Sesja Lionela

Wyszłaś z komnaty i zamknęłaś ją pozostawionym na stoliku kluczem. Z oddali, zapewne gdzieś ze schodów, znajdujących się pod koniec dalszej części tego piętra, dobiegało cię niewyraźne echo jakiejś rozmowy, jednak nie widziałaś rozmówców ani strażników innych, niż ci, którzy w posągowym znudzeniu podpierali ściany na samych końcach korytarza. Odwróciłaś się jednak i poszłaś w przeciwnym kierunku, który, na ile pamiętałaś, miał prowadzić do komnat Thayańczyka.
Rzeczony strażnik nie zwrócił na ciebie większej uwagi ani nawet wzroku, choć wiedziałaś, że nie stoi tu tylko dla dekoracji. Nawet gdy minęłaś go i zeszłaś niżej, drugimi schodami, miałaś niejasne wrażenie bycia obserwowaną. Rzecz jasna nie widziałaś nikogo, komu mogłabyś przypisać winę za to odczucie, jednakże lata przebywania na dworze oraz przebyte szkolenie pozostawiły ci sporą wrażliwość w podobnych kwestiach.
Zamek prezentował się teraz jeszcze bardziej surowo, wyniośle i obszernie. Wiedziałaś, że pałac wezyra jest większy, przynajmniej jeśli chodzi o rozmiary części mieszkalnej. Jednak te nowe, przyciemnione wnętrza, sporadycznie wzbogacone obrazem, arrasem, stojącym przy ścianie pancerzem lub kolejnym, milcząco uprzejmym strażnikiem, zdawały ci się znacznie bardziej przytłaczające.
Mimo wszystko udało ci się nie pobłądzić po nocy w korytarzach zamczyska, choć raz zagadnęłaś idącego gdzieś pospiesznie kapłana z zakonnej straży gospodarza o dokładne położenie pokojów gościnnych Koella. Nie wiedziałaś przecież, gdzie się one znajdują, lecz kapłan, jakby nieco zdziwiony twoją obecnością, pokierował cię jasno i niezawodnie.
Kilka chwil i schodów później stałaś już pod opisanymi drzwiami.
Zapukałaś.

Nic.

Raz jeszcze, tym razem mocniej, opowiadając się przy tym.

Cisza.
Odpowiedz
Niedyskretnie rzucając spojrzenie na lewo i prawo, położyła dłoń na zdobionej, mosiężnej klamce. Powoli przekręciła ją, sama nie widząc, na co liczy. Może roztargnionie to nie cecha, którą przypisałaby Koellowi, ale nie naszedł ją inny pomysł niż proste otwarcie drzwi. Można to uznać za brak manier, ale sytuacja ją do tego zmusza.
Odpowiedz
Nacisnęłaś na klamkę. Nic. Szarpnęłaś - drzwi ani drgnęły.
Z obu stron korytarza nadchodziło po dwóch zakapturzonych kapłanów, idących szybkim krokiem w twoim kierunku. Nie było dokąd uciec ani cofnąć się, z resztą i tak nie byłabyś w stanie uciec przed czterema kapłanami w nieznanym ci zamku. Pierwszy z nich był już przy tobie, lecz jedynie delikatnym gestem odepchnął cię w bok.
- Pani, proszę, zechciej się odsunąć. - powiedział, gdy dwóch jego towarzysz stanęło po dwóch stronach drzwi, a trzeci z nich mocno uderzył w nie pięścią. Żadnego efektu.
- Otwórzcie. - polecił im ten stojący przy tobie. Kapłan, który uderzył w drzwi teraz wymamrotał zaklęcie i wyciągnął rękę, a zamek w drzwiach szczęknął charakterystycznie. Nacisnął na klamkę, która opadła, otwierając wejście do komnaty.
Trzej mężczyźni weszli do środka. Kręcili się po nim przez chwilę, w trakcie której nie wiedziałaś, co się dzieje.
- Pusto. Nie ma ich. - oznajmił wychodzący, a ten, który stał przy tobie, zwrócił na ciebie wzrok.
- Pani... Czy zechcesz nam to wyjaśnić?
Odpowiedz
Khadijah była mocno skonfundowana całą sytuacją, a szczególnie nagłym pojawieniem się mężczyzn w habitach.
- Co wyjaśnić, jeśli mogę wiedzieć. Przychodzicie tutaj, włamując się do komnaty gościa samego Lorda i macie czelność zadawać tak bezpośrednie pytania? To karygodne zachowanie wobec dyplomatów.
Patrzyła na kapłana zmieszanym wzrokiem, łączącym zszokowanie z odrobiną gniewu. Po chwili sama obróciła się w stronę pomieszczenia i pobieżnie się rozejrzała, sprawdzając czy wewnątrz naprawdę nie ma Koella albo Jafaara.
Odpowiedz
Istotnie, wewnątrz pomieszczenia nie było nikogo.
- Przychodzimy tu z rozkazu Jego Lordowskiej Mości, pani. - odpowiedział kapłan z niebezpieczną nutą w głosie. - Dostrzeżono złodzieja, który przemykał między komnatami i korytarzami, musimy więc zadbać o bezpieczeństwo gości.
W twoim kierunku spieszyło właśnie trzech mężczyzn. Jednego widziałaś niedawno w swojej komnacie oraz wcześniej na uczcie - był to ponury dowódca wszystkich kapłanów. Obecni na miejscu szybko zrelacjonowali mu przebieg wydarzeń.
- A więc twierdzisz, pani, że nie wiadomo ci nic na temat zamierzeń i poczynań twoich towarzyszy? Nie masz pojęcia jak i po co mieliby znikać w tak niecodziennych okolicznościach i...
Urwał, bo od strony schodów szybkim krokiem szedł właśnie sam lord Greystor. Kapitan zobaczył, że przyszedł, odstąpił więc na moment od ciebie i szeptem zaczął sprawozdanie. Nagle urwał w pół słowa i drgnął wyraźnie, po czym gwałtownie odwrócił głowę w stronę wyjścia z zamku, jakby coś momentalnie przykuło jego uwagę. Pozostali dwaj kapłani zareagowali identycznie.
- Milordzie - szepnął nagle głosem pełnym nerwowego pośpiechu - stanowczo nalegam, byście zostali tu pod ochroną braci. Ktoś właśnie posłużył się nadzwyczaj silnym zaklęciem i chyba obaj wiemy, gdzie toczy się walka. Muszę udać się tam natychmiast, bo widzę, że nasi goście nie przebierają w środkach. Pozostali bracia na pewno też już tam pędzą.
- Darz bór. - Powiedział jakby do siebie władca Velen. Następnie odszepnął coś kapitanowi, stanowczo i ostro, wyraźnie pionizując podwładnego.
- Oczywiście, milordzie, błagam o wybaczenie. - szepnął cicho kapitan, kłaniając się krótko, po czym wskazał na jednego z czterech zakonników i gestem nakazał mu iść z nimi. Niemal biegiem ruszyli w stronę schodów, ty zostałaś w towarzystwie dwóch milczących strażników.
- Pani, jeśli wiesz coś, co należałoby by wyjawić na temat swoich towarzyszy, lepiej zrobić to teraz.
Odpowiedz
- To niedorzeczne. Muszę w tej chwili rozmówić się z Jafaarem i zakończyć tę farsę. Mam dość tych obcych gierek, czas na odkrycie planszy.
Nie czekając na reakcję otoczenia, ruszyła żwawym krokiem korytarzem, w który niedawno udali się klerycy. Uznała, że obecność rzekomej magii zwróci uwagę także Jafaara i wreszcie nadarzy się okazja do konfrontacji oraz wyjaśnienia całej sytuacji.
Odpowiedz
Jeden z towarzyszących ci mężczyzn zastąpił ci drogę.
- Pani, mistrza Jafaara nie ma w jego komnacie. Widziano, jak schodził do pokoi mistrza Koella, a nie wracał potem na górę. Obawiam się, że to właśnie oni są sprawcami tego zamieszania. Dlatego też raz jeszcze stanowczo radzę pozostać z nami i zastanowić się, czy na pewno nie wiesz, pani, nic, o tym, gdzie i dlaczego zniknęli obaj magowie oraz towarzyszka mistrza Koella.
Odpowiedz
[a ja wiem, czy nie?! xD]

Dziewczyna nieco odsunęła się od strażnika w reakcji na jego groźbę. Nie miała pojęcia, gdzie i po co udali się Koell i Jafaar, nie mówiąc już o tej thayańskiej służce, którą z ledwością zamieniła jakiekolwiek słowo.
- Nie mam pojęcia. Przepuść mnie żołdaku! - Zrobiła naburmuszoną minę, a jej powieki znacznie się zacieśniły. - Skoro nie wychodził z pomieszczenia, to może lepiej rozejrzyjcie się po komnacie Thayańczyka. Może ukryli się za kotarą albo wyskoczyli przez okno, by zaczerpnąć powietrza. Nie mam zamiaru tu sterczeć i się z wami zadawać. Odsuń się!
Odpowiedz
[Wiedzieć, to sam(a) wiesz, co wiesz A także czego się domyślasz]

Mężczyźni popatrzyli po sobie w milczeniu, jeden z nich uśmiechnął się nieznacznie spod kaptura do swoich współbraci.
- Pani, nie jesteś osobą władną wydawać nam polecenia. Więcej, w sytuacji, gdy jako członek delegacji, której pozostali przedstawiciele najwyraźniej powzięli zamach na mienie i dobre imię gospodarza, znacznie rozsądniejszym byłoby słuchać poleceń, niźli je wydawać. Dlatego raz jeszcze proszę - położył ci dłoń na ramieniu, delikatnie, choć stanowczo, a drugą wskazał komnatę Koella - pozostać z nami tutaj i poczekać, aż Jego Lordowska Mość osobiście będzie mógł wyjaśnić całe to nieporozumienie. Nie chcemy chyba dalszych nieporozumień, prawda?
Odpowiedz
Jako pierwszy rzucił ci się w oczy stojący na stole złoty puchar o nieco wygiętym kielichu. Stał tam w towarzystwie drugiego, tym razem normalnie wyglądającego oraz pełnego w połowie dzbana z winem. Sam stół był nieco przesunięty względem ściany, co powodowało nieprzyjemne poczucie nieporządku i asymetrii. Poza tym jednak wszystko zdawało się być w najlepszym porządku. Pokój wyglądał mniej więcej tak jak twój, choć na przykład łoże było jeszcze szersze, bez wątpienia przygotowane dla dwóch osób (choć z powodzeniem zmieściłoby się na nim i sześć). Nie licząc pozostawionej w przeciwległym do drzwi kącie balii oraz stołowej zastawy, pokojowe sprzęty zdawały się nieruszone. Włączając w to stojący pod łożem spory, podróżny kufer.
Odpowiedz
A nóż i owszem, znalazłaś zaraz na początku, w poręcznym futerale po wewnętrznej stronie wieczka. Miał nieco wymyślny kształt i oprawę, wyraźnie na modłę wschodniej estetyki, dodatkowo opatrzony dziwną, niezrozumiałą, choć bardzo kunsztowną kaligrafią, lecz bez wątpienia było to bardzo ostre i niebezpieczne narzędzie. Był tam też zestaw ubrań, kilka fiolek i flakonów wypełnionych dziwnymi proszkami lub substancjami, jakiś amulet oraz kilka ksiąg i pism.
Odpowiedz
Istotnie, pierwsze z pism, stanowiące być może jakąś księgę z tajemnymi formułami, okazało się dla ciebie zupełnie niezrozumiałe. Zamiast liter czy szkiców widziałaś tylko rozmazane, atramentowe plamy, które przemieszczały się po kartach niczym rozdeptane robactwo, przyprawiając cię o obawy względem stanu twego wzroku. Odłożyłaś oprawny w złoconą kaligrafię wolumin i sięgnęłaś po kolejny pergamin, bez większej nadziei spoglądając na jego zawartość.
Wtedy dotarło do ciebie, że skrzynia, w której szperasz, nie należy do Czerwonego Maga.
Należy do calimshańskiego mistyka.
Nie wiesz jakim sposobem mogło się to stać. Być może służba, nie znając wszak zawartości poszczególnych bagaży, błędnie przydzieliła identyczne kufry do dwóch różnych pokoi, być może kryło się za tym coś więcej. Fakt faktem, że właśnie trzymałaś w rękach pergamin zapisany calimshańskim pismem, określającym najwyraźniej rozmieszczenie jakichś sekretnych komnat w zamku Milvuthan, czy też dokładniej sposób na dostanie się do podziemnej biblioteki zawierającej nieznaną ci księgę. Co więcej, pergamin w górnym prawym rogu posiadał niewielką ilustrację przedstawiającą harfę.
Odpowiedz
[powiedz mi, ten Milvuthan to zamek Greystora, tak? bo się zgubiłem]

Harfiarze?! A czego oni chcą, do diaska? Przeszło jej przez myśl. Niemniej jednak był to jakiś trop w tej pogmatwanej sprawie. Problem stanowili jednak strażnicy sterczący w drzwiach. Z pewnością nie puszczą jej samem, by spenetrować lokacje wspomniane w zwoju, a wyjście siłowe nie wchodziło w grę. Postanowił więc postawić wszystko na jedną kartę.
- Słuchajcie! - Zwróciła głos w stronę wartowników. - Ten zwój zawiera jakieś thayańskie zapiski. Jest on w antycznym calimshańskim dialekcie, ale z tego co zdołałam wyczytać wynika, że Thayańczyk prawdopodobnie w tej chwili znajduje się w którejś z wież... Najbliższej wybrzeżu. Na usta Sune! - Dziewczyna nie mogła nie pozwolić sobie na szczyptę dramatyzmu, zwracając przerażoną minę w stronę gwardzistów. - Musicie jak najszybciej udać się do tej wieży... Bo... Bo... Grozi nam wielkie niebezpieczeństwo! Czerwony Mag odprawia właśnie rytuał przywoływania czartów z Otchłani! Śpieszcie się, zanim będzie za późno!
Odpowiedz
[Tak, to nazwa jego zamku ]

Na twe słowa kapłani spojrzeli jeden na drugiego...
... I zanieśli się śmiechem.
- Doprawdy? Demony z otchłani? - pytał wciąż śmiejąc się jeden z nich. - Wobec tego nie możemy czekać! Spieszmy się bracia! - zakrzyknął, wzbudzając kolejną falę śmiechu, która zniknęła wraz z nimi za zamykanymi drzwiami.
Odpowiedz
[Wiciu, czemu nie pozwalasz mi na typowo amerykański myk, co? to takie klasyczne ;P]

Gdyby wzrok dziewczyny mógł kruszyć głazy, cały zamek Milvuthan runąłby w mgnieniu oka. Po chiwli spędzonej na złożeczeniu w myślach losowi i strażnikom, Khadijah nieco ochłonęła i opadła na łoże, wciąż trzymając pergamin. Musiała zacząć szybko myśleć, by wydostać się z tego ambarasu. Szkalowanie Calimshanu to jedno, ale bezczelne traktowanie jej samej to już sprawa osobista.
Rozwinęła zwój i zaczęła się mu bardziej przyglądać, szukając pomieszenia, w którym aktualnie się znajduje. Możliwe że Koell w ogóle nie opuścił komnaty tradycyjnymi drzwiami, przecież szpiegostwo i skłonność do dziwacznych zachowań, to typowe zachowanie Czerwonych Magów... Cholerni czarodziej!
Odpowiedz
[Ok Lio, chce Ci się jeszcze, czy mam dać już temu spokój i nie odpisywać? ]
Odpowiedz
← Sesja FR

Sesja Lionela - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...