Pokeball Tya Cruelsufferera & Tariny

Chłopak nie podjął już tematu Spearowa. To w końcu był pokemon i Ivy i od niej zależało co z nim zrobi. Sama podróż troszkę się chłopakowi dłużyła. Może to przez te wszystkie wrażenia przez które dzisiaj przeszedł, albo po prostu przez zmęczenie. Było ono coraz bardziej dotkliwe. Na szczęście po jakimś czasie znaleźli się na miejscu. Młody trener znalazł najbliższe drzewo i po prostu rzucił pod nie plecak.

- Nareszcie. - Wymruczał cicho po czym przeciągnął się w celu rozprostowania ciała i rozciągnięcia go. Zmęczonym spojrzeniem zerknął na dziewczynę. Skąd ona brała tą całą energię? Brandonowi w tym momencie jej wyraźnie brakowało. Chciał chwilę odpocząć, zjeść i się napić. Nie prosił przecież chyba o tak wiele. I na pewno zaraz pochłonie się swoim planom. Najpierw jednak...

- Momencik, daj mi momencik. - Rzekł do Ivy i uśmiechnął się do niej w sposób w którym było widać odrobinę wyczerpania. Chłopak wyciągnął teraz dwa swoje zamieszkałe pokeballe, przetarł je w koszuli i wypuścił oba stworzenia.

- Co jest chłopaki? - Rzucił do nich uklęknął przed nimi. - Nieźle się dziś spisaliście. Jestem z was dumny. Teraz możecie się oboje poznać, gdyż mam dla was wspólne zadanie. W tym czasie ja z Ivą przeczytam list i potem przygotujemy wspólny posiłek i odpoczniemy. Ale do rzeczy, chcę abyście razem Longie i Noodel, bo tak właśnie będziesz miał na imię. - tu spojrzał wyraźnie na Tangelę - Jeszcze raz, chcę abyście nazbierali trochę gałęzi, liści patyków, czegoś co może pomóc w późniejszym rozpaleniu ognia. Dacie radę? No! Liczę na was! Tylko uważajcie na siebie i nie odchodźcie daleko. -

Teraz wstał z klęczek i podniósł stary pokeball Tangeli. Może zachowa go sobie na pamiątkę. Następnie spojrzał na Ivę z uśmiechem i powiedział.

- Dobrze, teraz przeczytajmy ten list, a potem przygotujemy może coś do jedzenia. Co? - Wyraźnie to niej mrugnął po czym wyjął list. - Jak możesz to też zerkaj jak idzie tym dwóm zadanie? Nie chcę by się gdzieś zgubili. - Następnie zabrał się za czytanie korespondencji, oczywiście przy okazji też zerkał na Tangelę i Grimera. Miał nadzieję, że to wspólne zadanie wywiąże między nimi jakąś relację. Ważne by się lubili, nie? Poza misja nie należała do ciężkich bo w końcu to był las.
Zdejmując z pleców bagaże odczuliście wielką ulgę.
Brandon musiał przyznać iż ciężko było klękać przed śmierdzącym Grimerem Longie. Zapach tego stworzenia był okropny. Tangela odsunął się od niego kilka kroków. Oba podopieczni Howarda wysłuchali jego polecenia i zabrali się za wykonanie zlecenia. Mogliście w spokoju przeczytać list. Otwierając kopertę wypadły z niej dwie odznaki. Jedna z nich była czarna i płaska w kształcie koła. Na Prawdopodobnie wykonana została z jakiegoś metalu. Na jej środku została namalowana złota gwiazda. Drugą przedmiotem okazała się szara , podłużna odznaka z malunkiem ciemnoczerwonej kropli.
Treść listu przedstawiała się następująco
Drodzy trenerzy
Witam was serdecznie w moim turnieju. Te zawody będą składały się z trzynastu różnych wyzwań. Otrzymując ten list od mojego posłańcy oznacza iż zostaliście zaproszeni do wzięcia udziału w tym turnieju. W kopercie były dwie odznaki. Jedna z nich jest Gwiazdą Nowego Początku czyli to symbol waszego członkowstwa w zawodach , druga zaś to Krwawa Łza pokazująca iż potraficie przeciwstawić się wyzwaniu i jesteście zdolni do zabicia pokemona we własnej obronie. Jeżeli schwytaliście dzikiego i krwawego Spearowa to możecie go wymienić w naszych sanktuariach położonych w każdym większym miejsce. List zawiera także kod ,który umożliwi waszym Pokedexom lokalizację budynków. Nie musicie szukać wyzwań. One same was znajdą podobnie jak wskazówki dotyczące dalszeg postępowania w turnieju.
Powodzenia
Mistrzyni Sayuri


Longie i Noodel wrócili z różnymi patykami i niewielkimi gałązkami potrzebnymi do rozpalenia ogniska. Wśród przyniesionych zasobów natury znaleźliście pokeballa, paręnaście jenów w postaci monet i małe ciemnopomarańczowe jajko .
Znaleziony przez Longiego pokeball prawdopodobnie należał do tych skradzionych. Nagle urządzenie się otworzyło i wyszedł z niego fioletowy kolcojeż z dużym rogiem. Tak to był Nidoran płci męskiej.


Stworzenie było oczywiście zdezorientowane i zaniepokojone nowym otoczeniem. Wygląda na to ,że trzeba będzie je uspokoić zanim narobi sobie niepotrzebnej biedy.

\"Kroczysz mroczną drogą, ale jest ona najmroczniejsza dopiero wtedy, jeżeli zamkniesz oczy\"


"Czasami mały aniołek musi utrzymywać pozory"
List, odznaki, gałęzie, pieniądze, jajko, pokeball, nido... zaraz, zaraz! Czy to był Nidoran?! Brandonowi w tym momencie serce zabiło, a ciało zadrżało. Taki rodzaj pokemona miał dla niego dość sporą wartość, jego marzeniem było wyhodowanie Nidokinga, a to zagubione stworzenie przed chłopakiem to jego wcześniejsza form. I tego nawet nie musiał sprawdzać pokedexem. Przez chwilę nie mógł oderwać oczu od znaleziska po czym spojrzał na swoje pokemony.

- Komu go zabraliście i gdzie znaleźliście? - Jednak to nie był moment aby wdawać się w dyskusję (monolog) ze swoimi podopiecznymi. Raczej trzeba było zapanować nad tym zagubionym stworzeniem. - Noodel, bądź gotów by w razie gdyby był agresywny go uśpić. Dobrze? Longie, osłaniaj mnie.- Następnie podszedł bliżej do Nidorana. Ręce trzymał przed sobą by pokazać zwierzęciu, że nie ma złych zamiarów. - Kolego, spokojnie, zaszła tu pomyłka. Masz właściciela, wiesz może gdzie on jest? Jeśli tak to zaprowadzimy Cię do niego. Zostałeś tu przyniesiony przez pomyłkę, wiesz co się stało? - Chciał nawiązać jakiś dialog ze stworzeniem, pokazać mu, że może czuć się bezpiecznie. Starał się to wszystko robić jak najbardziej naturalnie, ale nadal czuł zmęczenie po podróży. Jakiś odpoczynek na pewno im się należał. Gdzieś tam w tyle głowy miał też treść listu. Nie zdążył jednak nawet o niej zbytnio pomyśleć bo Nidorana uznał za sprawę ważniejszą. Kątem oka zerknął na jajko. Nie miał pojęcia czy należy ono do pokemona czy nie. W sumie może być z niego całkiem dobra jajecznica. Hmmm, hmmm, tyle opcji.
Iva rzuciła swoim spojrzeniem na Tangelę, który zaskrobił sobie u niej ogromną sympatię tym iż po prostu jest. Gdyby to był jej pokemon pewnie podeszłaby i się tulnęła z nim, ale jako iż nie jest to tylko sprawdziła czy z nim wszystko w porządku. Po chwili jednak musiała się odsunąć, czując odór rozprzestrzeniający się od Longiego. Fuj! Z tym to na pewno nie chciałaby się przytulać.

Nie wypuściła swoich pokemonów. Wpierw przeczytała wraz z Brandonem list. Im dalej czytała, tym większe zaskoczenie na jej twarzy się pojawiało. Czyżby ten list nie otwierał im szerokiej drogi pełnej przygód i wyzwań? Do tego wspomnienie iż mogłaby wymienić Spearowa, tylko ciekawe na co. Zamierzała się tego dowiedzieć na pewno. Właśnie miała coś powiedzieć kiedy zaniemówiła, dostrzegając Nidorana. Nie znała się tak dobrze na trujących pokemonach jak Brandon, ale szybko zreflektowała się iż jest to stwór, którego mógłby chcieć jej towarzysz. Z lekkim uśmiechem przyjrzała się istocie, utrzymując bezpieczną odległość. I wypuściła oba swoje pokemony - Rybosza do strumienia aby mógł sobie skorzystać z chłodu wody, oraz Kucysia, któremu posłała troskliwy uśmiech.

- Kucysiu, wiem iż jesteś zmęczony pewnie ale mółbyś stać na czatach i w razie czego ochraniać przyjaciół Brandona? - Najwidoczniej nie chciała zostawiać swojego przyjaciela samego z tym wszystkim ale szczerze liczyła iż ten pokemon okaże się być niczyim, a co za tym idzie, jej towarzysz mógłby zdobyć nowego podopiecznego.
- Ryboszu, jeśli miałbyś ochotę to popłyń kawałek wzdłuż strumienia. Sprawdź czy nie ma tutaj żadnych niemiłych niespodzianek, proszę. - Poprosiła przymilnie mając nadzieję iż Goldeen ją posłucha. Przecież nie każe mu od razu stoczyć walki.

Sama po chwili pochwyciła swojego pokedexa, zamierzając zeskanować nim znalezione jajo. Co jeśli ono ukrywa jakiegoś ciekawego pokemona? Aż poczuła dreszczyk emocji przebiegający jej po karku.
Noodel wysłuchał polecenia Howarda . Tangela przygotowywała usypiający pył, którym mogła się posłużyć. Wystraszony Nidoran przysłuchiwał się twoim słowom. Trochę się już uspokoił i zaczął nieśmiało podchodzić w stronę chłopaka. Po kilku chwilach stworzenie zaczęło popiskiwać . W jego oczach pojawiły się łzy. Tangela i Longie swoją gestykulację próbowały wyjaśnić iż Nidoran był w podobnej sytuacji co Noodel czyli został skradziony i porzucony. Mały kolcojeż ruszył do plecaka Brandona licząc na to że znajdzie tam coś do jedzenia. Grimer Howarda uważnie go obserwował.

Tymczasem Iva uwolniła swoich pupilów. Goldeen nie wyglądała na zachwyconą z powodu nadanego jej imienia. Ta piękna ryba machnęła lekceważąco ogonem i ruszyła wykonać mały rekonesans po strumyczku.
Po kilku chwilach Rybosz wrócił i dał znać Ivie że nie dzieje się nic złego.
Przywołany Kucyś parsknął głośno i kiwnął swoją głową ,że rozumie polecenie. Płonący koń obserwował Nidorana.

Pojawienie się Ponyty spowodowało iż Nidoran poczuł się zagrożony i ruszył z impetem w kierunku Tangeli. Trawiaste , mackowate stworzenie użyło swojego usypiającego ataku. Migoczący i zielony pył uśpił fioletowego potworka na kilka chwil. Sytuacja została tymczasowo opanowana.

Iva uruchamiając pokedex dowiedziała się ciekawych informacji na temat tajemniczego jajka.
- Droga użytkowniczko. W tym jajku ukryty jest pokemon z regionu Hoenn. To Torchic ,posiadający płomienny pęcherz w swoim żołądku, który nieustannie płonie. Przytulony Pokemon emanuje niezwykłym ciepłem. Do obrony używa ognistych kul o temperaturze ponad tysiąc stopni Celsjusza. Jego ciało pokryte jest pluszem. Nie znosi ciemności ponieważ nie może w niej obserwować otoczenia
Po tym przekazie pokedex dostarczył informację że zostały dwa dni do wyklucia, ale istnieje możliwość przyspieszenia procesu.

\"Kroczysz mroczną drogą, ale jest ona najmroczniejsza dopiero wtedy, jeżeli zamkniesz oczy\"


"Czasami mały aniołek musi utrzymywać pozory"
- Chłopaki, pilnujcie go. Jak się obudzi. Nie dajcie mu odejść. - Rzekł do swych różnorakich podopiecznych. Sam w tym czasie skierował swe kroki w kierunku plecaka. Otworzył go po czym z jego odmętów wydobył porcje jedzenia. Tak, tak, chciał przekupić Nidorana do dołączenia do jego zespołu. Co prawda dziwnie by się czuł jeśli nie złapałby żadnego pokemona, a stałby się swego rodzaju schronieniem dla bezdomnych. Ale nie zastanawiajmy się teraz nad tym. Chłopak uszykował trzy porcje jedzenia. Po jednej dla każdego: Longiego, Noodela oraz tego czegoś z kolcem na czerepie.

- Torchic? Pierwszy słyszę o czymś takim. Mam nadzieję, że nie wygląda jak kurczak. - Kto by chciał pokemona kurczaka? No chyba tylko jakiś czarny. No chyba, że będzie wyjątkowo słodki to wtedy na pewno spodoba się jego towarzyszce. I oczywiście nic w tym złego. Tego czego jednak kompletnie nie wiedział to jak się zajmować jajem pokemona. Ale najwyżej Iva się będzie tym zajmować. W sumie ze znalezisk jego podopiecznych każdy mógł dostać coś. Brandon Nidorana (jeśli wszystko pójdzie dobrze), a Iva Torchica (jeśli ten zechce się wykluć).

- Dobrze się spisaliście. Jestem z was dumny. Zasłużyliście na chwilę odpoczynku. Zjedzcie sobie coś. Ale jak możecie to spoglądajcie tam czy mnie nie bije ten Nidoran. - To rzecz jasna powiedział to swej małej zgrai. Jego pokemonom na pewno przyda się posiłek. Zaniósł więc im przygotowane wcześniej porcję, a trzecią ułożył przed śpiącym kolcojeżem i usiadł przed nim czekając aż ten zechce się obudzić.

- Nie wiem czy mnie słyszysz gdy tak sobie drzemiesz, ale mam Ci to powiedzenia. Skoro zostałeś porzucony to ja chętnie przygarnę Cię, zapewnię schronienie oraz wyżywienie. Na pewno zaprzyjaźnisz się z resztą mojej drużyny i z moją śliczną koleżanką. Nie musisz się obawiać jej nie jej pokemonów. Jest fajna. - Podobne słowa Brandon wypowiedziałby jeśli Nidoran się obudzi. Bo chyba nie ma sensu tego przepisywać. Chciał go tym samym zaprosić do drużyny. Bardzo mu zależało na pozyskaniu takiego stwora.
Iva stała i cierpliwie słuchała każdego kolejnego słowa wydobywającego się z wnętrza pokedexa. Zdumiała się faktem iż jajo kryło w sobie pokemona o ognistych właściwościach. Przecież to jest jeden z najbardziej preferowanych przez nią typów! Aż na jej twarzy wykwitł wielki uśmiech, który tylko dodał jej jeszcze więcej energii. Aż wpisała w pokedexie 'hodowla jaja' lub coś w tym stylu, aby się dowiedzieć jak dokonać uzyskania pokemona ze środka jak najszybciej. Na samo wspomnienie o kurczaku, zerknęła na Brandona mrużąc swoje oczy. Szczerze powiedziawszy nie bardzo wiedziała jak wygląda Torchic, więc i jego zaraz sprawdziła. Parsknęła śmiechem bardzo szybko pewnie zauważając iż to przypomina bardzo, bardzo mocno kurczaczka.

- Coraz to więcej niespodzianek na nas dzisiaj czyha. Mam nadzieję, że ten śpioch będzie chciał się do Ciebie dołączyć. - Na razie wolała nie mówić Brandonowi jak wygląda pokemon siedzący jeszcze w jaju, które zamierzała bez pytania o to swojego towarzysza, po prostu przywłaszczyć. Co jak co, ale pewnie będzie lepsza w roli 'mamusi' dla nowo wyklutego pokemona.

- Kucysiu - Podeszła do swojego ognistego pokemona, drapiąc go lekko za jednym z uszu. Wiedziała, że jego płomienie nie zrobią jej krzywdy. W końcu byli całkiem ze sobą zgrani.
- Nie zbliżaj się do Nidorana na razie, dobrze? Z tego co zauważyłam to przestraszył się Ciebie. W sumie to mu się nie dziwię. - Dała tym samym komplement swojemu pupilowi, drapiąc go po raz kolejny. Po chwili kucnęła nad strumieniem wlepiając swoje spojrzenie w Goldeena. Czuła, że nie będzie jej łatwo ujarzmić tego nowego pokemona, ale spróbować zawsze warto, prawda?
- Rybko, nie obrażaj się na mnie. Przecież możemy tworzyć razem dobrą, zgraną drużynę. Zamierzam o Ciebie dbać. Jesteś najpiękniejszym Goldeenem jakiego kiedykolwiek widziałam. - Chyba w ten sposób chciała uzyskać sobie dobre zdanie u swojego wodnego pokemona. Nawet dłonią uderzyła w taflę wody aby opluskać swoją rybkę, tak zaczepnie dla zabawy. I podniosła się z kucnięcia aby podejść do plecaka w celu przygotowania jedzonka dla swoich podopiecznych.
Noodel i Longie przyjęli polecenie Brandona i pilnowały śpiącego Nidorana. Pokemony ucieszyły się z posiłku. Tangela nie mogąc znieść smrodu Grimera odsunął się ze swym posiłkiem nieco dalej.

Przeglądając pokedex Iva dowiedziała się iż pokemon spoczywający w jajku może wykluć się szybciej dzięki ciepłu ogniska lub ognistego pokemona. Wspomniany został też specjalny inkubator w centrum pokemon.
Wspomnainy Torchic wyglądał jak słodki czerwony kurczaczek. Obrazek bardzo dokładnie go przedstawił. Iva musiała przyznać ,że wyglądał słodziutko.
Kucyś przyjął pieszczotę i zrozumiał polecenie swojej właścicielki. Płonący Kucyk zaczął skubać trawę aby posilić się nieco. Goldeen wysłuchała słów Ivy. Ryba machnęła ogonem chlapiąc przy tym delikatnie dziewczynę i zaczęła poszukiwać czegoś do jedzenia w tym strumyku.
Znalazła tam jakieś drobne robaczki.


Pogrążony w śnie Niodran poruszył kilka reazy swymi uszami. Być może usłyszał słowa Howarda ,ale mógł też ich usłyszeć. Nie wiadomo było co krążyło po głowie temu stworzeniu.

Iva była zajęta przygotowaniem jedzenia dla Ponyty i Goldeen a Brandon zaś czuwał przy Nidoranie.
Po kilkunastu chwilach fioletowy kolocjeż zbudził się ze snu. Stworzenie było zaskoczone gdy zobaczyło porcję posiłku. Niepewnym ruchem zaczął skubać ofiarowane jedzenie. Wydawał przy tym radosne piski. Smakowało mu Brandonowe danie. Ot zawsze miły gest dla zagubionego.

Czas powoli płynął. Nikt nie zakłócał wam spokoju. Przynajmniej mogliście spędzić trochę tego wolnego czasu ze swoimi pokemonami.

\"Kroczysz mroczną drogą, ale jest ona najmroczniejsza dopiero wtedy, jeżeli zamkniesz oczy\"


"Czasami mały aniołek musi utrzymywać pozory"
Dziewczyna nie kryła błąkającego uśmiechu w kącikach ust, który nie chciał zejść z jej twarzy mimo, że na nowo zaczęła odczuwać pewne zmęczenie. Jajo ułożyła tuż obok swojej torby, co jakiś czas rzucając w jego kierunku spojrzeniem. Nie mogła się oprzeć tak słodkiemu pokemonowi, którego będzie właścicielką od chwili jego narodzin. I dobrze się składało, że Ponyta to właśnie ognisty pokemon. Iva posiadając trzy porcje jedzenia dla pokemoniastych stworów, zaczęła je rozdawać zerkając w stronę Brandona i jego poczynań z nowo przygarniętym stworzeniem. Wiedziała doskonale, że jej towarzysz musi być wniebowzięty - w końcu zawsze chciał mieć Nidorana.

- Kucysiu - Zaczęła podchodząc do tego pokemona jako pierwszego. Pierwszą porcję smacznego posiłku ułożyła na trawie, tuż obok pyska swojego pupila. Delikatnie pogłaskała go, nie odczuwając kompletnie aby ogień na jego głowie ją palił.
- W tym jaju, które znajduje się obok mojej torby jest malutki pokemon. Będzie potrzebował Twojej pomocy aby się wykluć i abyśmy mogli się z nim zaprzyjaźnić. Mam nadzieję, że gdy się najesz i odpoczniesz będziesz chciał pomóc nowemu przyjacielowi. Wystarczy mu trochę Twojego ciepła. - Podrapała go za uszkiem ruszając w dalszą drogę, aby dać Ponycie czas na relaks.

Przyszła zaraz kolej na samego Rybosza. Przysiadła na swoich kolanach podając Goldeen coraz to kolejne porcje jedzenia. Kilka okruszków rzuciła na taflę wody, aby pokemon mógł też nabrać pewnego dystansu jeśli nie chciał brać pokarmu z rąk swojej trenerki. Widać, że Iva chciała obejść się w delikatny sposób z nowym towarzyszem, pokazując mu zarazem iż liczy się z jego uczuciami.
- Odpocznij sobie, zasłużyłaś na to Rybko. - Znowu pieszczotliwie ją ochlapała i podniosła się z ziemi. Została jej ostatnia porcja jedzenia, którą zamierzała przeznaczyć dla pokemona znajdującego się jeszcze w swoim pokeballu.

Nie ufała Spearowowi, ale jeśli będzie chciał ich zaatakować to wiedziała iż są bezpieczni wraz z Brandonem, w końcu otaczało ich liczne grono ich towarzyszy. Wypuściła skrzydlatego pokemona, układając zaraz jedzenie na trawie. I odsunęła się kawałek.
- Mam nadzieję, że będzie Ci smakowało. I jeśli będziesz miał na to ochotę, spatroluj po posiłku okolicę z wysokości, proszę. - Iva patrzyła na Spearowa nie kryjąc lekkiej niepewności ale starała sie aby głos jej nie zadrżał. Tak po prawdziwe zamierzała ocenić teraz tego pokemona i postanowić, czy rzeczywiście w przyszłości będzie chciała go wymienić.

Jeśli wszystko poszło zgodnie z planem, schwyciła za swój pokedex aby zeskanować kod z listu, jaki miał obok siebie Brandon.
- Myślę, że może nie dzisiaj, ale jutro z samego rana możemy przejść się w sprawie tego turnieju wspomnianego w liście. Dzisiaj warto poświęcić się naszym nowym pupilom. - Najwidoczniej miała nadzieję, że jeszcze tego wieczoru uzyska Torchica z jaja, na które zerkała co jakiś czas. I tylko na chwilę skupiła się na pokedexie, chcąc znaleźć najbliżej położony budynek.
- Możesz mieć tego więcej kolego, jeśli oczywiście zdecydujesz się towarzyszyć nam w naszych podróżach. Gwarantuję Ci, że będę się Tobą opiekował. - Rzucił i obserwował zachowanie pokemona. Jeśli wszystko pójdzie po jego myśli i stworzenie będzie chciało pójść z nim pójść to pewnie po prostu zabierze pokeboll z którego ono wyszło. Miał nadzieję, że nie będzie zepsuty jak ten w którym mieszkał Tangela.

- Noodel, proszę Cię. Traktuj Longiego z szacunkiem, przyzwyczaj się do niego. Jesteście zespołem! - Rzucił patrząc na to, że Tangela się odsunął od Grimera. Nie chciał by ten drugi czuł się w jakiś sposób smutny. Był jaki był, ale przecież nie można go było z tego powodu dyskryminować! Wiedział, że Longi jest lojalny wobec drużyny i szacunek zdecydowanie mu się należał. Trzeba będzie pewnie czasu by każdego do siebie przyzwyczaić. Drużyna po prostu potrzebowała zgrania.

- Są gdzieś blisko te budynki turniejowe o których było w liście? Możemy tam udać się dziś lub jutro, zależnie od tego jak daleko się znajduje najbliższy. - Zawsze lepiej przenocować w takim miejscu jeśli to możliwe. Oczywiście obóz też mogli rozbić i nawet dobrze byli do tego przygotowani. Dwuosobowy namiot w końcu targał w jakimś celu. A czas na poznanie się wszystkich pokemonów na pewno się przyda.

- Uważaj na tego Spearowa, aby nie przestraszył Nidorana, dobrze? - Rzucił jeszcze do towarzyszki widząc, że wypuściła swego latającego podopiecznego. Oby ten nie sprawiał problemów. Teraz Brandon wrócił spojrzeniem do Nidorana.
Nidoran wydał radosny odgłos . Pokemon cieszył się iż ktoś zwracał na niego uwagę. Stworzonko potrząsnęło swoimi uszami i powoli podchodził do Brandona po czym gdy już był bardzo blisko zaczął ocierać się o jego nogi niczym łagodny kociak proszący o pochowały i jedzonko.

Tangela Noodel niestety nie posłuchał Howarda. Mackowaty stworek nie posłuchał swojego trenera. Maziowaty grimer budził w nim wstręt a jego smród powodował o zawroty głowy. Trawiaste i trujące nie stanowiły udanego połączenia.

Tymczasem Iva rozdając swoim podopiecznym sprawiła im wielką frajdę. Kucyś pochłaniał podarowany pokarm. Płonący kucyk był zadowolony iż jego pani zwraca na niego uwagę. Stworzenie pokiwało swoją głową dając znać znak, że rozumie polecenie panny Cooper. Swoim łagodnym parsknięciem ponyta obiecał iż zajmie się uroczym „niewyklutym” kurczaczkiem jak tylko zje obdarowane danie.

Rybosz przyjmował posiłek z neutralnością . Rybka pozwalała się karmić co sugerowało dobry znak.
Cudowna i piękna Goldeen zdawała się lubić Ivę mimo, rybeńka że została „brutalnie” złapana. Pokemon odpowiedział łagodnym chlapnięciem wody w swoją trenerkę . Była to taka radosna i milutka pieszczota.

Najedzony Kucyś od razu zabrał się do wykonania powierzonego mu zadania . Ognisty rumak przycupnął bliżej jaja i starał się je ogrzać swoim ciepłem. Na razie jednak nic się nie wydarzyło. Torchic nie był jeszcze gotowy do swych narodzin.

Grimer Longie czuł się bardzo osamotniony. Tangela nie chciał z nim zawierać żadnych przyjaznych znajomości. Cóż to była wina smrodu trującego pokemona.

Wypuszczony krwawy i groźny Spearow obdarzył swoją właścicielkę przenikliwym spojrzeniem. Pokemon wyczuł niepewność Cooper i warknął na nią na swój sposób. Odmówił posiłku. Gdy Iva przemówiła do niego ptaszydło pokręciło swoją i odmówiło patrolu okolicy. Ptak wzbił się w powietrze i zaczął pikować na trawiasto-mackowate stworzenie.
Jego atak się powiódł co spowodowało iż Noodel został zraniony . Podpieczny Brandona piszczał głośno z bólu. Dając znać aby trener zwrócił na niego uwagę. Natomiast Spearow po wylądowaniu zaczął go skubać i posiał się jego fragmentami macek. Czyżby powalonego Noodela czekał taki sam los co Jigllypuffa?

Najbliższy budynek Mistrzyni Sayuri znajdował się w Fuchsia City. Był na jego obrzeżach. Półtorej godziny drogi czekała droga powrotna do tego miasta.

Jajo z Torchicem jeszcze się nie wykluło. Ciepło Kucysia widocznie nie wystarczyło.

\"Kroczysz mroczną drogą, ale jest ona najmroczniejsza dopiero wtedy, jeżeli zamkniesz oczy\"


"Czasami mały aniołek musi utrzymywać pozory"
Fakt, że Kucyś jest takim oddanym przyjacielem bardzo poprawił jej nastrój, ale chyba nie tak bardzo jak to iż zaczyna mieć niezły kontakt z Ryboszem. Zaczęła czuć pewną więź między sobą, a Goldeen'em. Zamierzała potem zająć się także samym jajem, ale wpierw musiała skupić całą swoją uwagę na trzecim z obecnie posiadanych pokemonów.

Iva śledziła spojrzeniem Spearowa, mając niezwykle silne przeczucie iż ten pokemon może zrobić im na nowo jakieś problemy. I o dziwo, kobieca intuicja jej nie zwiodła. Trzymając nadal pokeballa w dłoni, z którego wyszedł latający ptak dziewczyna uważnie śledziła wzrokiem każde jego poczynania. I gdy zaczął się zbliżać w stronę Tangeli, aż skrzywiła się mocno. Ona nie pozwoli na to aby ten słodki, trawiasty pokemon został skrzywdzony! Ruszyła żwawo w kierunku nowego podopiecznego Brandona, robiąc wściekłą minę.
- Nie pozwolę Ci go skrzywdzić. Wracaj! - Nawet nie zdążyła krzyknąć do Ponyty, aby tutaj podszedł i jej w razie czego pomógł. Dziewczyna wyciągnęła dłoń z pokeballem należącym do Spearowa stając na tyle blisko aby jego promień nie chybił ani na centymetr. w tym momencie przyszły los tego ptaszyska był przesądzone: zostanie albo na coś wymieniony albo sprzedany. Cokolwiek, byleby się pozbyć problemu.

Jeśli ta szybka reakcja Ivy się udała, kucnęła nad trawiastym pokemonem dokładnie sprawdzając jak mocne obrażenia uzyskał na swym ciele. Martwiła się o niego z dwóch powodów: pierwszym było to, że jest to nowy towarzysz Brandona, a drugim, to iż jest on niezaprzeczalnie przesłodkim stworzeniem. Kucnęła, zerkając nerwowo na rannego.
- Noodel, wszystko w porządku? - Spytała, nieco drżącym głosem.
No było teraz całkiem sporo problemów do zaradzenia. Życie trenera nie należało do najłatwiejszych. Ale najpierw może o tych dobrych elementach tych ostatnich chwil. Nidoran wyraźnie przejawiał chęci aby stać częścią drużyny. Bez wątpienia było to coś co cieszyło chłopaka. Wyciągnął, więc jeden ze swoich pustych pokeballi i pokazał go stworzeniu.

- To będzie Twój nowy dom. Tamten pokeball zostawimy. Wejdź jeśli chcesz do nas dołączyć do wejdź do niego. - Po czym położył urządzenie i czekał co zrobi Nidoran bo jednak po przemyśleniu sprawy doszedł do wniosku, że taka "przeprowadzka" będzie symbolizować swego rodzaju nowy początek dla tego łaszącego się zwierzęcia. Tak, to zdecydowanie dobry plan! Wtem dało się zauważyć kilka nagłych problemów. Po pierwsze to fakt, że Tangela nie był za miły dla Grimera. Brandon jako trener po prostu nie mógł pozwolić na coś takiego w swojej drużynie. To było niedopuszczalne! Atmosfera to połowa sukcesu! Z tym jednak trzeba będzie zmierzyć się zaraz bo Noodel dość nieoczekiwanie właśnie został ukarany za swoją niesubordynację. Co prawda przez Spearowa i w dość niebezpieczny sposób, ale zawsze. Brandon jednak dobrze zdawał sobie sprawę z faktu, że sprawa jest poważna i nie pozwoli na zranienie swojego podopiecznego.

- Longie! Jebnij tego Spearowa! Pokaż Noodlowi co to znaczy drużyna! - Trujący pokemon nie mógł być aż tak daleko od Tangeli, który odsunął się z żarciem, a teraz leżał pod naporem pokemona ptaka. Swoją drogą to już drugi raz gdy trawiasty przyjaciel Brandona znajdował się w takiej, a nie innej sytuacji. Miał pecha bo te ptaszyska wyraźnie za nim nie przepadały. W przeciwieństwie do Ivy, którą wyraźnie Tangela wręcz zauroczył.

- Trzymaj się stary! - Rzucił jeszcze głośno bo chciał by jego pokemon czuł wsparcie idącego od jego trenera. Jak już wspominałem, dla Brandona najważniejsza była atmosfera w drużynie. Bez tego ani rusz. Miał nadzieję, że wszyscy jego podopieczni w końcu znajdą wspólny język. Może ta sytuacja wbrew pozorom w tym pomóc. Oby Longiemu i Ivie udało się ocalić Noodela.
Reakcja Ivy była znacznie szybsza niż zmierzający Grimer Longie. Dziewczynie udało się wycofać pierzastego buntownika, którego los został już przesądzony. Tak czy inaczej Noodel został uratowany.

Tymczasem Nidoran uruchomił pozostawiony przez Brandona pokeball dając dowód na to ,że chcę dołączyć do ekipy chłopaka.
Howard usłyszał *DING* i wiedział że zyskał nowego przyjaciela.

Powalony Tangela podniósł się i swymi piskami podziękował Ivie za ratunek oraz musnął delikatnie macką dłoń dziewczyny. Trawiasty nie odsunął się od Longiego kiedy ten znalazł się przy nim.

Jajo z Torchickiem dalej znajdowało się pod opieką Kucysia. Ognisty rumak opiekował się nim prawie jak własnym potomstwem. Z pyszczka Ponyty buchnął jasny ogień.

Pokedex Ivy poinformował ją o nowym zdarzeniu :
- Droga użytkowniczko twój pokemon Ponyta nauczył się nowego ataku jakim jest [b]Żar (Ember)[b]- słaby ognisty atak ,który może wywołać poparzenie oponenta

Opieka nad małym ognistym pisklakiem spowodowała iż Kucyś opanował nową zdolność.
Nagle iva usłyszała donośny trzask. To Torchic wykluwał się ze swego jajka.
Pomarańczowe skorupki jaja powoli odpadały i dziewczyna ujrzała

Uroczego i bardzo słodkiego kurczaczka. Tym razem na żywo a nie przez ekran pokedexu.

\"Kroczysz mroczną drogą, ale jest ona najmroczniejsza dopiero wtedy, jeżeli zamkniesz oczy\"


"Czasami mały aniołek musi utrzymywać pozory"
Brandon podniósł pokeball z Nidoranem, a następnie podszedł do swego Tangeli by zobaczyć czy wszystko z nim dobrze. Jak widać już Iva się tym zajmowała, ale zerknąć nie zaszkodzi. Tym bardziej, że w końcu podopieczny chłopaka. Tak czy inaczej cieszył się, że dziewczyna czuje jakąś więź z Noodelem.

- Jak się trzymasz stary? - Zwrócił się do trawiastego stworzenia - Nie masz dziś szczęścia do ptaków, co? - I jeśli wszystko było z nim w porządku to poklepał go po... pnączach. Następnie zbliżył się do Longiego by udzielić mu pochwały. W końcu ten mimo wszystko ruszył w obronie swego kumpla. Wierzył, że Tangela w odwrotnej sytuacji zachowałby się podobnie.

- Dobra robota druchu, jesteś najlepszy, wiesz?! - I wyciągnął rękę, aby trujący pokemon przybił mu piątala. Miał się czuć częścią drużyny, którą byli. Nikt nie był lepszy, ani gorszy. Choć trzeba przyznać, że Grimer miał swego rodzaju specjalne względy. W końcu to jego pierwszy pokemon! Po chwili wypuścił też Nidorana z pokeballa. Kazał mu tam wejść tylko po to aby mieć pewność, że ten zechce pójść ku przygodzie. Jego drużyna prezentowała się teraz całkiem całkiem, gdy tak patrzył na nich wszystkich stojących razem obok siebie.

- Dobra chłopaki. Ustawcie się ładnie obok siebie. - Nie, nie, to nie było żadne przygotowanie do zdjęcia. Chciał im po prostu coś przekazać. Rozmawianie z podopiecznymi było chyba istotną sprawę. A przynajmniej tak mu się wydawało. Ale no do rzeczy, jeśli oczywiście się ustawili. - Proszę, jak dobrze wyglądacie. Aż bije od was moc. Słuchajcie, jesteśmy zespołem i mamy trzymać się razem. Co by się nie działo. Mam nadzieję, że rozumiecie. Przed nami jeszcze masa przygód, pewnie niebezpiecznych, każdy powinien czuć, że może polegać na innym. Tak wy na mnie, ja na was i wy na siebie nawzajem. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnicie. Teraz macie chwilę wolnego. Pobawcie, poodpoczywajcie, a co najważniejsze zapoznajcie się ze sobą. Ja w tym czasie spróbuję rozbić pewnie namiot. Jakby chciał ktoś pomóc lub jeszcze przynieść nieco gałęzi to się niech nie krępuję. I nie oddalajcie się za daleko. Postaram się mieć na was oko mimo wszystko. Odmaszerować! - Rzucił ostatnie słowo z uśmiechem. Mam nadzieję, że zrozumieją żart, ale mimo wszystko poczują, że są częścią czegoś większego, że coś tworzą z innymi i swoim trenerem. Czas pokaże czy słowa Brandona trafią do rozumków stworzeń. Chłopak się zwrócił i niemalże oniemiał.

- No niech mnie! Kura! Jak trochę podrośnie zrobimy z niego rosół. - Zażartował Brandon i aż podszedł kawałek bliżej. - Dobra robota Ponyta. - Wiedział, że to zasługa kunia, ale bał się go dotykać. Nie chciał być poparzony. - Iva, mam nadzieję, że już nigdy więcej nie wypuścisz tego ptaszora. Ten jest zdecydowanie milszy. - Tu miał na myśli Torchica. - Swoją drogą jeśli chcesz to ja mogę tu zostać, zająć się naszym obozem, kiedy Ty pójdziesz wymienić tego Spearowatego drania. Oczywiście możesz zostawić plecak, ja go popilnuję. W razie czego mamy kontakt krótkofalowy. - Uśmiechnął się do dziewczyny, oczywiście pewnym było, że Torchic należał będzie do Ivy. Sam też zabrał się za rozbijanie namiotu bo polanka wydawała się idealnym miejscem na biwak.

- Możesz też sprawdzić gdzie jest kolejny budynek tego wyzwania i udamy się tam jutro. Nie chcę wracać do Fuchsia City póki co. Jak sądzisz, co powinniśmy zrobić? - Ciekaw był co postanowi dziewczyna. Jeśli zdecyduje się zostać to zawsze będzie można poznać pokemony, potrenować wspólnie. Jeśli wybierze się na spacer to po prostu będzie się tym można zająć gdy wróci. Czasu mieli przecież całkiem sporo. Teraz zaś rozbijał namiot, obserwował co robią jego pokemony oraz myślał nad imieniem dla Nidorana.
Odetchnęła głęboko kiedy Spearow zniknął z pola widzenia, chowając się z przymuszenia w swoim pokeballu. Wiadomo było już, że ten ptak nie zostanie jej przyjacielem i prawdopodobnie już nigdy nie ujrzy twarzy swojej chwilowej właścicielki. Przez chwilę kucała przy Tangeli sprawdzając czy nie posiadał zbyt wielkich obrażeń, a widząc jego przymilną reakcję, dziewczyna wydała z siebie śmieszny dźwięk.
- Ooooj... - Poklepała go po jednej z macek, uśmiechając się szeroko. Co jak co, ale może Noodel nie był jej podopiecznym, ale należał do wspólnej drużyny, którą tworzyła z Brandonem. Właśnie miała zagadać do chłopaka kiedy usłyszała dźwięk pękającego jaja.

- Kucysiu, brawo! Jesteś najlepszy! - Pochwaliła z entuzjazmem swojego Ponytę, słysząc słowa z pokedexu ujawniając nową umiejętność jej pierwszego pokemona. W mgnieniu oka znalazła się przy ognistym przyjacielu, kucając przed samym Torchiciem. Była oniemiała z zachwytu! Wyglądał jeszcze słodziej niż przypuszczała iż mógł wyglądać. Przysiadła na swoich kolanach, wysuwając ostrożnie dłoń przed siebie. Palcami dotknęła pieża na łebku małego pokemona, przemawiając zaraz głosem spokojnym jak mamusia do swojego nowonarodzonego dziecka.

- Witaj mój mały. Dzięki mojemu przyjacielowi Kucysiowi mogłeś wydostać się z twardej skorupki jaja już teraz. Mam nadzieję, że będziesz chciał zostać pod moją opieką i stworzyć wraz z moimi pokemonami drużynę. - Jeśli Torchic nie uciekł, zaczęła go delikatnie głaskać chcąc aby się zapoznał z łagodną naturą Ivy. Jej oczy świeciły żywym blaskiem, tak bardzo była zauroczona tym małym stworzeniem.
- To nie żadna kura, Brandonie! To prześliczny, przesłodki.. Kurczak! - Najwidoczniej już znalazła nazwę dla nowego pokemona, nie mogąc oderwać od niego spojrzenia. Dziewczyna schwyciła za swoją torbę, która leżała tuż obok aby wyjąć trochę pokemonowego jedzenia i na wyciągniętej dłoni podała je pod dziubek Torchica.

- Wydaje mi się, że najlepiej jak teraz trochę spędzimy czas z naszymi pokemonami, rozbijemy tu obóz, a jutro z samego rana znajdziemy kolejny budynek gdzie będzie wyzwanie, ale i możliwość wymiany Spearowa. Nie ma sensu bym teraz gdzieś sama szła. - Iva raczej nie bała się opuszczać Brandona, po prostu chciała spędzić czas ze swoimi podopiecznymi. Czuła rozpierającą dumę z powodu nowej umiejętności Ponyty, rosnącego zaufania między nią, a Goldeenem, a przede wszystkim z tego, iż prawdopodobnie jest w posiadaniu najsłodszego Kurczaka na świecie!
Stan Noodela okazał się bardzo dobry. Groźny i krwawy Spearow tylko troszkę go zranił. Mackowaty pokemon przyjął pochwałę od swojego trenera . Uwolniony Niodran hasał sobie wesoło ,ale gdy trzeba było ustawić się to wykonał grzecznie polecenie.
Nidoran , Longie i Noodel stali spokojnie blisko siebie kiedy Brandon przemawiał do tejże trójki. Po zakończonej odprawie kiedy Howard był zajęty rozbijaniem namiotu Tangela i Nidoran bawiły się w berka. Fioletowy kolcojeż był znacznie szybszy od mackowatego kolegi jednak ten swoimi niebieskimi pnączami mógł go bardziej capnąć.
Longie postanowił pomóc swojemu trenerowi i co jakiś czas przynosił mu patyki. Na szczęście żaden podopieczny pana Howarda nie oddalił się od przygotowywanego obozowiska .


Kucyś przyjął obie pochwały z entuzjazmem. Płonący koń wydawał się być z siebie bardzo dumny.
Torchic nie miał zamiaru aby uciekać od Ivy. Mały kurczaczek wpatrywał się w swoją trenerkę z nieukrywanym niewielkim uwielbieniem. Pisklak oczywiście przyjmował jedzenie od swojej nowej mamusi jaką okazała się panna Cooper. Pokemon okazał do niej zaufanie. Nawet nie przestraszył się Ponuty ,który dotknął go swoim pyszczkiem.
Nastąpiła prawdziwa idylla.

Po kilkunastu chwilach namiot został już postawiony. Brandonowi poszło to szybciej niż myślał. Teraz wystarczyło rozpalić ognisko i zacząć przygotowywać wieczorną strawę.

Czas mijał dalej i do tej pory spokojnie. Gdy nastanie zmrok z pewnością wyjdą nocni mieszkańcy nieoficjalnego lasu miasta Fuchsia City.

Goldeen Ivy spokojnie sobie pływała po strumyku. Kucyś przymykał swoje czarne piękne oczy i wypatrywał miejsca do snu.
Tangela i Nidoran skończyli się bawić i oba pokemony podbiegły do swojego trenera aby choć przez chwilę pobawił się z nimi.

\"Kroczysz mroczną drogą, ale jest ona najmroczniejsza dopiero wtedy, jeżeli zamkniesz oczy\"


"Czasami mały aniołek musi utrzymywać pozory"
No widać, że wszystko szło póki co jak po maśle. Wszyscy się chyba dobrze bawili i co najważniejsze zżywali ze sobą. Brandon bardzo docenił pomoc Longiego i dlatego pochwalił swego pokemona. Widać, że był obowiązkowy, a to się chwaliło. Przecież mimo wszystko był młodym pokemonem, ale z takim podejściem pewnie droga do chwały stoi przed nim otworem. Namiot zaś prezentował się całkiem zacnie. Brandonowi już kiedyś zdarzyło się taki rozstawiać, więc skorzystał ze zdobytego doświadczenia. Kątem oka patrzył jak jego pokemony wesoło się bawią. Szczerze go to cieszyło.

- Mam nadzieję, że Kucyś pomoże nam przy rozpalaniu ognia. Nie zabrałem chyba żadnych zapałek. - Na szczęście mieli ognistego pokemona w drużynie. I to nawet nie jednego. Ich zespół prezentował się całkiem ciekawie. To mógł przyznać bez dwóch zdań!

- Iva, mogłabyś przygotować jakiś posiłek dla naszych podopiecznych? Jakieś składniki na pewno znajdziesz w moim plecaku. Ja ułożę w tym czasie ognisko, co? - Oczywiście dla Brandona nie byłoby problemem, gdyby zamienili się rolami. Mieli po prostu jakąś pulę zadań, którą trzeba było wykonać. Wtem podeszli do niego podopieczni i zachęcali do zabawy.

- Poczekajcie moment, ułożę ognisko i już do was idę. W między czasie spróbujcie zaprosić do zabawy Torchica i Ponytę. Co wy na to? - Oczywiście po skończeniu obowiązku na pewno udałby się do zabawy. Zaprosiłby też do tego Grimera. Bo nie chciał by ten czuł się odludkiem. W czasie jednak gdy układał jeszcze ognisko zwrócił się do Ivy.

- I jak Ci się podoba Twój pierwszy dzień jako trenerki? Jakieś refleksje? Chyba całkiem udanie nam poszło. Jako drużyna jesteśmy nie do powstrzymania. - Jako, że nie mieli teraz wielu trosk to zaśmiał się wesoło. Czuł się dobrze z tym jak im szło.
Iva była tak zachwycona swoim nowym pokemonem, że nie mogła oderwać od niego ani oczu, ani swoich rąk. Dziewczyna starała się go pogłaskać po jego piórach, podrapać pod dziobem, i co najważniejsze, wysunęła w jego kierunku pusty pokeball.
- To będzie Twój nowy dom jeśli będziesz chciał się dołączyć do mnie i moich towarzyszy. Schowaj się tam gdy będziesz gotowy, Kurczaczku. Odpoczniesz sobie, a niedługo znów się zobaczymy. - Zwróciła się do niego całkiem pieszczotliwie, zerkając teraz na Ponytę.

Z Kucysia była najbardziej dumna dzisiaj. Pogłaskała go po łebku, nachylając się przy tym lekko.
- Skoro właśnie nauczyłeś się nowej umiejętności, może właśnie nią pomożesz nam rozpalić ognisko? - Słowa te rzekła kiedy Brandon ustawił ognisko. Miała nadzieję, że kopytny nie będzie miał nic przeciwko by w ten łatwy dla niego sposób im pomóc. Jeszcze raz go pogłaskała, maszerując w stronę strumienia gdzie była Goldeen. W tym czasie odpowiedziała Brandonowi na jego pytania.

- Oczywiście, zaraz przygotuje coś do jedzenia, a co do dziś.. nie spodziewałam się, że będzie tak pełen przygód. Oboje przecież zdobyliśmy nowe, ciekawe pokemony i w sumie, stworzyliśmy całkiem zgrane drużyny. - Odpowiadając kucnęła przy strumieniu. Zaczęła znowu pluskać wodą w stronę swojej ryby pokemona, uśmiechając się do niej przepięknie.
- Wróć do pokeballa. Postaram się jutro znaleźć dla Ciebie większą wodę, moja piękna. - Schwyciła za pokeball należący do Goldeen, chcąc aby ta wróciła w bezpieczne miejsce na nadchodzącą noc.

***


Iva wraz z Brandonem po najedzeniu się, pochowaniu pokemonów do ich pokeballi wsunęli się w ciepłe śpiwory. Bardzo szybko oboje posnęli, zmęczeni niezwykle burzliwym dniem z nadzieją, iż kolejny będzie równie obfity w ciekawe przygody.
Ułożenie tych wszystkich gałęzi pod ognisko nie było trudnym zajęciem dla Branodna ,który bawił się w najlepsze ze swoimi podopiecznymi. Niestety Kucyś i Torchic nie dołączyli do wesołej gromady.
Kucyś kiwnął głową i swym płomieniem rozpalił ognisko. Dzięki temu Iva mogła przygotować ciepły posiłek.

Mały Torchic był jeszcze bardziej zachwycony niż jego trenerka. Kurczaczek wydał radosne odgłosy kiedy jego pani go głaskała. Gdy panna Cooper pozostawiła mu pusty i otwarty pokeball malec wszedł do środka. Dziewczyna usłyszała *DING* i wiedziała ,że stała się pełnoprawną właścicielką tego ognistego stworzenia.

Wasi podopieczni posłusznie weszli do pokeballi gdy nadszedł czas snu. Spoczywały bezpiecznie wewnątrz waszego namiotu gdy tylko tam znaleźliście się po wieczornej strawie. Ognisko wkrótce zgasło a wy pogrążyliście się w głębokim śnie.

Brandonowi śniło się że został trenerem Jigglupuffa , który śpiewał mu urocze kołysanki zaś Ivie objawiły się różne wodne istoty . Były to : Staryu, Starmie, Horsea ,Seadra, Shellder , Cloyster oraz Vaporeon. Po postu cudowne sny o pokemonach, które zmieniły się w koszmary. Howardowi widział w sennej jawie iż jego Jigglupuff był rozszarpywany przez hordę Spearowów a Iva Znajdowała się na tratwie otoczona przez groźne Gayardosy Co za koszmary !


****

Blask wschodzącego słońca obudził was z głębokiego snu. Rozpoczął się nowy dzień. Pogoda zdawała się dopisywać. Nadszedł czas na pożywne śniadanie , pozbieranie swoich bagaży i ustalenie nowego celu podróży.

\"Kroczysz mroczną drogą, ale jest ona najmroczniejsza dopiero wtedy, jeżeli zamkniesz oczy\"


"Czasami mały aniołek musi utrzymywać pozory"
← Pokemon - Nowy Początek
Wczytywanie...