Podsumowanie
Dzień 3:
Zlinczowani: Ielenia
Osądzeni przez Sędziego: Ielenia
Uratowani przez Kaznodzieję: brak
Uratowani przez Doktora: brak
Zabici przez Wilkołaki: Kota
Zabici przez Czuwającego: Trzeci Kur
Nie głosowali i nie pasowali: Dalej…, Eni (2), Tig, maliwa (2), Trzeci Kur
___________________________
Aktualnie grający:
- Dalej...
- Eni
-
Hrywi
-
Ielenia
-
Kota
-
Magggus
- maliwa
-
Obserwator
- Tamc.
-
Taramelion
- Tig
-
Tokar
-
Trzeci Kur
- Vitanee
- Von Majden
- Wiktul
___________________________
Dzień za dniem lała się krew, w ten czy inny sposób. Topniały wilkołacze szeregi, ale topniały też szeregi [nie]zwykłych kuców. Obie strony miały zarówno niesamowite szczęście jak i niesamowitego pecha. Bo cóż, że dzień za dniem padał kolejny wilkołak, jak w zamian ginęły dwa – niewinne – kuce? I w końcu cóż, że kucne szeregi tak topniały, skoro sfora coraz mniejsza…?
Kandydatura Fluttershy na wilkołaczy stołek była bardziej niż zadziwiająca. Bo jak to tak, taka miła, nieśmiała, słodka Flu, kochająca i troszcząca się o wszelkie zwierzątka pegazica miałaby nosić futro?! Miałaby się przeobrażać w istotę morderczą?! Rzecz wręcz nieprawdopodobna. A jednak… jednak różowogrzywa wysunęła się na czoło podejrzeń, wygrywając w tym wyścigu z Kotą i, zdaje się, Trzecim Kurem. Niestety, w tego rodzaju wyścigu nikt nie chciałby wygrać.
Flu została dosłownie przyparta do ściany. Jej króliczy towarzysz, Angel – widząc, co się święci – uciekł tak, że aż się za nim kurzyło. Najwyraźniej miał dość „zabawy” w przebieranki, skoro bez wahania porzucił swą przyjaciółkę? A może kryło się za tym coś więcej…? W każdym razie, osaczona i pozbawiona wsparcia (zarówno króliczego jak i kaznodziejskiego) klacz
wpadła w szał. Jeśli kuckolwiek miał wątpliwości co do tego, kim tak naprawdę była
Ielenia, to w tej chwili musiały się rozwiać. Czyż muszę mówić, że „biedaczka” nie miała najmniejszych szans na przetrwanie…? Właściwie jedyne, co z niej zostało, to kwiatki, które wypadłszy z jej grzywy, smętnie więdły pod kopytami depczących je kucy.
Osamotniony członek wilczej sfory zadziałał kierując się najwyraźniej jedną z wielu przedziwnych (lub nie) zasad:
Nie pomogli, gdy proszono? Gińcie i w zaświatach myślcie nad swymi winami. Złapanie Rainbow Dash – pegazicy – teoretycznie nie było łatwą sprawą. Ostatecznie większość swego czasu spędzała w powietrzu, starając się bić coraz to kolejne rekordy i ćwicząc swój Tęczowy Grom. Ale, ale, każdy pegaz prędzej czy później musiał zejść na ziemię. Gdybyż tylko Rainbow nie była tak w gorącej wodzie kąpana! Gdybyż tylko bardziej się troskała o swe bezpieczeństwo…! Ale nie, zapatrzona w Daring Do, do tego obwieszczająca wszem i wobec swoją obecność za sprawą grającej przy każdym kroku muzyczki z Nyana, zagłębiła się w jedną z księżycowych jaskiń. Nie wiadomo, czy to jej własna ciekawość ją tam zagnała, czy może „ktoś uprzejmy” ją tam ściągnął pod jakimś pretekstem. Słuch po Rainbow zaginął. Rankiem ktoś znalazł mocno obślinioną (i pogryzioną) pilotkę, która zdecydowanie należała do szybkoskrzydłej klaczy. Jeden z jednorożców, starając się użyć swej magii i wykryć jakiekolwiek ślady wskazujące na mordercę stwierdził, że
Kota była kimś więcej, aniżeli zwykłą Rainbow Dash, śmigającą po niebie i strzegącą pogody.
Cichy morderca, znany jako Czuwający, znów postanowił wyruszyć na polowanie. Tym razem jego ofiarą był gryf, z pobudek tylko jemu znanych. Może przyrównał gubione wciąż pióra do liniejącej sierści? A może uznał, ze tak naprawdę jest tylko wyrośniętym kurczakiem, nadającym się na smaczny rosół do obiadu? Dość rzec, że przydybał swą ofiarę, pieczołowicie zbierającą pióra, które przed chwilą wypadły mu ze skrzydeł. Cóż,
Trzeciemu Kurowi nie będzie już dane zbijać fortuny na poduszkach z gryfiego pierza. Jego ciało zniknęło, tak samo jak Hrywiego. Najwyraźniej Czuwający należał do kuców wstydliwych albo tych bardziej dystyngowanych, co nie pozwalało mu na narażenie pozostałych na oglądanie wątpliwej jakości dzieła zniszczenia. A może… może po prostu był tajnym sojusznikiem wilkołaków? Przecież jego działania były wybitnie na ich korzyść.
O ile poprzednie zdarzenia tej nocy były mniej lub bardziej to przewidzenia, to jednak… trzeci dzień przyniósł ze sobą niespodziankę. Gdzieś pośród księżycowych więźniów kryła się istota o nieokreślonej tożsamości. Istota niezdecydowana, błądząca wśród dróg, które mogłaby wybrać. Istota mogąca przybrać całkiem nową tożsamość, właściwie nieświadomie, zbliżając się mimowolnie do jednej z możliwych dróg.
Incognito…
Cień wśród cieni.
Złodziej dusz…?
Gdy przed końcem nocy powietrze rozdarło smutne, rozgoryczone wycie ostatniego członka sfory, mającego świadomość tego, że najprawdopodobniej nie przetrwa… Dołączył do niego drugi głos. Dziki, triumfalny. Zaskoczony i pełen obietnicy, że koniec tej wojny tak szybko nie nadejdzie.
Czy ta „milcząca” obietnica zostanie spełniona…
___________________________
… dnia czwartego?