Wszystkiego jajecznego, radosnego i czekoladowego! Ugotowanych na zimno pisanek, monstrualnych zajęcy, radioaktywnych kurczaków i mokrego dyngusa!
Tak, wiem, jesteśmy złośliwi i nienawidzicie nas. My też Was kochamy całym ogniem naszych czarnych, wirtualnych serc i nie o(d)puszczamy Was (Wam) nawet przy świątecznym stole!
Rok 2013 w swym pierwszym kwartale przyniósł wiele zmian. Kolarstwo, jako dyscyplina mająca cokolwiek wspólnego ze sportem, przestało istnieć. Potentaci pokroju BioWare czy Blizzarda przyznali wbrew samym sobie, że ich nieomylne głowy jednak popełniają błędy, więc może lepiej samemu się o nie skrócić. Głowa Kościoła tymczasem doszła do wniosku, że czas przejść na zasłużoną emeryturę i ustąpiła miejsce nowej, pełnej zagadek i znaków zapytania. Na koniec zaś pory roku zmieniły się nam z suchej i deszczowej na zimę, zimę i coś pomiędzy.
Oby wszelkie zmiany, jakie nadejdą dla Was w najbliższym (a także trochę dalszym) czasie, były zmianami na lepsze. Oby i dla nas – redaktorów GE i superbohaterów po godzinach – kolejne zmiany oraz inicjatywy okazywały się tymi właściwymi, ku Waszej radości i przy Waszym udziale. Pomagajcie nam: komentarzami, pochwałami, uwagami, przede wszystkim zaś zainteresowaniem i obecnością. Wówczas, właśnie w dni takie jak ten, szczególnie zachęcające do rozmaitych refleksji, nie zabraknie nam sił ani chęci, by dorzucić coś fajnego do Waszego koszyczka.
Gdy już zatem podniesiecie się nadludzkim wysiłkiem od stołów, zerknijcie co jakiś czas na GE. Chcąc zasmakować kilku wytrawniejszych refleksji, zajrzyjcie do naszych felietonów, takich jak Śmierć Bogów czy Liczba. Dla spragnionych czegoś bardziej lekkostrawnego, a nie mniej apetycznego, prawdziwa pisankowa bomba – wywiad GameExe z Grahamem Mastertonem, po mistrzowsku upichcony piórem i pazurem Ati. A to jeszcze nie wszystko!
Nie wszystko, bo do przepysznego wywiadu dodajemy jeszcze soczysty konkurs, w którym wygrać można książkę "Czerwony Hotel" z autografem samego Grahama Mastertona! Do poczytania w chwilach wolnych od pożerania i przemyśliwania. A przemyśliwać jest co, wszak to bodaj najbardziej refleksyjny czas w całym roku, przynajmniej w kręgu naszej rodzimej kultury. Niektóre pytania aż same cisną się na usta...
Myślcie więc, jedzcie i zaglądajcie. A nożem i widelcem trafi się jeszcze dziś (lub jutro) jakaś relacja z najnowszego "BioShocka"? Albo niejaki Wiktul ponownie, wzorem przytoczonego wyżej felietonu, wykombinuje jakieś dziwaczne filozujstwa?
P.S – kto znajdzie na zdjęciu Yog-Sothotha?