Wilkołak [ Runda XX ]

[b]RUNDA 20[/b]

Zasady gry

Główne zasady:

- Istnieje kilka klas, do których możecie zostać podporządkowani - wszystko jest dziełem przypadku, jesteście wybierani losowo do poszczególnych ról.
- Każdego dnia musisz zagłosować w temacie gry, aby zlinczować kogoś publicznie (głosowanie na siebie jest niedozwolone). Głos umieszczajcie pogrubiony i na czerwono, aby nie było wątpliwości na kogo głosujecie. Jeśli głos nie będzie sformatowany odpowiednio, nie będzie liczony.
- Trzy dni niegłosowania równoznaczne są ze śmiercią gracza.
- Pierwszego dnia można zdecydować się na NIE GŁOSOWANIE. Należy w tym celu wpisać w temacie po prostu PAS. UWAGA: jeśli wszyscy spasują, to w tym dniu Czuwający/Doktor/Sędzia/Wyrocznia (rola zostanie wybrana losowo) nie będzie mógł skorzystać ze swych mocy!
- Masz prawo zmienić swój głos ile tylko razy chcesz, po prostu pamiętaj o utrzymaniu odpowiedniego formatowania tak, aby tylko Twój finalny głos był zaznaczony na czerwono.
- W razie remisu, ofiara zostanie wybrana losowo spomiędzy linczowanych graczy.
- Dzień w grze kończy się o 22.00
- Podsumowanie dnia odbywa się w następującej kolejności: 1. Zabici przez nieaktywność, 2. Uratowani przez Kaznodzieję, 3. Zlinczowani + osądzeni przez Sędziego, 4. Uratowani przez Doktora, 5. Zabici przez Wilkołaka 6. Zabici przez Czuwającego
- Jeśli nie jesteś graczem lub już umarłeś/aś, nie masz prawa pisać w temacie gry.
- Jeśli nie jesteś graczem lub już umarłeś/aś, proszę powstrzymaj się od wygłaszania swoich przemyśleń publicznie. Pozwól graczom na własną rękę dowiedzieć się kto jest kim.
- Nie umieszczaj nigdzie screenshotów z PMek, jakie dostaniesz w czasie gry.
- W podsumowaniach kolejnych dni mogą (lecz nie muszą) znajdować się wskazówki i podpowiedzi dla graczy.



Bracia
- Bracia jako jedyni wśród ludzi wiedzą o swoim istnieniu, a co za tym idzie - o niewinności. Niby niewielka pomoc, ale zawsze.

Czuwający
- Czuwający może raz dziennie napisać do prowadzącego PW, którym poda nicka osoby, którą chce zabić. Ważne, aby był pewien swego wyboru - lepiej nie zabijać niewinnych ludzi.

Doktor
- Doktor może raz dziennie napisać do prowadzącego PW, w której poda nicka osoby, którą chce dziś uratować. Jeśli dana osoba tej nocy jest celem ataku Wilkołaków, nie zginie.

Incognito
- Incognito, przynajmniej początkowo, nie różni się niczym od zwykłego Człowieka. Jednak z czasem, zależnie od podejmowanych decyzji, ich trafności oraz zbieżności z decyzjami pozostałych postaci, przybiera formę jednej z nich, jako dodatkowa z wyżej wymienionych.

Kaznodzieja
- Kaznodzieja może modlić się za osobę, która zostanie wyznaczona do zlinczowania, jeśli jest święcie przekonany, że głosujący pomylili się i zamierzają stracić niewinnego człowieka. Jeśli to zrobi, wysyłając prowadzącemu PW z nickiem tej osoby, nie zostanie ona zlinczowana niezależnie od ilości głosów, a przez cały następny dzień NIKT nie będzie mógł na nią głosować. Dlatego należy baaaardzo uważnie prosić Niebiosa o wstawiennictwo - marnie by było ratować Wilkołaka i dawać mu immunitet

Sędzia
- Sędzia może raz dziennie wysłać prowadzącemu PW, w którym poda nicka osoby, na którą oddaje drugi głos (pierwszy w oficjalnym głosowaniu, drugi na PW). Jeśli jego głos przeważy, osoba na którą głosował podwójnie, zostanie zlinczowana.

Widziadło
- Właściwie nie różni się niczym od zwykłego człowieka, z jednym wyjątkiem: jeśli zginie z łap Wilkołaków, to wskazuje dwie osoby, z których jedna będzie nocnym zabójcą.

Wilkołaki:
- Wilkołaki muszą zgodzić się co do osoby, którą mają zamiar zabić danej nocy. Śmierć będzie miała miejsce, jeśli cel dostanie przynajmniej (n-1) głosów*. Jeśli w grze zostanie tylko jeden Wilkołak, jego jeden głos wystarczy do zabicia.
*: Jeśli Wilkołaków jest więcej niż 2, to
n = liczba Wilkołaków
lub
jeśli Wilkołaków zostaje 2, to
n = 3
w innym przypadku
n = 2;

Wyrocznia
- Wyrocznia może raz dziennie napisać do prowadzącego PW, w której poprosi o prawdziwą tożsamość jednego, wybranego gracza.



___________________________
Aktualnie grający:

- Amral
- Audrey
- Charon
- Dalej
- Hrywi
- Ielenia
- Jezid
- Kapciowaty
- krzyslewy
- Kota
- Magggus
- Matt
- Noire Panthere
- Robert
- Tamc.
- Vitanee
- Von Majden


Ilustracja muzyczna


Noc.
Ciemność.
Mrok.

Czy między tymi pojęciami istnieje jakakolwiek wyczuwalna, namacalna różnica?
Gdy tak schodziliście w dół krypty, coraz głębiej i głębiej, zauważyliście, że owszem, istnieje.
Bardzo wyczuwalna.
I bardzo namacalna.

Cała grupa dzielnie sunących przez kolejne poziomy katakumb poszukiwaczy... Ekhm... Przygód? Nie, przygody to termin pozytywny, kojarzący się ze złotym okręgiem wschodzącego słońca nad srebrzystymi szczytami gór, mającymi u kresu naszej podróży po skarb i uśmiechy dam.
Wasze "przygody" kojarzyły się z czymś innym. Wnętrznościami monstrów, oblepiającymi wasze pancerze, tarcze, zwisające z kling mieczy. Z rechotem w ciemnościach, tuż przed tym, jak znikąd opadają was hordy nieopisywalnych maszkaronów.

Tak czy inaczej - wojownicy, mnisi, kapłani, nekromanci, czarodzieje, paladyni, druidzi i inni, szeroko pojęci awanturnicy płci obojga, zmierzali właśnie silną grupą pod wezwaniem mistrza sztuk tajemnych, Taramisa Volkena, ku tajemnej świątyni w podziemiach miasteczka. Tam grupa owych potencjalnych herosów, miała stawić czoła największej z możliwych, choć wciąż nieznanej grozie.



Po kolejnej krwawej rozpierdusze w jednej z tajemnych komnat, zapisanych od podłogi, przez ściany, po sam sufit nieznanymi, skrzącymi się szkarłatem inskrypcjami, mistrz Taramis - człek równie sędziwy, co zagadkowy, władczy i potężny - zarządził dłuższy postój. Mijały kolejne długie chwile, w trakcie których zużywaliście kolejne pochodnie, a gdy całej waszej doborowej siedemnastce zaczęła kończyć się cierpliwość, stary Vizjerei oświadczył pogodnym tonem:

- Zostaliśmy przeklęci.

Cisza, która zapadła po tych słowach, opróżniła się z dotychczasowego czujnego, bojowego napięcia i wypełniła się mnóstwem porozumiewawczych spojrzeń, dających wyraz totalnemu niedowierzaniu.

- Niestety, moi przyjaciele, zastawiono na nas pułapkę, w którą nieświadomie wpadliśmy. Wchodząc do tej komnaty wyzwoliliśmy zaklęcie... W sumie - kilka zaklęć. Plugawych, mających na celu ujawnienie nieludzkiej, zbrodniczej natury. Potwory chcą bronić się przed nami, którzy je tropimy, zmieniając nas w potwory...
Uśmiechnął się kwaśno i schował dłonie w szerokie rękawy płaszcza.
- Niestety, moi przyjaciele, nie możemy zawrócić ani zmitrężyć dłuższej chwili, a obawiam się, że nie zdołam szybko wykryć, kto z nas okazał się bardziej podatny na zaklęcie. Ruszajmy dalej, ale ze zdwojoną czujnością. Gdy na powierzchni słońce zniknie za horyzontem, uradzimy, łącząc moce, którymi wszyscy dysponujemy, kto z nas zdaje się przekształcać z herosa w demoniczny pomiot.

Oznajmił to lekko, tak jak wcześniej wielokrotnie oznajmiał i tłumaczył wiele spraw, zarówno tajemnych, jak i przyziemnych. To powiedziawszy, wyszedł, rozświetlając dalsze odmęty ciemności ścielącej się w korytarzu bladym światłem, wypływającym z zespolonym z jego laską kryształem.

Noc.
Ciemność.
Mrok.

Jeszcze nigdy dotąd nie zdały się wam równie wyczuwalne i namacalne...


Rozpoczyna się....


DZIEŃ PIERWSZY
- Kim jest Charon? Charon mógłby być kim zechce, gdyby tylko zechciał. A, że Charon nie chce, więc nie jest.
Tą błyskotliwą wypowiedzią wysoki czarodziej zwrócił na siebie uwagę innych. Poprawił zdobiony, czerwony pas, za który zatknięte było kilkanaście sztyletów i rzekł:
- Uważajcie. Charon potrafi sprawić, żeby one latały!

Zły? Być może
Dobry? A czemu?
Nie tak wiele znów pychy we mnie
Dajcie żyć po swojemu, grzesznemu, a i świętym żyć będzie przyjemniej!


- Oooch,kamyczku, jakiś ty śliczny! - zwróciła się wiedźma do najzwyklejszego w świecie kamyka, jakich w sumie wiele. Tyle, że w jej oczach był wyjątkowy. Jak każdy inny zresztą. -Słyszałeś, co on powiedział? Klątwy jakieś! Ale sobie z nimi poradzimy, prawda? I chodź do mamusi, o taaak...

Włożywszy obiekt zainteresowania do swej torby, omiotła wzrokiem swych pigmejskich towarzyszy. Ha, przynajmniej na coś się przydawali, nie to, co pozostali towarzysze, nierozumiejący jej sposobu widzenia świata. Ani tego, że magiczny wąż, oplatający jej ciało, stanowił jedyną odzież. Nie licząc butów, oczywiście.
- Cóż, nowa przygodo - witaj? Zasady się nie zmieniają, wciąż miejcie oczy i uszy otwarte. A ty, mój drogi, popraw swój pas, bo jeszcze go zgubisz...
Kobieta w obisłym czerwonym gorsecie, krótkich włosach i spodnio-spódnicy popatrzyła na swoich współtowarzyszy niedoli. Hehe, ale zgraja! Kto by pomyślał. Do postoju jeszcze trochę czasu, a ona już była zmęczona. Chcąc wyciągnąć banana, sięgnęła do torby... chwila, kto ukradł mi torbę?! Ah, tak. Nie miała torby. Tylko tę kostkę, cototo niby cuda czyni. Pogrzebała w niej trochę, poszperała, powyrzucała jakieś dziwne rzeczy. Hm. O! Poczuła coś kształtem przypominającego upragniony owoc. Jednak to, co ukazało się oczom jej towarzyszy, wcale nie był żółty i sycący banan, lecz... drewniana pałka (broń?), coś jakby... paskudny przyrząd do spełniania kobiecych marzeń? Dziewczyna westchnęła lekko i wyrzuciła niepotrzebne urządzenie za siebie.
Yyyyyy kontwa? Co to kontwa?
Głos głęboki niczym dno oceanu wydobył się z ust niezwykle ogromnego mężczyzny o mięśniach ze stali i posturze bogów. Jedyne co zdradzało, że jest człowiekiem to tępy wyraz jego twarzy gdy patrzył po zebranych oczekując jakieś prostej odpowiedzi.
Yyyyyy
Podrapał się po głowie wstając z kamienia na którym siedział po czym oparł ręce o pas, trzymający jego skąpe gacie. Wetknął za niego ogromne kciuki co sprawiło mu nieco trudności. Swoją drogą, aż dziwne, że posiadał takowe wszak pojawiły się one u ludzi wraz z rozumem.
Kamolec wie? Nooo wie?
Podszedł do przyrządu wyrzuconego przez kobietę i podniósł go przyglądając się mu dokładnie.
Amral mieć większy... Ty zobaczyć.
Dłonie ponownie powędrowały do pasa...
Kobieta popatrzyła uważnie na wszystkich zgromadzonych. Pas mężczyzny stojącego obok niej wyglądał niepokojąco. Właściwie on sam nie prezentował się najlepiej. Kobieta sięgnęła do kieszeni, jakby chciała coś z niej wyjąć. Widocznie rozmyśliła się jednak, bo jej dłonie nadal były puste. Wdech, przede wszystkim poznaj przeciwnika.
Młody brunet niósł ze sobą arsenał godny Łowcy demonów, którym zresztą był. W kącikach jego ubrania chwilami błyskały ukryte sztylety, a przy pasie tkwił rapier ze srebrnym jelcem i ostrzem pokrytym szronem zwacym się Lód. Całość dopełniał zawadiacki kapelusz z czerwonym piórkiem oraz... pluszowy miś. Tajemniczy artefakt na wyjątkową okazję? Może, bo w użyciu częściej była kusza ze strzałami nasączonymi trucizną. Mężczyzna wolał zabijać nią wrogów z daleka, był tchórzem. Pas.
Długobrody starzec wyszedł z ciemności, pachciało od niego magicznym napojem, dzięki któremu jego umiejetności się wyostrzały (kompletnie inaczej jest ze zmysłem równowagi).
A mikstura owa spirit-usem była zwana.
Mistrz zdał się na intuicję- ,,Jezid gdzieś tu wychodek?"- wypowiedział pytanie z nutą mądrości.
Urwę ci leb i zrobie sobie z niego pacynkę! - Powiedzial błagającym głosem Jacek Mistrz Broni.
Dalej do ich gardel wyrznac ich! - Pokojowo oznajmiła Dalejdoich Mniszka.

Dzie syngatrura daleja? No wziol i znik (...tradycyjnie wziął i znikł...), muwie wam to zprawka szatanskih mocuw.
- Daleju... Mam nadzieję, że twoja intuicja nas nie zawiedzie. Chociaż ja, gdybym chciał, to też mógłbym się nią posłużyć, ale na razie nie chcę. To wszystko dlatego, że jestem tajemniczym magiem, a wy o mnie nic nie wiecie. O!

Zły? Być może
Dobry? A czemu?
Nie tak wiele znów pychy we mnie
Dajcie żyć po swojemu, grzesznemu, a i świętym żyć będzie przyjemniej!


Miały być skarby. – wymamrotał do siebie mocno przepitym głosem druid ubrany w specyficzną mieszaninę wilczych futer i kory jabłoni. – Miały być , ale nie ma. Miała być zabawa dla moich pieszczoszków – tutaj druid pogłaskał jednego z kręcących się wokół niego wilków – ale im się tu nie podoba. Nie, zamiast tego jest jakaś klątwa. Trudno nie ma co smęcić, należy się napić. – Tutaj druid wyszeptał tajemną inkantację i przyzwał swego opiekuńczego Ducha Cydru. Chwilę później ululany jego wpływem zaczął radośnie i ze swadą rozważać winę i niewinność jezida, pomysły daleja i inne, ważkie, problemy metafizyczne.[Pas]
„Powiedziane jest: Światem włada zła siła. Chcąc jej okazać posłuszeństwo, winniśmy być równie niszczycielscy jak ona. Aby mówić o »cnocie« albo »występku«, trzeba dysponować jakąś skalą wartości. A jaką skalą wartości, jakim porównaniem w sensie dobra i zła dysponuje człowiek? Jeśli coś uważam za dobro, czyż istotnie jest to dobrem w oczach Boga? Jeśli coś uważam za zło, czy jest ono nim w istocie? Jeśli Bóg niszczy wszelkie więzi między ludźmi, to czyż nie należy Go naśladować?”

"Achaja"
Wtoczył się... Na pas Odyńca, hmm... Czknął głośno. Wybaczam ci ... Dahleju pochopne słowa, boś niedoświadczony i pamiętliwy - powiedział z wyraźnym trudem i ta oracja wyczerpała go najwidoczniej doszczętnie. Umościł się na podłodze, podkładając pod głowę pokaźny tłumoczek i zasnął.
Ciemność pochłonęła róże,
Powolna to śmierć, bezgraniczny rozkład,
Swego ostatniego dnia skoczę w ich ręce.

-Aaaaaaa trup, trup zabierzcie go - krzyczał jak opętany, świeżo upieczony, rudowłosy absolwent Państwowej Szkoły dla Nekromantów w Grobowie Dolnym.
Kiedy stracił zwłoki z oczu odetchnął z ulgą i pogładził po kościstym grzbiecie swego nieumarłego kotka.
- Tak Kostuś wiem tu jest strasznie, tu jest ciemno, są tu i trupy, ale musimy jakoś wytrzymać. Szybki staż i ciepłe miejsce za biurkiem w dziale rachunkowości w dziale kości i gnatów. Ehhhhh pasowało by mi już chyba umrzeć - bredził jak potłuczony
Wać Pan rzucasz oskarżeniami jak bananami! - odezwał się Łowca drżącym głosem. Macie czasami tak, że zdajecie sobie sprawę z czegoś z dużym opóźnieniem? Tak miał nasz bohater, który zaraz dał nogi zapas z okrzykiem Ielenia na ustach. Następnie z równie dużym opóźnieniem zdał sobie sprawę ze swoich czynów, więc wyjął rapier i pomachał nim groźnie. Z odległości kilkunastu metrów, z czego nagle też zdał sobie sprawę, więc zamienił rapier na kuszę. Gińcie demony!
- Za dużo wzajemnych oskarżeń, za dużo. Cofam swoje słowa - nie wiem, czy Jezid jest winny, czy też nie, niemniej nie mogę ocenić tego po jednym dniu. Daleju, krzysiu - proszę, nie szafujcie oskarżeniami na lewo i prawo. Gdybym chciał, to bym szafował.

Zły? Być może
Dobry? A czemu?
Nie tak wiele znów pychy we mnie
Dajcie żyć po swojemu, grzesznemu, a i świętym żyć będzie przyjemniej!


Matthaus westchnął i podrapał się po długiej, niechlujnej brodzie. Nie wyglądał dobrze, czuł się jeszcze gorzej. Miał wrażenie, że każdy kolejny dzień jego życia jest karą za całe zło, jakie wyrządził za młodu. I jeszcze teraz cała ta sytuacja... Ponownie westchnął, dosyć żałośnie. W kieszeni jego płaszcza coś pisnęło i zachrobotało, a po chwili wychyliła się z niego mała główka z dwoma, niezmiernie inteligentnymi (choć trochę kaprawymi) oczkami. Szczur Alko, nazwany na cześć największego hobby Matthausa, Zapijaczonego Alchemika.

Alko spojrzał na swego pana wszystko rozumiejącym wzrokiem, otworzył buźkę i beknął trzema motylami w kolorze tęczy, po czym wrócił do swojego bezpiecznego schronienia w płaszczu alchemika. Motyle pokrążyły chwilę wokół Matthausa, po czym ustaliły kurs na jego pas i dokonały rytualnego samobójstwa, rozbryzgując się przepięknie u celu swej podróży.

Alchemik łyknął solidną ilość bliżej nieokreślonego trunku z butelki, która nie wiedzieć kiedy pojawiła się w jego dłoni, po czym raz jeszcze westchnął, samemu już nie wiedząc z jakiego powodu.
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
Jaka jest dewiza naszego bohatera? Zabijaj i rządź? Nie. Zabijaj i bądź kochanym? Też nie. Czas popieścić kotka? Nie. Strzała w plecy lekarstwem na demona. Najlepiej nieoczekiwana, dlatego narazie lepiej odejść w cień. W światło znaczy się, biorąc pod uwagę, że najciemniej jest pod latarnią. Czyli Pas, stwierdził Łowca, zdając sobie sprawę, że oddalił się od bezpiecznej drużyny. Ale wśród niej są demony... Chwila, w dzień się nie ujawnią. Niemniej lepiej uważać.
Wielki, umięśniony mężczyzna, zakuty w zbroję od stóp do głów i obwieszony ciężkimi mieczami nie słynął z tego, że rozwiązuje zagadki. Jego dotychczasowe życie sprowadzało do zabijania potworów wszelkiej maści, a przy tym przecież nie trzeba myśleć. Ciach-ciach i już. Nie pozostało mu nic innego, jak włożyć ręce za pas i zobaczyć, kto przemieni się w bestię, która zasmakuje jego stali.

A może to Jezid?
Czy 643 artykuły na GE nie mówią same za siebie?


Najładniejsza laurka, jaką kiedykolwiek dostałem. Dzięki. (;

Pas

//wybaczcie ale byłam na 18-nastce kuzynki
- Aa... moja... łeb. Hałas, gwar i szczękościsk dawały mu się wyraźnie we znaki. Widać, że coś mu się przypomniało.
- Nie może tak być, żeby tak było... Daleju! Stawaj! Jeden na jednego! Fortuna rozsądzi... Tylko co mnie podkusiło z tą okowitą?
Drżącymi rękami Łowca znów skierował kuszę na Ielenię.
← Wilkołak
Wczytywanie...