonymi dłońmi.

Nad czym ja myślę?, zganił się. O co może chodzić z tym Księciem? Wybrał się gdzieś za dnia? Chyba na wieczny spoczynek..

- Jeśli wyszedł na spacer na słońcu, możesz mieć rację - przytaknął Anastazji, patrząc na Angelikę. Starał się rozluźnić krawat, udając, że go poprawia. Obejrzał się za Welesem, ale postanowił pozostać przy reszcie. Nie zdecydował, czy pomoże dziewczynie; w pierwszym momencie pomyślał, że jeśli właśnie objęła władzę nad miastem w wyniku śmierci Księcia, należy zaoferować jej wsparcie i zapunktować. Teraz dotarło do niego, że gówniara równie dobrze zamiast rządzić miastem może szybko zejść, namierzona przez Primogen, dla którego nie była godnym przeciwnikiem. Warknął do siebie z cicha, potrząsając głową. Nie dla niego takie kombinowanie, wolał działać.

- A jeśli żyje, Książę Chichester nie oddalił się chyba na dobre, nie? Nie możesz poczekać do zmroku, aż wróci? - rzucił najlepsze, co przyszło mu do głowy. Może wszystko rozwiąże się samo i będzie można wrócić do imprezowania..

„Była to naprawdę całkiem sympatyczna dziewczyna, nawet jeśli jej łono zostało najwyraźniej zaplanowane dla osoby o dwie stopy wyższej. Ale nie była Nią*.

*Profesor nadzwyczajny gramatyki i jej stosowania poprawiłby pewnie to zdanie na «okazało się, że ona to nie ona», na co profesor logiki zakrztusiłby się drinkiem.” - Terry Pratchett, Niewidoczni akademicy

Odpowiedz
Towarzystwo wyraźnie podzieliło się na dwie grupy. Jedni, wśród nich Alex, Anastazja i Edward chcieli w delikatny sposób sprawdzić o co tyle krzyku. Z kolei zachowanie dziewczyny, w tym wycieranie makijażu w śnieżnobiałą koszulę, zaczęło wyjątkowo irytować Maximiliana i Welesa. Koło Angeliny zjawiła się też dwójka Ghuli w liberiach, którzy najwyraźniej chcieli sprawdzić, czy na pewno wszystko w porządku i czy nie mogą w czymś pomóc.

Angelina najpierw zerknęła w stronę Alex, taksując ją zazdrosnym spojrzeniem.

- Może przesadziłam z tym karaniem, ale niewątpliwie jakaś pinda mogła go okręcić sobie wokół palca i zapomniał o bożym świecie… Jeśli faktycznie chcesz sprawdzić pokój Ojca, chętnie pójdę z Tobą… Tylko najpierw musimy poprosić któregoś z Ghuli o zamknięcie okiennic. Inaczej nas spopieli… - aby podkreślić wagę zamknięcia okiennic pokazała dziewczynie spalone dłonie.

Ghule spojrzały na siebie nieznacznie, po czym jeden z nich udał się na piętro, najwyraźniej zmierzając w stronę pokoju Księcia.

Dziewczyna spojrzała na Maximiliana, wyraźnie starając się wyłuskać treść z dużej ilości skomplikowanych i długich słów. Zmarszczyła brwi, zagryzła wargi, a wszystkie procesy komórkowe skupiły się na wysłuchiwaniu jego komunikatu.

- Przecież mówię, że cały pokój, który zajmuje Ojciec jest zalany słońcem! Nawet wampir taki jak Książę nie mógłby siedzieć spokojnie w takich warunkach. Najwyraźniej któryś z Ghuli nie zatrzasnął okiennic. Ale to by było dziwne, bo oni zawsze sprawdzają kilka razy… Billy’iego nie ma w jego pokojach, więc najprawdopodobniej poszedł gdzieś indziej. – Cóż za popis logiki… Po chwili wampirzyca spojrzała na Welesa i rzekła – Pewnie poszedł do tej Twojej Matki, słodził jej cały wieczór. Obiecuję, że dorwę tę paskudę, włos jej na głowie nie zostanie. Pęsetka do brwi jest już gotowa. Wyrwę włosek po włosku… - najwidoczniej Angelina nie potrafiła wyobrazić sobie gorszej tortury.

Słysząc warknięcie Welesa, dziewczyna zmarszczyła czoło i gniewnie pokazała kły.

-Czy ja mówię, że masz się bawić w psa gończego? Pewnie byś się nadawał, ale to inna sprawa. – wysyczała wściekle. – A co ty byś zrobił, gdybyś wszedł do pokoju swojej Matuli i by się okazało, że nie dość, że nikogo nie ma w środku, to jeszcze świeci tam słonko? Nie przestraszyłbyś się, że Cie zostawiła dla kogoś lepszego?

Później jej spojrzenie spadło na Anastazję i mina jej zrzedła.

-Matko! – zakryła usta dłońmi – Mam nadzieję, że nic mu nie jest. Niech lepiej ma ten romans, wybaczę mu, byleby tylko wrócił. – kilka kolejnych łez spłynęło po policzkach. Po chwili odpowiedziała Edwardowi– Czekać? Nie jestem w stanie siedzieć i czekać, jak nie wiadomo co mogło stać?! A jak on nie wróci? Co wtedy ze mą będzie?

Rozległo się tupanie, a ze schodów zbiegł zdyszany Ghul wraz z obstawą kilku Ghulek pokojówek. Pokłonił się Angelinie głęboko i szybko zdał raport.

- Zamknąłem ponownie okiennicę w pokoju Księcia. Faktycznie nikogo tam nie ma. – Mężczyzna podrapał się w głowę. – To dziwne, bo jestem pewien, że ją zamykałem. Książę nie ma też w zwyczaju wychodzić rankami ze swoich pokoi… Zapukaliśmy też do drzwi wszystkich Pań w budynku. Bez obaw, pytaliśmy grzecznie czy odwiedzał je może gospodarz i czy czegoś jeszcze potrzebują. – mężczyzna zwrócił się do Angeliny – Żadna z nich nie widziała Księcia od zakończenia się przyjęcia. Mam złe przeczucia… Panienko, czy powinniśmy obudzić Primogen, czy też poczekać do wieczora?

Angelina obróciła się w waszą stronę.

-Jak myślicie, co powinniśmy zrobić?
Odpowiedz
Tym razem Tremere wyraźnie przewrócił oczami i westchnął głęboko, choć był to zupełnie próżny gest.
- Zająć się czymś pożytecznym? Zechce pani wybaczyć, ale nie sądzę, by wystawiony znienacka na wschód słońca Kainita tak wiekowy, jak jego książęca mość, zostawił z tego piętra, jeśli nie budynku, coś więcej niźli kupa gruzów. Wiem, bo sam miałem kiedyś taką wątpliwą przyjemność, co skończyło się dla mnie paskudnymi poparzeniami i chwilową utratą władz umysłowych, a dla mych niedoszłych oprawców dezintegracją członków wszelakich, choć do mocarzy w oczywisty sposób trudno mnie policzyć. Co dopiero zaś nasz gospodarz. Nie bardzo rozumiem też w jakim celu konkretnie chcesz go teraz nagabywać? By wyrazić troskę o jego egzystencję? Kainita tak stary nie zazna Prawdziwej Śmierci od paru chwil w słońcu, a nie sądzę, by między ostatnim walcem Mozarta, a nowym singlem Lady Gagi dokonał się tu pałacowy przewrót. Pozwólcie zatem - tu skłonił się nieznacznie wszystkim - , panie i panowie, że owszem, udam się na poszukiwania, jednak w pierwszej kolejności mego ojca, który, jak mniemam, cieszy się wciąż dobrym zdrowiem, jak na kogoś zmarłego 200 lat temu z okładem. - skwitował uprzejmym uśmiechem i ruszył dalej wzwyż schodów tym samym, niespiesznym krokiem.
Odpowiedz
Tym razem odpowiedź Angeliny wywołał u mnie szyderczy śmiech. Kobieta była tak żałosna, że zaczęło robić się to po prostu smutne. W odpowiedzi na jej słowa, poleciał w tamtą stronę soczysty "faken"
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Wampirzyca zwątpiła, dosłownie i w przenośni. Gdyby była kotem, tak jak jej milusińscy, to nie tylko łapy by jej opadły, ale i ogon. W każdym razie, zaczynała podejrzewać, że w tym wampirzym wariatkowie tylko ona myśli... logicznie i racjonalnie, jak na porządnego Tremere przystało. Co za tym idzie - wyglądało na to, że Maximilian, wyglądający na całkiem obiecującego przedstawiciela ich klanu, wybitnie ją rozczarował. Bogowie, jeśli istniejecie... dlaczego nie przypalicie tych durni słoneczkiem? Ale takim prawdziwym, nie samoopalaczowym.
- Angelino, rusz głową. Czy twój Ojciec jest takim typem, co zagląda innym pod spódnice? Nie wydaje mi się. A nawet jeśli, to wciąż znajdujesz się pod jego skrzydłami, nie zostawiłby ciebie ot tak - mówiąc to, strzeliła palcami, obrazując rzeczone "ot tak" - Poza tym, poczekajmy na to, co Ghule powiedzą...
Rzeczywiście, Ghule wkrótce przybyły i dorzuciły kilka groszy od siebie, tworząc nieco bardziej wyraźny obraz sytuacji. Czyli obawy wampirzej blondi powinny odejść w siną dal... Ale, jest niestety różnica pomiędzy "powinny" a stanem faktycznym, niestety.
- Sama więc widzisz, możesz spokojnie wykluczyć romans. Sprawa robi się podejrzana... proponuję nie zawiadamiać Primogenu i zerknąć do jego komnat, jeśli nie masz nic przeciwko. Może znajdziemy jakąś wskazówkę? Przedwczesne wszczynanie alarmu mogłoby niekorzystnie wpłynąć na sytuację polityczną w naszym nieżywym świecie, a osobiście uważam, że lepiej już jakby było jest, jak jest, niż żeby miała wybuchnąć wojna o wpływy.
Kobieta ciężko westchnęła i najprawdopodobniej całkiem nieświadomie zaczęła bawić się kosmykiem swych włosów, owijając go sobie dookoła palca. Najpewniej był to jakiś nawyk, "ułatwiający" myślenie. Ale, ale, nie dość było wywodów Alex...
- Panowie, rozczarowujecie mnie. Panie Weles, jesteś w doborowym towarzystwie, niechże się pan stosowniej zachowuje i raczy powściągnąć swe nerwy na wodzy. Nie czas na wzajemne animozje... Chociaż, do kogo ja to mówię? - wampirzyca aż parsknęła. No tak, oczekiwać po Gangrelu powściągnięcia zwierzęcej natury...?
- Co do pana zaś, Maximilianie... Wydaje mi się, że cierpi pan na jakieś urojenia. Za dużo wódki we krwi? A może jakieś narkotyki? Bo tak się składa, że wedle mej wiedzy, nawet stary Kainita, będąc wystawionym na jakże urocze słoneczko, nie zamieni się w bombę, a już na pewno nie taką, co obróci piętro tudzież budynek w perzynę. Jedyna bomba, jaka wchodzi w grę to pyłowa, ale wtedy zostaje tylko kupka "kurzu", którego z powodzeniem można się pozbyć przy pomocy odkurzacza. Nie mówiąc już o tym, że Książę, wedle mej wiedzy, nie jest AŻ TAK stary. Ale śmiało, niech pan idzie do swego Ojca niczym zasmarkany dzieciak, co nie potrafi sobie sam nosa wytrzeć. Naprawdę, nie czas na kręcenie się w kółko, trzeba działać.
Pokręciła głową, wydymając lekko, z wyraźnym niesmakiem, wargi. I pomyśleć, że dopiero co była skłonna spojrzeć na niego przychylniejszym okiem!
- To co, idziemy sprawdzić pokoje Księcia? - spytała rzeczowym tonem, powiódłszy wzrokiem po zgromadzonym towarzystwie.
Odpowiedz
Popatrzył na kobietę przez dobre trzy, cztery sekundy, i obśmiał się w głos.
- Zaiste, nie wątpię, że wedle pani wiedzy słońce działa na starszych z nas tak, a nie inaczej. I wielce jestem kontent, że nie muszę polemizować z takim stanowiskiem, polecam jedynie sprawdzić je empirycznie. Co zaś tyczy się mojego zasmarkania, o którym to wniosek nie wiem skąd wypłynął, choć możliwe właśnie, że z któregoś z otworów, to zakomunikowałem wyraźnie, iż potrzebuję zwyczajnej zmiany towarzystwa. I vice versa, jak mniemam, przynajmniej po części. - zakończył kolejnym ukłonem i dołączonym doń szerokim uśmiechem, po czym odszedł w najbliższy korytarz.
Odpowiedz
Anastazja nie zabierała głosu w dyskusji; stała z boku i przysłuchiwała się innym, zbyt przerażona myślą, że Książę może nie żyć. Nie miała zbyt wielu powodów, by wysnuć tego rodzaju przypuszczenia, ale intuicja podpowiadała jej, że tak właśnie może być.

- Angelino - zwróciła się do wampirzycy, ignorując prowadzone gdzieś w tle spory - póki co, nie wiemy niczego tak naprawdę; wiem, że sytuacja jest trudna i, szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie nawet, jak źle musisz się czuć... Ale może spróbujmy zachować spokój, co ty na to? Uważam, tak jak Alex - zwróciła spojrzenie ku drugiej kobiecie - że powinniśmy spróbować sprawdzić, jak wygląda sytuacja, zanim zaalarmujemy wszystkich. Wydaje mi się jednak, że ostateczny głos należy do Angeliny.
Odpowiedz
Słuchał, dopóki mu się nie odechciało, czyli w momencie, gdy Tremere zaczęli sobie uprzejmie dogryzać. Nie miał też ochoty czekać, aż Angelika podejmie decyzję, zwłaszcza, że już poprosiła o poradę.

- Dość tego - warknął, zwracając się do Angeliki. - Chodźmy zobaczyć te komnaty. Sprawdzimy, czy nie ma śladów czegokolwiek.

Po tych słowach udał się w stronę schodów, oglądając się po kilku krokach, czy reszta nie idzie za nim. Szli czy nie, powędrował na górę, pytając po drodze ghule o komnatę Księcia, lecz poczekał, nim wszedł do środka, zwłaszcza, że zapewne nie zostałby wpuszczony.

„Była to naprawdę całkiem sympatyczna dziewczyna, nawet jeśli jej łono zostało najwyraźniej zaplanowane dla osoby o dwie stopy wyższej. Ale nie była Nią*.

*Profesor nadzwyczajny gramatyki i jej stosowania poprawiłby pewnie to zdanie na «okazało się, że ona to nie ona», na co profesor logiki zakrztusiłby się drinkiem.” - Terry Pratchett, Niewidoczni akademicy

Odpowiedz
- Banda zadufanych w sobie dupków. Nie zdzierżże zaraz - Odpowiedział Weles po czym kręcąc głową udał się w stronę piwniczki. Byle z dala od tego cyrku, od tych przemądrzałych dupków. - Może przynajmniej tam będzie spokój.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Maximilian dotarł do pokoju swojego Ojca nie napotkawszy kłopotów, gdyż napotkany po drodze Ghul, który skłonił się dworsko, gdy tylko go zobaczył, wskazał mu właściwe drzwi. Pokój znajdował się na pierwszym piętrze, po prawej stronie, zaraz nad tarasem.

Gdy nowicjusz zbliżył się do drzwi, usłyszał wymianę zdań między dwoma wampirami, która toczyła się w pokoju do którego właśnie miał zapukać. Oba głosy wydawały się znajome. Jeden z całą pewnością należał do jego Ojca, nad drugim musiał się chwilę zastanowić. Po chwili jednak połączył głos z obrazem. Specyficzny ton, należał do wampira, który przemienił Ojca Maxa, a więc do jego dziadka(?), który zajmował ważną pozycję w mieście. Mimo że mężczyźni nie rozmawiali specjalnie głośno, Maximilian mógł usłyszeć padające imię „Angelina”. Z całą pewnością, rozmowa, którą toczyli, skupiała się na kwestiach politycznych. Po paru sekundach, drzwi otworzyły się, a na progu ukazał się jeden z członków Priomogenu.

-Och to ty Maximilianie? Proszę wejdź. Skończyliśmy już rozmawiać. – starszy wampir obrócił się w stronę swojego potomka i kiwnął mu głową na pożegnanie.

Ojciec Maxa zmienił ubranie. Zamiast uroczystego fraka, założył prosty, szary garnitur. Marynarka była nonszalancko rozpięta, spodnie prasowane w kant odrobinę pomięte. Wampir trzymał w dłoni kieliszek wypełniony krwią.

- Co Cię sprowadza Synu mój? Ojciec przyniósł mi niepokojące plotki. Ponoć nasz gospodarz zniknął. Czy również przyszedłeś z informacjami na ten temat?

***

Sue przytakiwała głową, podczas gdy młody Gangrel „rozmawiał” z Angeliną. Po chwili szepnęła do niego:

-Ech dajmy sobie spokój z tą kretynką. Idziemy?

Weles postanowił, że udadzą się do piwniczki na wino. Jednak tam czekało na niego niemałe zaskoczenie. Klapa do pomieszczenia została zatrzaśnięta na głucho. Ze środka dobiegały chichoty wampirzyc Brujah i donośne, krzykliwe męskie głosy. Przy klapie kręciło się kilku Ghuli, najwidoczniej wściekłych i próbujących skłonić gości aby wpuścili ich na dół i pozwolili im zabrać trochę alkoholu i zmagazynowanej krwi, gdyż nie mieli co podać gościom.
Weles i Sue mogli spróbować w dwójkę przekonać Brujah, by ich wpuścili, bądź też wrócić na salę, gdzie w dalszym ciągu stało kilka butelek z krwią, a towarzystwo bawiło się w najlepsze.

***

Wampirzyca – Żółtodziób obserwowała uważnie dyskusję między dwójką Tremerów i przez to, praktycznie nie zwróciła uwagi na przeklinającego Welesa. Nie potrafiła zaangażować się w słuchanie kilku osób na raz, a na całą przepychankę między Alex i Maximilianem patrzyła ze zdziwieniem, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co się dzieje. Angelina zamilkła więc na dłuższą chwilę, zastygając z półotwartymi ustami.

W końcu wstała i podążyła za Edwardem, który postanowił przejąć inicjatywę i ruszył po schodach na górę Młoda wampirzyca minęła go i poprowadziła całą trójkę do jednego z pokoi – był to pokój pierwszy od góry, z lewej strony. Angelina delikatnie nacisnęła na klamkę, uchyliła drzwi.

-Ojcze? – Spytała, ale z pokoju odpowiedziała jej tylko głucha cisza. Pchnęła drzwi i zapaliła światło. Tym razem okiennice były zamknięte, więc słońce nie przywitało intruzów swoimi śmiertelnymi promieniami.

Pokój nie należał do zbyt wielkich. Pod jedną ze ścian stało duże, dwuosobowe łoże, a obok niego dwie małe szafki nocne. Po przeciwnej stronie stała szafa, a obok niej mieściły się drzwi do małej łazienki oddzielonej cienkimi ściankami. Pod samym oknem stał stolik i dwa wygodne fotele. Na wyposażenie łazienki składał się sedes, niewielka umywalka i prysznic.

Pierwsze co można było zauważyć to pomięta pościel, która wyraźnie wskazywała na to, że ktoś na niej leżał.

Po chwili do pokoju wszedł Ghul, ten, który wcześniej poszedł zamknąć okiennice.

-Panienko – zwrócił się do Angeliny – Nie chciałem siać paniki przy tych wszystkich młodych wampirach, ale musi Pani na to rzucić okiem. - Podszedł do okna i wskazał na framugę. – Okno zostało wyważone z zewnątrz, a do tego, ktoś przystawił drabinę do ściany domu, tak by ułatwić sobie wejście. Obawiam się, że ktoś mógł się włamać. Pytanie po co? Panienko, czy coś zniknęło z pokoju?

Młoda wampirzyca potrząsnęła głową, rozglądając się uważnie po pokoju. Potrząsnęła przecząco głową.

-Jestem pewna, że Ojciec wszedł do siebie do pokoju. Mieszkam za ścianą i słyszałam wyraźnie zatrzaskiwane drzwi. Kiedy skończyłam robić paznokcie i przyszłam do niego, już go nie było, a słońce poparzyło moje ręce. Ale też… Gdyby coś mu się stało, to albo leżałby tu regenerując się, prawda? – spytała z dużą nadzieją w głosie.


Odpowiedz
Tak... banda zadufanych w sobie dupków, co? A jaki wampir nie jest zadufanym dupkiem?! Od tego należałoby zacząć... Pewnie, że znajdą się jakieś wyjątki, no ale... Alex pożegnała obu rejterujących panów pogardliwym prychnięciem. Nie chcą badać sprawy na miejscu zbrodni? Ich wola, niech sobie idą. Przynajmniej nie będą przeszkadzać.
A Edward? Zarobił spojrzeniem od wampirzycy. Czyżby pojawiła się w nim nuta uznania? Mniejsza z tym. Grunt, że podążyła za nim... i nie tylko ona, jak widać. W każdym razie, krążyła po pokoju, szukając możliwych wskazówek.
- Łóżko pomięte, czyli ktoś na nim leżał, prawdopodobnie Książę. Jeśli włamanie zostało przeprowadzone szybko i w tym samym czasie Książę znajdował się na łóżku, to nie miał wielu opcji, by ocalić swą skórę.
Czarnowłosa stanęła przy fotelach, plecami do okna, omiatając uważnie spojrzeniem pomieszczenie. Myśl kobieto, co mógł zrobić Książę w sytuacji, gdy słońce zalewa cały pokój...?
- Zastanawia mnie, że nic nie słyszałaś, Angelino. Wtedy prawdopodobnie świadczyłoby to o tym, że okno było wyważone wcześniej, kiedy nikogo tutaj nie było. Tym samym, sam proces włamania mógł zostać przeprowadzony szybko i sprawnie, w chwili, kiedy Książę tu był... i to niegotowy na taką wizytę.
Parsknęła, masując skronie. Gdyby żyła, to najpewniej w tej chwili dorobiłaby się solidnego bólu głowy, a tak...? Jeden z plusów nieżycia.
- Idąc dalej, jeśli dobrze rozumuję - drabina wciąż jest na zewnątrz. Skoro tak, to ktoś wszedł i nie wyszedł. Gdzie on jest...? Wracając do Księcia, poprawcie mnie, ale z tego miejsca, w którym stoję, to mam wrażenie, że najszybciej byłoby schować się pod łóżkiem - dałoby cień i tym samym ochronę. Ktoś będzie łaskaw sprawdzić?
Wzięła głęboki wdech, przygryzła wargę. Oj nie, jeszcze nie skończyła myśleć. Ostatecznie nie tylko łóżko dawało cień, prawda...?
- Szafa. Pokaż kotku, co masz w środku...? - wymruczała do siebie, podchodząc do rzeczonego mebla i otwierając go bez ceregieli. Oczywiście, jeśli nie był zamknięty na zamek czy inszą kłódkę.
Odpowiedz
***

Młody czarownik skłonił się w pas przechodzącemu obok starszemu, następnie własnemu Ojcu.
- Plotki, istotnie, są niepokojące i niepokój wywołują. - odparł Max, pozwalając sobie usiąść, gdy Hermann zrobił to samo. - Tego, co wyprawia się teraz na dole wręcz nie wypada komentować. Zastanawia mnie to tym bardziej, że musi być w tym jakiś cel.
Pochylił się ku rozmówcy i ściszył głos.
- Albo nasz gospodarz jest niedołężnym, zdziecinniałym głupcem, albo na takiego chce się wykreować wszem i wobec. Jego dziedziczka-histeryczka to żywy dowód pierwszego, tudzież sprawny instrument drugiego scenariusza. Pytanie tylko, czy chcemy angażować się w tę ciuciubabkę, ścigając nie wiadomo kogo, ale kogoś dość silnego, by porwać Księcia z jego własnego domu pośród całej starszyzny w sobie tylko wiadomym celu. Albo czy chcemy wystąpić w teatrze lakowym Księcia, który - och, jakimże to sposobem - zniknął wszystkim z oczu i z kieliszkiem wina delektuje się paradą imbecyli, demaskując przy okazji największych spośród nich.
Tak jak Hermann, tak i Maximilian pozwolił sobie na uszczknięcie formalizmowi i zdjął marynarkę, zarzucając ją na oparcie krzesła.
- Nie orientując się jeszcze w tym wszystkim, nie chciałem ryzykować, że mimowolnie dołączę do którejś z tych gier i wciągnę w nią mimochodem także Ciebie. Proszę więc o wytyczne, Ojcze.
Odpowiedz
- Niech to szlag - Mówię do siebie widząc zamkniętą na głucho klapę. - Ten budynek robi się coraz mniejszy.
Libacja która ma miejsce na dole raczej nie pomorze mi otworzyć tej klapy. Myślę że czas zrobić coś co powinienem zrobić od razu.
- Idę zobaczyć się z Matką. Miło się gadało - Żegnam moją partnerkę kłaniając się z lekkim uśmiechem na twarzy, po czym udaję się w stronę pokoju Matki.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Rozglądał się po pomieszczeniu dość obojętnym wzrokiem. Nawet nie starał się szukać wskazówek; jeśli coś nie rzuciło mu się w oczy od razu, wątpliwe, by dostrzegł to za drugim rzutem oka. Nie miał wielkiego talentu, jeśli chodzi o dedukcję, chyba, że chodziło o walkę. Bez przysłowiowego zastrzyku adrenaliny kojarzenie faktów nie szło mu najlepiej. Wodził więc oczami raczej za Alex, Anastazją i Angeliką, trochę ciekaw, co wymyślą, a trochę zastanawiając się, kim są i czego oczekiwały od całej tej sytuacji. No, może poza Angeliką. Jej intencje wydawały się klarowne.

Słuchał wywodu Alex. Gdy wspomniała o zaglądaniu pod łóżko, westchnął i opadłszy na kolana, zapuścił żurawia pod mebel. Przynajmniej miał pretekst do tego, by poluzować krawat, co niezwłocznie uczynił. Garniak koszmarnie krępował ruchy.

- Czcigodny Książę, czy leżysz pod łóżkiem? - zapytał znudzonym tonem. Szczerze wątpił, by ktoś zakołkował lub zamordował Księcia i ukrył go pod łóżkiem. A gdyby się tam regenerował, chyba nie udawałby, że go tam nie ma. Prawda?

„Była to naprawdę całkiem sympatyczna dziewczyna, nawet jeśli jej łono zostało najwyraźniej zaplanowane dla osoby o dwie stopy wyższej. Ale nie była Nią*.

*Profesor nadzwyczajny gramatyki i jej stosowania poprawiłby pewnie to zdanie na «okazało się, że ona to nie ona», na co profesor logiki zakrztusiłby się drinkiem.” - Terry Pratchett, Niewidoczni akademicy

Odpowiedz
Ojciec Maximilliana rozsiadł się wygodnie. Przyglądał się swojemu synowi w milczeniu przez dłuższą chwilę. W końcu odłożył kieliszek na bok i zaczął mówić:
- Wydaje mi się, że chodziło mu o upokorzenie nas wszystkich, a przede wszystkim członków Primogenu. Jak zapewne zauważyłeś, przed chwilą odwiedził mnie mój Ojciec. Nie ukrywał głębokiego oburzenia z powodu tego, co zdarzyło się na tym koszmarnym przyjęciu. Doprawdy gruby nietakt. On również radził naszemu gospodarzowi, by wybrał Seneszala, który byłby w stanie udzielić mu pomocy w walce z Sabatem o terytorium… Jak wiesz, Książę owszem posłuchał rady, w skutek tego, na przyjęciu pojawiła się ta chodząca katastrofa - Angelina. – mężczyzna zamilkł, poprawiając pozycję na kanapie. – Wracając do równie istotnej kwestii… Jeśli to prawda, że Książę przepadł… Właściwie możemy rozważyć trzy opcje. Pierwsza jest taka, że Książę wyszedł z domu. Pytanie w takim przypadku brzmi gdzie się udał i w jakim celu? Posiadłości Księcia są zaprawdę duże i musiałby iść kilka mil by odwiedzić najbliższych sąsiadów, nie mówiąc już o mieście. Z mojego pokoju nie słychać było także żadnych odjeżdżających aut, a podejrzewam, że byłbym w stanie usłyszeć ruszający pojazd, zwłaszcza, że parking jest zaraz za winklem. Druga opcja zakłada, że ktoś z Primogenu chciał się zemścić. Być może bezpośrednio, być może przez wezwanie zabójcy. W każdym bądź razie taki zabójca musiałby się wykazać niezwykłym sprytem, by oszukać starego i doświadczonego wampira. W takim jednak przypadku, brakuje jakichkolwiek śladów zniszczeń, czy odgłosów burdy… Trzecia opcja, pośrednio nawiązuje do tej poprzedniej. Jeśli faktycznie, plotki są prawdziwe i Książę cierpi z powodu dolegliwości psychicznych, w takim przypadku może być osłabiony i rozkojarzony, a to potencjalnie sprzyja pozbyciu się go, nieprawdaż?

Znowu zamilkł na chwilę, skupiając wzrok na kieliszku, po czym podniósł go i wypił kolejny łyk płynu.

-Dobrze, że na razie nie mieszałeś się w całą tę sprawę Synu. Poczekajmy do wieczora. Jeśli Gospodarz się istotnie nie zjawi, rozpoczniemy poszukiwania. W tym przypadku, będę chciał, abyś przejął inicjatywę nad młodymi wampirami i poprowadził poszukiwania wokół włości. Jeśli Książę zaiste się znajdzie, wtedy sprawa będzie prosta, a Ty wykażesz się dużą inicjatywą, a to z pewnością wpłynie na poważanie naszego klanu wśród innych. Jeśli jednak, nie znajdziemy Księcia, będziemy zastanawiać się dalej. Jak na razie, myślę, że nie ma co wzbudzać paniki, czy histerii zbiorowej. Trzeba czekać.

***

Sue z lekkim zaskoczeniem na twarzy przyjęła jego pożegnanie. Podeszła pomału do stołu i zabrała się za kolejną butelkę. Och tak, te młode wampiry potrafią być nieźle nienasycone…

Pokój Matki mieścił się dokładnie piętro wyżej, nad pokojem Ojca Maximiliana i miał identyczny rozkład mebli i urządzeń sanitarnych. Drogę wskazał mu jeden z Ghuli.

Gdy Weles zapukał do drzwi, musiał poczekać dobrą minutę, zanim na progu pojawiła się jego Matka.

-Ach to Ty. – powiedziała wpuszczając go do pokoju. Na jej twarzy malowało się lekkie zdziwienie, jakby faktycznie na kogoś czekała, ale nie była to ta osoba, którą wpuściła. Pomimo że pięknie wyglądała w długiej wieczorowej sukni, na jej twarzy malowało się głębokie zmęczenie.

-Czemu nie bawisz się z innymi wampirami? Z tego co słychać na dole, z pewnością część z nich ma niezły ubaw… Czy coś się stało Weles?

***

Angelina pozwoliła wampirom swobodnie rozejrzeć się po pokoju. Wysłuchała słowa Alex w wielkim skupieniu.

Drzwi drewnianej garderoby otworzyły się z lekkim skrzypnięciem. Jeśli Alex spodziewała się znaleźć w szafie przejście do Narnii, bądź galopującego pana Tumnusa, musiała się zawieść srodze. W szafie wisiało kilka garniturów, na półeczkach równo były ułożone koszule. Poza tym w jednej z szuflad leżały Książęce slipki i skarpetki, w innej równo zwinięte krawaty. Poza tym w środku nie było zbyt wielu rzeczy. W kącie pod płaszczami leżało półotwarte pudełko.

Pod łóżkiem również nikogo nie było. Edward mógł jednak zauważyć, że coś niewielkiego utkwiło pod nogą łóżka. Żeby sprawdzić dokładnie co to musiałby wczołgać się pod łóżko, bądź spróbować je podnieść.

Anastazja z kolei usiadła na łóżku najwyraźniej zastanawiając się nad tym czego szukać. Po chwili zwróciła uwagę innych mówiąc:

-Szto je to? – wskazała dłonią na rozdarcie w pościeli w górnej jej części. Angelina pisnęła widząc tę dziurę.

-Wcześniej jej tu nie było! Jestem pewna! Ghule zmieniały pościel ledwo wczoraj!
Odpowiedz
Właściwie... to tak, spodziewała się Narnii, choć nie była zaskoczona jej brakiem. Ostatecznie na pierwszy plan wysuwało się łóżko, szafa była tylko wyjściem awaryjnym. No cóż... trudno się mówi, prawda? I szczegół, że gdyby "Narnia" jednak istniała, to byłoby najzwyczajniej w świecie zbyt łatwo. Nieżycie łatwym jednak nie było.
Hmm... Garnitur, garnitur, slipy... eee, to jej nie interesowało. Już-już miała sobie odpuścić przeglądanie zawartości mebla, gdy zauważyła pudełko.
- A to co znowu...? - westchnęła, sięgając po nie i zerkając do jego wnętrza. Może jakimś cudem będzie zawierało wskazówki, miast czekoladek odłożonych na później? W każdym razie, słysząc o najnowszych odkryciach, odwróciła się wręcz z kocią gracją, wciąż trzymając swą zdobycz w dłoniach.
- Czyżby ktoś próbował uciąć głowę miłościwie nam panującego? - rzuciła z nutą sarkazmu w głosie. No proszę, poważna sytuacja, a jej się na dowcipkowanie zebrało? Dobre sobie!
Odpowiedz
Udaję że nie widzę zdziwienia malującego się na twarzy matki.
- Raczej - Odpowiadam z znudzoną miną - Nasz gospodarz "zniknął" a banda na bawi się w detektywów. Cyrk na kółkach. Leciały nawet groźby pod twoim adresem. "Uciekłem stamtąd, bo nie mam zamiaru znosić histerie średnio rozgarniętej Barbie. Wokół tych wszystkich tremere czuje się mi się krew gotuje.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Skoro Angelina usiadła na łóżku, co zdołał zauważyć, postanowił się pod nie wcisnąć. Byle tylko wszystkie damy nie wpadły na pomysł radosnego pląsania po nim, bo inaczej cierpliwość Eda zostanie wystawiona na ciężką próbę.

Począł więc wsuwać się pod mebel, w nadziei, że podłoże pod nim jest sprzątane równie troskliwie, co w innych częściach sypialni. Brud mu co prawda niezbyt przeszkadzał, ale pamiętał wciąż o eleganckim charakterze imprezy. Rozmowy z góry rejestrował, ale nie poświęcał im zbyt wiele uwagi, póki coś z nich nie będzie wynikało. Gdy mógł, sięgnął po przedmiot swego zainteresowania.

„Była to naprawdę całkiem sympatyczna dziewczyna, nawet jeśli jej łono zostało najwyraźniej zaplanowane dla osoby o dwie stopy wyższej. Ale nie była Nią*.

*Profesor nadzwyczajny gramatyki i jej stosowania poprawiłby pewnie to zdanie na «okazało się, że ona to nie ona», na co profesor logiki zakrztusiłby się drinkiem.” - Terry Pratchett, Niewidoczni akademicy

Odpowiedz
← Sesja Wampira

Wampir - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...