Sesja manfreta

Ostatnich kilkaset metrów dzielących was od budynków pokonaliście na całkowitym zakwasie. Nie tyle wbiegłeś, co wpadłeś między drzwi budynku osłanianego przez kolegów z oddziału. Usłyszałeś jeszcze ponaglające "Go!Go!Go!Go!Go!", syk hydrauliki zasuwających drzwi za tobą, łomot sprzętu zrzucanego z pleców przez Oswalda i swój szarpany, dychawiczny oddech razem z tętnem rzucającym mózgiem o czaszkę.
Trwało chwilę, zanim doszedłeś do pionu, z resztą nie tylko ty jeden. Oswald i Kato podpierali ściany do spółki z Ramirez i Korniłowem, jedynie Harvey nie zdradzał oznak zmęczenia, choć skrypty odpowiadające za okazywanie zdenerwowania działały jak należy.
- Najwyraźniej dały sobie spokój...
- Nie na długo. Johnson, Jordan, Matrejo - sprawdzacie piętro i zżeracie wszystko, co nie jest człowiekiem, a jeszcze się rusza. Kato, jak się wysapiesz, wejdź na piętro i znajdź sobie jakieś okno.
- Ykh..Kheeash! - Wietnamczyk uderzył się w pierś i wypluł na wpół połkniętą wykałaczkę. Wypadła na podłogę, ale zaraz podniósł ją i wsadził z powrotem do ust. - Tak jest, pani sierżant.
Donovan skinęła głową i rozejrzała się po holu. Ten był bardzo duży, przestronny, z dość niskim sufitem i nieznacznym oświetleniem w postaci nocnych świetlików. Ich mdławe światło odbijało się w gładkiej powierzchni kafelków, ukazując rzędy drzwi po obu stronach korytarza oraz chyba coś w rodzaju recepcji. Płaskie schody, służące za siedzisko części zmachanego oddziału, prowadziły na jedno z trzech pięter budynku, które naliczyłeś w trakcie ucieczki. Widziałeś też, że ten budynek połączono długim, nadziemnym tunelem z drugim, którego klockowata sylwetka wystawała z nieco odleglejszej części lasu.
- Nie zapominajcie, panowie, że jesteśmy misją ratunkową. - ciągnęła Donovan, ledwie widoczna w tak skąpym oświetleniu. - A to znaczy, że głupio będzie, jeśli ktoś będzie musiał ratować nas. I żadnej paniki, do kurwy nędzy! Jesteśmy marines i nie po to zapierdalamy jak pojebani z piętnastodniowym urlopem w ciągu roku, żeby srać po rajtach przed małpami, pigmejami, xenomorfami czy innym zwierzyńcem, jasne?!
Odpowiedz
Wpadłem na 'oparach' do budynku. Syk hydrauliki i wrota za mną się zamknęły. Doczołgałem się do ściany i oparłem się o nią. Karabin położyłem obok siebie, podobnie jak ja, opartą o ścianę. Zacząłem głośno oddychać.
- W końcu - wysapałem - w końcu bezpieczni. Kurwa, ucieczka przed Xenomorphami nie jest fajna. Ale się udało nam. Matrejo - zawołałem do Meksa - w porządku z Tobą? - wiedziałem, że pewnie mnie zignoruje lub najwyżej burknie w moją stronę ale chociaż przeżyliśmy akcję z 'obcymi'.
- Pani sierżant - zacząłem - może chwila odpoczynku? Wiem, żeśmy ekipa ratunkowa ale nawet ratunek potrzebuje odpoczynku. Czuje jak mi pikawa nakurwia - sprawdziłem tętno dotykając żył na szyi - O w mordę, jakieś 190 na 130. Nie zasnę przez następny tydzień. Co to się działo.... - jęknąłem ze zmęczenia.
Odpowiedz
- Spokojnie, Gutierez, zaraz podam ci herbatkę i kapcioszki, usiądź sobie wygodnie. - powiedziała Donovan głosem tak słodkim i przymilnym, że poczułeś wzbierającą w przełyku cofkę. - Wszyscy złapcie oddech! Zdjąć sprzęt, odetchnąć, nie zastać się. Do kibla chodzicie pod bronią i dwójkami... - urwała, mrużąc oczy, wyraźnie rozważając jakąś kwestię - ... o ile znajdziecie tu kibel. Utrzymywać kontakt wzrokowy. Mamy paręnaście minut na oddech, o ile panowie nie znajdą na górze nic ciekawego.
- Na to bym nie liczył. - mruknął Hendricksen z papierosem w ustach. Zbliżył twarz lśniącą od potu do płomienia nieśmiertelnej zapalniczki, której charakterystyczny, metaliczny zgrzyt zawsze mu towarzyszył.
- Zobaczycie, kapralu, rak kiedyś was zabije. - pocieszył go Harvey w swoim stylu. Hendricksen wzruszył ramionami, wydmuchując chmurę siwego dymu.
- Jak nie jeden robal, to drugi.
Odpowiedz
Słowa panie sierżant były dobrym żartem ale w tej sytuacji wszystko, co mogło poprawić nam morale albo rozluźnić nastroje, było potrzebne.
- Nie pani sierżant, wszystko co mi potrzeba do szczęścia do chwila odpoczynku. Ale dziękuję za propozycję herbatki i kapcioszków, przemyślę to - odparłem z uśmiechem. Wiedziałem, że przekraczam bardzo cienką linię i mogę spodziewać się poważnych reperkusji ze strony oficera dowodzącego. Ale ostatnie chwile w dżungli sprawiły, że chciałem po prostu odsapnąć. Udać się do łazienki nie było mi potrzebne, cała ta adrenalina sprawiła, że jakby wszystko ze mnie wyparowało. Przed misją nic nie piłem więc na spokojnie mogłem obejść się bez kibla.
- Daj spokój Harvey, niech w spokoju karmi swojego zwierzaka - rzuciłem w stronę androida, który dał uwagę dla kaprala Hendricksena.
- Mam nadzieję, że te żmije sobie poszły. Ciekawi mnie ten zasrany łowca, jakby nam pomógł uciec przed nimi - powiedziałem to jakby do wszystkich, ciekawiło mnie ich zdanie. Co sądzą na ten temat.
Odpowiedz
Przeczesująca zmierzwione od potu włosy Stone parsknęła ironicznie.
- Pomógł? Galager chyba powiedziałby na ten temat co innego...
- A to Galager kiedykolwiek cokolwiek mówił?
- wciął się Korniłow, odklejając wreszcie od ściany.
- Zależy do kogo. Są tacy, do których nie ma sensu się odzywać.
- Chcesz mi coś powiedzieć, złociutka?
- Nie. I właśnie w tym rzecz. Może zrozumiesz, jak wytrzeźwiejesz...

- Ej, ej! - huknął na nich Hendricksen. - Uprzejmie proszę zamknąć mordy. Jeśli jakiś niewidzialny skurwysyn ostrzy sobie na nas zęby na górze, to nie zapowiadajcie nas na kolację swoimi wrzaskami, ok?!
Stone i Korniłow zamilkli, a Jonson, Jordan i Matrejo zaczęli wchodzić a piętro.
- Chuj mnie obchodzi, o co chodzi temu pojebowi. - mruknął na poły do siebie, na poły do ciebie kapral, zaciągając się głęboko i przeciągle wydmuchując siwy obłok dymu. - Ważne jest tylko jedno: skoro krwawi, możemy go zabić. A na odejście robali nie masz co liczyć, Gutierez. Teraz jesteśmy dla nich tym, czym dla ośmiornicy ryba zamknięta w butelce.
Odpowiedz
Wiem, że robale nie odejdą. Problemem dla mnie jest ten drugi. Albo się bawi z nimi...albo sam chce nas wykończyć. Dobra, nie będę Was wkurwiał swoim gadaniem - powiedziałem podnosząc się na nogi.
- Pani sierżant, jakie rozkazy dla mnie? - zapytałem patrząc na Donovan - Mam spierdalać sprzed Waszego wzroku i iść byle gdzie czy za chłopakami na górę?
Odpowiedz
(sorki, dziś odpowiedź obiecuję i się mocniej tym zajmuję )
Odpowiedz
Kto cię szefie dopadł, Alieny czy Predzie?
Odpowiedz
Gorzej - praca. Ona nie załatwia tego szybko i czysto jak tamci, ale bawi się ze swoimi ofiarami, torturuje...

Anyway, kończę odrabiać zaległości portalowe i piszę Ci odpowiedzi.

[Dodano po 37 minutach]

Donovan rozejrzała się po korytarzu i reszcie waszej grupy, następnie skonsultowała coś pospiesznie z Hendricksenem, przyciszonym tonem.
- W sumie tak. Znaczy nie. Nie, nie idź z nimi, trzech to i tak już tłok. Tak, spierdalaj, ale weź ze sobą dwóch - trzech ludzi i dokładnie przejrzyjcie ten korytarz, sąsiednie, pomieszczenia i generalnie cały parter. Jeśli sukimorfy nie wróciły do swoich nor i próbują się do nas dobrać, trzeba zabezpieczyć teren...
Zawiesiła głos, raz jeszcze taksując ascetyczne, niemal szpitalne wnętrzne placówki rozciągające się wokół w świetle częściowo działających jarzeniówek.
- A sądząc po tutejszej ciszy i spokoju, panowie doktorkowie nie zrobili tego wcześniej wystarczająco dokładnie.
Odpowiedz
- Tak jest pani sierżant - powiedziałem idąc wolnym krokiem w stronę drzwi - Ramirez, Stone, pójdziecie ze mną? Chyba, że chcecie mnie puścić na pożarcie, to wtedy zrozumiem waszą odmowę - dodałem puszczając oko.
- A co z tobą Harvey? Wszystko działa? A właśnie, pani sierżant, wiadomo coś o tutejszych rurach wentylacyjnych? Góra przesłała może wcześniej jakiekolwiek plany budynków czy mamy sami cokolwiek znaleźć i obejrzeć? - zapytałem. Jeżeli nic nie spotkamy na swej drodze to fajnie ale bardzo możliwe, że mogą się przemieszczać systemami wentylacyjnymi a wtedy mogą nam skoczyć na plecy.....
Odpowiedz
Android uśmiechnął się lekko.
- Nie martw się, nawet w mych ostatnich chwilach będziesz mógł pozazdrościć mi kondycji, Gutierez. Fabryka daje na to pięćdziesiąt lat gwarancji.
- Pfff... Marketingowa ściema jak dla mnie.
- rzuciła Ramirez.
- Och, ranisz moje uczucia...
- Przecież ty nie masz uczuć.
- Och, teraz jeszcze bardziej ranisz moje...
- Dobre pytanie, Gutierez.
- pochwaliła cię pani sierżant. - Harvey? Wiemy coś o planach kompleksu?
- Wy nie. Ja tak.
- odparł z bezczelnym uśmiechem. Donovan wywróciła oczami.
- To super, a możesz się nimi z nami jakoś podzielić?
Android rozłożył szeroko ręce i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Może narysuję?
Warknąwszy coś pod nosem Donovan zdzieliła go przez łeb i kopnęła w dupsko, kierując go tym samym w twoje objęcia.
- Dobra, Gutierez, bierzcie tego cwaniaczka i zróbcie rekonesans. Jeśli zauważycie coś potencjalnie niebezpiecznego - wyrwę w ścianie, oberwany szyb wentylacji, wyrwane drzwi do wyjścia ewakuacyjnego - spróbujcie zabezpieczyć i od razu wracajcie. Jeśli na coś wleziecie, najlepiej od razu wracajcie, a jak się nie da - zabijcie i od razu wracajcie. Raportujcie na bieżąco. Jeśli nie odezwiecie się przez pięć minut ciągiem, rzucę wam Matrejo na odsiecz i pożarcie, jasne?
Odpowiedz
Pochwała sierżant Donovan sprawiła, że moje ego podskoczyło. To było to, pierwszy krok w drodze do awansu. Chociaż ten awans był zajebiście daleko. Adrenalina pomału zaczęła bulgotać a krew w fiucie szybciej krążyć. Oby tylko tej krwi starczyło jeszcze na mózg, ale powinno być dobrze.
- Tak jest pani sierżant. - zasalutowałem i odwróciłem się do androida - Dawaj Harvey, przejdziemy się po tym kompleksie. - dodałem kierując się w stronę drzwi.
- A więc od początku, wiesz może gdzie obecnie się znajdujemy i co za pomieszczenia napotkamy dalej? Kuchnie? Siłownię? Laboratoria? - zapytałem szykując swój karabin
Odpowiedz
- W tym momencie, jak nie trudno zauważyć, znajdujemy się w korytarzu tudzież głównym holu bloku A, poziomu zero, miejscowej placówki badawczej o długim, wielocyferkowym i wieloliterkowym kryptonimie, którego nie będę teraz recytował, bo na chuj to komu. - wyrecytował z uśmiechem android. - Po lewo od nas znajduje się jeden z wielu magazynów sanitarnych... - wskazał ręką na drzwi z malutką, siatkowatą szybką, prowadzące do jakiegoś pomieszczenia zamykanego na zamek magnetyczny. - Po prawo drugie przejście do zaplecza recepcyjnego... Znów po lewo mała sala eksperymentalna, zapewne do przechowywania probówek i preparatów... Znów po prawo mniejsze centrum komputerowe i łączności...
Siłowni raczej tu nie uświadczymy, stołówka powinna znajdować się mniej więcej nad nami, w centralnej części poziomu 1, laboratoria zaś, przynajmniej te główne, na poziomach 3, -1 i -2.
Odpowiedz
Słuchałem Harveya z niedowierzaniem, kręcąc głową.
- Wszystko miło i fajnie ale to mi gówno mówi. To mi się obecnie kurwa na nic nie przyda. Spodziewałem się, że podasz jakąś wskazówkę, opinię...no, cokolwiek. A tu taki chuj. Trudno, dawaj, idziemy w stronę recepcji. Powiedz mi, ten magazyn sanitarny to jakiś jebany schowek na miotły czy coś większego? - zapytałem idąc powoli w stronę recepcji. Broń miałem naładowaną i odbezpieczoną.
Odpowiedz
[Dobrze jest, miesiąc minął, więc czas na reaktywację! ]

- Jeżeli jest pan niezadowolony z funkcjonowania naszego produktu, wszelkie skargi prosimy składać do wydziału obsługi klienta firmy Weyland-Yutani. Życzymy miłego dnia. - wyrecytował android tak mechanicznie, że aż poczułeś, jak dzisiejsze śniadanie podchodzi ci pod gardło, i ukłonił się z szyderczym uśmiechem. - A co do magazynu, to raczej znacznie większy. Raczej nie znajdziesz tam mioteł, choć może się zmieszczą, ale różne odpady pooperacyjne plus wszystko to, co było w użyciu w codziennym funkcjonowaniu placówki. Jeśli więc chcesz pooglądać odpady tego, czym zajmowali się tutejsi doktorkowie, to możemy zacząć zwiedzanie.
- #KSzzzzzzt#.... -onson, odbiór. - zatrzeszczał ci intercom głosem czarnoskórego olbrzyma. - Na górze spokój i burdel, chyba ze cztery imprezy i pogrzeb się tu odbyły. Trochę krwi, żadnych ciał, praktycznie żadnych śladów wymiany ognia...
- Powiedziałbym raczej, że wesoło jak na kawalerskim u Matrejo. - wtrącił się drugi głos, w którym rozpoznałeś Jordana.
- Nie prze... Co? Byłeś na kawalerskim u Matrejo?
- Nie, bo wiedziałem, że właśnie tak się to skończy.

Przez głośnik przetoczył się podwójny, basowy śmiech, ucięty gwałtownie uderzeniem czegoś w twardą powierzchnię. Dźwięk przywodził na myśl coś ostrego, nóż, może maczetę...
- Ok, Materjo nie umie żartować. Zainstalujemy gdzieś Kato i wracamy. Over.
Android parsknął i wraz z tobą ruszył dalej.
- Taaak. Jak już mówiłem, albo i nie, poszukiwanie źródła problemu należy zacząć od ustalenia jego natury. Jeśli stwierdzamy, że za cały ten bajzel odpowiadają okazy eksperymentalne, które jakimś sposobem wydostały się na zewnątrz, powinniśmy kierować się na dół, ju laboratoriom. Jeśli wolisz uzyskać dostęp do zapisu z kamer i przejrzeć go, by dowiedzieć się, skąd przylazło całe to cholerstwo albo gdzie zabrało personel, lepiej będzie skierować się ku centrum komputerowemu. Pytanie ile czasu i ryzyka chcesz poświęcić na zebranie tych lub innych informacji. - ciągnął temat Harvey takim tonem, jakbyście rozmawiali o pogodzie.
Odpowiedz
[Mam prośbę, możesz szybciej odpisywać? Nie miesiąc ale np.: 29 dni? ]

- Możesz być kurwa pewien, że złożę skargę w tej zasranej firmie. Nie puszczę tego płazem - rzuciłem puszczając oko do Harveya. Po chwili intercom zaczął nadawać.
- A ktoś był na kawalerskim u Matrejo? Opowie o wrażeniach? - spytałem się. Jednak pewien dźwięk sprawił, że lepiej było nie wiedzieć co się tam działo - Dobra, cofam pytanie. Zaczynamy z Harveyem przeszukiwanie pomieszczeń na parterze - dodałem przez intercom.
- Wiesz co? Jebie mnie to, chcę odnaleźć informacje. Na dół nie zejdę, nie sam. Jeszcze kurwa biegają jakieś pierdolone mutanty i mnie rozszarpią więc podziękuję za wizytę. Chodź, zobaczymy co skrywają tutejsze kamery i nagrania video. Chłopaki mówili o krwi więc.....pewnie ktoś lub coś postanowił się zabawić z tutejszą załogą. Kurwa, mam nogi jak z waty po tej zabawie z tamtym łowcą - dodałem zmęczonym głosem. Byliśmy ledwo parę godzin na tej planecie a już miałem wszystkiego dosyć. Powoli ruszyłem w stronę centrum komputerowego.
- Miejmy nadzieję, że tam nic na nas nie czeka - rzuciłem.
Odpowiedz
[W takim razie powinienem poczekać jeszcze 28, ale... ]

Tym razem twój towarzysz powstrzymał się od błyskotliwych komentarzy i tylko skinął głową na znak aprobaty. Wędrówka przez puste korytarze ku centrum komputerowemu zajęła wam jeszcze kilka minut ostrożnego marszu, miarowo przetykanego delikatnym echem waszych kroków, tłumionych przez sprężyste podeszwy wojskowych butów. Po dotarciu przed drzwi oznaczone odpowiednią tabliczką ustawiliście się z bronią gotową do strzału jak Pan Bóg i kapral przykazał i przygotowaliście się do wejścia.

Z tym nie było problemu. Drzwi były otwarte, wnętrze - puste. Żadnych śladów zniszczeń, walki, strzałów, wszystko na swoim miejscu: pięć jednostek centralnych, osiem... dziewięć monitorów różnej wielkości, z czego sześć włączonych, jeden kubek do kawy lub herbaty, jeden talerz z jedną trzecią niedojedzonej, lekko zzieleniałej już kanapki. Na jednym monitorze widziałeś jakieś duże, przestronne pomieszczenie z dużą ilością przeszklonych szafek, na drugim któryś z tutejszych korytarzy, na trzecim Kato, moszczącego się przy parapecie na piętrze, między przewaloną szafką a framugą okna, instalującego swój karabin, na kolejnym podpierających ściany lub łażących w kółko członków oddziału, na ostatnim siebie i Harveya, wyglądających jak tępe boty z komputerowego symulatora, celujących w biurko i krzesła.

- Tadam. - android przerzucił broń z powrotem przez ramię i od razu przysunął sobie jedno z obrotowych krzeseł. - Stąd można na pewno przełączyć się między kolejnymi kamerami, choć pewnie tylko w tym budynku. Chociaż... Jeśli system jest odpowiednio skonfigurowany, to może można podglądać cały kompleks... Zobaczymy. Czego szukamy najpierw?
Odpowiedz
Byliśmy w centrum komputerowym i patrzyliśmy na kilka monitorów, które działały i wyświetlały obraz.
- Czego szukamy? Tego co się tu wydarzyło - zdjąłem palec ze spustu ale nadal trzymałem swój karabinek w dłoniach
- Chcę wiedzieć co było w laboratoriach i ogólnie, co się tu wydarzyło, że wcięło cały personel badawczy tej placówki. Dasz radę to ogarnąć, Harvey? Wpierw obejrzymy to co się działo wcześniej a potem, jak już poinformujemy Donovan i Hendricksena to obejrzymy na spokojnie cały kompleks. Może ktoś jeszcze żyje a my go odnajdziemy? Pomóc ci z tym? - spytałem się
Odpowiedz
Android w milczeniu skupił się na przeglądaniu katalogów, a następnie na forwardowaniu zapisów poszczególnych kamer. Cofnąwszy się o jakieś 48 godzin jedno po drugim otwierał i przewijał nagrania z życia placówki, widzianego w okrojonym kadrze przemysłowych kamer. Przyspieszony życiorys tutejszych naukowców w niczym nie różnił się od twoich wyobrażeń i wcześniejszych doświadczeń. Ot, ktoś gdzieś lazł, coś przenosił - a to probówki, a to słój, a to szczelnie zamknięty, eskortowany przez dwóch strażników kontener, ktoś palił fajkę, gadał, wszyscy w kitlach, w sumie dość podobni, nudy.

Te skończyły się w momencie, w którym na wszystkich korytarzach i we wszystkich pomieszczeniach zaczęły błyskać alarmowe koguty, towarzyszące wyjącej(jak się domyślałeś - nagrania pozbawione były dźwięku) syrenie. Poza nagłym poruszeniem personelu i ochrony, nie dostrzegłeś jednak nic szczególnego.
- Na pewno alarm uruchomił się przez coś, co zaszło w eksperymentarium. - tłumaczył Harvey - Dostęp do tamtego podglądu i zapisów jest hasłowany, dlatego go tu nie mam. Hasło znał pewnie technik i kierownik ośrodka, których raczej już o nie nie zapytamy. Mogę spróbować dostać się do tego inaczej, ale to na pewno zajmie trochę... Osz kurwa. - przerwał, bardziej dziwiąc się, niż szokując obrazem jednej z kamer, pokazujących któregoś z ochroniarzy, momentalnie wzbijającego się w powietrze, zawisającego równolegle do podłogi, jakieś dwa metry nad nią. Wyrwany w ten sposób z biegu upuścił broń i rozpaczliwie machał rękami i nogami, by wreszcie równie niewytłumaczalnym sposobem zostać rozerwanym w powietrzu na dwa krwawe ochłapy, rzucone pod przeciwległą ścianę.
Jak się okazało, podobny los spotkał pozostałych. Ludzie rozcinani, przebijani i na różne sposoby patroszeni przez niezidentyfikowaną siłę, pojawiali się w kolejnych korytarzach i pomieszczeniach.
Przeważnie jednak taka śmierć trafiała się członkom ochrony, strzelającym na oślep lub w stronę nieznanego ci celu. Większość pracowników naukowych została zamknięta przez ochronę w sali konferencyjnej. Tam jednak, przy eksplozji ogólnej paniki, nakazującej kilkunastu osobom tratować się w wyścigu do zamkniętych drzwi, zza krawędzi kadru mignęła czarna, pazurzasta, tym razem łatwa do rozpoznania łapa, która opadła na tamtejszą kamerę, kończąc transmisję.
Odpowiedz
Patrzyłem jak Harvey przeszukuje godziny nagrań z placówki badawczej. Oczywiście wszystko było na 'przyśpieszonym' bo nikt nie dałby rady obejrzeć 48 godzin nagrań w kilka minut na normalnym podglądzie....chyba, że jest się androidem, oni znają na to jakieś sposoby.
- Kurwa, nic tu się nie dzieje. Jajogłowi chodzą i coś eksperymentują, ochrona najprawdopodobniej przegląda gdzieś pornuski....kurwa, co tu się wydarzyło? - zastanawiałem się na głos. Harvey zdawał się być nieporuszony moimi komentarzami i dalej, w pocie czoła, przeglądał nagrania. Do momentu gdy wyrwało mu się 'o kurwa', było spokojnie.
- Co to do chuja jest?! - zapytałem cicho, skupiając się na jednym z monitorów, które pokazywało prawdziwą rzeźnię, jaka miała miejsce w bazie. Rozrywani, rozszarpywani, rozcinani.....wszyscy, którzy mieli broń ginęli efektownie. Jajogłowi schowali się w sali konferencyjnej ale i tam, ktoś był. Ten ktoś przerwał transmisję obrazu.
- Ja pierdolę - szepnąłem do Harveya - no to wiemy co się stało.....chyba. Pani sierżant - powiedziałem do intercomu, nadając fale na wszystkich członków załogi.
- Znaleźliśmy z Harveyem nagrania i wiemy co się stało. To....ciężko wytłumaczyć ale cała tutejsza ochrona została po prostu zamordowana. Może to za duże słowo ale coś lub ktoś rozerwał wszystkich na strzępy. Nagrania pokazują, że była tu niezła jatka. Naukowcy zostali schowani w sali konferencyjnej ale nagranie z tamtego pomieszczenia zostało przerwane najprawdopodobniej przez napastnika......i patrząc po jego łapach to chyba ten sam którego spotkaliśmy z Matrejo......kurwa. Jakie rozkazy? - spytałem się - Mamy iść z Harveyem do sali konferencyjnej? Harvi, daleko to kurwa jest? Czy na tyle blisko, że sami możemy się tam przejść? Patrząc na to co się dzieje to nie mam kurwa pojęcia co mogę zasugerować. Po prostu to coś podnosiło do góry ludzi i ich rozszarpywało, rozrywało.......Kurwa, mamy przejebane...... - powiedziałem cicho

[Dodano po 3 miesiącach]

Wiciu, poczekajmy jeszcze pare dni skoro wróciłeś i będziemy mieli 3 miesiące od ostatniego odpisu
Odpowiedz
← Sesja AvP 3

Sesja manfreta - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...