Podgląd ostatnich postów
I ruszyli! Każdy z wampirów w swoim tempie. Jedni biegli zaciekawieni, któż to może krzyczeć i z jakiego powodu. Inni powoli człapali, modląc się, aby to koszmarne przyjęcie wreszcie się skończyło. Nie dość, że było drętwe jak diabli, to nieźle zaczynało dawać w kość…
Krzyczał… Młody Malkavianin, ten sam, który wcześniej z taką zajadłością tańczył sobie tylko znany układ taneczny na środku sali bankietowej. Mężczyzna pokrzykiwał, klaskał w dłonie i przeskakiwał z nogi na nogę, niczym mała dziewczynka ciesząca się z nowej, kupionej na odpuście, lalki.
-Ja wiem co tu się stało! Ja wiem co tu się stało! – wykrzykiwał radośnie, kontynuując swoje dziecinne podskoki.
Miejsce do którego zwabił ich krzyk, również było dość dziwne. Malkavianin stał na dużej polance między drzewami, w pobliżu mebli ogrodowych. Stół, przygotowany dla grupy 12 osób, był duży i pofarbowany na biało. Proste krzesła ogrodowe wydawały się chwiać, jakby zaraz miały rozpaść się w pył. Trzy z nich, najbliższe pobliskiemu dworkowi, były przewrócone i połamane. W całej tej scenerii brakowało tylko różowego pelikana z Simsów i obrzydliwego krasnala ogrodowego, szczerzącego zęby we wrednym uśmiechu.
Na ziemi obok mebli leżał olbrzymi kołek. Był zrobiony z drewna, chociaż jego czub zdobiony był ostrym jak brzytwa metalem. Obok kołka, leżały liczne, niewielkie kupki popiołu, znacznie od siebie oddalone, rozwiewane przez delikatny powiew wiatru. Chyba nikt z obecnych nie miał wątpliwości skąd wzięły się resztki. Czarne (?) scenariusze się spełniły – King is dead, long live the King!
Wśród Primogenu słychać było podniecone szepty! A więc jednak odbędą się wcześniejsze wybory! Niektórzy ze starszych wampirów zacierali ręce widząc w całej sytuacji okazję, do rozwiązania sobie tylko znanych spraw i problemów.
Angelina popłakała się na dobre, rzucając się na ramię stojącej w pobliżu Anastazji, która uspokajająco poklepała ją po plecach powtarzając : „Ne plach. Vse budet khorosho!”.
Młode wampiry przypatrywały się zwłokom z wyraźną ulgą, czyżby męczarnia miała się skończyć?
Po krótkiej naradzie, starsze wampiry zawołały do siebie Maximilliana, Alex, Edwarda i Welesa, najwyraźniej chcąc z nimi porozmawiać na osobności. Czego mogli chcieć?
Alex robiła się coraz bardziej poirytowana. Na dobrą sprawę wolałaby rzucić tym wszystkim w cholerę i jeszcze dalej, wrócić do domu, wsadzić nos w książkę. Albo zająć się interesami. Albo cokolwiek innego. Omiotła swe towarzystwo spojrzeniem, zatrzymując je na chwilę na Angelinie. Już-już miała poczęstować ją dość zjadliwą wypowiedzią, by przywołać ją do porządku (no na Bastet, ileż można ryczeć? Była w końcu dumnym wampirem czy nie?), gdy krzyk skutecznie powstrzymał kobietę od realizacji zamiarów.
Nasłuchiwała przez chwilę, po czym wzruszyła ramionami i stwierdziła:
- Wypadałoby zobaczyć, o co chodzi.
...
-
Cyrku ciąg dalszy - Mówię cicho do siebie.
Nie podzielałem fascynacji intrygami jak moja Matka. Wolałbym to olać, rozłożyć się gdzieś w cieniu i pozwolić by sprawy przybrały swój własny bieg. Niestety ma się swoje obowiązki które trzeba wypełnić pomimo swojej niechęci.
Matka Welesa odwzajemniła uśmiech.
-No cóż… Zawsze możemy...- Jej wypowiedź przerwało pukanie do drzwi. Gdy Matka otworzyła je pospiesznie, okazało się, że na progu stał jeden z Ghuli apelując o to, by udali się z powrotem na salę balową. Wampirzyca odrzekła, że zjawią się za sekundkę, po czym zwróciła się ponownie do swojego Potomka. – Dlaczego zawsze wszystko musi zepsuć się w ostatniej chwili? No nic, będziemy musieli przełożyć swoje plany na później. – wyszczerzyła drapieżnie kły - Jak to wszystko się skończy, zaproszę Cię na długie i pełne emocji polowanie, a potem wynagrodzimy sobie stracony tu czas.
Obróciła się na pięcie i wyszła, dając mu znak, by poszedł za nią. W powietrzu dało się wyczuć subtelny zapach jej perfum. Kiedy zeszli na dół, usłyszeli oświadczenie jednego z członków Primogenu. Matka Welesa nie zamierzała zostawiać syna samego i wspólnie z nim ruszyła na „spacer” po ogrodzie.
***
Anastazja i Edward dołączyli do Alex. Skoro i tak świetnie się dogadywali, było jasne, że razem, niczym drużyna z Mystery Machine, rozwiążą niepokojącą wszystkich Tajemnicę. Czy książę żyje, czy też wywinął wszystkim psikusa udając się na dłuższy spacer? Można było również przewidzieć, że dołączy do nich irytująca jak Scrappy Doo Angelina, która okazjonalnie smarkała w chusteczkę higieniczną chlipiąc.
***
Również Ojciec Maksymiliana postanowił wyruszyć na poszukiwania ze swoim synem. W trakcie wędrówki, starał się odpowiedzieć wyczerpująco na wszystkie jego pytania.
-Hmmm… - zamyślił się wampir, nie zatrzymując się nawet na chwilę. – Właściwie nie znam naszego gospodarza wyjątkowo dobrze. Pewnie mój Ojciec przybliżyłby Ci jego sylwetkę dokładniej. Nie wiem kiedy dokładnie został przemieniony, ale jestem pewien, że pochodzi z Dziewiątego Pokolenia Kainitów. Zapewne w żadnym z większych miast nie miałby szans na objęcie władzy, ale tu, na peryferiach faktycznie był najpotężniejszy. Nic dziwnego, że sięgnął po władzę. Miastem rządzi od jakichś 70 lat… Co ciekawe, od samego początku jego rządów chodziły plotki jakoby cierpiał na chorobę psychiczną. Nie mamy tu wampira – diagnosty, więc jedni mówią, że to schizofrenia, inni że zaburzenia lękowe… Ja zawsze uważałem go za wyjątkowo ekscentrycznego neurotyka, który nie lubi gdy ktoś mu się przeciwstawia. Coś w moich rozważaniach musi być prawdą, patrząc, jak zemścił się na Primogenie, gdy rada postanowiła ograniczyć mu władzę. W każdym razie zachodzą dwie sprzeczności – z jednej strony jest ostentacyjnie słaby, z drugiej pochodzi ze starszego pokolenia niż pozostali członkowie rady… Cała sytuacja jest drażliwa, aczkolwiek podejrzewam, że na tej sali wszyscy, poza Angeliną, ucieszyliby się z jego nagłego zniknięcia.
***
Wtem praktycznie idealną ciszę przerwał krzyk. Czyżby ktoś znalazł jakąś wskazówkę?
Idąc spokojnie za swym opiekunem, Max pozwolił sobie kontynuować niezobowiązującą rozmowę.
- Ojcze, czy zechciałbyś przybliżyć mi sylwetkę naszego gospodarza? Poznałeś go prywatnie? Wiesz coś, co mogłoby wyjaśnić nieco całe to zamieszanie?
Sabat? Pięknie. Wylewne pożegnanie? Jeszcze lepiej! Tylko tego brakowało, by przez to rzucanie się na szyję, pomięła jej sukienkę! Ale, przeżyła to, nie tracąc na szczęście opanowania. W końcu nie była blondynką, co to rozpacza nad złamanym paznokciem, prawda?
(...)
- Co za burdel - stwierdziła z niesmakiem, przyglądając się całemu zamieszaniu na dole. Zero organizacji, zero opanowania sytuacji! No ale, na Primogen nie składali się sami Tremere, którzy z pewnością by wszystkiego dopilnowali.
Cóż jej pozostało? Zebrać kompanię, w osobie Anastazji, Edwarda i w miarę możliwości - Angeliny również. Maxymiliana i Welesa zignorowała, ostatecznie wypisali się z ekipy. A tak? Wymieniona grupa przynajmniej miała jakiś trop.
- Nie planowałem nic specjalnego, ale jestem otwarty na propozycje - Odpowiadam zarówno słowami jak i uśmiechem po czym zakładam luźno nogę na nogę.
Mankiety, rękawy, koszula, kołnierzyk, uczesanie, nogawki, klamra przy pasku, kieszenie w spodniach, chustka w kieszeni marynarki, ułożenie marynarki na ramionach, sznurówki - powinny być równo. Wyprostowanie. Odetchnięcie - zbędne, lecz naturalnie dopasowujące strój do ciała. Skinięcie głową, otwarcie drzwi, przepuszczenie Ojca, zachowanie dystansu po jego prawej stronie. Etykieta, rzecz ważna. Czasem do przesady, lecz nie jemu było to oceniać. Jeszcze nie.
Angelina spojrzała ze zdziwieniem na opakowanie zapałek.
-Nie, nie kojarzę tego pudełka. – powiedziała, wzruszając pospiesznie szczupłymi ramionami. – To zapewne jeden z tych gadżetów, które roznoszą żeby reklamować kluby. A odpowiadając na wasze pytanie, nie chodzimy w takie miejsca z Chichesterem. – posmutniała – On nie lubi klubów, muzyki i hałasu. No i też nie bardzo lubi kiedy inni mężczyźni się we mnie wpatrują. A wiecie, jak inaczej się ubrać do klubu jak nie w krótką, błyszczącą sukienkę? – po chwili przyjrzała się jeszcze raz opakowaniu zanim dodała – Gdzieś widziałam ten szyld… Kojarzy mi się, nie wiem czemu, z dzielnicą, którą ostatnio zabrał sobie Sabat. Ale nie dam sobie głowy za to uciąć.
Sama rozejrzała się jeszcze po pokoju.
-Hmm ciekawa jestem co z tą kołdrą… - po chwili odwróciła się w stronę grupy. – Wiecie co, pójdę odwiedzić jednego z członków Primogenu z mojego klanu. Zobaczymy co powie. Wy w tym czasie idźcie na dół. Jak tylko zajdzie słońce zapewne będziemy musieli wziąć się za poszukiwania.
Następnie wylewnie, rzuciła się każdemu z nich na szyję, dziękując za okazaną pomoc.
Rozstali się dopiero na korytarzu, gdzie młoda wampirzyca pożegnała ich i pobiegła do góry.
***
Matka Welesa spojrzała na syna z lekkim uśmiechem.
-Czekamy na wieczór, a wtedy zobaczymy czego będą od nas wymagać. Nie zrobimy ani mniej, ani więcej niż to, czego oczekują. Podejrzewam, że może być ciekawiej niż przypuszczasz… Wyobraź sobie całe zamieszanie, jakie będzie panować na dole i miny tych wszystkich kretynów, którzy włazili „swojemu panu i władcy” w tyłek, licząc na coś więcej. A teraz co? Jeśli Książę nie żyje, czeka ich niezłe sprowadzenie na ziemię.
Podeszła do drzwi, kołysząc biodrami. Uchyliła je odrobinę.
-Mamy jeszcze trochę czasu. Idziemy już, czy masz jakieś inne plany? – uśmiechnęła się szeroko.
***
Ojciec Maximiliana spojrzał na zegarek, po czym wstał poprawiając marynarkę i zapinając dokładnie guziki. Poprawił spinki przy mankietach, a następnie udał się do łazienki, by sprawdzić, czy idealnie zawiązany węzeł ciemnego krawatu nie rozluźnił się ani o milimetr. W końcu był perfekcjonistą, w każdym calu swego wampirzego ciała, tak jak jego potomek.
-Pamiętaj synu, prezencja. Prezencja!
***
Na dole panowała istna gehenna. Ghule biegały, chcąc naprawić połamane stoły, załatać potargane, pluszowe zasłony i zmyć z podłogi krew, która zdawała się pokrywać posadzkę wszędzie. Młode wampiry w dalszym ciągu siedziały w grupkach. Ci którzy wcześniej kupowali piwnice, bądź odwiedzali swych rodziców, również zaczęli pojawiać się w głównej sali.
Wszyscy szeptali między sobą. Rozeszła się już plotka, o tym, że zaginął Książę. Jedni całą winę spychali na Primogen, inni obciążali członków Sabatu zniknięciem Księcia, uważając, że tylko oni tak bezczelnie mogliby zepsuć przyjęcie (Do grupy tej należeli między innymi Ventrue i Toreadorzy, którzy od jakiegoś czasu bawili się razem.) Malkavianie z kolei zaczęli szeptać o zbliżającej się Gehennie, robiąc rzeczy, w których byli naprawdę dobrzy – zaczęli łapać się za głowy krzyczeć i prorokować koniec znanego wampirom świata. Część Brujah i Nosferatu szeptała niepewnie o innym nocnym plemieniu – o wilkołakach, które ponoć pojawiły się niedawno w pobliżu.
Primogen zebrał się razem, zajmując miejsca u jednego ze stołów. Członkowie rady byli spokojni, większość z nich miała nałożone na twarze maski głębokiej powagi. Po dłuższej chwili milczenia, młode wampiry ucichły i ustawiły się w mieszaną grupę, aby posłuchać co do powiedzenia mają starsi. Wstał jeden z Ventrue i rzekł:
-Zapewne wszyscy już słyszeliście, że zaginął Książę Chichester. Niestety musimy podkreślić, że to nie plotki. Dlatego zaraz po zajściu słońca udamy się do ogrodów i na parkingi, by spróbować go znaleźć. Mamy nadzieję, że to niesmaczny żart naszego gospodarza i że sprawa rozwiąże się wkrótce. Bardzo prosimy o podzielenie się na małe grupki, tak szybciej uda nam się przeczesać cały teren.
Kiedy słońce zaszło otworzyli drzwi wypuszczając wampiry na dwór. Rozpoczęły się poszukiwania.
- Skoro tam mówisz - odpowiedział średnio przekonany Weles - Więc czekamy do nocy a potem co?
Cała ta szopka mało obchodziła Welesa. Nie podzielał takiego zainteresowania polityką jak jego Matka.
Wypełzłszy spod łóżka, miał ochotę dla zasady otrzepać ubranie, ale z uwagi na pracę ghuli odpuścił sobie. Przyjrzał się kartonikowi z zapałką.
- Und - mruknął, zastanawiając się, czy kojarzy knajpę, której nazwa zaczynała się od tych liter. - Mógł to zostawić Książę lub ktoś, kto był w pokoju. Może ty, Angelino? - zapytał spokojnym głosem i podał jej pudełko. To był jakiś ślad, to był jakiś mały kroczek do przodu. Ed poczuł się odrobinę lepiej. Coś się działo. Nie skomentował rzeczy, które wypadły z pudełka z szafy, gdy zajęła się nim Alex.. choć i to poprawiło mu trochę humor.
Alex nie skomentowała zawartości pudełka. Jedynie brew uniosła, widząc, co znalazło się na podłodze i jak zareagowała Angelina. Ehh, i że takie coś w rękach trzymała? Ledwo się powstrzymała od wytarcia ich w suknię, która i tak swoje kosztowała.
- To nie tak, że pod łóżkiem nic nie ma - odparła niewzruszenie, spoglądając na Edwardową zdobycz - Zastanawiam się... Angelino, mówi ci to coś? Choć w sumie nie mam pojęcia, co takie rzeczy mogą robić pod łóżkiem i skąd się tam wzięły...
-Jakie skutki? - Spytała spokojnie Matka Welesa. - Och wiele, które mogą odbić się na nas na różne sposoby. Jeśli pojawi się nowy Książę, będzie to oznaczało nowe reguły i większe faworyzowanie klanu, z którego sam się wywodzi. Wrogim, bądź mniej lubianym klanom może dla przykładu zakazać polować w jakiejś dzielnicy, ograniczyć liczbę potomstwa. Skutków może być wiele. Jeśli natomiast trafi się na tronie ktoś z Gangreli, czeka nas Złoty Okres. Prawie całkowita swoboda w polowaniu i działaniu. - położyła swoją szczupłą dłoń na jego policzku, wpatrując się w Syna czule - Polityka jest dla naszego klanu mało istotna tylko wtedy kiedy jest stabilna. Wszelkie zmiany we władzy prawie zawsze najdotkliwiej dotykają tych, którzy wolą jej unikać.
- Jakież to skutki przyniesie zniknięcie księcia? Pytam poważnie bo nie mogę wyobrazić sobie innego scenariusza jak ten iż na jego stołku zasiądzie inny fagas. Poza tym, czy musimy się w to aż tak angażować? Polityka nigdy zbytnio nas Gangreli nie obchodziła. Zostawmy to wszystko w cholerę Venturom czy innym Tremere. - Pytam spokojnie błądząc wzrokiem po twarzy Matki
Dalsza rozmowa Maximilliana i jego Ojca nie dotyczyła ani Maskarady ani polityki. Rozmawiali o orkiestrze, która wcześniej umilała czas wampirom. Wytykali bezlitośnie błędy skrzypka, o którego nieudolności rozmawiali wcześniej Toreadorzy. Następnie Ojciec zaczął podkreślać walory estetyczne dworku, a także prezencji swojego syna podczas walca powitalnego. Jego zdaniem, jako chyba jedyny z młodszych wampirów, Maximillian poradził sobie z najprostszym z tańców standardowych. Z zaskoczeniem podkreślił, że niektórzy nawet nie znali kroków i przez to deptali się po stopach. Oczywiście oberwało się też głównie Nosferatu, Gangrelom i Brujah, a na dokładkę Malkavianom za przedziwne zachowanie. Jak zwykle zresztą. Zachód słońca zbliżał się nieuchronnie, o czym powiadomił oba wampiry nastawiony wcześniej budzik.
-Już niedługo wszystkiego się dowiemy. – odrzekł Hermann dopijając drugi kieliszek krwi.
***
Matka Welesa z kolei zdziwiła się jeszcze bardziej słysząc jego słowa, a jej delikatnie wyregulowane brwi uniosły się wyżej. Otworzyła drzwi szerzej, wpuszczając Nowicjusza do pokoju. Zaczęła swoim zwyczajem chodzić w kółko po pokoju, mrucząc pod nosem, jednak na tyle głośno, by usłyszał jej słowa.
-Gospodarz zniknął, mówisz? Tak, to by wyjaśniało to zagadkowe pojawienie się Ghuli i pytania, czy nie widziałam Księcia. Jeśli faktycznie zniknął, może to wywołać dużo większe skutki niż potrafimy przewidzieć Weles. – Zatrzymała się i spojrzała na syna taksując go wzrokiem – Bawią się w detektywów? Zapewne na zlecenie córki Księcia… Cóż, nic dziwnego że nie potrafisz wytrzymać z potomstwem, skoro ja ledwo wytrzymuję z ich protoplastami. Ale groźby pod moim adresem? – teraz zdziwiła się jeszcze bardziej. – Wiedziałam, że z całą tą Angelina będą duże problemy, ale mówiąc szczerze nie spodziewałam się czegoś takiego… Chyba żadne z nas się nie spodziewało…
Zamilkła w końcu i usiadła na kanapie.
-Dziwne to wszystko. Ale niedługo słońce zajdzie i wszystko się wyjaśni.
***
Edwardowi bez większych trudności udało się wejść pod łóżko, gdyż miało wysokie zawieszenie. O dziwo, nie było tam ani jednego pyłku kurzu . Widocznie Ghule nie ułatwiały sobie pracy zmiataniem śmieci pod meble. Po chwili męczenia się w niewygodnej pozycji z opinającym się garniturem, mały obiekt utkwił w jego ręce. Po dotyku poznał, że był to oderwany kawałek kartonika, z czymś twardszym w środku.
Gdy wyczołgał się spod łóżka i spojrzał na przedmiot, który trzymał w ręce w lepszym świetle, okazało się, że to kawałek fioletowego pudełka zapałek, dokładnie taki jaki rozdaje się w celach promocyjnych w klubach. Pudełko było fioletowe, zawierało jedną zapałkę. Nie było kompletne, ale widać było trzy pierwsze literki – „UND…”, które najprawdopodobniej miały wskazywać nazwę lokalu.
Anastazja zajęła się dziurą w pościeli.
-Forma dziury wskazuje na to, że ktoś dyrnul materiał, chyba przy użyciu ostrej instrumentairy. Hmm Interestno szto eta było.
Z kolei pudełko, które trzymała Alex… Na górze miało różową bibułkę która niewiele mówiła o zawartości. Jednak gdy dziewczyna odwróciła się do reszty, dół pudełka rozłożył się , a zawartość z głośnym plaśnięciem upadła na podłogę. Nie wdając się w dalsze szczegóły, można było tam znaleźć fikuśne kajdanki, niekompletne fragmenty bielizny i ciemnych, połyskujących ubrań. Angelina z piskiem rzuciła się na podłogę zbierając wszystkie rzeczy i wrzucając je z powrotem do szafy. Zapewne gdyby mogła, zaczerwieniłaby się obficie.
-Eeee… - zaczęła, żeby najwyraźniej uciec z niezręcznej sytuacji – Czyli w szafie nic nie ma… Pod łóżkiem też go nie ma. Coraz bardziej się martwię. – przegryzła ze zniecierpliwieniem tipsa.
Skoro Angelina usiadła na łóżku, co zdołał zauważyć, postanowił się pod nie wcisnąć. Byle tylko wszystkie damy nie wpadły na pomysł radosnego pląsania po nim, bo inaczej cierpliwość Eda zostanie wystawiona na ciężką próbę.
Począł więc wsuwać się pod mebel, w nadziei, że podłoże pod nim jest sprzątane równie troskliwie, co w innych częściach sypialni. Brud mu co prawda niezbyt przeszkadzał, ale pamiętał wciąż o eleganckim charakterze imprezy. Rozmowy z góry rejestrował, ale nie poświęcał im zbyt wiele uwagi, póki coś z nich nie będzie wynikało. Gdy mógł, sięgnął po przedmiot swego zainteresowania.
Udaję że nie widzę zdziwienia malującego się na twarzy matki.
- Raczej - Odpowiadam z znudzoną miną - Nasz gospodarz "zniknął" a banda na bawi się w detektywów. Cyrk na kółkach. Leciały nawet groźby pod twoim adresem. "Uciekłem stamtąd, bo nie mam zamiaru znosić histerie średnio rozgarniętej Barbie. Wokół tych wszystkich tremere czuje się mi się krew gotuje.
Właściwie... to tak, spodziewała się Narnii, choć nie była zaskoczona jej brakiem. Ostatecznie na pierwszy plan wysuwało się łóżko, szafa była tylko wyjściem awaryjnym. No cóż... trudno się mówi, prawda? I szczegół, że gdyby "Narnia" jednak istniała, to byłoby najzwyczajniej w świecie zbyt łatwo. Nieżycie łatwym jednak nie było.
Hmm... Garnitur, garnitur, slipy... eee, to jej nie interesowało. Już-już miała sobie odpuścić przeglądanie zawartości mebla, gdy zauważyła pudełko.
- A to co znowu...? - westchnęła, sięgając po nie i zerkając do jego wnętrza. Może jakimś cudem będzie zawierało wskazówki, miast czekoladek odłożonych na później? W każdym razie, słysząc o najnowszych odkryciach, odwróciła się wręcz z kocią gracją, wciąż trzymając swą zdobycz w dłoniach.
- Czyżby ktoś próbował uciąć głowę miłościwie nam panującego? - rzuciła z nutą sarkazmu w głosie. No proszę, poważna sytuacja, a jej się na dowcipkowanie zebrało? Dobre sobie!
Ojciec Maximilliana rozsiadł się wygodnie. Przyglądał się swojemu synowi w milczeniu przez dłuższą chwilę. W końcu odłożył kieliszek na bok i zaczął mówić:
- Wydaje mi się, że chodziło mu o upokorzenie nas wszystkich, a przede wszystkim członków Primogenu. Jak zapewne zauważyłeś, przed chwilą odwiedził mnie mój Ojciec. Nie ukrywał głębokiego oburzenia z powodu tego, co zdarzyło się na tym koszmarnym przyjęciu. Doprawdy gruby nietakt. On również radził naszemu gospodarzowi, by wybrał Seneszala, który byłby w stanie udzielić mu pomocy w walce z Sabatem o terytorium… Jak wiesz, Książę owszem posłuchał rady, w skutek tego, na przyjęciu pojawiła się ta chodząca katastrofa - Angelina. – mężczyzna zamilkł, poprawiając pozycję na kanapie. – Wracając do równie istotnej kwestii… Jeśli to prawda, że Książę przepadł… Właściwie możemy rozważyć trzy opcje. Pierwsza jest taka, że Książę wyszedł z domu. Pytanie w takim przypadku brzmi gdzie się udał i w jakim celu? Posiadłości Księcia są zaprawdę duże i musiałby iść kilka mil by odwiedzić najbliższych sąsiadów, nie mówiąc już o mieście. Z mojego pokoju nie słychać było także żadnych odjeżdżających aut, a podejrzewam, że byłbym w stanie usłyszeć ruszający pojazd, zwłaszcza, że parking jest zaraz za winklem. Druga opcja zakłada, że ktoś z Primogenu chciał się zemścić. Być może bezpośrednio, być może przez wezwanie zabójcy. W każdym bądź razie taki zabójca musiałby się wykazać niezwykłym sprytem, by oszukać starego i doświadczonego wampira. W takim jednak przypadku, brakuje jakichkolwiek śladów zniszczeń, czy odgłosów burdy… Trzecia opcja, pośrednio nawiązuje do tej poprzedniej. Jeśli faktycznie, plotki są prawdziwe i Książę cierpi z powodu dolegliwości psychicznych, w takim przypadku może być osłabiony i rozkojarzony, a to potencjalnie sprzyja pozbyciu się go, nieprawdaż?
Znowu zamilkł na chwilę, skupiając wzrok na kieliszku, po czym podniósł go i wypił kolejny łyk płynu.
-Dobrze, że na razie nie mieszałeś się w całą tę sprawę Synu. Poczekajmy do wieczora. Jeśli Gospodarz się istotnie nie zjawi, rozpoczniemy poszukiwania. W tym przypadku, będę chciał, abyś przejął inicjatywę nad młodymi wampirami i poprowadził poszukiwania wokół włości. Jeśli Książę zaiste się znajdzie, wtedy sprawa będzie prosta, a Ty wykażesz się dużą inicjatywą, a to z pewnością wpłynie na poważanie naszego klanu wśród innych. Jeśli jednak, nie znajdziemy Księcia, będziemy zastanawiać się dalej. Jak na razie, myślę, że nie ma co wzbudzać paniki, czy histerii zbiorowej. Trzeba czekać.
***
Sue z lekkim zaskoczeniem na twarzy przyjęła jego pożegnanie. Podeszła pomału do stołu i zabrała się za kolejną butelkę. Och tak, te młode wampiry potrafią być nieźle nienasycone…
Pokój Matki mieścił się dokładnie piętro wyżej, nad pokojem Ojca Maximiliana i miał identyczny rozkład mebli i urządzeń sanitarnych. Drogę wskazał mu jeden z Ghuli.
Gdy Weles zapukał do drzwi, musiał poczekać dobrą minutę, zanim na progu pojawiła się jego Matka.
-Ach to Ty. – powiedziała wpuszczając go do pokoju. Na jej twarzy malowało się lekkie zdziwienie, jakby faktycznie na kogoś czekała, ale nie była to ta osoba, którą wpuściła. Pomimo że pięknie wyglądała w długiej wieczorowej sukni, na jej twarzy malowało się głębokie zmęczenie.
-Czemu nie bawisz się z innymi wampirami? Z tego co słychać na dole, z pewnością część z nich ma niezły ubaw… Czy coś się stało Weles?
***
Angelina pozwoliła wampirom swobodnie rozejrzeć się po pokoju. Wysłuchała słowa Alex w wielkim skupieniu.
Drzwi drewnianej garderoby otworzyły się z lekkim skrzypnięciem. Jeśli Alex spodziewała się znaleźć w szafie przejście do Narnii, bądź galopującego pana Tumnusa, musiała się zawieść srodze. W szafie wisiało kilka garniturów, na półeczkach równo były ułożone koszule. Poza tym w jednej z szuflad leżały Książęce slipki i skarpetki, w innej równo zwinięte krawaty. Poza tym w środku nie było zbyt wielu rzeczy. W kącie pod płaszczami leżało półotwarte pudełko.
Pod łóżkiem również nikogo nie było. Edward mógł jednak zauważyć, że coś niewielkiego utkwiło pod nogą łóżka. Żeby sprawdzić dokładnie co to musiałby wczołgać się pod łóżko, bądź spróbować je podnieść.
Anastazja z kolei usiadła na łóżku najwyraźniej zastanawiając się nad tym czego szukać. Po chwili zwróciła uwagę innych mówiąc:
-Szto je to? – wskazała dłonią na rozdarcie w pościeli w górnej jej części. Angelina pisnęła widząc tę dziurę.
-Wcześniej jej tu nie było! Jestem pewna! Ghule zmieniały pościel ledwo wczoraj!
Rozglądał się po pomieszczeniu dość obojętnym wzrokiem. Nawet nie starał się szukać wskazówek; jeśli coś nie rzuciło mu się w oczy od razu, wątpliwe, by dostrzegł to za drugim rzutem oka. Nie miał wielkiego talentu, jeśli chodzi o dedukcję, chyba, że chodziło o walkę. Bez przysłowiowego zastrzyku adrenaliny kojarzenie faktów nie szło mu najlepiej. Wodził więc oczami raczej za Alex, Anastazją i Angeliką, trochę ciekaw, co wymyślą, a trochę zastanawiając się, kim są i czego oczekiwały od całej tej sytuacji. No, może poza Angeliką. Jej intencje wydawały się klarowne.
Słuchał wywodu Alex. Gdy wspomniała o zaglądaniu pod łóżko, westchnął i opadłszy na kolana, zapuścił żurawia pod mebel. Przynajmniej miał pretekst do tego, by poluzować krawat, co niezwłocznie uczynił. Garniak koszmarnie krępował ruchy.
- Czcigodny Książę, czy leżysz pod łóżkiem? - zapytał znudzonym tonem. Szczerze wątpił, by ktoś zakołkował lub zamordował Księcia i ukrył go pod łóżkiem. A gdyby się tam regenerował, chyba nie udawałby, że go tam nie ma. Prawda?