Podsumowanie
Dzień 4:
Zlinczowani: Eni + maliwa (autolincz)
Osądzeni przez Sędziego: brak
Uratowani przez Kaznodzieję: brak
Uratowani przez Doktora: Tamc.
Zabici przez Wilkołaki: brak
Zabici przez Czuwającego: Tig
Nie głosowali i nie pasowali: Dalej…, Eni (2), Tig, maliwa (3), Trzeci Kur
___________________________
Aktualnie grający:
-
Dalej...
-
Eni
-
Hrywi
-
Ielenia
-
Kota
-
Magggus
-
maliwa
-
Obserwator
-
Tamc.
-
Taramelion
-
Tig
-
Tokar
-
Trzeci Kur
-
Vitanee
-
Von Majden
-
Wiktul
___________________________
Obietnic trzeba dotrzymywać, prawda? Odwieczne kucykowe prawo obowiązywało również na equestriańskim księżycu. Niestety, nawet w takim miejscu istniała tzw. „siła wyższa”, która charakteryzuje się tym, że uwielbia wręcz psuć wszelkie plany. Ale po kolei…
Na kuce, które mogły już widzieć światełko w tunelu, czyli nadzieję na powrót do domu, padł blady strach. Iskra sugerująca szansę na rzeczony powrót zamigotała i przygasła za sprawą nowego wilkołaka, zmniejszającego szanse przeżycia. Niemniej jednak, kolejnym z odwiecznych (i pieczołowicie kultywowanych) praw było:
”Nigdy się nie poddawać.” Poza tym, Sombra zdawał się być doskonałym praktykiem, jeśli chodzi o wspomnianą zasadę. I co ciekawe – skupiał wokół siebie większość kuców, mimo jego mocno antagonistycznej przeszłości. Czyżby „magia przyjaźni” zadziałała również na niego? Całkiem prawdopodobne. Ale… nieistotne. Istotnym było tylko to, że jego przewodnictwo podtrzymywało kuce na duchu i motywowało je do dalszej walki.
Niestety – jak się okazuje, ta motywacja nie była przeznaczona dla wszystkich. Dosyć szybko odnaleziono Pinkie Pie – jedną z sześciu słynnych przyjaciółek. Zazwyczaj radosna i pogodna klaczka tym razem najwyraźniej wpadła w depresję, którą próbowała leczyć babeczkami. Niby nic groźnego, prawda? Ostatecznie to tylko niewinne łakocie, poprawiające swą słodyczą dzień, ale… Cóż, były przyczyną prawdopodobnie najgłupszej śmierci w tej sytuacji. Pinkie najzwyczajniej w świecie udławiła się… a że doktor Hooves, niewątpliwie posiadający wiedzę o tym, co należy czynić w takiej sytuacji, został odesłany na tamten świat przez Czuwającego…
Śmierć tej powszechnie lubianej klaczy tylko przelała czarę goryczy. Ofiarą tego stanu rzezy na dobrą sprawę stały się dwa kuce: Eni i Tig. Dwa obozy, z których każdy domagał się śmierci swego kandydata… a nad tym wszystkim Sombra, który domagał się śmierci obojga. Doprawdy, cała ta sytuacja wręcz domagała się tronu i berła dla tego jednorożca, mającego w tej chwili więcej do powiedzenia od samej Luny. Właśnie, Luna… księżniczka gdzieś się ulotniła, przekazując stery właśnie Sombrze.
Ostatecznie wszystko potoczyło się zgodnie z życzeniem dawnego antagonisty. Szala przechyliła się na niekorzyść Photo Phinish, którą bezpardonowo przywiązano do słupa i nie bacząc na to, że marnuje się praca tych, którzy starali się uczynić to miejsce przytulniejszym, urządzono klasyczne palenie czarownic. Wycie
Eni nie było już zwykłym krzykiem zwykłego kuca, oj nie...
Kolejny trafiony strzał zdecydowanie polepszył panujące nastroje w stadzie. Pewnym jednak było, że noc się jeszcze nie skończyła i że to nie był koniec „atrakcji”… Ale, ale, od czego był Sombra, jak nie od przewidywania przyszłości?
-
Niech go piorun trafi – wymamrotał kuc, zastanawiając się nad rysującymi się przed nimi możliwościami. Właściwie… już był skreślony, jedyne pytanie w tej sytuacji brzmiało: czy uda mu się przeżyć tę noc, zabierając tym samym jeszcze kogoś na tamten świat? Bo to, że zabrać musiał, było sprawą wręcz oczywistą. Nowo nabyty instynkt i umiejętności domagały się krwi, krwi i jeszcze raz krwi… Krwi, której do tej pory nie miał okazji skosztować. Thunderlane poczuł, jak nienaturalny głód przyćmiewa zdolność rozumowania… jakże fatalną w skutkach.
Przewidywania Sombry – robiącego za dobrowolną przynętę – sprawdziły się wręcz doskonale. Jednorożec dobrowolnie wyszedł na otwartą przestrzeń, pozbywając się wszelkiego możliwego towarzystwa. Czy aby na pewno…?
Przynęta była zbyt kusząca, by ją zignorować. Ciepłe mięso, zapach krwi spływającej po boku… Jaka istota, tak żądna czerwonego płynu, mogłaby się temu oprzeć? Żadna? No właśnie…
Przemieniony
Tig nawet nie bawił się w żadne podchody. Drażniąca nozdrza woń sugerowała, że jego ofiara nie jest w pełni sprawna, więc po cóż miałby nadmierną ostrożność? Zwłaszcza, że ta część instynktu, odpowiedzialna za wyczuwanie zagrożeń najwyraźniej wzięła sobie wolne.
Niestety, nie było tak łatwo, jak mógł sobie to wyobrażać. Wilkołak dosłownie rozpłaszczył się na tajemniczej tarczy w kształcie jabłka, która pojawiła się jak tylko zanadto zbliżył się do celu.
Doktor zdecydowanie przyłożył kopyto do tego… czegoś.
-
Och, kochanieńki… Wpadłeś na herbatkę? Mam nadzieję, że lubisz zieloną? – zaszczebiotała Rarity, rozwijając z pomocą magii bele materiału.
-
Tak sobie myślę…W czerwonym chyba będzie ci do twarzy, prawda? Swoją drogą, nieładnie tak, atakować inne kuce… No, ale o tym powinna mówić Fluttershy – w głosie klaczy pojawiła się nuta żalu. I choć szczebiotała – nie ustawała w wysiłkach wyeliminowania ostatniego wilkołaka. Zwój materiału owinął się ciasno wokół Thunderlane’a, nie zezwalając mu na jakikolwiek ruch.
-
No, to cześć. Pójdę sobie z tym przystojniakiem na herbatkę, a ty, Tamc. bądź tak miły i poinformuj Lunę, że już po sprawie, co? -
Vitanee nie czekając na odpowiedź obróciła się na kopycie i odeszła, lewitując swój „pakunek” przed sobą.
(…)
-
Twilight, Celestio! Applejack! Nie uwierzycie, co się nam przydarzyło na księżycu! – gromada ocalałych kucyków i smok rzucili się w stronę przyjaciół, którzy oczekiwali na ich przybycie. Luna i Sombra jako jedyni w tej sytuacji zachowali się jednak dystyngowanie, idąc niespiesznie za stadem.
-
Jakie to szczęście, móc znów chodzić po equestriańskiej trawie – westchnęła Luna i zatrzymała się jak wryta, tknięta jakimś złym przeczuciem.
Coś nie grało.
Bardzo nie grało…
Celestia i Twilight, stojące na czele komitetu powitalnego nie wydawały się być sobą. Alicorny spojrzały po sobie i uśmiechnęły się paskudnie. Kły, które błysnęły w słońcu zdecydowanie nie były normalnymi zębami normalnego kuca. Na domiar złego, kolejne pojawiające się uśmiechy wyglądały identycznie.
Z deszczu pod rynnę…
___________________________________________________________________________
KONIEC
Przede wszystkim – dziękuję Wam za to, żeście mnie nie zamordowali za wrzucenie w takie realia (a szczerze mówiąc – chwilami miałam ochotę samą siebie za to udusić

)
Idąc dalej, gratuluję „ludziom” wygranej – pięknie wam poszło. A i… tak, mam bonusy!
Tańczący z Wilkami
dla
Wiktula i
Tamc.a ,
za dzielne sprawowanie się na wilkołaczym polu walki i dotrwanie do końca aż trzech rund (co jest niemałym wyczynem)
oraz...
Krwawa Łza
dla
Tamc.a,
za wzięcie całej rozgrywki w swoje kopyta i tym samym błyskawiczną eliminację wilkołaków (za sprawą nie tylko atrybutów Wyroczni, ale i znakomitej dedukcji)
i
dla
Wiktula,
za doskonałe odgrywanie swej roli.
Na koniec zapraszam do komentowania tej rundy, rzucania sugestiami, etc. w tych miejscach:
http://forum.gexe.pl/...5509-wilkolak/
http://forum.gexe.pl/...wagi-sugestie/
oraz do zapisywania się na rundę 13:
http://forum.gexe.pl/...lkolak-zapisy/