Po opuszczeniu swojego klanu, błąkałeś się bez celu od wioski do wioski.
Pewnego dnia powiedziałeś sobie „Jeśli ja nie mogę znaleźć jakiejś przygody, to ona z pewnością znajdzie mnie.” Postanowiłeś osiedlić się na jakiś czas we wiosce Erten.
Kupiłeś mały dom na skraju wioski i żyłeś z kowalskiego fachu. Jako że umiejętności krasoludów przewyższają kilka razy zdolności ludzi, wieść o tobie rozeszła się po wszystkich okolicznych wiochach.
Obrosłeś pewnego rodzaju sławą. Ludzie przychodzili do ciebie z rozmaitymi rzeczami. Czy to podkuć konia, naprawić widły, czy naprawić kraty w miejscowym więzieniu.
Posłałeś z torbami miejscowego kowala, lecz ten nie miał ci to za złe.
Był wczesny ranek, lecz ty już zacząłeś pracować przy kowadle. Miałeś już rozpalać ogień w piecu, kiedy spostrzegłeś że nie masz węgla, a na drewnie to daleko nie pociągniesz.
Trzeba było coś zrobić. Wrota, które miałeś zrobić były niemal skończone, ale to nie zadowoli klienta. Musiały być zrobione już na jutro, a jeszcze sporo pracy zostało. Jedyne co ci zostało, to sprawdzenie w miejscowym składzie, czy czasami nie zostało węgla...
"Jak mus to mus" - powiedziałem sam do siebie, pospiesznie się ubierając. Pognałem do składziku z nadzieją, że gdy zdobędę węgiel, zdążę zrobić wrota nawet jeśli będzie mnie to kosztować brakiem snu. Opinia jaką sobie wyrobiłem w wiosce była dla mnie bardzo ważna, a ja starałem się ją utrzymać. Nie mogłem się jednak opędzić od pesymistycznych myśli.
Udając się do składu, widziałeś jak wioska budzi się ze snu. Okiennice domów powoli otwierały się, W powietrzu dało się wyczuć woń świeżych, pewnie jeszcze ciepłych chlebów. Co jakiś czas jakiś przechodzień kłaniał się uprzejmie, i wtrącał swoje "Dzień dobry".
Po chwili dało się widzieć budynek składu. Był to Wysoki, potężny dom. Niedaleko niego woźnica ze swoim wozem zajechał pod bramę składu. Po chwili krzyknął coś niezrozumiałego. Drzwi otworzyły się. Zauważyłeś że wyszedł z nich przysadzisty mężczyzna i coś powiedział do woźnicy.
Schowałem się za jakąkolwiek pobliską przeszkodzą i zacząłem nasłuchiwać rozmowy. Starałem się zachować jak najbardziej dyskretnie i nie rzucać w oczy.
Schowałeś się szybko za beczką na deszczówkę. Usłyszałeś część rozmowy, jaką toczyli jegomoście.
- No jeszcze 2 wozy mają przyjechać jutro, na razie wysłali tylko ten - Woźnica wskazał na wóz zapełniony jakimiś rzeczami. Próbujesz się przyjrzeć jakie to przedmioty, lecz wchodzące słońce uniemożliwia ci to.
- No to dawaj je do magazynu - drugi otworzył wysokie i szerokie wrota magazynu.
Wyszedłem z ukrycia drogą okrężną i udawałem, że nie podsłuchiwałem. Skierowałem swe kroki dalej do składziku, przy okazji spoglądając na podejrzanych typów, za którymi się skradałem.
Woźnica wyglądał na człowieka który już wiele w życiu przeżył. Miał wiele blizn na twarzy.
Był osobnikiem dość niskim. Nosił brązową kamizelkę oraz płócienne spodnie. Magazynier był człowiekiem dobrze zbudowanym. Żeby nie powiedzieć za dobrze. Jego mięśnie aż wyskakiwały z koszuli.
- O, kogo ja tu widzę, toć to czcigodny Ovo - Powiedział z uśmiechem magazynier - Czego potrzebujesz? Stali? Właśnie Bosgar przywiózł spory ładunek.
Woźnica z zaciekawieniem się tobie przyglądał, jakby czekał na to co powiesz.
- Och nie, stali nie brakuje w moim własnym magazynku. Mam raczej problem z węglem - muszę wykonać wrota, jednak nie mam czym rozpalić ognia w piecu. Jeśli byłoby coś na składzie, to naprawdę mnie uratuje. Mogę nawet dopłacić kilka dodatkowych monet za szybką dostawę.
Bałem się reakcji woźnicy, jakoby nie miał węgla.
- Węgiel, węgiel, niech pomyślę - Mówił do siebie magazynier- Chyba mam trochę z tyłu magazynu, poczekaj zaraz sprawdzę
I szybkim krokiem udał się do magazynu
- ładna broda - Powiedział jakby od niechcenia woźnica.
- Masz jakiś problem? - zbulwersowałem się, ponieważ woźnica wydał się ze mnie nabijać. - Broda Krasnoluda to jego duma! Wam, ludziom, większa nie urośnie, więc zazdrość chowacie za bezczelnymi docinkami!
Ochłonąłem po chwili i zastanowiłem się, czy aby na pewno zostałem obrażony.
- Spokojnie mości krasnoludzie, nie miałem zamiaru pana obrażać. - Powiedział spokojnie woźnica - A co do brody, to ludzie też mogą takie mieć, ale zapuszczanie takiej brody, niekiedy trwa całe życie.
Dodał z lekkim uśmieszkiem
Dało się słyszeć ciche przeklinanie dochodzące z magazynu.
Szybko odnalazłeś magazyniera, szukał czegoś w stosie pergaminów.
- Cholera przysiągł bym że jeszcze trochę mi zostało - Przekopał papiery, po czym dodał - O jest! No tak, wedle tych papierów powinienem mieć jeszcze trochę na składzie. Ale w tym burdelu tego nie znajdę. Umówimy się tak, jak znajdę to moi chłopcy z tym podskoczą. Dobrze?
- Hmmm... - skrzywiłem się. - Nie dałoby się jakoś tego przyspieszyć? Czas mi się kończy, a klient... Ech... W każdym razie, miło by było zrobić to szybciej.
Przy odchodzeniu dodałem:
- Tak czy inaczej, ja poczekam w mojej pracowni na dostawę.
Postaram się jak najszybciej dostarczyć! - Krzyknął jeszcze magazynier.
Udałeś się w stronę swojej pracowni. Wioska już całkowicie wstała. Ludzie szli w różnych kierunkach. Dzieci bawiły się między domami.
W odległości połowy drogi do twojego domu, zauważyłeś biegnącego chłopaka, widać przebył długą drogę. Zatrzymał się na środku wioski, po czym sapiąc, pytał się o coś przechodniów.
Z racji. iż nie miałem żadnej roboty dopóki nie dostanę węgla, to stanąłem na środku i oglądałem sytuację. Po chwili jednak podszedłem do chłopaka i spytałem czego tak zaciekle szuka oraz czy ma miejsce do schronienia.
- Pan Ovo? - Spytał się młodzieniec - Ovo Silvermasher? Mam do pana list.
Wydyszał młodzieniec, po czym wręczył ci dokładnie zapieczętowany zwój. Na pieczęci widniał znak ryby.
Zdziwiony podziękowałem zdyszanemu młodzieńcowi, a następnie odpieczętowałem list. Zanim zacząłem czytać, dałem kurierowi jabłko w nagrodę. Zaraz potem z zaciekawieniem przeczytałem zwój.
Szanowny panie Silvermasher.
Jako że wieści o twojej sławie dotarły aż do nasz, postanowiliśmy że warto by było skożystać z usłóg tak znakomitego kowala jak pan.
Ale do rzeczy. Potrzebujemy wysokiej klasy fachowca, do zaprojektowania oraz wykonania stalowej bramy. Brama ta miała by na celu bronić nas przed okolicznymi bandytami. Lecz brak fachowców uniemożliwia nam dokończenia bramy a także całej palisady. Proszę się nie martwić zaczętymi pracami, w Erten jest nasz człowiek, który wszystko ureguluje. O materialy też proszę się nie martwić, ponieważ mamy ich poddostatkie. Jesteśmy zamożną społecznością, więc możemy sporo zaoferować w zamian.
Velof, nasza wioska, znajduje się na południe od Erten. Jakiś dzień, może półtora dnia drogi.
Jeśli się pan zgodzi, proszę spakować niezbędne narzędzia oraz skontaktować się z Sottim. On panu wszystko wyjaśni, a także będzie towarzyszył podczas podróży.
Z poważaniem
Wójt Velof, Eystein.
PS. Proszę odpisać na odwrocie listu i dać go posłańcowi.
Jestem zaszczycony propozycją złożoną przez pana. Z chęcią wyruszę do Velof najszybciej jak się da. Proszę mnie oczekiwać.
Ovo Silvermasher.
Oddałem posłańcowi list, po czym wróciłem do mojego domku. Wziąłem niezbędne rzeczy, takie jak prowiant oraz coś na wszelki wypadek - krasnoludzki topór. Nigdy nic nie wiadomo, a ja jestem ostrożny. Do torby włożyłem jeszcze kowalskie narzędzia.
Cały ładunek był trochę ciężki, jednakże dało radę iść dłuższy czas. Zacząłem zastawiać się kim jest Sotti...