Pokeball Tya Cruelsufferera & Tariny

- Nie Jigglyfuffie, nie. - Zamruczał przez sen po czym otworzył powolnie oczy. Jak się okazało trzymał jednał rękę na miejscu, które najbardziej przypominało mięsistą kuleczkę. Co to było. Ano pierś Ivy. Ogólnie przez koszmar leżał do niej jakoś tak... przytulony. Chwilę trwało zanim ogarnął co tak na prawdę się dzieję, ale było mu całkiem dobrze w tej pozycji. Mimo pewnego skrępowania, które zaraz kazało mu zabrać się w drugi koniec namiot. Jednak całkiem prawdopodobne, że Iva zauważy ten jego pewien niespecjalny wybryk.

Niemniej jednak planem Brandonem na teraz było wstanie, umycie się w strumieniu, przygotowanie posiłku dla pokemonów, złożenie obozowiska, nakarmienie pokemonów, zjedzenie śniadania, zeskanowanie umiejscowienia kolejnego budynku wyzwania mistrzyni, której imienia teraz nie pamiętam i ogólne ogarnięcie się oraz przygotowanie do podróży.

- Proponuję udać się zobaczyć co to za sprawa z tym wyzwaniem. Nie ma co marnować ani chwili, jestem głodny dalszych przygód! - Rzucił Brandon do Ivy jeśli i ta wstała. Bez dwóch zdań chciał przeżyć coś ciekawego!
Iva wierciła się przez sen niezmiernie mocno. Kiedy śniły jej się liczne Gayardosy, ta aż kopnęła raz czy dwa Brandona swoją nogą, która w nie wiadomo jaki sposób wydostała się z wnętrzna śpiwora. Chłopak dostał w piszczel w momencie, w którym dotknął czegoś czego nie powinien ale ku swojej uldze dostrzegł, że dziewczyna nadal smacznie spała. Obudziła się trochę później niż sam Brandon, przecierając swoje oczęta mocno. Zaspana spojrzała na niego, mrużąc swoje oczy.

- Dobry. - Rzuciła miło, dzięki czemu mógł odetchnąć z ulgą. Iva nieświadoma iż Brandon pomacał sobie co nieco, zaczęła pomagać mu w ogarnianiu całego obozowiska. Tak na prawdę była szybko gotowa do drogi - kiedy nakarmiła swoje pokemony pochowała je do pokeballi prócz jednego. Torchica trzymała w swoich dłoniach chcąc aby młody pokemon został świat z ramion trenerki.

- No to proponuję iść w kierunku kolejnego budynku gdzie znajdziemy wskazówki związane z tymi wyzwaniami. I może wymienię tam te głupie ptaszysko. - Oczywiście miała na myśli tutaj Spearowa. Dziewczyna wyjęła pokedex skanując kod z listu, aby obrać kolejny cel ich podróży i zaraz też w tamtym kierunku wyruszyć.
Wstaliście , ubraliście się , nakarmiliście pokemony, przygotowaliście i zjedliście śniadanie , uzupełniliście zapasy wody i zwinęliście obóz. Wszystko to zajęło wam przynajmniej godzinę.
Zeskanowaliście list ponownie. Pokedex wykazał wam nowe informacje na temat budynków Mistrzyni Sayuri.
Urządzenie przedstawiło lokalizacje siedzib za pomocą listy, która przedstawiała się następująco
- Ukryta szkoła ninja pokemon ( punkt zapisów i wymiany stworzeń oraz mała arena walki i teren próby: Grzmot i Piorun )
- Port Vista ( mała siedziba, punkt zapisów i wymiany oraz mała arena wicemistrza i teren próby : Perła)
- Kwiatowy Ogród Bulbasaurów (średnia siedziba, arena wicemistrza, punkt wypoczynku , teren próby : Ostry Liść )
- Fuchsia City ( średnia siedziba z możliwością zapisów, wymiany lub wypoczynku)

To były najbliższe budynki mistrzyni Sayouri. Musieliście się na coś zdecydować.
Wasze zastanawianie się przerwał głośny szelest przedzierania się kogoś obcego. Tą osobą okazała się niskiego wzrostu blondyneczka o jasnej cerze i niebieskich oczach. Nieznajoma ubrana była na różowo a przy jej pasie widniało sześć oznakowanych pokeballi i pistolet. Tak, ta mała posiadała broń. Najprawdziwszą broń ….
- Wiedziałam że tu znajdę mojego Nidorana i Tangelę - odezwała się chłodnym wręcz lodowatym tonem patrząc złowrogo na Brandona - Nie wiedziałam, że ich kradzież przysporzy mi tyle kłopotów . To jak to załatwimy przystojniaku ? Oddasz je po dobroci czy zawalczymy o nie ?

\"Kroczysz mroczną drogą, ale jest ona najmroczniejsza dopiero wtedy, jeżeli zamkniesz oczy\"


"Czasami mały aniołek musi utrzymywać pozory"
- Proponuję udać się do tej szkoły. Jest po drodze do Port Vista, które może być naszym kolejnym celem. Może znajdziemy po drodze jakąś przygodę! - Ledwo co skończył te słowa, a już najwidoczniej przygoda trafiła do nich. I to o dziwo nie był to najlepszy ze sposobów. Brandon zmierzył wzrokiem blondyneczkę i trzeba przyznać, że szybko zwrócił uwagę na jej wiszącą u pasa broń. To nie zwiastowało niczego dobrego. Tym bardziej, że wspomniała o jego dwóch pokemonach! Jak to możliwe, że była właścicielką dwóch jego pokemonów i do tego wiedziała, że są jest ich obecnych właścicielem. Przed podróżą przecież zostały schowane to pokeballi. No nic to. Trzeba jakoś porozmawiać.

- Hej, hej, hej, spokojnie. Nie denerwuj się. Skąd wiesz, że jestem właścicielem takich pokemonów? - Nie mógł nie zapytać. W końcu było to dość dziwne i mówiąc lekko kolokwialnie: coś tu śmierdziało (I to wcale nie Grimer). Czekając jednak na odpowiedź wypuścił oba pokemony do których rościła sobie prawa wspomniana blondyneczka. Kto mógł lepiej udowodnić, że to o czym wspominała kobieta jest prawda? Oczywiście, że same pokemony.

- Hej chłopaki. Spotkaliśmy tu taką Panią, mówi, że należycie do niej. To prawda? Chcecie to nie wrócić czy wolicie podróżować ze mną? - Zapytał spokojnie pokemonów i czekał na to co postanowią. Dał im chwilę, a w między czasie zwrócił się jeszcze do Pani, która niedawno opuściła krzaczory.

- Nie ukradłem tych pokemonów. Znalazłem je. Ktoś musiał je zostawić lub po prostu zgubić. Oba chciały się do mnie przyłączyć i jeśli zdecydują, że chcą ze mną zostać, a Tobie nie będzie to na rękę to nie pozostanie nam nic innego niż walka. Jeden na jeden bo one raczej nie wezmą udziału w walce, a poza tym zostanie mnie tylko jeden. Przystajesz na takie warunki? - Zapytał dziewczyny. W zasadzie to była jedyna możliwość. Chociaż ta broń przy jej pasie była zdecydowanie niepokojąca. No nic, pozostało czekać na ruch pokemonów i dziewczyny. Oby wszystko się ułożyło.
Iva czuła niesamowitą radość czując powiew nadchodzącej przygody. Z Torchiciem w rękach zerkała w pokedex, zastanawiając się dosyć krótko nad tym gdzie się chce udać. W sumie zastanawiała się tylko nad pierwszymi dwoma opcjami, kiedy odezwał się Brandon.
- Hm.. w sumie to ja nie mam nic przeciwko. Mam nadzieję, że będą chcieli wymienić Spearowa na cokolwiek innego. Podejrzewasz może co to za wyzwanie Grzmot i Piorun? Brzmi trochę jakby chodziło o pokemony elektryczne. - Dziewczyna pogłaskała po pierzu swojego małego przyjaciela, tuląc go do siebie niczym najwspanialszą maskotkę.

Mina jej szybko zrzedła, kiedy zobaczyła uzbrojoną blondyneczkę. Jeszcze bezczelnie twierdzi, że jej przyjaciel ukradł dwa pokemony, toż szczyt chamstwa! Wiedząc jednak, że to nie jej sprawa stanęła nieco z boku będąc pewną, iż zaraz stoczy się tutaj prawdziwa, zacięta walka. Miała nadzieję, że Tangela nie będzie chciał odejść. Za bardzo lubiła tego trawiastego pokemona.

Stała więc, nie odzywając się. Brandon mógł czuć wsparcie w niej, w każdym możliwym momencie.
Blondyneczka zmierzyła swym wzrokiem Brandona i Ivę po czym zdecydowała się odpowiedzieć
- Obserwowałam was przez wczorajsze późne popołudnie. Mam niedaleko swoje małe obozowisko. Widziałam jak mój Tangela pomagał ci w zbieraniu gałęzi na ognisko.

Wypuszczony Nidoran oraz Tangela przez kilka chwil wpatrywały się w blondyneczkę dziwnym wzrokiem. Nie rozpoznały jej. Oba pokemony zbliżyły się do nogi Howarda a Noodel objął ją delikatnie swym mackami jakby starał się powiedzieć "Nigdzie mnie nie oddawaj ! Nigdzie!"
Gdy dziewczyna zobaczyła ten widok wściekła się nieco po czym rzekła chłodnym głosem
- Twoje pokemony zostały skradzione z Fuchsia City. Wraz z moimi kompanami Jayem, Rodrgiem, Zacharym , Mellissą oraz Roycem zdecydowaliśmy się na ten skok. Przyznaję szczerze ,że było to dość ryzykowny czyn. Później w wyniku konfliktu z gangiem G- Ball musieliśmy się rozdzielić i pogubiliśmy skradzione stworzenia w różnych miejscach. Tyle mi wiadomo. Przywódca G-Ball wściekł się i zapragnął naszych głów podanych na tacy. [i]- po tych słowach zamilkła starając się pozbierać myśli
Widok Nidorana i Tangeli oraz usłyszane słowa Brandona wytrąciły ja z równowagi. Lasencja chwyciła za swój pistolet i wymierzyła w Howarda.
-[i] Kurwa mać!
- krzyknęła - Nie będę z tobą walczyć kiedy widzę jak te pokemony zżyły się z tobą. Dlaczego mnie to spotkało ? Dlaczego dałam się namówić na tą kradzież ?! Przecież mam tylko piętnaście lat! Tylko piętnaście lat ! - wszystkie te słowa wypowiedziała krzycząc . Dziewczyna odłożyła broń , uklęknęła na ziemi i zaczęła płakać.
Widząc ją Tangela uronił kilka łez. Mały Torchic także dał upust swoim uczuciom pokazując swój mały lament.
Takiego rozwiązania sytuacji Brandon i Iva mogli się nie spodziewać. Wygląda na to że żadnej walki nie będzie.

\"Kroczysz mroczną drogą, ale jest ona najmroczniejsza dopiero wtedy, jeżeli zamkniesz oczy\"


"Czasami mały aniołek musi utrzymywać pozory"
Toż to był jakiś szczyl skoro miała jedynie piętnaście lat. Kto takiej pozwolił poruszać się z bronią w ręku?! To było bardzo niebezpieczne, dopadnie taką zmiana nastrojów i albo strzeli komuś, albo sobie w głowę. Trzeba przyznać, że Brandon nie chciałby być osobą w którą trafi nabój. Choć będąc szczerym jeszcze mniej chciał aby Iva "zgarnęła kulkę". Za bardzo ją polubił, może nawet za bardzo. A może to po prostu dlatego, że z tym Torchicem w łapskach wyglądała tak ładnie. Ale mniejsza o to. Sytuacja się trochę rozjaśniła. Skoro uzbrojona dziewczyna nie była właścicielem Tangeli i Nidorana to nie było mowy aby Brandon oddał swoich podopiecznych złodziejce. Mu jakoś jej nie było szkoda, sama na siebie zesłała taki los. Dodatkowo mierzenie z broni jakoś nie służyło nawiązywaniu empatycznej więzi.

- Spokojnie dziewczyno. Jeszcze wszystko może się ułożyć, odłóż tylko tą broń bo jeszcze komuś zrobisz krzywdę. Wtedy dopiero miałabyś przejebane. Uwierz mi. - Starał się nawiązać z nią jakiś kontakt. Następnie nachylił się powoli i pogłaskał swoje pokemony. Chciał im wyraźnie dać do zrozumienia, że nie muszą się niczego obawiać, że Brandon nie pozwoli aby ona ich zabrała. Poza tym chyba teraz nawet nie za bardzo miała ku temu ochotę.

- Nie wiem dlaczego wybrałaś taką ścieżkę, ale zawsze możesz teraz wrócić na właściwą. Widzę, że masz jakieś pokeballe, jesteś więc trenerką i sądząc po ilości pewnie w miarę doświadczoną. Może zamiast nam grozić rozegrasz z nami jakiś kulturalny pojedynek pokemon, co? - Spojrzał na Ivę i chciał się dowiedzieć co ona myśli na ten temat. Może Brandon podejmował jakieś ryzyko, ale Blondynka nie wydawała się aż tak groźna. Bardziej chyba jakaś zagubiona. Na pewno jednak nie można było jej ufać.

- Co Ty na to Iva? Może jakiś meczyk? Ja z Tobą kontra ona? - Jeśli nie wyrazi na to zgody to Brandon nie będzie stwarzał żadnych problemów aby rozejść się w polubowny sposób. Szczerze nie chciał żadnych kłopotów. Poza tym nadal był głodny przygód i złapania jakiegoś swoje pierwszego pokemona. Dobrze wiemy, że te zdobył nieco inną drogą.
Ale Brendon miał wielkiego... pecha. Jakaś rozwydrzona nastolatka chciała mu odebrać pokemony. No to chyba po trupie Ivy! Gdyby nie trzymała w dłoni swojego słodkiego Kurczaczka to pewnie rzuciłaby się na blondyneczkę, nie zważając kompletnie na to iz ta posiada przy sobie broń. Nie miałaby na pewno szans z ognistym charakterkiem najlepszej z młodych tenerek pokemonów.

Czuła wielką ulgę widząc, że nowo złapane pokemony nie znają oszustki. Iva bardzo lubiła w końcu trawiastego stwora, a z pewnością i z trującym będzie tak samo. Odetchneła, uśmiechając się w stronę Tangeli i Nidorana. Już miała coś powiedzieć w kierunku swojego przyjaciela, kiedy ta nastolatka rzuciła się na ziemię. Z wrażenia Iva rozchyliła swoje usta, a po chwili zasłoniła je jedną dłonią. Prawie wybuchnęła śmiechem, ale w ostatnim momencie się powstrzymała. W porę zauważyła, że ta dziewczyna rzuciła broń na ziemię. Szybko podeszła w jej pobliże i kopnęła pistolet w stronę najbliższych krzaczorów.

- Ja nie wiem czy ona będzie miała ochotę z nami walczyć. Widać, że ma napięcie przedmiesiączkowe. - Oczywiście powiedziala to w dosyć dyskretny sposób, stając tuż obok Brandona. Szeptała do niego znad piórzastego łebka swojego Torchica. Przez chwilę przyglądała się płaczącej dziewczynce, nie wiedząc za bardzo co ma z tym wszystkim począć. Jeśli ta będzie chciała walczyć, Iva chętnie się z nią zmierzy. Ale nic na siłę. Wolała iść w dalszą podróż, mając nadzieje, że pech w postaci wrednych dzieci i płaczących dziewuszek ich opuści.
Gdy Brandon przemawiał do dziewczyny Iva zdążyła kopnąć jej broń w pobliskie krzaki. Małolata nie zauważyła tego faktu chlipiąc wciąż głośno. Przez kilka chwil niedoszła zabójczyni zastanawiała jak może się zmienić. Blondyneczka po dłuższym klękaniu wstała ze swego miejsca, wyjęła paczkę chusteczek , chwyciła jedną i wydmuchała nos a następną czystą oczyściła oczy i twarz od łez.
- Dziękuję za dobre słowa - powiedziała do Brandona - Zamierzam zejść z tej drogi. Myślałam nawet aby się do was przyłączyć ,lecz twoja towarzyszka nie będzie zbyt przychylna mojej prośbie. Może gdyśmy spotkali się w innych okolicznościach byłoby inaczej ,ale wyszło jak wyszło. Przepraszam jeszcze raz za próbę wyłudzenia pokemonów i za mierzenie z broni. Nie chciałam was skrzywdzić. Co do potyczki to może zmierzymy się kiedy indziej jeżeli spotkamy się w lepszych czasach. Życzę wam udanej podróży i powodzenia w łapaniu pokemonów oraz w wszystkich innych sprawach . Uważajcie na pobliskich kłusowników i młodocianych gangsterów. Czasy zrobiły się niebezpieczne - po tych słowach lasencja ruszyła w swoim kierunku. Dziewczyna miała szczęście, bo udało jej się odnaleźć swoją broń.

Tymczasem Nidoran , Noodel oraz Torchic uspokoili się . Pokemony Howarda wiedziały iż ich trener je kocha na swój sposób.

Cel podróży został wyznaczony. Iva i Brandon zamierzali się udać do ukrytej szkoły .
Chowając pokemony z powrotem do pokeballi i wymieniając się ostatnimi uwagami ruszyliście do miejsca swojej podróży.

****
Przedzieraliście się przez leśne gęstwiny. Szukaliście wzrokiem dzikich pokemonów, ale nie mieliście szczęścia w tym poszukiwaniu. Leśne stworzenia jakoś zdawały się was unikać. Zmierzaliście spokojnie wyznaczoną trasą gdy nagle ujrzeliście dość dziwną scenkę.
Nad małym różowym płaczącym Igglybuffem znęcała się trójka młodych chłopaków w wieku szesnastu lub siedemnastu lat. Nieznajomi mieli różne fryzury. Jeden z nich posiadał białą czuprynę , czarne oczy i śniadą skórę. Drugi był zdecydowanym blondynem o niebieskich oczach a trzeci okazał się gościem z czerwonymi dredami i kozią bródką. Każdy z nich ubrany był dość łobuzersko. Skórzane kurtki w różnych kolorach , jeansy , pasy z trzema pokeballami i oczywiście czarne glany. Ich wyczynom przyglądał się rosły mężczyzna ,którego kruczoczarne włosy zostały zaplecione w mnóstwo warkoczyków. Jego szare oczy tkwiły w trójce młodych rekrutów. Czarna kurtka skórzana ,którą nosił przywódca zgrai posiadała niebieski znak litery "B".

Zauważyliście w tym miejscu rożne klatki z chwytanymi pokemonami. Znajdowały się w nich storturowane martwe Rattaty, nieprzytomne Caterpie i pojękujący Pichu.

Był to zdecydowanie okropny widok.
- Panowie przerwijcie swoje ćwiczenia - zarządził główny dowodzący - Mamy towarzystwo. Czego tu szukacie? Gadać szybko, ale już !
Cała czwórka obserwowała waszą dwójkę czekając na jakikolwiek ruch. Czy warto było się wtrącać w ich sprawy ? A może pora wziąć nogi w zapas i zwiać gdzie pieprz rośnie lub obrać inny kierunek. Zdecydowanie przydałoby wam się czyjeś wsparcie .

\"Kroczysz mroczną drogą, ale jest ona najmroczniejsza dopiero wtedy, jeżeli zamkniesz oczy\"


"Czasami mały aniołek musi utrzymywać pozory"
Aż chciała zawołać głośne 'hurra' kiedy blondynka sobie poszła, ale postanowiła nie ukazywać w ten sposób swojego optymizmu. Zamiast tego posłała pokrzepujący uśmiech w stronę Brandona, tuląc do siebie ciut mocniej Torchica aby mu pokazać iż nie ma co się bać.
- Chciałabym aby to był koniec naszych niezbyt przyjemnych przygód na dzień dzisiejszy. Mamy jakiegoś pecha, zauważyłeś? Ale dobrze, że Twoje pokemony są Ci oddane. Szybko się z Tobą zgrały. - Puściła oczko przyjacielowi, dając mu wcześniej słowną pochwałę i aprobatę zachowania jakim się przed chwilą wykazał. Dziewczyna schowała swojego Kurczaka do pokeballa, czując iż mały musi odpocząć po tak silnych ekscesach. Samej Ivie by się to pewnie przydało ale nie czas na to. Żwawo ruszyła przed siebie.

Nie spodziewała się, że kolejne problemy znajdą ich tak szybko. Gdziekolwiek by się nie ruszyli, zawsze coś niespodziewanie niemiłego się napatoczy. Dziewczyna stanęła jak wryta, wlepiając swoje spojrzenie w martretowanego Igglybuffa. Mała, różowa kulka wzbudziła w niej od razu pełne współczucie. Niemal poczuła jak łzy zbierają się jej w oczach. Dopiero gdy zobaczyła pozostałe pokemony uwięzione w klatkach, zaczęła się w niej wzbierać ogromna złość. Z tego wszystkiego zacisnęła dłonie w pięści, rzucając przelotne spojrzenie Brandonowi.

- Zostawcie tego pokemona! On Wam nic nie zrobił! -
Wrzasnęła w ich kierunku. Prawdopodobnie dziewczyna wcale nie policzyła, że przeciwników było aż czterech, a ona wraz z Brandonem liczyli o połowę mniej. Nie mogła patrzeć na to jak się krzywdzi takie niewinne stworzenie. Łzy, które gdzieś tam jej się w oczach kręciły, zniknęły. Ogromna złość w niej drżała, zwłaszcza iż dostrzegła martwe istoty w klatkach.

- Zmierzcie się z nami. Wasze cztery pokemony przeciwko naszym czterem. Trzy zwycięskie walki nasze, wypuścicie tego Igglybuffa. - Biedny Brandon, nawet nie mógł przeszkodzić Ivie w jej super planie, na który przecież te łobuzy mogły nie przystać. Mieli przewagę liczebną, ale przecież para przyjaciół drużynę zgranych ze sobą pokemonów. Co będzie dalej? Czy może Brandon postanowi uciec? Wiele teraz zależy od niego.
Brandon odetchnął z ulgą gdy Blondyneczka zniknęła z ich oczu. Szkoda tylko, że udało jej się odnaleźć broń, miejsce tamtej powinno być w krzaczorach. Skradzione z Fuchsia City... może powinien pójść je oddać? Przecież te dwa pokemony należały kiedyś do kogoś. Niemniej jednak bardzo je polubił i chciał aby z nim zostały. Czy to czyniło z niego w jakiś sposób złego człowieka? Może to pierwszy krok do tego aby być jak zespół R. Niby mały krok, ale jednak. W końcu tak bardzo nie chciał oddawać Nidorana i Tangeli. Może właśnie to był jeden z powodów dlateczego Brandon nie chciał się cofać.

- Czy zgrały to nie wiem. Na pewno mi zaufały. Nie mogę ich zawieść. I w sumie ja też mam nadzieję, że to koniec takich nieprzyjemnych niespodzianek. - Jakże się mylił. Ale zanim do tego trzeba powiedzieć, że teraz chłopak schował swoich dwóch podopiecznych do pokebolli. Tak Nidoran jak i Tangela znaleźli się w swoich kulistych domkach, po czym dopiero ruszył wraz z Ivą kierując się do jednego z budynków wyzwań mistrzyni, której imienia teraz nie pamiętam. Niemniej jednak jakoś daleko nie udało im się zajść, gdyż spotkali tych dziwnych jegomościów znęcających się nad pokemonami. Chłopak kompletnie nie mógł rozszyfrować po co. Czy dla jakiegoś treningu czy prostackiej zabawy. W każdym bądź razie żadna z tych opcji nie podobała się Brandonowi. Doszedł jednak do wniosku, że pokemony z rodziny Igglypowatych mają troszkę ostatnio przerąbane. Najpierw Jigglypuff został rozszarpany przez Spearowy, a teraz to. Czy świat pokemon był aż tak brutalny czy tylko oni mieli takiego pecha? Brandon kompletnie nie wiedział co powiedzieć. Wiedział jednak, że ta scena razem ze zmaltretowanymi pokemonami w klatkach budziły w nim obrzydzenie. Może to byli kłusownicy o których mówiła ta Blondynka? Kto wie?

- Eee...? - Tyle wydobyło się z jego ust, gdy usłyszał co mówi Iva. Nie był tak do końca przekonany czy był to dobry pomysł. Może lepiej byłoby wezwać jakąś pomoc czy coś. Zostawić tych zbirów bo jakoś nie uśmiechało mu się by dostać manto. Tak czy inaczej wiedział jednak, że kroki Ivy są szlachetne i skoro była tak zapalona i zdecydowana to z pewnością jej pomoże. W końcu była jego towarzyszką i przyjaciółką.

- No tak, em, no, wy cztery my cztery co daje cztery walki jeden na jeden, dwie na dwa lub jedną cztery na cztery. Nie? Hehe... - Tak, widać było, że chłopak się boi. Ale przecież to był wyraźnie jakiś gang. Oby to wszystko nie skończyło się tragicznie... dla nich.
Cała grupa dosłownie się roześmiała gdy tylko usłyszała słowa Ivy
- Chyba cię pojebało dziewczyno - powiedział jeden ze zgrai
- Żadnej walki cztery na cztery nie będzie - dodał drugi po czym jeszcze dodał - Za to zmierzymy się dwanaście na cztery. Waszą nagrodą będzie przeżycie i może dostaniecie tego Jgglybuffa
-Żadnego kurwa dwanaście na cztery! Będzie dziewięć na cztery - odrzekł przywódca zgrai karcąc swoich gangsterów.
Młodzi mężczyźni rzucili pokeballami. Wszyscy z wyjątkiem swojego przywódcy. Waszym oczom ukazały się następujące trójki pokemonów.
Pierwsze pojawiły się : Beedrill, Squirtle i Spearow

Kolejna trójka to : Ekans, Meowth i Zubat

Ostatnią trójką były : Cubone, Doduo i Spinarak

Po ukazaniu się ich jeden z chłopaków zagadnął bezczelnie do Ivy
- Wiesz jak chcesz się poddać to nie ma sprawy - tutaj przerwał po czym dodał - Pod warunkiem jak zrobisz nam dobrze.
Co to był za gówniany tekst?! Bandyci czekali na wasz ruch. Liczyli że ich pokemony wystraszą was.

\"Kroczysz mroczną drogą, ale jest ona najmroczniejsza dopiero wtedy, jeżeli zamkniesz oczy\"


"Czasami mały aniołek musi utrzymywać pozory"
Iva z każdym kolejnym słowem przywódcy tej bezlitosnej zgrai stawała się coraz bardziej wkurzona. Można nawet rzec, że wkurwiona, co było widać po jej młodej twarzy. Zagryzała dolną wargę, nie czując nawet iż ostrymi zębami przebija wierzchnią warstwę naskórka, zaś oczy patrzyły w sposób tak złowrogi, jakby chciała zabić spojrzeniem.

Każdego kolejnego pokemona, z którym to miały się zmierzyć jej własne, oglądała uważnie. Większość z nich dosyć dobrze kojarzyła, jak to wypadało na trenerkę. Oczywiście nie zamierzała przestrzegać tak nierównej walki. Sama posiadała trzy pokemony (nie liczyła oczywiście Spearowa, którego by nie zamierzała użyć), Brandon w takiej samej ilości. To sześć do dziewięciu. I tak nie równo.

Ostatnie słowa przeciwnika tak mocno nią wstrząsnęło, że aż ze złości zacisnęła swoje dłonie w pięści.
- Już ja Cię nauczę dobrych manier! - Krzyknęła chwytając za swoje pokeballe. Wpierw wypuściła Kucysia, potem Goldeen mając nadzieję iż ta poradzi sobie w jakiś sposób mimo braku wody (rzuciła go jak najdalej w stronę Spinaraka, mając najwidoczniej już obrany pewien plan) , oraz najmłodszego podopiecznego, czyli Torchica.
- Musicie nam pomóc. Wiem, że przeciwników jest wielu ale dajcie z siebie wszystko. Oni torturują inne pokemony. Nie pozwolimy na to, prawda? - Rzuciła do swoich towarzyszy zerkając na każdego po kolei. Chciała w ten sposób podbudować morale swojej grupy. I zaraz potem każdemu podała instrukcje:

- Kucysiu, użyj swojego ognistego ataku na tego latającego owada, Beedrilla. Liczę na Ciebie!
- Rzuciła do Ponyty, przechodząc do kolejnego ze swych przyjaciół. Może i z wierzchu wydawała się lekko przestraszona, ale starała się zachować spokój.
- Ryboszu, dziobnij tego brzydala Spinaraka, jak najmocniej! - Trzymała mocno kciuki za piękną Goldeen, wiedząc iż ta może dać radę poza wodą, bo przecież jej przeciwnik należy do dosyć wolnych stworów. Wszystko teraz zależało od samego pokemona. Iva zaś zwróciła się w stronę Torchica.
- Kurczaku, weź rzuć się z pazurkami na Meowtha. Czuję, że to będzie Twój debiut. - Rzuciła pocieszająco w stronę swojego słodkiego podopiecznego. Czuła, że ten da radę.

Iva stała tak, wiedząc iż Brandon nie będzie tak stał bezczynnie i się patrzył. Starała się obserwować przeciwników jak i ich pokemonów licząc, że w jakiś cudowny sposób uda się wyjść z tego jako wygrani. Może w tym czasie ten bezbronny Jgglybuff ucieknie? To byłaby całkiem dobra opcja dla niego.
A już chciał brać nogi za pas. Już myślał nad najlepszą drogi by szukać miejsca gdzie pieprz rośnie. Jednak Iva widać bardzo się przejęła całym zajściem, no on też, jednak w troszkę inny sposób. Brandon dobrze wiedział, że nie może jej tu zostawić samej bo choć sytuacja nie wyglądała najlepiej to jednak byli przyjaciółmi, a tych należy wspierać. Chłopak przełknął głośno ślinę i zrobił krok na przód.

- Zaraz zobaczycie co to znaczy się znęcać! - Rzucił donośnie chcąc jako tako podbudować morale samemu sobie. Nie wyglądała to dobrze, oj nie, on jednakowoż wierzył w swoich podopiecznych i nie mógł wyglądać na przestraszonego w ich oczach. Nie mogły czuć, że on w cokolwiek wątpi. Nie zwlekając wiele wypuścił swoje trzy pokemony. Longie, Noodel i Sam (tak to imię Nidorana) miały ruszyć do boju przeciw zatrważającej przewadze wroga. Zawsze jednak szcześć na dziewięć lepsze niż cztery na dziewięć. Trzeba jednak przyznać, że nie mieli szczęścia do walk fair. W trakcie ich potyczki ze Spearowami też przecież byli w mniejszości liczebnej. Może jakieś doświadczenie z tego wyciągną.



- Chłopaki! Te gnoje maltretują pokemony, trzeba im dać nauczkę. Jesteście lepsi od nich! - Rzucił w kierunku trójki swych stworzeń, a następnie zaczął po kolei wydawać polecenia poszczególnym.

- Longie! Trujący gaz, staraj się go użyć bardziej obszarowo, na więcej niż jednym przeciwniku, ale jak już masz się na kimś skupić to niech to będzie Spearowie. - Nie dość, że Longie powinien mieć doświadczenie w walce z tego typu pokemonami to jeszcze skoro było ich tyle to z pewnością stali w jakiejś zgrai. To chciał właśnie wykorzystać do ataku obszarowego i to nie jednego bo...

- Noodel! Usypiający proszek! Również postaraj się to zrobić obszarowo z centrem w okolicy Squirtle! - Nie ma co ukrywać, że Brandon już na początku chciał jak najbardziej wyrównać przebieg walki. Trzeba było przeciwników eliminować całkiem szybko i dlatego miał nadzieję, że Tangela i Grimer uśpią i zatrują większe grono. Choć każda ilość będzie dobra.

- Nidoran! Biegnij i dziobnij rogiem Ekansa! A wszyscy uważajcie i starajcie się unikać ataków przeciwników. - Bo prawda jest też taka, że atakując nie można zapominać o obronie.
Kłusownicy zaśmiali się gromkim śmiechem słysząc słowa Brandona i Ivy
- Wyzwoliciele pokemonów nam się znaleźli – powiedział jeden z nich – Wasze niedoczekanie
- Skupcie się na walce – skarcił go przywódca młodczików
-Rozkaz – odezwał się komentujący z białą czupryną po czym wydał rozkazy – Beedrill odpowiedz wściekłym atakiem, Squrtle skieruj bąbelki przeciwko Ponycie zaś ty Spearow wznieś się w powietrze i postaraj się rozwiać ewentualne chmury. Następnie pikuj na Tangelę.
- Ekans użyj duszenia na Nidoranie, Meowth silne drapnięcie a ty Zubat wydaj głośny pisk aby ogłuszyć ich pokemony – rzekł zdecydowany blondyn
- Cubone uderz kością tę rybę ! Spinarak odpowiedz strzałem sieci ! Doduo rozdziob Goldeen! – krzyknął gość z czerwonymi dredami.
Rozpoczął się pojedynek między pokemonami Brandona i Ivy a bandą kłusowników
Podopieczni panny Cooper pokiwały głowami kiedy pani trenerka zakrzepła ich do walki z wrogiem. Goldeen trochę niezbyt dobrze się czuła poza wodą. Ona jako jedyna wykazała dezaprobatę co do decyzji swojej trenerki.
Kucyś użył swojego płomienia przeciwko Beedrillowi. Jego atak się powiódł a wielka osa z dwoma żądłami zapaliła się i zaczęła dziko się miotać próbując ugasić płomień. Ponyta uniósł wysoko kopyta i wydał radosny odgłos. Radość nie trwała zbyt długo ponieważ do potyczki między robakiem a płonącym rumakiem wtrącił się niebieski żółw. Squirtle użył bąbelkowego ataku ,który spowolnił Ponytę. Spowolniony Kucyś ruszył szybko w stronę wodnego pokemona i rąbnął go potężnie swym ognistym kopytem. Squirtle stracił przytomność.
W złej sytuacji była natomiast Ryboszka. Goldeen próbowała zaatakować swym rogiem zielnego Spinaraka, który dośc szybko odpowiedział strzałem sieci unieruchamiając rybkę. Wodna Tancerka została następnie rąbnięta kością przez Cubone’a. uderzenie było tak silne iż z pyszczka Goldeen trysnęła krew. Zbliżył się do niej Doduo, który miał zamiar ją zjeść.
Torchicowi udało się drapnąć Meowtha ,który próbował kontratakować lecz został powstrzymany przez pył Noodela. Koci pokemon zasnął niczym suseł. Mały Kurczaczek był bardzo zadowolony z siebie, ale jego pierwsza walka przyniosła mu niewiele doświadczenia. Następne starcie musiało być znacznie dłuższe.

Nadszedł czas na sprawdzenie pokemonów Brandona. Longie próbował wydać z siebie trujące opary. Pojawiło się kilka małych kłębków , które szybko zostały rozwiane przez Spearowa.
Tymczasem Noodel zaczął rozwiewać swój usypiający proszek. Tangela wiedział że nie ma po co skupiać się na nieprzytomnym Squirtle tylko użył go bardziej na rozdziawiającego swe dzioby Doduo. Dwugłowy ptak został osłabiony i zasnął ,ale Goldeen wciąż znajdowała się w tarapatach. Zubat nie zdołał wydać swojego pisku , ponieważ atak Noodela odniósł skutek. Nietoperz został zmuszony do lądowania.
Nidoran Brandona zaszarżował na Ekansa po czym gdy już był blisko dziabnął go mocno swym rogiem. Uderzenie było na tyle silne aby zrobić ranę w ciele węża. Wąż syknął głośno z bólu.
Noodel został zaskoczony przez Spearowa ,któremu udało się go powalić. Ptaszydło zaczęło rozszarpywać macki trawiastego pokemona.

Zdecydowany blondyn odwołał Zubata, Meowtha i Ekansa. Jego pokemony przegrały potyczkę. Młodziak z białą czupryną wycofał Squirtle’a i Beedrilla natomiast dredziarz schował tylko Doduo.

-Daliście piękny popis – rzekł przywódca rekrutów B-Ball po czym uwolnił swoich podpiecznych aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Na polu bitwy pojawiły się : Persian , Raticate ,Growlithe oraz Electabuzz

- I co teraz mi powiecie?! – zapytał wyniosłym tonem mężczyzna z warkoczami

Nagle z najbliższych krzaków pojawiła się szóstka innych pokemonów. Bulbasaur, Squirtle, Sunkern, Oddish Venomat i Exxecute rozglądały się po polu bitwy i oceniały kto walczy po właściwej stronie.


Jeden z kłusowników odważył się rzucić pokeballem w Bulbasaura. Trawiasty pokemon odbił łapiącą kulę swym pnączem. Wyraźnie dał znać ,że już do kogoś należy.
Gość z B-Ball wyglądał tak jakby ktoś chciał wyciąć mu jakiś numer. Dodatkowe wsparcie zaskoczyło go.
- Co to kurwa ma być ? – zapytał sam siebie –Persian ,Growlithe ,Raticate i Electabuzz na co czekacie ? Rozprawcie się z nowymi kumplami.

Brandon i Iva mieli teraz czas na przygotowanie szybkich manewrów bojowych swoich pupili.

\"Kroczysz mroczną drogą, ale jest ona najmroczniejsza dopiero wtedy, jeżeli zamkniesz oczy\"


"Czasami mały aniołek musi utrzymywać pozory"
Iva starała się obserwować każde kolejne starcie pokemonów, nie tylko swoich ale także i Brandona. Bo przecież w tym momencie tworzyli jedną drużynę i byli po tej samej stronie. Wszystko wynikało z dobroci serca dziewczyny jak i jej upartego charakteru. Ale tym będą się martwić potem. Teraz najważniejsi byli ich podopieczni.

Klasnęła w dłonie dostrzegając jak dobrze idzie Ponycie. Jednak zbyt szybki entuzjazm nie wyszedł jej na dobre. Goldeen ucierpiała w tak silny sposób, iż trenerce nie zostało nic innego jak wyjąć zza pasa pokeball i skierować jego promień w stronę Ryboszki.
- Goldeen, wracaj! - Zamierzała w bardzo szybki sposób to zrobić, i jak najszybciej doprowadzić walkę do końca. Liczyła, że Doduo nie zrobi kolejnej krzywdy pięknej Ryboszce. Jej pokemon na pewno będzie potrzebował pomocy, a także i odbudowania zaufania, które przez głupotę Iva nadszerpnęła. Źle się z tym poczuła, ale i to zmartwienie musi pozostać na potem. Zerknęła na poczynania małego Torchica, o którego martwiła się najbardziej. Poczuła niemałą ulgę w sercu, iż nic się mu nie stało.

Na dziewięć pokemonów przeciwnika zostały tylko trzy na polu walki, lecz nie było można się cieszyć. Kiedy przywódca bandy okrutnych kłusowników wystawił swoje pokemony, Iva aż wrzasnęła na cały głos.
- Ty oszuście! - Przecież jego pokemony były na pewno wypoczęte i jak widać, całkiem ciekawe jeśli chodzi o siłę. Zacisnęła mocno dłonie w pięści zerkając na Brandona i jego podopiecznych. Bardzo żałowała, że nie ma jak pomóc biednej Tangeli, która miała okropnego pecha jeśli chodzi o Spearowy.

Wszyscy jednak wiedzieli, że ona nie wycofa się w takim momencie, dlatego zamierzała wydać kolejny szereg poleceń kiedy na polu bitwy pojawiła się szóstka nowych pokemonów. Aż jej szczęka opadła ze zdumienia. Słysząc polecenia głównego przeciwnika, szybko wydała swoje własne podopiecznym.
- Kucysiu, zaszarżuj na Cybona kopytami! - Wierzyła w Ponytę i jej szybkość, więc nic więcej nie dodała. Owróciła się teraz w stronę małego Torchica. Jemu zamierzała przydzielić najmniejszego z przeciwników.
- Kurczaku, podrap tego brzydala, Spinaraka. - Miała nadzieję, że tak wolny pokemon nie zdoła uciec przed małym ognistym pokemonem. Szkoda w sumie, że nie posiadała więcej pokemonów. Czuła się taka bezradna.

Teraz wystarczyło jej czekać na kolejny bieg wydarzeń, cały czas pamiętając o biednej Goldeen.
Chaos, w tym momencie bez wątpienia to właśnie on królował. Tak na dobrą sprawę Brandon nie do końca wiedział co się działo wokoło. Tutaj walka, tu przywódca wypuszcza kolejną zgrają, tu jeszcze większa kompanija wychodzi z buszu. Jak to wszystko ogarnąć? To co jednak chłopak dobrze wiedział to, że z takiej sytuacji na pewno można wyciągnąć jakieś korzyści. Już teraz udało im się jako tako szalę zwycięstwa przeciągnąć nieco bliżej siebie. Oczywiście nadal nie wygrali, ale zostało trzech z początkowych dziewięciu. To już coś, nie? Nie można było jednak spocząć na laurach bo to nie był jeszcze koniec. Ba, daleko do niego.

- Nidoran! Nawrót i staraj się zaszarżować rogiem na Spearowa (Peck). Nie szczędź przy tym siły. - Wspomniany ptak niestety znów zdominował Tangelę. To małe trawiaste spojrzenie pewnie będzie miało traumę do końca życia względem tych parszywych stworzeń. Nie czekając jednak na rozszarpanie Brandon wolał odwołać Noodela do pokeball gdzie ten powinien zregenerować troszkę siły. Choć już w tym momencie był z niego bardzo dumny. W końcu dzięki swemu usypiającemu proszkowi uśpił bodajże dwóch przeciwników. A to nie byle bzik.

- Longie! Przygotuj się! - Dał mu chwilę, bo to był moment aby wykorzystać panujące na polu bitwy zamieszanie. Przywódca kompletnie zapomniał o nich, a trzy pokemony rekrutów były związane walką. Skoro Brandon zaś nie wiedział po czyjej stronie będą te dzikusy z krzaczorów wolał osłabić lidera gangu. - Teraz, trująca chmura na tamtą czwórkę, skup się na Electabuzzie! - Co jak co, ale ten wyglądał w końcu najgroźniej. Może uda się go zatruć lub któregoś z pozostałych walczących po stronie lidera.

Jeśli była okazja i klatki nie znajdowały się gdzieś za sadystami to Brandon chciał podejść do klatek i zobaczyć jak trzymają się pokemony będące w środku. Miał nadzieję, że jakoś się trzymały.
Ivie cudem udało się wycofać Goldeen z pola bitwy. W ostatniej chwili promień odwołujący ominął kość Cubone’a ,który chciał w jakiś sposób go zablokować. Na szczęście nie udał mu się ten manewr.

Płonący Kucyś ,który kipiał gniewem zaszarżował na Cubone’a. Iva widziała jak jej podopieczny swoimi kopytami boleśnie uderza w hełm tego stworzenia. Rozległ się głuchy trzask i na czaszkowatym nakryciu głowy Cubone’a pojawiły się rozległe pęknięcia i krew. To był piękny atak. Kucyś nokautował każdego swojego przeciwnika. Osłabiony przeciwnik rumaka próbował uderzyć swą bronią Ponytę ,ale nie dał rady tego zrobić. Jego atak chybił co pozwoliło na drugi manewr bojowy rumaka. Pokemon Ivy rąbnął w brzuch swojego oponenta powodując u niego duszność.

Torchic nie należał do szybkich pokemonów ,ale udało mu się dobiec do spinaraka ,który nie zdążył się wycofać. Mały ognisty pokemon uderzył swą łapką pająka. Drapnięcie nie należało do silnych. Spinarak odpowiedział atakiem sieci ,które unieruchomiło Kurczaka. Następnie pająk użył swojego żądła i zadał cios uwięzionemu ptakowi. Mały Torchic pisnął z bólu. Wizyta w jakiekolwiek lecznicy będzie konieczna.

Grimer Longie wydał z siebie trującą chmurę nim wszystkie wrogie pokemony zdążyły go zaatakować. Opary spowodowały duszności u części przeciwników. Wielki Raticate zaszarżował na grimera. Jego ostre zębiska próbowały wyrządzić jakąś ranę szlamowatemu stworzeniu ,ale na szczęście nic się stało.
Duszący się Persian wykonał dziki skok na grimera powodując przewrócenie się szlamu. Growlithe pobiegł w kierunku walczącego Sama. Psisko dmuchnęło w niego swym ogniem kiedy nidoran powalił swojego przeciwnika Spearowa. Chowaniec Brandona został lekko poparzony. Electabuzz uderzył elektrowstrząsem w trującego pokemona. Sam pisnął z bólu.

Brandonowi udało się wycofać Tangelę gdy Nidoran dziobnął rogiem wstrętnego Spearowa.
Leśne pokemony ruszyły do walki! Bulbasaur zaszarżował na Growlithe’a ,ale pokemon pies wykonał unik. Już miał użyć swoich kłów na swoim przeciwniku gdy nagle został powstrzymany przez Squirtle’a i jego bąbelkowy atak. Cztery bąbelki przez chwilę odwróciły jego uwagę. Niestety żółw nie miał takiego szczęścia. Electabuzz podbiegł do niego i uderzył naładowaną pięścią w głowę. Wywołało to sparaliżowanie pokemona.
Sunkern zaczął wysysać na odległość siły życiowe z pokemona kota jakim był Persian. Atak niestety nie był dość skuteczny. Oponent bulwy odczuwał osłabienie przez kilka sekund.
Oddish wydzielała dziwny zapach ,który dość słabo wpływał na wszystkich obecnych wrogów.
Mała futrzana kulka na nogach jaką był Venomat podbiegła szybko do Raticate’a i ugryzła go w ogon. Ogromna głośno zawyła z bólu i zaprzestała atakować grimera. Zajęła się natomiast Venomatem.
Oczy wszystkich jajek zaczęły świecić się na niebiesko. Iva i Brandon zauważyli iż to wpływa wszystkie wrogie pokemony. To był zmasowany atak hipnozy. Kłusownicy byli tym zaskoczeni. Exxecute mentalnie rozkazały zaprzestanie walki! Wszystkie pokemony odmówiły dalszego pojedynkowania się. Wrodzy trenerzy byli wkurzeni. Brandon i Iva zwyciężyli ,ale ich podopieczni odnieśli rany.
- Wygląda na to że z tym wsparciem wygraliście ten mało znaczący pojedynek, ale następnym razem nie będziecie mieli tyle szczęścia – powiedział przywódca całej zgrai – B-Ball nie zapomina o swoich wrogach a właśnie nimi się staliście. Tak czy inaczej te Caterpie, Pichu oraz Igllybuff możecie zabrać jako łupy wojenne. - po tych słowach mężczyzna rzucił pęk z kluczami do trzech klatek.

Kłusownicy i gość z B-Ball zaczęli zbierać swoje pokemony oraz manatki. Dalsza walka nie miała dla nich sensu. Po tych czynnościach ruszyli w kierunku powrotnym do Fuchsia City

Tymczasem zauważyliście promień odwołujący ,który zabrał rannego Squirtle'a do jego mieszkanka.
Tak samo stało się z Bulbasaurem. Usłyszeliście czyjeś głośne gwizdnięcie i leśni strażnicy pożegnali was po czym udali się do źródła owego dźwięku.
Czyżbyście mieli tajemniczego anioła stróża ?

Pokedexy dokonały aktualizacji zdolności waszych podopiecznych.
- Drogi użytkowniku - odezwał się mechaniczny głos w urządzeniu Brandona - Twój Grimer poznał nowy atak jakim jest Błotny Atak (Mud-Slap) - pokemon rzuca błotem na twarz przeciwnika co może spowodować chwilowe oślepienie i obniżenie celności. Twój Tangela poznał nowy atak jakim jest Absorpcja (Absorb) - pokemon wysysa energię z swojego przeciwnika

Następnie odezwał się pokedex Ivy
-Droga użytkowniczko - rzekł mechaniczny głos - Twój Ponyta poznał silniejszą formę ataku Żaru (Ember) Istnieje teraz większa szansa na jeszcze lepsze poparzenie przeciwnika.

Sprawdzając stan pokemonów w klatkach Brandon zauważył iż Caterpie i Pichu znoszą uwięzienie w klatkach. Igllybuff kręcił się przy więzieniach swoich towarzyszy próbując jakoś je uwolnić,ale jego wysiłki nie przynosiły żadnego efektu.

\"Kroczysz mroczną drogą, ale jest ona najmroczniejsza dopiero wtedy, jeżeli zamkniesz oczy\"


"Czasami mały aniołek musi utrzymywać pozory"
Walka poszła całkiem dobrze. Jednak Brandon był za mało doświadczonym trenerem by dokładnie wiedzieć co ze sobą zrobić. Longie trzymał się całkiem nieźle, pochwalił go więc i odwołał do pokeball. Gorzej chyba było z nidoranem. Chłopak podszedł do niego i chciał sprawdzić jak ten sobie radzi. Dostał dwa mocne ciosy co na pewno nie było dobre dla jego zdrowia. Po obejrzeniu go jednak również odwołał. Jeśli będzie potrzeba udania się do pokecenter to na pewno łatwiej im przyjdzie podróżować ze zwierzakiem schowanym w pokeball.

- Dobra robota Iva, na prawdę świetnie się spisałaś. - Owszem chłopak był z niej dumny. On sam pewnie już dawno puściłby nogi za pas, a tak wszystko było w miarę ok. Oczywiście nie obyło się bez jakich ran, ale mogło być na pewno dużo gorzej. Wyciągnął teraz pokedex i odszukał najbliższe pokecenter. Pewnie zmienią plany i udadzą się właśnie tam. W końcu nie tylko ich pokemony potrzebowały pomocy, ale też te zmaltretowane w klatka. Swoją drogą trzeba było podjąć próbę otworzenia ich. Za nim to jednak chłopak jeszcze krzyknął w stronę krzaków.

- Hej! Jest tam kto? Chcemy Ci podziękować! - Dobrze jednak było wiedzieć kto im pomógł. Bo pokemony, który walczyły nie były dzikie. Przecież ktoś odwołał bodajże pokemona żółwia. Teraz pozostało od tamtej osoby czy wyjdzie, się odezwie czy cokolwiek. Tak czy inaczej Brandon chciał teraz otworzyć klatki i rzucił jeszcze w stronę szamoczącego się Igglypuffa.

- Spokojnie stary, pomożemy Twoim kumplom. - Jak się trzymały pokemony w środku? Rattaty były martwe? Bo jeśli tak to ten widok zdecydowanie napawał odradzą do członków gangu, który przed chwilą zdążył się zmyć i zejść im z oczu.
Nawet najmniejsza walka zawsze zbiera jakieś ofiary. Odwołane stworzenia Brandona miały szanse na zregenerowanie sił. Przeglądając pokedex Howard dowiedział się iż najbliższe Centrum Pokemon znajduje się tylko w Fuchsia City. Następną mini lecznicą miała swoje miejsce w ukrytej szkole do której zmierzali nasi podróżnicy.
Orientując się terenie do szkoły było znacznie bliżej niż do miasta ,ale obie podróże niosły ze sobą małe ryzyko.

Na początku nikt nie odpowiedział na wołanie Brandona ,ale po kilku chwilach gdy on otwierał klatki i oceniał stan zamkniętych stworzeń usłyszał czyjeś kroki. Nieznajomym ratownikiem okazała się dziewczyna z bronią. Jej wygląd uległ zmianie. Nie była już ubrana na różowo.
Dziewczyna miała na sobie obcisłą ciemnozieloną bluza z specjalnymi czarnym i brązowymi plamami, szare spodnie oraz zwykły prosty pasek. Widoczna oczywiście była kabura na broń i kabura na pokedex. Na głowie lasencji zdobiła zwyczajna czapka z daszkiem. Oczywiście obecne przy dziewczynie były Oddish, Sunkern, Exxecute, Bulbasaur i Venomat. Ten ostatni został wycofany do pokeballa aby mógł zregenerować siły.
Młoda miała oczywiście torbę podróżną i najprawdziwszą replikę samurajskiego miecza.
- Nie wiedziałam czy mam się pokazać czy nie ,ale uznałam że powinniście wiedzieć iż ktoś nad wami czuwa nawet jeżeli tego nie chcecie. Nazywam się Cassie Ventura - powiedziała dziewczyna przedstawiając się przy okazji.
- Widziałam jak wasze pokemony nieco oberwały i mogę im pomóc. Mam niezbędne leki. Nie martwcie się nie kradzione. Moja mama pracuje jako farmaceutka i dostaje bonusy w postaci medykamentów. Wszystko zależy od was. Tym biedakom udzielę pomocy natychmiast - rzekła po czym podeszła do Brandona i klatek.
Dziewczyna zrzuciła plecak , odłożyła miecz i pozbyła się kabury z bronią. Z torby wyciągnęła paczkę leków.
Cassie ukucnęła przy pobitym Igllybufie i podała mu małą dawkę leku. Stworzonko uśmiechnęło się do niej . Wyglądało już nieco lepiej.
Caterpie przyjmowały ofiarowane leki i czekały na rozwój wydarzeń. Medykamenty działały z dobrym skutkiem. Przy Pichu dziewczyna wyciągnęła bandaże i plastry. Z ich pomocą stan elektrycznej myszki nieco się poprawił.
- Gotowe - oznajmiła dziewczyna - Han spróbuj wykopać mały dół na ciała tych biednych Rattat. Im już nie możemy pomóc.
Ten rozkaz wydany został dla Bulbasaura ,który natychmiast zaczął szukać odpowiedniego miejsca a następnie rozpoczął proces kopania.

\"Kroczysz mroczną drogą, ale jest ona najmroczniejsza dopiero wtedy, jeżeli zamkniesz oczy\"


"Czasami mały aniołek musi utrzymywać pozory"
← Pokemon - Nowy Początek
Wczytywanie...