Ostatnio mam za sobą czwarty sezon "Pamiętników Wampirów" i prawdopodobnie zabiorę się za piąty jak tylko obejrzę drugi sezon serialu "Glee"
Znajomy polecał mi "Penny Dreadfull" i pewnie się skuszę, no ale jeszcze jest "Jeździec Bez głowy" na Pulsie
"Penny Dreadful" świetne, Lio recenzował, a ja się pod jego oceną podpisuję każdą kończyną Tylko drugi sezon słabszy, ale zobaczymy jak się skończy, bo jeszcze dwa odcinki zostały.
A to oglądasz "Jeźdźca bez głowy"? Planowałem obejrzeć jeszcze przed emisją na Pulsie, lecz po dwóch odcinkach zrezygnowałem. Relacje między bohaterami zbyt płytkie, od razu przeszli do przyjaźni, fabuła też nie zainteresowała mnie - ale może potem jest lepiej?
[Dodano po 14 minutach]
A z innej beczki - "Sposób na morderstwo" raczej nie polecam. Zapowiadał się fajnie, kolejny prawniczy serial, postacie będą sobie skakały do gardeł, cytowały prawo i przebijały argumentami, a tu lipa. Dość szybko serial staje się schematyczny, bohaterowie i ich problemy sztuczne, a prezentacja głównego wątku irytuje (uparcie wrzucają w następnym epizodzie sceny z poprzedniego, chociaż są zupełnie nieistotne, a scenariusz niezbyt skomplikowany). Szkoda, bo mimo wszystko poboczne sprawy potrafią wciągnąć.
Najbardziej nie podobał mi się romans jednej ze studentek z pracownikiem Annalise. Powstał po to, aby mnie denerwować. Nie potrafię patrzeć jak młoda dziewczyna nie może wybrać z kim chce być, wykorzystuje fajnego chłopaka, potem znów wraca do tego brodatego, dojrzałego gościa... NIE. Nawet nie chce mi się oglądać do końca, jestem po 6 odcinkach.
Po obejrzeniu serialu mam wrażenie, że był on bardzo ryzykownym pomysłem - który udał w 100%. Z jednej strony podążający za współczesną modą, według której bohater policjant musi walczyć ze swoim nemezis, inteligentnym mordercą z dziwnymi popędami, żyjącym w swoim świecie. Ten sam bohater ma dramatyczną przeszłość, ulega emocjom, ale jest generalnie świetnym gliną, choć rzeczywiście czasami zbyt bardzo angażuje się w pracę, poza nią nie ma życia. Gdzieś tam jeszcze występują polityczne machlojki.
Z drugiej strony "Bosch" ma coś, co mnie ujęło - korzysta ze znanych pomysłów, kiedyś może częściej się pojawiających niż dzisiaj. Ten sam bohater ma uroczą, młodą córkę (sama jej postać przypomina mi "Castle"), z którą rzadko się spotyka, oraz eks żonę z sympatycznym mężem (a tutaj trochę "Uprowadzona", nie?). Mimo obecności genialnego antagonisty, prowadzi też drugą sprawę - klasyczna zbrodnia sprzed laty, odkrywanie brudnej przeszłości, tego typu rzeczy. W policji ma gościa, którego nie lubi - widz też go nie lubi, bo zależy mu tylko na sławie i przypisywaniu czyiś zasług. Tylko czekać aż doczeka się guza... Wśród kolegów ma ciekawy duet - dwójkę fantastycznie przekomarzających się glin: jeden niski i gruby, drugi wysoki i chudy, obaj wyszczekani, trochę stereotypowi. Na sam ich widok trudno się nie uśmiechnąć. A partner bohatera? Czarnoskóry, z chłodniejszą głową niż Bosch, również potrafiący słownie mu dokopać, ale oczywiście także pomóc w trudniejszych chwilach.
Tak więc "Bosch" ma trochę coś z czystej rozrywki, z dawnych kryminałów, a trochę coś ze współczesnych, mrocznych tytułów. To wszystko rozgrywa się w zawsze klimatycznym L.A. (ach ten widok z mieszkania Boscha!). Na razie mój osobisty serial roku. 10 doskonałych, trzymających w napięciu odcinków, polecam
Polecam "Panią Zemstę", jak ktoś się odnajduje w specyficznym azjatyckim kinie. Natomiast nie polecam "Ex Machina", o wiele więcej oczekiwałem, zmarnowany potencjał, niewiele wnosi, jeśli cokolwiek.
"Ballers" nieźle się rozkręca. Gdyby nie Dwayne Johnson, pewnie bym nie oglądał, a to dobry serial, który skupia się nie tylko na jego postaci (ciepła klucha imieniem Joe to w gruncie rzeczy ciekawy bohater, który potrafi zaskoczyć, nie siedząc cały czas za biurkiem). Ogólnie lekka, typowo wakacyjna komedia obyczajowa bez górnolotnych tematów osadzona w słonecznym Miami, z pięknymi kobietami i imprezami. Nie lubisz amerykańskiego futbolu (jak ja) - i tak spróbuj
Jakby ktoś szukał czegoś lekkiego i zabawnego na wieczór, to polecam "Liza, lisia wróżka". Ciekawa, abstrakcyjna, zabawna węgierska produkcja - do pośmiania się. Była prezentowana na tegorocznym SCI-FI London Film Festival.
Jeszcze raz: kto nie ogląda "Mr. Robot", niech w tym momencie odpala serial i szykuje się na seans, bo ta produkcja jest kozacka. Odcinki 5. i 6. po prostu wymiatają i w sumie nie dziwię się ocenom 10/10. Po Trzecim Kurze udało mi się też namówić Hrywiego do oglądania - zapytajcie go, czy mu się podoba
Może jeszcze zwiastun Was zachęci, w każdym razie może to być serial roku (łatkę serialu lata już mu przypięli).
Dlatego lepiej rozpocząć teraz - na razie wyemitowano 6 odcinków, kolejny w tym tygodniu, więc da się nadrobić. Gorzej, gdy uzbiera się ich jeszcze więcej No chyba że lubi się długie maratony z serialami
No właśnie ja lubię wciągać od razu cały sezon. A najlepiej wszystkie. Nie znoszę czekania na następny odcinek albo sezon A na to potrzeba czasu. Dużo czasu.
Ja chcę być zbyt bardzo na czasie, jeśli chodzi o seriale, więc nie czekam, aż z jednego sezonu zrobi się parę Choć przyznam za to, że czekam aż będzie cały jeden sezon lub przynajmniej uzbiera się kilka odcinków. Tak się lepiej ogląda.
Ale o atrakcyjności serialu świadczy w dużej mierze to, że nie chce się czekać, tylko ogląda się te 40-60 minutowe dawki. Np. "Sense8" - chociaż Netflix, więc wszystkie odcinki wypuszczone naraz (świetna sprawa), to jednak czekałem na polskie napisy - początkowo tłumaczenia wychodziły z dnia na dzień, potem się wydłużyło, lecz choć chciałem poczekać, kwestia przecież tygodnia, dwóch aż będzie więcej napisów, to nie wytrzymywałem i zadowalałem się tymi okruchami
A "Mr. Robot" akurat dobrze się ogląda z tygodnia na tydzień, tym bardziej, że twórcy bawią się gatunkami, raz pokazując penetrację budynku (trochę takie heist movie), innym razem mroczny thriller z napięciem, a jeszcze wcześniej psychodeliczne wizje - jakby nie patrzeć - ćpuna, który traci kontakt z rzeczywistością. Oglądam też "Dark Matter" - kosmiczne przygody paczki najemników. Dość schematyczne, tutaj nawet nie polecałbym oglądania naraz, lepiej co tydzień
Aaaa, jak się bezczelnie można promować, to się popromuję. Moje konto filmweb.
I ogólnie wyszło, że oberzałem ponad 1000 filmów, a w większości to dramaty, melodramaty lub thrillery - jednak nadal jestem dzieckiem emo, nawet po tylu latach od gimnazjum .
A jeśli mowa o serialach, to niedawno wziąłem się za Mad Men i mam 7 sezonów do nadrobienia. Kurczę, kiedy ja znajdę czas na to wszystko. W ogóle w serialach i filmach jestem zawsze do tyłu, bo nie ogarniam czasem tego hype na niektóre produkcje i wolę skupić się na mniej znanych tytułach, szukając perełek. I powiem, że to się coraz częściej zdarza.
Ja "Mad Mena" oglądałem tylko początek. Nawet, nawet, ale raczej nie mój typ.
[Dodano po 8 dniach]
Obejrzałem wreszcie "Disco Polo". Zdecydowanie ktoś się mocno inspirował "Grand Budapest Hotel" - ta sama dziwaczność, surrealizm, przy okazji wszędzie kolorowo do przesady, niepokojąca momentami muzyka (np. gdy są oprowadzani po studio, gdzie nagrywa się utwory), wstęp jak w westernie... Znalazło się nawet miejsce dla dwójki kompletnie dziwnych płatnych zabójców-psycholi.
I powstała z tego taka dziwna (baaardzo dziwna) mieszanka. Niestety to nie plus, bo ten chaos moim zdaniem nie wyszedł filmowi na dobre. Nie ogląda się go źle, ale wszystkie sceny, w których Tomasz Kot nie przeklina i się nie złości (a on robi to naprawdę bombowo ) albo nie leci kolejny chwytliwy kawałek disco, po prostu nudzą. Właściwie jestem zaskoczony, bo spodziewałem się, że to właśnie discopolowe sceny będą nie do wytrzymania, a te nawet mi się podobały 5/10
"The Bastard Executioner" - nowy serial twórcy "Sons of Anarchy" osadzony w średniowieczu. Po podwójnym odcinku nie jest źle. Udało się oddać klimat średniowiecza, twórcy nastawili się na naprawdę krwawe, ostre sceny (serio ostre: flaki, krew, tortury zawodowego kata, morderstwa z pełnymi szczegółami, walki. Nie ma żadnych zahamowań). Mało tego - pojawia się nawet postać, która kocha się w owcach i (według dialogów) uprawia z nimi seks. Kontrowersyjnie, choć to tylko element humorystyczny. Wciela się w nią aktor znany z "Galavanta", grał tam chudego kucharzyka
Fabuła gna dość szybko przez najistotniejsze wydarzenia, żeby zarysować jakąś historię i wprowadzić widza do świata. Czy nieco za szybko? Mnie ta szybkość nieraz zaskoczyła. Jako że to dynamiczne wprowadzenie, trudno ocenić już cały serial, tym bardziej, że ten wstęp bardzo nie zachwyca - jako że byłem absolutnie rozkojarzony, rozleniwiony, to oglądało mi się nawet-nawet. Szczególnie ze względu na średniowieczne otoczenie.
Do "The Bastard Executioner" wrzucono też wątki mistyczne: słowiańską, siwą czarownicę i jej milczącego pomocnika. Dziwni, tajemniczy, budzą zaciekawienie i niepokój, ale na razie (choć nie znamy ich celów) wydają się zbyt otwarci. W ich poczynaniach nie ma chłodnej kalkulacji, a wątki mistyczne nie są tak subtelne jak choćby w "Wikingach". Nie wiem, co z tego wyniknie. Nie podobała mi się praca kamery - momentami się trzęsła, robiła niepotrzebne zbliżenia. Nie utrudnia to oglądania, sprawia tylko wrażenie, jakby pilot był niedopracowany.
A - i blond (biało?) włosy, czarnoskóry anioł kompletnie nie pasuje.
Do czarnoskórych aniołów nic nie mam, dobrze się prezentowali w pilocie "Lucyfera" czy "Constantinie". W "The Bastard Executioner" anioł jest jednak młodą, czarnoskóra kobietą o białych, długich włosach. Efekt jest zbyt nienaturalny. Mam wrażenie, że ktoś założył perukę, białą szarfę i próbuje udawać anioła niż rzeczywiście nim jest
Aaaaa, że postać wygląda sztucznie, to co innego. No czasami te seriale powinny zainwestować w rekwizyty, bo choć stroje można zrobić prawie za nic, to dobrą perukę trzeba zedrzeć z trupa, by nie wyglądała jak mop.
Właśnie szukałem, ale to chyba zbyt epizodyczna postać na razie, a serial zbyt nowy (w końcu wyszedł dopiero pierwszy odcinek), żeby pojawiły się z nią zdjęcia. Musiałbyś zobaczyć, oglądając, anielica pojawia się na samym początku pilota