Wilkołak [ Runda XX ]

Prawda Zawiszo Czarny. Mogę Cię tak nazywać? Taki zmartwychwstaniec był by świetny do takich polowań. Ale w jednym się mylisz, nawet jak pomodlimy się wszyscy to powinno być dobrze. A jak nie wyjdzie to wtedy i tak jednego ujawni. Albo będzie winny - czyli na karmę dla moich wilków, albo niewinny - czyli łowca kłaków. Tak czy siak dobrze dla nas - odpowiedział po dłuższm zastanowieniu Somersgggius w przerwie między jednym a drugim łykiem cydru.
„Powiedziane jest: Światem włada zła siła. Chcąc jej okazać posłuszeństwo, winniśmy być równie niszczycielscy jak ona. Aby mówić o »cnocie« albo »występku«, trzeba dysponować jakąś skalą wartości. A jaką skalą wartości, jakim porównaniem w sensie dobra i zła dysponuje człowiek? Jeśli coś uważam za dobro, czyż istotnie jest to dobrem w oczach Boga? Jeśli coś uważam za zło, czy jest ono nim w istocie? Jeśli Bóg niszczy wszelkie więzi między ludźmi, to czyż nie należy Go naśladować?”

"Achaja"
Gdy ból odejdzie jak zły sen.
I nikt już nie będzie czuł żalu.
Wtem w objęcia twe słodkie utulę się.
O Śmierci jedyna ma kochanko.

Nekromanta przetarł oczy ze zdziwienia
- Co to za dziwna kapliczka ? Ja nic nie kumam, a Ty gadzie jeden ? - rzekł zwracając się do Kostusia.
- Jak dla mnie tak są tylko trupy, które są straszne, i których nie lubię. Wolę stare dobre metody - dodał
Jego kościany palec powędrował w stronę Charona.

- A ty co masz nam do powiedzenia ?
- Zawisza Czarny? Do tej pory nazywano mnie KFC - od pierwszych liter moich imion, taki pomysł moich starszych, a potem w zakonie byłem znany jako FC Hammer. Ale Zawisza Czarny też brzmi spoko, więc możesz. - przytaknął paladyn- Co prawda będzie do bani jak odsłoni kogoś specjalnego... zawsze jest jakieś ale. Niech oni po prostu na siebie uważają i będzie git. A jak część zagłosuje to też jest spoko i ku chwale Sandersa. Byleby tylko sprawiedliwie wybrali.
Wiesz, to wcale nie musi wyjść na zero - odezwał się niespodziewanie Somersgggius – Tak Noire do ciebie mówię. Jak się doktor dobrze sprawi to wtedy będziem o jednego człowieka i dwóch niewinnych do przodu. Czyli nie na zero. Nawet jak się doktor nie sprawi, to i tak jesteśmy do przodu ale to już tłumaczyłem Zawiszy, nie chce mi się powtarzać. A co do marnowania poświęcenia naszych zmarłych towarzyszy – po mojemu rezurekcja była by z to nagrodą za owo poświęcenie w sam raz. A poza tym nie wiem jak z amazonka ale ten wojownik, choć denerwujący arogant, to jednak miał łeb na karku. Przydał by się nam. Duch Cydru może potwierdzić że by nam się przydał.

[Dodano po godzinie]

Somersgggius zaczynał właśnie dobrze się bawić z nowo poznanym kompanem do picia, nawet powoli kiełkowała w nim myśl że może jednak nie wszyscy paladyni są tacy źli, gdy zorientował się że niedługo koniec dnia. Przerwał intonowaną właśnie pijacką przyśpiewkę ( a może był to początek jakiegoś druidzko-alkoholowego zaklęcia), i zaczął się wspinać na Ducha Cydru. Po chwili siedział mu już na barana i zaczynał proces metamorfozy. Gdy transformacja się zakończyła (tym razem z jakichś przyczyn poszło znacznie szybciej) przeprosił Zawiszę tłumacząc że niedługo będzie tu gorąco, a w takiej sytuacji lepiej być przygotowanym, a poza tym chyba do modlitwy należało by trochę, nie za dużo, wytrzeźwieć a chyba czas już najwyższy iść się pomodlić. Ostatnie słowa wypowiedział znacznie głośniej, wyraźnie adresując je do reszty towarzyszy którzy to właśnie obmyślali szczegóły kolejnego linczu. Nie czekając na, prawdopodobnie krytyczną, odpowiedź podszedł do kapliczki, padł (po raz kolejny w tym dniu) na kolana, i zaczął się modlić obiecując sobie w sercu że co by się nie działo, on się stąd nie rusza.
„Powiedziane jest: Światem włada zła siła. Chcąc jej okazać posłuszeństwo, winniśmy być równie niszczycielscy jak ona. Aby mówić o »cnocie« albo »występku«, trzeba dysponować jakąś skalą wartości. A jaką skalą wartości, jakim porównaniem w sensie dobra i zła dysponuje człowiek? Jeśli coś uważam za dobro, czyż istotnie jest to dobrem w oczach Boga? Jeśli coś uważam za zło, czy jest ono nim w istocie? Jeśli Bóg niszczy wszelkie więzi między ludźmi, to czyż nie należy Go naśladować?”

"Achaja"
Cóż, głupców nie sieją, sami się rodzą. Głosujcie na Charona, bardzo proszę. Argumenty miałkie, uzasadnienie zerowe... Jeżeli dzisiaj padnę, populacja ludzi o specjalnych umiejętnościach niepokojąco spadnie...

[Dodano po 20 minutach]

Zmieniam swój głos na modlitwę. Może ujawnię jakiegoś wilkołaka...

Zły? Być może
Dobry? A czemu?
Nie tak wiele znów pychy we mnie
Dajcie żyć po swojemu, grzesznemu, a i świętym żyć będzie przyjemniej!


*Beeek*

Charon, wydajesz mi się nad wyraz podejrzany, chłystku.
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
//Hej, Matt, teraz rundy trwają chyba do 22 . Aczkolwiek dziękuję za głos

Zły? Być może
Dobry? A czemu?
Nie tak wiele znów pychy we mnie
Dajcie żyć po swojemu, grzesznemu, a i świętym żyć będzie przyjemniej!


Koniec(już dawno)dnia trzeciego

[Dodano po 2 godzinach]

Podsumowanie

Dzień 3:

Zlinczowani: Charon

Osądzeni przez Sędziego: -

Uratowani przez Kaznodzieję: -

Uratowani przez Doktora: -

Zabici przez Wilkołaki: Audrey

Zabici przez Czuwającego: Vitanee

Nie głosowali i nie pasowali: Hrywi (2), Kapciowaty (2), Kota (2), Robert (2), Matt, Amral

___________________________

Aktualnie grający:

- Amral
- Audrey
- Charon
- Dalej
- Hrywi
- Ielenia
- Jezid
- Kapciowaty
- krzyslewy
- Kota
- Magggus
- Matt
- Noire Panthere
- Robert
- Tamc.
- Vitanee
- Von Majden
___________________________


Ilustracja muzyczna


Niezgłębiona moc, sącząca się kapliczki, upajała i hipnotyzowała magiczną mieszaniną mocy, pokusy i groźby. Niektórzy z wojowników stali wpatrzeni w nią z bezmyślnym zachwytem, niezdolni do poruszenia się czy wydobycia głosu, nawet tego, który miałby zadecydować o losach kolejnych członków grupy.

Szepty, odgłosy, błyski wydobywające się z kapliczki wraz z sączącą się z niej, eteryczną substancją, zdawały się coraz wyraźniejsze wraz z tym, jak kolejni śmiałkowie postanawiali przyklęknąć do niej i pomodlić się o ukrytą w niej moc do Wysokich Niebios...

... lub Gorejących Piekieł.

Gdy jedni zatopili się w modlitwie, inni zaś wciąż stali pogrążeni w stuporze, kilku najbardziej zdeterminowanych łowców potworów naradzało się nad tożsamością kolejnego przeklętego. Gdy postanowili, że uśpione, nie lewitujące wszędzie wokół sztylety to idealna okazja, by sprawdzić naturę Charona, ten uśmiechnął się przez ramię, pomimo wydanego nań wyroku. Wiedział, że było już za późno.

Kapliczka rozbłysła oślepiającym światłem. Energia zafalowała, zapulsowała przy dziwnym, trudnym do określenia odgłosie. Wszyscy zgromadzeni wokół niej zostali zalani tajemną poświatą i...
Nic. Nagle wszystko umilkło, zgasło, ściemniało. Kapliczka była już tylko zwykłą, matową rzeźbą na środku komnaty. Nic się nie wydarzyło. A przynajmniej tak mogło się zdawać.

Nim wszyscy otrząsnęli się z pierwszego szoku, troje bohaterów opadło dziwnego maga nim zdążył sięgnąć po swą broń. Nie pozostawiając mu szans, rozprawili się z nim szybko i, jak się okazało słusznie. Kolejny z wilkołaków zakończył swój żywot.
Nie oznaczało to jednak bezpieczeństwa dla pozostałych członków drużyny. Rozjuszona po utracie pobratymca kolejna z bestii wyskoczyła znikąd na czarodziejkę, która dopiero co potraktowała Charona ognistą kulą. Bez szansy na skuteczną obronę, Audrey uległa niespodziewanemu atakowi lecz i ten, ponownie, spotkał się z niespodziewaną kontrą.
Nim pozostali wojownicy zdołali sięgnąć po oręż, bestia wyprężyła się spazmatycznie, zastygła w tej pozie, niczym gwałtownie sparaliżowana i runęła na ziemię ze stłumionym pomrukiem, pozbawiona życia. Z jej potężnego łapska wytoczyła się powoli Kostka Horadrimów. Za sprawą Czuwającego nad wami bohatera, Vitanee przestała wam zagrażać.

Czy jednak był to koniec zagrożeń? Czy groza minionych dni i prześladującej was klątwy miała nareszcie zniknąć?

Nie. Zdecydowanie nie.


Rozpoczyna się bowiem DZIEŃ CZWARTY
- Błagam... - zaczęła zabójczyni cicho - powiedzcie mi, co się wczoraj stało. Nowego przeklętego nie możemy mieć, bo wiemy, że Vit się nie modliła, a warunkiem na rozszerzenie klątwy było, żeby modlili się wszyscy przeklęci. Nikt nie powstał z martwych, więc ludzie też nie spełnili warunku, zresztą, tego się dowiadujemy korzystając z podstawowego narzędzia każdego zabójcy - prostej matematyki. Nie wszyscy się modlili. Nikt też nie został ujawniony, chyba że coś przegapiłam... Czy to może oznaczać, że z jakiegoś powodu pomodlili się wszyscy z dodatkowymi mocami i jeden z nich ją stracił? - Rozejrzała się bezradnie. Westchnęła. Wzięła się w garść.
- W każdym razie, został nam do pokonania jeden wilk. Trzeba go znaleźć, im prędzej, tym lepiej. Tylko teraz gdzie szukać? Muszę się zastanowić... - oznajmiła i rozpłynęła się nagle w, zdawałoby się, swoim własnym cieniu.
Była sobie raz Królewna,
pokochała Grajka,
a Król skrócił go o głowę...

- śpiewał Wojciech, zakopując w ogródku ciało byłego już chłopaka swojej córki.

M. Kota
D. Koty
C. Kotej
B. Kotę
N. Kotą
Msc. Kotej
W. Koto

"Jeżeli dzisiaj padnę, populacja ludzi o specjalnych umiejętnościach niepokojąco spadnie..."? Hehe, uwielbiam wręcz takie zagrywki, jedynie pogrążające coraz bardziej podejrzanych! Nie mówiąc już o tym, że szkoda argumentów na kupę kłaków! - zaśmiała się wiedźma, poprawiając ciut ułożenie węża na swym ciele, mamrocząc coś przy tym do niego. Czyżby było to coś w stylu "no rusz się troszkę dziubasku, nam obu będzie wtedy wygodniej"? Lepiej chyba nie wiedzieć.
Co do tego zaś, o czym Kota mówiła... Cóż, posłuchajcie mnie uważnie. Bardzo uważnie, proszę, tak samo jak zwracam się do Czuwającego i Doktora - współpracujcie dziś! - zmrużyła ślepia, obrzucając spojrzeniem całą kompanię.

Coś mi mówi, że kolejnym wilkołakiem jest Robert. Jestem pewna swej racji, więc obawiam się, że ktoś zapuka do mych drzwi, metaforycznie oczywiście, bo żadnych do dyspozycji nie mamy, zwłaszcza jeśli to nie jest ostatni wilkołak. Dlaczego podejrzewam, że jeszcze ktoś kryje się wśród nas? Sformułowania "Wiedział, że było już za późno." oraz " Nic się nie wydarzyło. A przynajmniej tak mogło się zdawać." brzmią co najmniej niepokojąco. Nie mówiąc już o tym, że niczyja tożsamość nie została ujawniona! Więc sądzę, że warto byłoby poszukać jeszcze jednego kandydata do kłakostwa...
Przez dłuższy czas zastygły w klęczącej pozycji paladyn z godnością podniósł się z kolan, po czym skłonił z szacunkiem głowę przed uświęconym miejscem. Postał jeszcze pewien czas w pełnym skupienia i refleksji, milczeniu, po czym przerwał je nabożnymi słowami:
- Co jest, kurde!? Światło i muzyka były czadowe, ale dlaczego nic się nie stało!?
Paladyn rozejrzał się nieco zdezorientowanym wzrokiem po całej drużynie.
- Ni chu chu nie kapuję....Wychodzi na to, że laseczka ma rację - inaczej coś by się musiał stać. Ludzi nie przybyło, Vitanee się nie modliła, wielki Sanders nas nie oświecił...zostaje tylko jedna opcja... no i to się niby gra z tym co zrobił ten tamten - tutaj wskazał na truchło zwane niegdyś Charonem- jak widział, że go skosimy to skoczył do kaplicy licząc na to, że może rozwali nasze starania... Przynajmniej tyle dobrego, że ostatnie chwile swego życia spędził na moditwie. Ma plusa.
Paladyn zamyślił się jeszcze chwilę, po czym stwierdził
- No ale kurde, to się kupy nie trzyma! Trzech wybrańców nie może być aż takimi pałami, żeby każdy dla niepoznaki poleciał w te pędy do kaplicy. Może coś mi się powaliło, może z tą kaplicą jest jakiś myk prawny. Czy jest na sali kapłan? Oni są nieźli w te klocki.
- Zaufam ci, Noire, i wytypuję Roberta. Ale wiedz, że jeśli on zginie i okaże się, że nie jest przeklętym, to ciebie będę typowała jutro - powiedziała z ukrycia zabójczyni. Po czym zamyśliła się.
- Niestety, jeśli Robert nie jest ostatnim, to rzeczywiście ktoś zginie. Oczywiście, jeśli ciebie, Noire, będzie ktoś bronił, zginie ktoś inny. I to na pewno. Z drugiej strony coś mi mówi, że nie możemy sobie pozwolić na utratę ciebie, a doktor nie może zaryzykować bronienia kogoś innego, bo jeśli przeklęci zaryzykują, będzie po tobie... - powiedziała i westchnęła.
- Twardy to orzech do zgryzienia. Jednak komuś wierzyć trzeba.
Była sobie raz Królewna,
pokochała Grajka,
a Król skrócił go o głowę...

- śpiewał Wojciech, zakopując w ogródku ciało byłego już chłopaka swojej córki.

M. Kota
D. Koty
C. Kotej
B. Kotę
N. Kotą
Msc. Kotej
W. Koto

Robert, mówicie? Niech będzie, dam Wam się przekonać.
- Nie, Noire, nie zgadzam się na poświęcenie mnie dla budowania Twojej pozycji w drużynie. Tak, publicznie przyznam Ci, że wydanie mnie zaraz po tym jak stałaś się przeklętą jest dobrym zagraniem, ale nie zgodziłem się na to i powinnaś to uszanować. Tak po ludzku. A tak z żalem muszę wszystko w taki sposób zakończyć. Przepraszam wszystkich
A to ci dowcip! Wilkołaczek widzi, że kompania w nocy nie przerobi mnie na obiad, więc próbuje się wykręcić! Szkoda tylko, że tak jawne kłamstwa nie tylko są strzelaniem w kolano, co niejako - być może - naprowadzeniem na swojego towarzysza.. A może towarzyszy? Muszę to jeszcze przemyśleć.
Wydaje Ci się że tracisz rozum.
Śpiewa, zawodzi jej biała gitara.
Pogrążony w tym samym, odwiecznym śnie.
Nie koniec to lecz początek czegoś lepszego.


Nekromanta patrzył na trupy bestii i wcale, a wcale się nie bał. Był przerażony, że jego ruda czupryna wydawała się stać na baczność.
- A jak oni wstaną ? Jak zaczną chodzić i, i, i, marudzić ? - wyszeptał półgłosem
- Kostuś Ty mnie obronisz prawda ? - przemówił do swego nieumarłego chowańca.
- Kiedy ten koszmar się wreszcie skończy, kiedy będzie już po wszystkim - mówił i niemalże płakał
- Robert ? - wskazał po raz kolejny kościanym palcem.
- Czy to Ty jesteś ostatni - dodał, ale już nic nie wiedział.
Smoersssgius, dotychczas pogrążony w pijackiej drzemce, (Duch cydru w międzyczasie się od niego odłączył i znikł) obudził się i spróbował zorientować się w sytuacji. Nie bardzo mu to wyszło, choć uczciwie trzeba przyznać że nie była to w żadnym stopniu jego wina. Po prostu sytuacja była ciut za skomplikowana. Mimo wszystko zrozumiał że z tą kapliczką to jakoś nie wyszło, za to kompania chcę wykończyć mu kolejnego kompana do picia. A to mu się nie podobało. Ani trochę. Ani też to że nikt jeszcze nie przyjrzał się Hrywiemu. O ten to był jakiś taki podejrzany.
„Powiedziane jest: Światem włada zła siła. Chcąc jej okazać posłuszeństwo, winniśmy być równie niszczycielscy jak ona. Aby mówić o »cnocie« albo »występku«, trzeba dysponować jakąś skalą wartości. A jaką skalą wartości, jakim porównaniem w sensie dobra i zła dysponuje człowiek? Jeśli coś uważam za dobro, czyż istotnie jest to dobrem w oczach Boga? Jeśli coś uważam za zło, czy jest ono nim w istocie? Jeśli Bóg niszczy wszelkie więzi między ludźmi, to czyż nie należy Go naśladować?”

"Achaja"
Barbarzyńca ocknął się z letargu, a może z szału. Ciężko było stwierdzić wszak trup kłaczy sypał się co chwila.
Ro... Ro... Robert...
Wybełkotał mocno zmęczony. Coraz bardziej przerażała go myśl, że znowu poleje się krew... Znowu ktoś zginie choć na razie mieli więcej szczęścia niż mogli się spodziewać.
Kontwa dalej nas czyma...
Usiadł próbując złapać oddech i odpocząć przed kolejnym ciężkim dniem.
Koniec dnia czwartego

[Dodano po 5 godzinach]

Podsumowanie

Dzień 4:

Zlinczowani: Robert, Kapciowaty (autolincz)

Osądzeni przez Sędziego: -

Uratowani przez Kaznodzieję: -

Uratowani przez Doktora: -

Zabici przez Wilkołaki: Von Majden

Zabici przez Czuwającego: Kota

Nie głosowali i nie pasowali: Hrywi (2), Kapciowaty (3), Kota (2), Robert (2), Matt, Amral

___________________________

Aktualnie grający:

- Amral
- Audrey
- Charon
- Dalej
- Hrywi
- Ielenia
- Jezid
- Kapciowaty
- krzyslewy
- Kota
- Magggus
- Matt
- Noire Panthere
- Robert
- Tamc.
- Vitanee
- Von Majden
___________________________


Ilustracja muzyczna


Dwa zabite potwory, tak skrzętnie ukryte w ludzkiej skórze, powinny stanowić powód do dumy, a przynajmniej radości dla naszych bohaterów. Być może byłoby tak, gdyby nie narastające poczucie zagrożenia wraz ze zbliżaniem się do bijących żarem i siarką, piekielnych czeluści. A także gdyby nie...
- Klątwa. - stwierdził mistrz Taramis, zakończywszy oględziny użytej wcześniej kapliczki. - Nie cieszmy się przedwcześnie, przyjaciele, bowiem po raz kolejny władcy Piekieł zakpili z nas, przemieniając kolejnego bohatera w zdrajcę.
Ci, którzy podczas modlitwy dali się zahipnotyzować tajemniczej mocy kapliczki, najwyraźniej wciąż nie do końca doszli do siebie. Jak miało się okazać, stojące naprzeciw was moce świetnie zdawały sobie z tego sprawę...

Śmiech, który nagle wypełnił komnatę, wibrował złowrogą mocą niczym piekielne zaklęcie. I najwyraźniej takim był. Niektórzy sięgnęli po broń, mistrz Taramis silniej ścisnął swój kostur, z ciemności zaś dobiegły was krzyki i jazgot. Trwający od dłuższego czasu w dziwacznym bezruchu Kapciowaty zaczął skręcać się, zwijać, trząść, miotać jakby w konwulsjach. Stary Vizjerei nie zamierzał ryzykować i starł się z różowym aniołem, raz po raz ciskając weń błyskawicami. Gdyby ktokolwiek przyglądał się dłużej temu fascynującemu starciu, dostrzegłby, że zabity na własne życzenie anioł pełnił funkcję drużynowego Kaznodziei.

Reszta drużyny była jednak zajęta starciem z paladynem. Tłuczki do ciasta wirowały wokół absurdalnie lśniącej zbroi jak szalone, raz po raz obijając się o pancerze i głowy tych, którzy postanowili skończyć jego żywot. Okazało się, że mieli w tym działaniu sporo racji. Robert momentanie przeistoczył się w monstrum, podobne tym, które przypuściły szarżę na bohaterów. Ci zdołali się rozprawić z nim ostatecznie, jednak walka miała dopiero się zacząć.

SPOILER


Walka była długa i zajadła. Lała się posoka, wirowały wnętrzności, odcięte kończyny obijały się o porozrywane korpusy, słowem - wszystko to, co poszukiwacze przygód lubią najbardziej. Gdzieś w tym wszystkim jedno z większych monstrów zakradło się ku nekromancie wraz z grupą wstrętnych szkieletów, na widok których sparaliżowała go panika. Po bardzo krótkiej chwili stało się jasne, że Von Majden nikogo już nie wskrzesi. W powstałym, bitewnym szale, gdy dwóch obrońców światła padło, mogło się zdawać, że szala zwycięstwa przechyli się na korzyść sił ciemności. I być może byłoby tak, gdyby nie Czuwająca, która - nie spuszczając niczego z oczu - nakazała swym wiernym pigmejom zrobić z Kotą to, co z każdą inną żabą.

Gdy w najbardziej radykalny ze wszystkich sposobów ostatnia osoba dotknięta klątwą została z od niej uwolniona, zdziesiątkowane potwory rozpierzchły się. Atmosfera oczyściła się, krypta zaś, w niezrozumiały sposób, trochę jakby pojaśniała. Strzepnąwszy z szaty resztki demoniego mózgu mistrz Taramis stuknął mocno kosturem o ziemię, roznosząc echo i słoneczny blask po niemal całym podziemiu.
- Siedlisko zła zostało oczyszczone z klątwy. - oznajmił doniośle, patrząc na was z nieskrywaną dumą. - Tak wielu zeszło was tu ze mną, tak niewielu doszło tak daleko. Ale to nic, bowiem cokolwiek czeka przed nami, nie będzie nam już straszne.

----------------------------------------------

THE END rundy XX



za którą piekielnie gorąco dziękuję, jednocześnie chcąc wyróżnić Krwawą Łzą za diabelnie skuteczną grę czuwającą nad wami Noire

← Wilkołak
Wczytywanie...