Wilkołak [runda 11]
Morfeuszku... Morfeuszku... sen to czy jawa? Kłamiesz nam w żywe oczy dla mnie to koszmar ponieważ leczenie ran to nie twoja sprawa!
Ielenia zwana również przez swych kultystów Lur, wyciągnęła ze skórzanej torby małą książeczkę, zapewne w wersji przenośnej... Złote napisy zaświeciły -"Kopaliński, Słownik mitów i tradycji kultury".
-Czegóż to nie można znaleźć w damskiej torebce... - to mówiąc z brzdękiem złotych bransolet otworzyła książkę, po czym dodała wyjaśniając z zawstydzonym chichotem - Dobrze mieć ze sobą taki przewodnik, żeby sprawdzić na wszelki wypadek kto jest kim... Spójrzmy na M... M,m,m ... Morfeusz, jest! Syn Hypnosa, brat Phobetora i Phantasosa, przynoszący ludziom sny. Jego wuj Thanatos pomaga umrzeć ludziom zmęczonym życiem. No i wygląda na to, że faktycznie cała ta rodzinka ma skrzydła. Hmmm...- zamruczała czysto po kociemu. -To by znaczyło, że jeśli wśród nas jest rzeczywiście Thanatos, on zapewne będzie winny. Jeśli nie ma... Skąd możemy wiedzieć, że nie pożyczyłeś sobie kilku zwyczajów po wujku? - po chwili obróciła się w stronę Magggusa.
-Ty z kolei, na każdym kroku podkreślasz wagę imienia, dlaczego więc, pierwszego dnia nazywasz siebie inaczej niż podczas dni kolejnych? Na początku mówisz, żeś El, bóg przedstawiany jako byk z rodziny bogów kananejskich, ojciec Baala. Później każesz do siebie mówić Ul, a imię to przecież należy d nordyckiego boga zimy i narciarstwa? Czy to skleroza, czy specjalnie mieszasz nam w głowach, hmm?
-Czegóż to nie można znaleźć w damskiej torebce... - to mówiąc z brzdękiem złotych bransolet otworzyła książkę, po czym dodała wyjaśniając z zawstydzonym chichotem - Dobrze mieć ze sobą taki przewodnik, żeby sprawdzić na wszelki wypadek kto jest kim... Spójrzmy na M... M,m,m ... Morfeusz, jest! Syn Hypnosa, brat Phobetora i Phantasosa, przynoszący ludziom sny. Jego wuj Thanatos pomaga umrzeć ludziom zmęczonym życiem. No i wygląda na to, że faktycznie cała ta rodzinka ma skrzydła. Hmmm...- zamruczała czysto po kociemu. -To by znaczyło, że jeśli wśród nas jest rzeczywiście Thanatos, on zapewne będzie winny. Jeśli nie ma... Skąd możemy wiedzieć, że nie pożyczyłeś sobie kilku zwyczajów po wujku? - po chwili obróciła się w stronę Magggusa.
-Ty z kolei, na każdym kroku podkreślasz wagę imienia, dlaczego więc, pierwszego dnia nazywasz siebie inaczej niż podczas dni kolejnych? Na początku mówisz, żeś El, bóg przedstawiany jako byk z rodziny bogów kananejskich, ojciec Baala. Później każesz do siebie mówić Ul, a imię to przecież należy d nordyckiego boga zimy i narciarstwa? Czy to skleroza, czy specjalnie mieszasz nam w głowach, hmm?
El, El? hmm, może to być że zapomniałem własnego imienia? Tak, może to być. Cóż starość nie radość, prawda Rogaczku - to mówiąc poklepał byka po karku - a SKS każdego dopadnie. Więc wnusiu, równie często podkreślana, skleroza.
//Już poprawiam. Jestem właśnie w trakcie Belgariady a tam Bóg-Ojciec zwie się Ul. Odrobinę mi się pomieszało .
[Dodano po 2 minutach]
Teraz lepiej?
//Już poprawiam. Jestem właśnie w trakcie Belgariady a tam Bóg-Ojciec zwie się Ul. Odrobinę mi się pomieszało .
[Dodano po 2 minutach]
Teraz lepiej?
Starożytny, ciemnoskóry bóg ocknął się wreszcie z drzemki. Na szczęście śledź, którego trzymał w ręce, nagrywał wszystko na swe ucho. Teraz bóg odgryzł głowę wraz z uchem od śledzia i usłyszał wszystko, co zostało wypowiedziane.
- Nazywam się Ea - oznajmił trochę zawiedziony, że nikt go nie poznaje od razu. Pogładził swą gęsto plecioną brodę. - Nie zwykłem zbierać włosów żadnego rodzaju, me własne wystarczą mi. Odsuńcież ode mnie swe podejrzenia, proszę. Nie poznajecie mnie? - zapytał jeszcze, na wszelki wypadek. - Jak ten cały Posejdon wyznawany przez Greków, tylko starszy i mniej ciotowaty, podobnie jak moi wyznawcy. Nie chciałbym na czcicieli kogoś podobnego do Ateńczyków.
Spoglądał zmęczonym spojrzeniem po pozostałych bogach, zastanawiając się. Chciał zebrać myśli, nim się wypowie.
- Nazywam się Ea - oznajmił trochę zawiedziony, że nikt go nie poznaje od razu. Pogładził swą gęsto plecioną brodę. - Nie zwykłem zbierać włosów żadnego rodzaju, me własne wystarczą mi. Odsuńcież ode mnie swe podejrzenia, proszę. Nie poznajecie mnie? - zapytał jeszcze, na wszelki wypadek. - Jak ten cały Posejdon wyznawany przez Greków, tylko starszy i mniej ciotowaty, podobnie jak moi wyznawcy. Nie chciałbym na czcicieli kogoś podobnego do Ateńczyków.
Spoglądał zmęczonym spojrzeniem po pozostałych bogach, zastanawiając się. Chciał zebrać myśli, nim się wypowie.
A pan, panie Tar? Może ten nietrafiony lincz nie był kwestią przypadku?
Taksując bogów spojrzeniem, nie pominął Rhiannon, próbując rozpoznać bogów-współgraczy. Przyklęknął przy niej i uśmiechnął się.
- Ona jeszcze powstanie, moi drodzy - wyrzekł pokrzepiającym głosem. - Zarówno cierpienie, jak i przemiany to dla niej nie pierwszyzna. Jej czciciele uwielbiają ją z zasłużonym podziwem, a ich wiara i praktyki przyjdą jej z pomocą. Niechże pozostanie na tym łożu jej agonii, do twarzy jej tak, z pięknem śmierci.
Następnie urzeczony podążał wzrokiem za biodrami Lliiry. Nie znał zbyt dobrze bogów i bogiń z jej uniwersum, jednak przeczuwał, że domenami jej były radość i taniec, a zapewne i inne zabawy. Jego uśmiech ozdobiły kurze łapki, pojawiające się co i rusz przy płowych oczach. Potem zwrócił spojrzenie na Lur, Ziemię, matkę Słońca i Księżyca. Skłonił lekko głowę tej, która, podobnie jak on sam, miała swój udział w tworzeniu i kształtowaniu świata. Z podobnym szacunkiem przywitał się bezgłośnie z czcigodnym El.
Potem ujrzał nieszczęsną Ukemochi, która, jak niegdyś, po śmierci poczęła wydawać z siebie fasolę, żyto, proso, ryż i soję. Z rozbitej głowy poczęły wydobywać się jedwabniki. Tu nie trzeba było słów - wdać było, że i ta bogini ma sposób na nieśmiertelność. - Odrodzi się - powiedział z pewnością w głosie.
Dalej stał Garszasp, na widok którego Ea zmarszczył brwi. Był przekonany, że heros śpi, czekając na ostateczną walkę z Królem-Smokiem. Być może wezwanie obudziło go. Czy taki heors mógł być wilkołakiem? W zasadzie prędzej on, niż bóg.. Rugewit wydawał się rozkojarzony, zapewne tyle głów przyprawiało każdą z osobna o nieznośny ból. Czy to możliwe, że to on odciął kosmyk włosów cierpliwej Rhiannon? Pozostała jeszcze przebiegła Louhi, czarownica z Północy. Nic jednak nie wskazywało na to, by to ona stała za morderstwem.
No i Morfeusz, sen skrzydlaty, tak bardzo podejrzany. Ea uśmiechnął sie uprzejmie do Snu.. o ile nim był. Miał nadzieję, że nie okaże się jednak Śmiercią - wolał, gdy ukazywała się pod postacią kobiety, jednej z Istot Nieskończonych, nie zaś jednego ze swych bogów-wcieleń. Wiedział, że Tanatos jest Śmiercią i wiedział, iż jest to prawda. Wiedział też, że Hel jest Śmiercią i wiedział, iż jest to prawda. Oboje byli Śmiercią i nie było tu żadnej kolizji ani paradoksu. Dla boga, a zwłaszcza dla takiego boga, jakim był Ea, podobna sprawa była naturalną. Mimo to dużo bardziej podobała mu się Śmierć w postaci właczyni Nilfheimu, niż greckiego boga. Ych.
"Za to Morfeusz jest w porządku", pomyślał, przerywając sobie ciche rozmyślania o śmierci. Coś go jednak jeszcze niepokoiło.
- Poznaliśmy się w grupie kilku bogiń i bogów - rzekł, zwracając się do wszystkich. - A jednak części z was wciąż nie mogę rozpoznać, gdyż kryjecie się pod tymi śmiesznymi, ziemskimi imionami, nie pozwalając nam odkryć swych twarzy. Mówię o was, Daleju i maliwo. Wiktul i Erich nie odezwali się jeszcze, lecz mogą być wciąż pogrążeni we śnie. Wy jednak mówicie, lecz nie pokazujecie się nam. Kimże jesteście?
- Ona jeszcze powstanie, moi drodzy - wyrzekł pokrzepiającym głosem. - Zarówno cierpienie, jak i przemiany to dla niej nie pierwszyzna. Jej czciciele uwielbiają ją z zasłużonym podziwem, a ich wiara i praktyki przyjdą jej z pomocą. Niechże pozostanie na tym łożu jej agonii, do twarzy jej tak, z pięknem śmierci.
Następnie urzeczony podążał wzrokiem za biodrami Lliiry. Nie znał zbyt dobrze bogów i bogiń z jej uniwersum, jednak przeczuwał, że domenami jej były radość i taniec, a zapewne i inne zabawy. Jego uśmiech ozdobiły kurze łapki, pojawiające się co i rusz przy płowych oczach. Potem zwrócił spojrzenie na Lur, Ziemię, matkę Słońca i Księżyca. Skłonił lekko głowę tej, która, podobnie jak on sam, miała swój udział w tworzeniu i kształtowaniu świata. Z podobnym szacunkiem przywitał się bezgłośnie z czcigodnym El.
Potem ujrzał nieszczęsną Ukemochi, która, jak niegdyś, po śmierci poczęła wydawać z siebie fasolę, żyto, proso, ryż i soję. Z rozbitej głowy poczęły wydobywać się jedwabniki. Tu nie trzeba było słów - wdać było, że i ta bogini ma sposób na nieśmiertelność. - Odrodzi się - powiedział z pewnością w głosie.
Dalej stał Garszasp, na widok którego Ea zmarszczył brwi. Był przekonany, że heros śpi, czekając na ostateczną walkę z Królem-Smokiem. Być może wezwanie obudziło go. Czy taki heors mógł być wilkołakiem? W zasadzie prędzej on, niż bóg.. Rugewit wydawał się rozkojarzony, zapewne tyle głów przyprawiało każdą z osobna o nieznośny ból. Czy to możliwe, że to on odciął kosmyk włosów cierpliwej Rhiannon? Pozostała jeszcze przebiegła Louhi, czarownica z Północy. Nic jednak nie wskazywało na to, by to ona stała za morderstwem.
No i Morfeusz, sen skrzydlaty, tak bardzo podejrzany. Ea uśmiechnął sie uprzejmie do Snu.. o ile nim był. Miał nadzieję, że nie okaże się jednak Śmiercią - wolał, gdy ukazywała się pod postacią kobiety, jednej z Istot Nieskończonych, nie zaś jednego ze swych bogów-wcieleń. Wiedział, że Tanatos jest Śmiercią i wiedział, iż jest to prawda. Wiedział też, że Hel jest Śmiercią i wiedział, iż jest to prawda. Oboje byli Śmiercią i nie było tu żadnej kolizji ani paradoksu. Dla boga, a zwłaszcza dla takiego boga, jakim był Ea, podobna sprawa była naturalną. Mimo to dużo bardziej podobała mu się Śmierć w postaci właczyni Nilfheimu, niż greckiego boga. Ych.
"Za to Morfeusz jest w porządku", pomyślał, przerywając sobie ciche rozmyślania o śmierci. Coś go jednak jeszcze niepokoiło.
- Poznaliśmy się w grupie kilku bogiń i bogów - rzekł, zwracając się do wszystkich. - A jednak części z was wciąż nie mogę rozpoznać, gdyż kryjecie się pod tymi śmiesznymi, ziemskimi imionami, nie pozwalając nam odkryć swych twarzy. Mówię o was, Daleju i maliwo. Wiktul i Erich nie odezwali się jeszcze, lecz mogą być wciąż pogrążeni we śnie. Wy jednak mówicie, lecz nie pokazujecie się nam. Kimże jesteście?
Przepraszam za takie dziwne i niedyskretne pytania kochanieńcy, ale czy któremuś z was został choć jeden wyznawca? - Powiedział El do zebranych w sali bogów. - To bardzo ważne. Wyglądał jakby chciał powiedzieć coś jeszcze, ale w tym momencie spojrzał na Rugewita, na stół, jeszcze raz na Rugewita, i ruszył do stołu z dziwnie zdeterminowaną miną.
O to: ,,bałtycki Kerklis, bóg żelaza, kowalstwa, zwycięstwa w bitwie" chodziło?
El z pewnym opóźnieniem zorientował się kto to się obudził i kto na niego patrzy. zerwał się, z dziwną jak na niego siłą, od stołu, zgarnął pod pachę wyszperane butelki wiśniowej coli, i zaczął iść w kierunku Ea, co chwila wyciągając kolejną butelkę spod pachy i wlewając sobie jej zawartość do gardła, z wprawą godną raczej starego pijaka niż szacownego staruszka. Co dziwne z każdą opróżnioną butelką zdawał się robić coraz mniej kruchy i coraz bardziej majestatyczny. Ty stary topielcu i ty tutaj? - Powiedział gdy pokonał dzielącą go od boga morza długość sali. - Dalej uzurpujesz sobie władze nad oceanami hm? Coś blado wyglądasz, dowiedziałeś się już jakeżeś my się wpakowali? Nie mów po twojej minie widzę że tak. Masz. łyknij sę. - Powiedział El podając Eaowi butelke coli. - Może to i nie wiara, ale też powinna cię postawić na nogi.
Hmmmm nie spodobało się bogowi wojny spojrzenie jakim obdarzył go El.
- Czemu tak dziwnie patrzysz na mnie El ? Czyżbyś się mnie bał ? Nie masz czego. Nie mam tych zdolności o które mnie podejrzewasz. Chciałeś się napić więc proszę - powiedział Rugewit do El'a po czym wręczył mu jedną z posiadanych butelek Cherry Coke'a
-Na zdrowie - rzekł do niego po czym sam otworzył kolejną butlę. Nałogowo pił swój ulubiony trunek, ale dzięki temu udało mu się uciszyć swoje wewnętrzne głosy.
- Czemu tak dziwnie patrzysz na mnie El ? Czyżbyś się mnie bał ? Nie masz czego. Nie mam tych zdolności o które mnie podejrzewasz. Chciałeś się napić więc proszę - powiedział Rugewit do El'a po czym wręczył mu jedną z posiadanych butelek Cherry Coke'a
-Na zdrowie - rzekł do niego po czym sam otworzył kolejną butlę. Nałogowo pił swój ulubiony trunek, ale dzięki temu udało mu się uciszyć swoje wewnętrzne głosy.
Wnusiu ja cię nie posądzam o nic, nie licząc może lekkiego przypadku likantropi. - Powiedział przyjaciel ludzi dziwnie radosnym tonem, wyglądając teraz wyraźnie bardziej bosko, choć nie tracąc nic z ogólnie sympatycznego całokształtu. - Za butelkę dziękuje, jak widzisz parę już sobie wziąłem. - Powiedział wskazując butelki które trzymał pod pachą i dziesięć pustych leżących na stoliku koło niego. - Weź połóż na stole i nie ruszaj. Ja bez tego cudownego napoju długo się w takim stanie nie utrzymam, powiedział wskazując delikatną złotą poświatę wokół siebie, ale mama wrażenie że jeszcze z dwie, trzy butelki a przypomnę sobie jak dokonywać cudownego rozmnożenia. Powiedział uśmiechając się szeroko do Rugewita, i wrócił do rozmowy z Ea.
Ea spoglądał nieco podejrzliwie na boga wyznawanego przez Kananejczyków, Ela. Gdy okazało się, że chodzi o poczęstunek, przyjął butelkę i skosztował z krótkim słowem podzięki.
- Niezłe to, wolę jednak bardziej naturalne napoje - rzekł, gdy udało mu się nie skrzywić. - Przy okazji, musisz mi koniecznie powiedzieć, co słychać u Dagona. Ponoć jego mały kult rozrasta się coraz bardziej; to jednak szepcą mi morskie fale, brak mi zaś wieści z lądów. Słyszałeś, mam nadzieję, o Innsmouth? - zagadnął.
- Niezłe to, wolę jednak bardziej naturalne napoje - rzekł, gdy udało mu się nie skrzywić. - Przy okazji, musisz mi koniecznie powiedzieć, co słychać u Dagona. Ponoć jego mały kult rozrasta się coraz bardziej; to jednak szepcą mi morskie fale, brak mi zaś wieści z lądów. Słyszałeś, mam nadzieję, o Innsmouth? - zagadnął.
-Z tego co zauważyłam, Maliwa to bóstwo - opiekunka dzieci. Któż inny zdecydowałby się na taką postać? Kucyczki i lizaczek? Ea wybacz, ale to dość oczywiste. - uśmiechnęła się pogodnie siadając nieopodal usychającego krzaczka, który postanowiła przywrócić do życia. -Dagon, Dagonem, ma tam swoich niewydarzonych kultystów, pytanie po co mu oni, skoro niczego porządnie załatwić nie potrafią. Zresztą mniejsza o niego, skupmy się na tu i teraz. Jest coraz później, a my w dalszym ciągu nie wiemy, kim są Erich i Wiktul. Oboje płci męskiej, więc każdy z nich może być Tanatosem, bądź i nie. Doprawdy niezłą zagwozdkę nam zrobili...
- Dopóki się nie dowiemy czy jest wśród nas Tanatos, proponuję pójść za radą czcigodnego Daleja i przyjrzeć się bliżej Tarowi... Bo naprawdę nie sądzę, żeby ktoś taki jak on nie miał planu. Przebiegłego, przyznam, ale... - Kolejny raz się zamyśliła. Ach, ta sytuacja zabierała radość!
- Może się mylę, ale na razie nic lepszego nie mamy... Bo nie wiemy, kto jest Tanatosem.
- Może się mylę, ale na razie nic lepszego nie mamy... Bo nie wiemy, kto jest Tanatosem.
Dagon? Chodzi ci mojego "następce"? Gdzieś ty się chował ostatnim czasy Stary Utopcu, na dnie morza? - Twarz starego Boga wyrażała niebotyczne zdumienie. - Przecież on nie żyje już dobre, ile to, trzy tysiące lat? Tak, coś koło tego. Ja mówiłem swojej rodzince żeby się przygotowywali, bo z tymi od Jahwe będą kłopoty, ale nie, nie słuchali. I wiadomo jak skończyli. Ci cali judaiści - powiedział tak jakby to była obelga - podbili cały Kanaan i pomordowali mi rodzinę. Całe szczęście że ja, na wszelki wypadek, swojego najwyższego kapłana unieśmiertelniłem, wprowadziłem w sen nieprzespany i ukryłem głęboko w trzewiach ziemi, bo jak mnie aniołowie znaleźli i zabili, to ten jeden wyznawca jednak wystarczył żebym wstał, i zwiał z Kanaanu. Tak się włóczyłem przez parę tysięcy lat, a ostatnimi czasy ukrywam się w Szwecji jako emeryt. No nie powiem, nie jest to tak dobre jak bycie Bogiem, ale lepsze to niż być martwym, co . A co do Innsmouth to ci chodzi o innego Dagona. A co do bardziej naturalnych napoi to mi też chwile zajęło przyzwyczajenie się do smaku. Ale zauważyłem że, choć nie jest to tak dobre jak własny kult, ten napój wzmaga, a nawet przywraca część mych Boskich mocy. Spróbuj, może na tobie też zadziała.
[Dodano po 5 minutach]
Lliiro, Luro, ale wy wiecie że Tanatosa może tu w ogóle nie być?
[Dodano po 5 minutach]
Lliiro, Luro, ale wy wiecie że Tanatosa może tu w ogóle nie być?
-Owszem El wiemy. Ale to jedyny ślad zostawiony przy zmarłej koleżance, jakiego możemy się uchwycić. Problem w tym, że to jedyny Bóg, chyba poza Śiwą, który wykorzystywał włosy zaraz przed zabiciem ofiary. Równie dobrze może się okazać, że ktoś udaje Tanatosa, ktoś kto ma jakiekolwiek ostre narzędzia. Poza tym lepiej iść za jakimikolwiek poszlakami, niż strzelać w ciemno i zabić niewłaściwego Boga bądź Boginię, prawda? A nie mamy już zbyt wiele czasu. Ach, w takich chwilach, przydała by się Wyrocznia, gdziekolwiek się teraz podziewa... - powiedziała unosząc głowę znad leczonej roślinki. - A co do Twojego syna Baala, to słyszałam, że całkiem nieźle sobie radził w Kartaginie. Ofiary z noworodków i te sprawy...
Cóż moja uwaga kieruje się teraz ku Tamc.owi... za kłamstwa na swój temat.
A Dagona to ten cały Wiedźmin nie ubił?
A Dagona to ten cały Wiedźmin nie ubił?