Cóż, z jednej strony musimy się patrzeć na Chiny jako państwo złożone. Bo jednak Tybet, podobnie jak Mandżuria, a także inne prowincje, był kiedyś niezależnymi, albo zależnymi państwami. Chiny to w dalszym ciągu coś na wzór dawnego Rzymu. Zlepek narodów, gdzie, trzeba wiedzieć, Chińczyk z Mandżurii, ma małe szanse na to by dogadać się z tym z odległego południa. Dzieli ich w dalszym ciągu bariera językowa.
Jeśli tak na Chiny jedziemy, że uciskają region który uważają za swój (Bo historycznie w sumie Tybet jest mocno związany z resztą Chin), to może też zacznijmy krzyczeć do Rosji by zostawili tą Syberię w spokoju

A Hiszpania niech podzieli się na Aragonię i Kastylię, gdzie w tych regionach dalej jest sporo różnic, mimo pozornego unitaryzmu.
Poza tym, prawda jest taka że gdyby reżim w Chinach już nie osłabł, to by Tybetańczycy w ogóle nie buntowali się. Weźmy przykład Czeczeni. Dopóki były tam twarde, mordercze rządy Człowieka ze Stali (Steel

), to żaden naród tam łba nie podnosił, a i Polakom zmiękła pała na długi, długi czas.
Dalej, chcę zauważyć że to Chińczycy produkują wszelkie flagi i inne symbole Tybetu xD
Aha, bo zapomniałem... Tybetańczycy są bardzo podobni do reszty Chin w jednej kwestii. Są ulegli swoim władzom. Dalajlama mówi, oni robią. Narodu Imperium Chińskiego są przyzwyczajone do tego że im się rozkazuje, że stoi ktoś wyżej dan i mówi co robić, a dla nich niesamowitym zaszczytem jest jeśli dostaną się w kadry urzędnicze i mogą jeszcze lepiej wykonywać swoje zadania. Jeśli ktoś by Chińczykom odebrał olimpiadę (Co już jest niemożliwe), to ten zlepek narodów odebrałby to jako policzek dla ich władców, co by było chyba gorsze niż to że jakiś światlejszy, wysoki dostojnik się zagniewał.
A co do demokracji w Chinach... "fantazja... bo fantazja jest od tego..."