Wilkołak [runda 11]

Lur się uśmiechnęła łagodnie, jak na boginię przyrody przystało.

- Owszem, mógłby się ucieszyć na mój widok. Ale nie specjalnie miałabym czym go dźgnąć. Jak widzisz jedyne co posiadam to skórzane ubranie i bransoletki ze złota. Kocham złoto. Prędzej mogłabym nimi udusić. - powiedziała potrząsając dłońmi, tak by bransoletki zadźwięczały. Na pytanie o jedzenie powiedziała - Mogę załatwić dowolne zboże i dowolną winorośl. Ale trzeba będzie się napracować żeby coś dobrego z tego zrobić... Ugnieść winogrona stopami, jak za starych dobrych czasów, a ziarno zmielić...
- Za to czas nie będzie nam przeszkodą - powiedział Ea, zerkając na Lur. Nie wydawało mu się, żeby miała być wilkołakiem. Owszem, jej widok wywoływał uśmiech na twarzy, lecz nie uśmiech z rodzaju tych szerokich; raczej uśmiech spokojny, rodzący się z łagodnego piękna przyrody. - Jestem bogiem oceanów, ale przez to również wody i płynów, a poza tym mądrości, rzemiosła artystycznego.. oraz cywilizacji. Z chęcią pomogę w twym przedsięwzięciu, El. Sprawimy się szybko.

Jednocześnie zaś myślał nad lizakiem, zezując na niego lekko. Pomyślał, że rzuci na niego okiem przy okazji, czy też nie ma ostrego końca.

„Była to naprawdę całkiem sympatyczna dziewczyna, nawet jeśli jej łono zostało najwyraźniej zaplanowane dla osoby o dwie stopy wyższej. Ale nie była Nią*.

*Profesor nadzwyczajny gramatyki i jej stosowania poprawiłby pewnie to zdanie na «okazało się, że ona to nie ona», na co profesor logiki zakrztusiłby się drinkiem.” - Terry Pratchett, Niewidoczni akademicy

Zboże i winogrona. znaczy nic gotowego. Mówi się trudno. Co to zboża to potrzebna będzie chyba pszenica, a może żyto? Na winach za bardzo się nie znam, ale spróbuj zrobić winogrona typu hm, furmint i to pokryte taką specyficzną pleśnią, z grzyba Botrytis cinerea. Będzie Tokajskie. No wprawdzie Bachus nadał by się do tego lepiej niż ja, ale on jest chyba nieobecny. Da się zrobić wnusiu?
„Powiedziane jest: Światem włada zła siła. Chcąc jej okazać posłuszeństwo, winniśmy być równie niszczycielscy jak ona. Aby mówić o »cnocie« albo »występku«, trzeba dysponować jakąś skalą wartości. A jaką skalą wartości, jakim porównaniem w sensie dobra i zła dysponuje człowiek? Jeśli coś uważam za dobro, czyż istotnie jest to dobrem w oczach Boga? Jeśli coś uważam za zło, czy jest ono nim w istocie? Jeśli Bóg niszczy wszelkie więzi między ludźmi, to czyż nie należy Go naśladować?”

"Achaja"
Spojrzała na Ea i również się uśmiechnęła.

-W takim razie do roboty, Boże cywilizacji! Ja się zajmę roślinkami, a Ty w tym czasie popracuj nad żarnami i nad jakąś beczką gdzie będzie można przetworzyć dojrzałe winogrona. - wysypała trochę ziemi z torebki do kubków, a następnie wsypała do środka jakieś nasionka. Potem wpatrując się w naczynia sprawiła, że zaczęły rosnąć pnącza winogron, a z drugiego kłosy zboża. Po chwili spytała Ea. - Skoro zajmujesz się rzemiosłem artystycznym, czy mogłabym Cię później ładnie poprosić o nową złotą bransoletkę? Dawno nie nabyłam sobie niczego ładnego, a przydałaby się kolejna do kolekcji...
Nie, nie, nie. - Powiedział El z uśmiechem. - Mi nie oto chodzi. Zauważyłem, z typowym dl siebie refleksem, że czuje się bardziej boski i wszechmogący niż kiedykolwiek przez ostatnie pięć stuleci. - Powiedział wskazując na złote światło, które delikatnie sączyło się z jego skóry. - Więc pomyślałem że spróbuje cudownie rozmnożyć, czy też raczej odtworzyć, to co jest na stole. Te winogrona i zboże to po to, żeby było z czego boską mocą tworzyć coś bardziej przyswajalnego, bo czuje że natworzenie czegoś z niczego to dalej jestem o wiele za cienki.
A co do ciebie Stary topielcu to wiem żeś Bogiem cywilizacji. - Powiedział zwracając się do Ea. - Ale z tego co kojarze szubienice, gilotyny i inne rozrywki dla gawiedzi to też element cywilizacji, choć ja zawsze uważałem go za tą mroczniejszą stronę każdego miasta. Więc może byś tak zbudował taką przyjemny szafot cobyś my mieli co zrobić ze schwytanymi wilkołakami, co?
„Powiedziane jest: Światem włada zła siła. Chcąc jej okazać posłuszeństwo, winniśmy być równie niszczycielscy jak ona. Aby mówić o »cnocie« albo »występku«, trzeba dysponować jakąś skalą wartości. A jaką skalą wartości, jakim porównaniem w sensie dobra i zła dysponuje człowiek? Jeśli coś uważam za dobro, czyż istotnie jest to dobrem w oczach Boga? Jeśli coś uważam za zło, czy jest ono nim w istocie? Jeśli Bóg niszczy wszelkie więzi między ludźmi, to czyż nie należy Go naśladować?”

"Achaja"
Gdy otrzymał zadanie, ogłuchł na wszelkie słowa i począł pracować. Naraz w jego dłoniach zjawiła się beczka, ociekająca nieco morską wodą.
- Pochodzi z niewielkiej, pirackiej jednostki. Nikt nie spisał przygód jej załogi, lecz ja pamiętam. Trzymali w niej mocne, kwaśne wino, które dawało im zdrowie w czasie rejsu. Niech i nam posłuży.
Potem pomaszerował do kuchni. Gdy otworzył jej drzwi, już była wnętrzem młynu. Na jego twarzy odmalowała się melancholia, gdy wspominał zatopione lądy.
- Oto żarna z krainy Celtów, zatopionej w czasach cudów. Wtedy to bogini Danu odwróciła się na chwilę od swego ludu. Zazwyczaj bywa boginią-matką, jednak raz na długi czas pokazuje twarz kochanki, wbijającej nóż w plecy mężczyzny. Ten sprzęt pochodzi z osady, w której chleb i piwo dawało ukojenie każdemu głodnemu czy spragnionemu. Niech i nam posłuży.
W końcu stanął obok Lur i wyciągnął palec przed swój nos, jakby pokazywał sufit. Gdy jednak wzrok patrzących zwrócił się znów na niego, kręciła się na nim złota obrączka. Bóg skłonił nieznacznie głowę przed boginią-ziemią.
- To złoto wzięło się z ładunku przewożonego przez Konkwistadorów, których dopadła klątwa Inków. Fale zatopiły ich okręt, a dusze po dziś dzień nie opuściły ciał.. już ja o to dbam. Inkowie nie dbali jednak o skarb, gdyż ów urobek zamierzali przeznaczyć na ozdoby świątyni Coatlicue, bogini życia, śmierci i ziemi. Byli przekonani, że ich skarb i tak dostał się bogom. Z kruszcu wykonałem tę oto ozdobę, by dostał się innej bogini-ziemi. Niech ci służy, droga Lur.

Jednakowoż w końcu dotarło doń, co mówił El. Zrobił przepraszającą minę i odstąpił od ziaren i winogron, jeśli się ukazały.
- Wilkołakom dostanie się to, co im się należy - odparł. - Moją pomocą w tym może być na razie wyłącznie mój głos. Skoro zaś na razie nie ruszyliśmy się do przodu, poprę kandydaturę Eni.

„Była to naprawdę całkiem sympatyczna dziewczyna, nawet jeśli jej łono zostało najwyraźniej zaplanowane dla osoby o dwie stopy wyższej. Ale nie była Nią*.

*Profesor nadzwyczajny gramatyki i jej stosowania poprawiłby pewnie to zdanie na «okazało się, że ona to nie ona», na co profesor logiki zakrztusiłby się drinkiem.” - Terry Pratchett, Niewidoczni akademicy

Morfeusz siedział przy stole i ze spokojem przyglądał się reszcie. Bóg zdawał sobie sprawę, że nie ma już miejsca na błędy i wypadałoby podjąć właściwą decyzję.
- Nie za dobrze Wam, moi drodzy? Dumacie w najlepsze, a konkretów brak.
- Początkowo uważałem, że waść Rugewit mógł maczać palce w dzisiejszej zbrodni, wszakże jakim problemem byłoby wybranie takiej broni, która zostawi z pozoru niezdradzający ślad, dla kogoś, kto o broni wie wszystko?
Stuknął palcami o blat stołu.
- Początkowo.
Stuknął ponownie.
- Zaufam Ci, mości Rugewicie. Może masz nosa i faktycznie Eni skrywa futro za pazuchą? Twa sugestia początkowo mnie nie przekonała, ale teoria Ea o soplach... wydaje się być strzałem w dziesiątkę. Jeśli masz czyste sumienie, Rugewicie, jutro rano będziemy cieszyć się z pierwszego sukcesu.
- Życzę tego nam wszystkim! - zakończył, pełen nadziei.
Czy 643 artykuły na GE nie mówią same za siebie?


Najładniejsza laurka, jaką kiedykolwiek dostałem. Dzięki. (;

Bogini klasnęła w dłonie, zabierając od Tiga złotą obrączkę.

-Niegdyś obłożony klątwą pierścionek, oj wiesz jak sprawić przyjemność bogini ziemi! - zakrzyknęła radośnie wkładając obrączkę na palec, a następnie przyglądając jej się z pewnej odległości. -Dobrze skoro wszyscy głosują na Eni i ja tak postąpię. Aczkolwiek nie jestem przekonana o jej winie...
Dobra zaraz się za to wezmę. - Powiedział El. - Ale najpierw skoro mój głos już i tak nic nie zmieni to dołącze do oskarżeń przeciw Eni. Ale uważajcie jeśli ona jest człowiekiem, to ja wiem kto jest wilkołakiem.

[Dodano po 6 minutach]

Dobra, Lur połóż spleśniałe winogronka i zboże na stole. Cała reszta odsunąć się. - El podszedł do stołu, przypomniał sobie dawne czasy, kiedy takie rzeczy to robił od ręki, mimo że ciągle nie mógł się pozbyć myśli o fontannach skoncentrował się na powstającej w jego umyśle wizji mięsa znów porastającego obgryzione kości i wina ekspresowo powstającego z winogron, napiął się w sobie, i ze znajomym wrażeniem przekładania kwadratowego klocka przez trójkątny otwór, wypuścił swą wizje na świat, i otworzył oczy.
Poczuł się bardzo słaby i zobaczył że boski blask spowijający jego skórę zgasł, ale za to ujrzał też że stół znów zastawiony, zadawało by się niewyczerpalnymi pokładami jadła i efekt swoich rozmyślań nad fontannami - wyrastającą z podłogi i przechodzącą przez środek stołu fontanne z wieloma dyszami z których do wyrzeźbionych niżej naczyń lała się wiśniowa cola, marcowe piwo, czysta, aszúeszencia, i inne zacne napitki.
Ki pieron? - wymamrotał przyjaciel ludzi zauważając że coś mu dziwnie ciąży. - A! - Twarz starego boga rozjaśnił uśmiech - Jednak mi się udało. - Powiedział zdejmując z siebie taką ilość złotych ozdób że aż dziw, iż go nie przygniotło. - Lur, wnusiu dziadek ma dla ciebie prezent. - Powiedział wyciągając do bogini ręce pełne złotych ozdóbek.
Szkoda tylko - pomyślał Sztyrlic El - że na ten numer zużyłem większość swojej mocy i przed następnym takim numerem będę musiał podnieść sobie stężenie coli we krwi. Prawda Rogaczku. - Powiedział głaszcząc swojego byka po karku.
// Wie ktoś, do czego służy to coś ;?
„Powiedziane jest: Światem włada zła siła. Chcąc jej okazać posłuszeństwo, winniśmy być równie niszczycielscy jak ona. Aby mówić o »cnocie« albo »występku«, trzeba dysponować jakąś skalą wartości. A jaką skalą wartości, jakim porównaniem w sensie dobra i zła dysponuje człowiek? Jeśli coś uważam za dobro, czyż istotnie jest to dobrem w oczach Boga? Jeśli coś uważam za zło, czy jest ono nim w istocie? Jeśli Bóg niszczy wszelkie więzi między ludźmi, to czyż nie należy Go naśladować?”

"Achaja"
Koniec dnia trzeciego.

[Dodano po 2 godzinach]

Podsumowanie

Dzień 3:

Zlinczowani: Eni + Erich, maliwa, Wiktul (autolincz)

Osądzeni przez Sędziego: Tamc.

Uratowani przez Kaznodzieję: brak

Uratowani przez Doktora: brak

Zabici przez Wilkołaki: Ielenia

Zabici przez Czuwającego: brak

Nie głosowali i nie pasowali: Dalej…, Erich (3), maliwa (3), Tig (2), Wiktul (3), Eni (2), Ielenia, Obserwator, Kota

___________________________


Aktualnie grający:
- Dalej…
- Eni
- Erich
- Ielenia
- Kota
- Magggus
- maliwa
- Niiin
- Obserwator
- Tamc.
- Taramelion
- Tig
- Vitanee
- Wiktul
___________________________

Fortuna doprawdy musiała być dziwką. Zdawałoby się, że wspomoże swych boskich braci w zmaganiach z wilkołakami, boskimi istotami podszytymi futrem, których misją jest wytrzebienie wszystkich sobie podobnych. Utorowanie drogi magowi, sięgającemu po boskie miano. Nic z tego.
Dzień trzeci… Trzeci! A trzy to znamienna liczba, bowiem powiada się, iż do trzech razy sztuka. Tym razem stwierdzenie to było boleśnie prawdziwe.
Wydawało się, że po dwóch fatalnych dniach gorzej być nie może. Ale mogło i było – już z samego rana odkryto trzy trupy. Wiktul-Loki, słynny nordycki bóg, cieszący się opinią osoby niezwykle przebiegłej, przebiegłością się nie popisał. Prawdopodobnie zatęskniwszy do pijatyk z Thorem, zamknął się w jednej z hotelowej sypialni wraz ze stosem trunków. Pewnie nic by się nie stało, bowiem w piciu był wprawiony, gdyby nie to, że jeden… nie, kilka dzbanów najprzedniejszego miodu zostało nasycone podstępną trucizną, powoli, niepostrzeżenie w żyłach krążącą. Nawet trzeźwy mógłby mieć problem z odkryciem jej działania, a co dopiero w TAK pijanym stanie…?
Zaraz po Wiktulu natrafiono na maliwę… nie, nie na nią samą. Na jej ducha, smętnie przemierzającego korytarze i straszącego co płochliwsze boginki. Kilka z nich przysięgało, że Rea próbowała coś powiedzieć, może podzielić się swą wiedzą…? Ale nadaremno, słowa uwięzły w eterycznym gardle, by nigdy się z niego nie wydostać. Tym bardziej, ze widmowa sylwetka rozwiała się i zniknęła. Ciało bogini? Nikt nie potrafił go znaleźć.
No i trzeci… trzeci! Trzeci dzień, trzy trupy na dzień dobry. Przeklęta, och, przeklęta liczba. Trzecią ofiarą był Erich-Tinia. Nikt go nie widział od początku „imprezy”, a dlaczego? Etruskiemu bożkowi wymknęły się spod kontroli jego własne pioruny. Co się dziwić… W stanie pomroczności jasnej sam wszedł do hotelowego basenu, o ile nie „pomógł” mu w tym jakiś złośliwiec. A o tym, że elektryczność i woda to fatalne połączenie, w dzisiejszych czasach wie każde dziecko. Chociaż, chwila, moment. Podejrzana sprawa, drabinka służąca do wychodzenia z wody coś wyparowała bez śladu…

W obliczu tak przerzedzonych szeregów, nastroje były bardziej niż minorowe. Pojawienie się pierzastego chłopca na posyłki sytuacji, rzecz jasna, nie poprawiło.
- Hej, hej, co się tak opierdalacie? Mój pan jest zaniepokojony tym, że nie możecie dopaść wrogów we własnych szeregach! – wtrącił trzy grosze, przechadzając się po suficie (!) i próbując utrzymać krawat we właściwym miejscu. Wyelegantowany aniołek, dobre sobie…
- Jak takiś mądry, to kufa, sam ich łap! A twój pan niech się chędoży albo powie, na kogo mamy się usadzać! Z przyjemnością ich załatwimy!
- Spokojnie, panowie, spokojnie… jestem pewien, że sobie poradzicie, po co te nerwy… a! miałem wam przekazać życzenia szybkiego rozwiązania sprawy!
- A W RZYĆ JE SOBIE WSADŹ! – zawył któryś z co zapalczywszych bogów. Szczegół, że został poparty przez kilku innych. Takie śliczne kółeczko zaczęło się tworzyć wokół anioła, który wciąż „stał” na suficie.
- Ups, to ja się stąd zmywam… – mruknął posłaniec, zaciskając palce na skrawku latającego dywanu. Nie zadziałał. Moc się wyczerpała…
- Ups – zawtórował drwiącym tonem przywódca tymczasowego sojuszu. Nie minęło pięć sekund a pomieszczenie było pełne pierza.

W obliczu zmiany metody popełnienia zbrodni, podejrzenia zostały skierowane w inną stronę. Czyżby nikt nie pomyślał, że po prostu zmieniła się osoba, będąca głównym sprawcą mordu…? O ile można było wybaczyć Rugewitowi-Obserwatorowi taki, a nie inny tok rozumowania, bowiem przyćmiony był bólem po stracie Brata, to ciężko wytłumaczyć gromadne podążenie za nim i jego celem. Eni. Wiadomo, wilkołaki podchwyciły trop, by znaleźć się poza zasięgiem podejrzliwych spojrzeń, ale reszta…? Bez trudu mogła zmienić los tego przeklętego dnia. Kaźń na Louhi była okrutna. Gwałtowna. Litościwie szybka. Zgromadzona frustracja znalazła ujście w tym akcie zemsty, który był gwoździem do trumny bogów. To, co pozostało z Eni, nijak nie przypominało wilkołaka. Zgromadzeni w milczeniu wycofali się z pomieszczenia, w którym na skutek zaklęć bogini panowała minusowa temperatura. Niektórzy mogliby spróbować ochłodzić tu trunki, ale z szacunku dla zmarłej... wiadomo.

(…)
- Dziadku El… powiadasz więc, że to on? Tamc.? Morfeusz…? – bogini mówiła cicho, bawiąc się złotą bransoletą.
- Żaden Morfeusz wnusiu, żaden…! Przypomniało mi się, żem kiedyś Morfeusza spotkał, na pewno nie wyglądał jak ten tutaj! Obawiam się, że miałaś rację, kiedy wskazałaś go jako Tanatosa… – wiekowy Magggus potrząsnął głową, gładząc swego byka po szyi. Bo cóż innego mu pozostało…?

(…)

- Muszę ci pogratulować, Tamc. – ochrypły głos bogini zawierał w sobie nie tyle złość, nienawiść, co i głęboki podziw – Cały czas mieliśmy cię pod nosem. Nawet ciebie podejrzewaliśmy. Ale się wyłgałeś… Tylko, masz teraz problem. Bo zginiesz tu i teraz, z mojej ręki.Ielenia zacisnęła dłonie na złotych sztyletach, czujna, gotowa do ataku. Młodo wyglądający bóg roześmiał się, wyciągając srebrny nóż, służący do odcinania pukli.
- Słyszeliście, towarzysze? My się na nią zasadzamy a ona sama do nas przyszła! Doprawdy, los nam sprzyja! Doktor, Kaznodzieja, a teraz ONA!
Śmiechowi Tanatosa zawtórowały jeszcze dwa głosy. Dwie sylwetki wyłoniły się z mroków pomieszczenia. Lur nie miała szans.
- No, kochana. Za to, że sama przyszłaś, daję ci szansę: walczysz i giniesz marnie, albo po prostu dajesz mi uciąć trochę twych włosów do kolekcji. Gwarantuję, to nie będzie bolało.

(…)

Z czternastu bogów przy życiu pozostało ledwie pięciu. Z czego troje było śmiercionośnymi wilkołakami. Trzy dni… i koniec tej farsy.
Z Rugewitem przeprawa była łatwa – wciąż oszołomiony stratą brata, zaplątany przez mnogość swych głów. Spadały jedna po drugiej, mimo rozpaczliwych prób podjęcia walki, obrony. Ostre ości i i imprezowe szpilki dokonały dzieła.
A El… Nawet nie walczył. Za stary, zbyt przyjacielski. Jego śmierć była cicha, spokojna, nie bronił się, gdy Tamc. odcinał pasmo włosów.

(…)

Hotel-więzienie, z którego nijak nie można się było wydostać bez pomocy z zewnątrz, zaczął się trząść. Pękały ściany, waliły się sufity. Pył utrudniał oddychanie. Ale… Tak! Jakaś tajemna siła chroniła biegnącą trójkę, nie pozwalając, by zwalił się na nią gruz.
- Kota, Tig., szybko…! Tu się wyjście zrobiło…!

(…)

- No, no. Brawo, moi drodzy, przeszliście moje najśmielsze oczekiwania – zakapturzona postać w jakiejś tandetnej, czarnej szacie w srebrne gwiazdki, niespiesznie klaskała, niczym Joker z Batmana.
- Zabiorę was ze sobą, odpoczniecie w mojej rezydencji. A potem wam wyjaśnię, co i jak… Sądzę, że moje plany przypadną wam do gustu – zachichotał piskliwie.

___________________________________________________________________________
KONIEC


Brawa dla wilkołaków, zwłaszcza dla Tamc.a za to, że tak pięknie odsunął od siebie podejrzenia. Szkoda, że runda potoczyła się tak, jak się potoczyła, automatyczne lincze niestety przesądziły sprawę.
W każdym razie, zapraszam do komentowania i zgłaszania ewentualnych sugestii o tu, tutaj:

http://forum.gexe.pl/...5509-wilkolak/
http://forum.gexe.pl/...wagi-sugestie/

oraz do zapisywania się na rundę 12:
http://forum.gexe.pl/...lkolak-zapisy/


Auuuuuuuuuuuuuuu!
Czy 643 artykuły na GE nie mówią same za siebie?


Najładniejsza laurka, jaką kiedykolwiek dostałem. Dzięki. (;

← Wilkołak
Wczytywanie...