Sesja Wiktula

W stronę jutra...




SPOILER






Membrana w boomboxie drżała lekko w rytm muzyki. Dźwięk wypływający z głośników odbijał się echem od pobliskich budynków.
Stałeś rozluźniony na środku placu, powoli obijając piłkę o asfalt. Przed tobą stał "White" lekko pochylony ze skupieniem malującym się na jego twarzy. Jego twarz, jak zresztą i twoja, zwilżona była potem.
Poink, pionk, poink piłka wydawała swoje dźwięki. Twój przeciwnik ustawiony pod koszem oblizywał wargi w skupieniu, nie zwracał na nic innego uwagi. Nawet na irytujące odgłosy wydawane przez konsolę "Tonniego".
- No dawaj, dawaj, dawaj - Usłyszałeś jego ciche słowa.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Jak na razie, to ty dajesz mnie, bitch. - roześmiał się, kozłując z prawej do lewej i na krzyż między kolanami. Pochylony był nisko, w bardzo sprężystej i bardzo wkurzającej pozycji. "White" był zawsze beznadziejny w kosza, ale i tak "Bullet" lubił z nim grać.
Przerzucił piłkę do drugiej ręki i ruszył, markując następującą kiwkę:

Odpowiedz
Wystrychnięty na dudka "White" okręcił się wokoło własnej osi, tylko po ty by zobaczyć jak ty biegniesz w stronę kosza. Szybki skok i piłka ląduję prosto w obręczy. Charakterystyczny dźwięk łańcucha odbił się od blatu.
- 26 do 4 dla wystrzałowego pocisku "Bulleta". Jerkins zostaje ośmieszony, znowu. Czy ten człowiek się nie nauczy że biali nie potrafią skakać? - Odezwał się Tonny z nad swojej konsoli siedząc pod murem. Przez jego wypowiedź co chwila przebijały się odgłosy jakiejś gry.
- Oh zamknij się Tonny. - Odpowiedział White spluwając siarczyście na ziemię. Jedną ręką oparł się o udo, drugą otarł czoło z potu. - Gdyby chodziło o futball, skopał bym wam dupska tak mocno, że pomylilibyście swój przód od tyłu.
Tonny najwidoczniej chciał coś mu odpowiedzieć, gdy na boisko wszedł mężczyzna. Mike Styler.
Nisku, czarnoskóry koleś z dokładnie ogoloną głową. Wiele razy działaj u ciebie jako czujka. Wiedział kiedy jakieś wydarzenie jest ważne, by ci o nim powiedzieć. WIedział jak się zakręcić wśród ludzi, jak zdobyć info. Kompetentny, niezastąpiony skurwysyn.
Zbliżył się do was powoli, jego mina nie wyglądała na wesołą. Gdy był już wystarczająco blisko, podrapał się w udo przez sztruks, po czym powiedział.
- Mamy problem - Jego wzrok spoczął na tobie.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Westchnął i schylił się po piłkę. Podniósł ją, wbijając jedną ręką w asfalt, tak, że sama podskoczyła na metr w górę. Następnie, zakręcając ją sobie beztrosko na głowie, podszedł do Mike'a.
- Mów.
Odpowiedz
Mike podrapał się po głowie po czym zaczął mówić
- Zauważyliśmy z chłopakami jakiegoś typka. Najprawdopodobniej ten scumbag handluje prochami. Najpierw chcieliśmy go zgarnąć, ale potem pomyśleliśmy że być może ty chcesz być przy tym. - Gdy słowa nowo przybyłego zostały wypowiedziane, konsola Tonniego natychmiast uciszyła się.
- Son of a bitch! - Zaklną Samuel po czym zerwał się na nogi. Podbiegł do was w swoich dziwacznych ruchach. - Zajebie skurwysyna! Będzie błagał że zrobił taki błąd.
Jego gniew nie wydawał się w zadnym stopniu udawany czy wymuszony.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Bullet zerknął na niego krzywo.
- Tonny, masz mi coś do powiedzenia? Bo jeśli się okaże, że to twój kolejny frajerski koleś od weedu, to obaj obskoczycie taki wpierdol, że obudzicie się w zeszłym tygodniu.
Spojrzał na Mike'a.
- Dobra, prowadź. Skrzyknij jeszcze paru chłopaków, albo nawet któregoś z Carlosów, jeśli akurat nie obrabiają znowu sklepu Rozalsky'ego i niech któryś spróbuje coś od niego kupić. Jeśli faktycznie diluje, to chcę to zobaczyć. I dowiedzieć się, który z tych miejskich kretynów znowu przysłał tu swojego cwela.
Odpowiedz
Tonny rozłożył ręce w geście jakby chciał powiedzieć "nie mam nic z tym wspólnego". Mike pokiwał lekko głową w zgadzając się z tobą
- Chłopcy już wiedzą o wszystkim. Krążą wokoło jak jastrzębie gotowe do ataku. Czekamy na ciebie i twój ruch - Powiedział szybko po czym gestem ręki powiedział ci byś szedł za nim.
Samuel wyłączył szybko boomboxa, schował konsolę do tylnej kieszenie swoich spodni po czym klepnął wycierającego się w ręcznik White'a
- Lecimy koszykarzu roku - Zaczepił go słownie po czym ruszył za wami.
Przemierzyliście szybko kilka ulic, minęliście kilka budynków (w tym beztrosko bawiących się dzieci, widok ten jak i myśl o dilerze napawała cię złością).
Dotarliście w końcu na, jak ci się wydawało, miejsce.
Szeroka ulica, kilka domów i przyklejonych do nich sklepów, nic niezwykłego. Ludzie kręcili się tu i ówdzie, kilka samochodów przejechało obok was.
- Ok, jesteśmy w zasięgu wzroku - Powiedział Mike konspiracyjnym szeptem - Tam, za sklepem Rona. Ted już jak widzę zaczął rozpracowywać gościa.
Rzeczywiście, spojrzałeś w stronę sklepu i w jednym z zaułków dostrzegłeś dwóch rozmawiających gości. Jeden czarnoskóry - Ted. Wygadany, szybki.
Drugi koleś był chyba meksykaninem, przynajmniej tyle można było wywnioskować z koloru skóry. Facet nosił na twarzy przystrzyżoną bródkę. Ubrany był w jeansy i skórzaną kurtkę.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Pierdolone Meksy. Zawsze kręcą się tam, gdzie ich nie proszą, robiąc to, czego nie powinni. Czy ci ludzie nie potrafią zająć się niczym pożytecznym? Całe, kurwa, jebane życie wozić się rozklekotanym Eldorado babci, nosić kretyńskie bródki i G-sasa na spinner. Nie każdy może urodzić się czarnuchem, bitch, ale trzeba to kiedyś zrozumieć i żyć dalej.
- Obstawcie wszystkie wyjścia z tej alejki, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście. - szepnął do Tonny'ego i Mike'a. - Jeśli facet spanikuje, może wyciągnąć kosę albo klamkę, choć stawiałbym raczej na motyla. Te cioty uwielbiają ciąć się tym gównem, ale nie chcę, żeby poharatał Teda. Niech któryś bro z gnatem pilnuje skurwiela, ale bez sraczki. Nie chcę tu niepotrzebnej jatki.
Gdy tylko miał pewność, że chłopaki zrozumieli jego polecenia i zaraz je wykonają, lub że już zostały wykonane jak trzeba, wyszedł spokojnie zza winkla i rozłożywszy szeroko ręce, zawołał wesoło w stronę meksykańca.
- Hej! Moskito!
Odpowiedz
Obydwaj mężczyźni odwrócili się do ciebie. Zauważyłeś że Meks zrobił to znaczniej nerwowo. Mężczyzna jakby sam nie wiedząc do końca co ma zrobić,spojrzał spod byka na Teda. Ten zaś uspokoił go ręką.
- Poznaj Bulleta. Bullet to Jesus, Jesus to Bullet - Powiedział szybko Ted uśmiechając się w twoim kierunku.
- Co to za fagas amigo? - Powiedział szybko Meksykanin chowając coś za pazuchą.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Spojrzał na niego spode łba, marszcząc przy tym brwi, jakby czegoś mocno nie zrozumiał.
- Ej ej ej, zaraz zaraz, "amigo". Chyba jesteśmy kulturalnymi i inteligentnymi ludźmi, co nie? A czy kulturalni, inteligentni ludzie obrażają innych, nieznanych im ludzi? Zwłaszcza, gdy nie są u siebie? A ty nie jesteś u siebie, prawda? "Amigo"? Bo jakoś nie przypominam sobie, żebyśmy razem grali w kosza. Więc wyluzj, dobra? - zapytał tonem nie tolerującym sprzeciwu, lecz co jakiś czas poruszał wyciągniętymi dłońmi w stopującym, uspokajającym geście.
- Przyszedłem porozmawiać z kumplem, potem mogę przedstawić się tobie, ok? Uszanuj to.
Odwrócił się twarzą do Teda, a bokiem do meksa. Czekał tylko, aż tamten sięgnie gwałtownie pod kurtkę, a boczne kopnięcie "Bulleta" wyląduje głęboko w jajach lub gębie sukinsyna.
- Whazza, Ted? Biorą dziś ryby?
Odpowiedz
- Jak... - Ted właśnie miał ci odpowiedzieć gdy wtrącił się Meks. Najwyraźniej wywrócony z równowagi trącił cię prawą ręką.
- Za kogo ty się uważasz dupku? - Powiedział ze złością w głosie. - Rozmawiam tu sobie z człowiekiem a ty pojawiasz się znikąd i się wtrącasz.
Kończą swoje zdanie odwrócił się z powrotem do Teda z miną w stylu "WTF man!?" Zauważyłeś że White i Tonny podchodzą do ciebie.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Powoli stanął między nim a Tedem, patrząc meksowi w oczy, niemal stykając się z nim czołami.
- A za kogo TY się uważasz, bitch? Jesteś w mojej dzielnicy, pośród moich ludzi, a jednak jesteś zbyt głupi, żeby zdać sobie z tego sprawę. Rozejrzyj się, dziwko. Widzisz tych wszystkich wkurwionych czarnuchów? Tak już tu mamy, że zlatujemy się jak sępy do ścierwa, ilekroć w okolicy pojawi się jakiś madafakin' dealer.
Głośno wciągnął powietrze przez nos.
- Śmierdzi trupem, meksie. Coś mi się zdaje, że zaraz zamienisz się w ścierwo. Chyba, że zaczniesz się zachowywać i powiesz mi, kto cię tu przysłał i po co.
Odpowiedz
- Mocnyś w gębie el gallo, no dalej, sprzątnij mnie. TU I TERAZ - Powiedział już spokojniej Meks po czym dodał - Myślę że nie jesteś aż tak głupi. Myślisz że rządzisz swoim małym królestwem, że to daje ci jakąś władzę. Myślisz że jesteś lepszy bo masz kilku czarnuchów za plecami? Jesteś małym wypierdkiem który bawi się w gang.
Meksykanin zmierzył cię od stóp do głów ze swoją miną wypełnią pogardą.
- Gardzę wami, tfu! - Splunął siarczyście pod twoje nogi po czym ruszył w kierunku zaułka. Ted i White stali jakby spoliczkowani, Tonny nerwowo ruszał nogami. Po chwili nie wytrzymał i powiedział
- Zabije tego pierdolonego gringo - I ruszył szybkim krokiem za Meksykaninem.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Nikt nikogo nie będzie zabijał. - warknął, łapiąc go za ramię i wychodząc przed niego. Jak szybkim krokiem nie szedł by ten mały kutafon, nie ma szans przed nim uciec. "Bullet" dopadł do niego i z rozpędu wyskoczył, wybijając się prawym kolanem i w powietrzu atakując lewym kopnięciem zarozumiałego frajera. Nagle nabrał ochoty na pastę meksykańską.
Odpowiedz
[Ilustracja]

Doskoczyłeś do zaskoczonego Meksa, powalając go na stertę jakiś śmieci. "Stupido!" zdołał wykrzyknąć nim zwalił się na worki. Zbierając dwa zaskakujące ciosy, człowiek sapnął kilka razy. Jednak wydawało się być to tylko na pokaz. Zaraz gdy doszedł do siebie, amigo poczęstował cię szybkim prawym. Miał zamiar wyprowadzić drugi cios lewą ręką, lecz zablokowałeś go, chwytając jego pięść.
White, Ted i Tonny zabezpieczyli zaułek rozstawiając się przy wejściu oraz z zadowoleniem na twarzy przyglądali się bójce.
Przez chwilę siłowaliście się. Ty naciskałeś na jego pięść, on widoczniej słabszy, starał się nie przegrać tej manifestacji sił. Naciskałeś na niego,milimetr po milimetrze przysuwając swoją zaciśniętą dłoń do jego głowy. Dochodziłeś do krytycznego momentu zaciskając zęby z wysiłku. Zauważyłeś na napiętej twarzy Meksykanina pierwsze oznaki zmęczenia, jego twarz zaczęła zraszać się potem. Z jego ust zaczął wypływać syk, niczym z ogona grzechotnika. Meks zaczął pomagać sobie drugą ręką, ale na niewiele się to dało.
Nagle twój przeciwnik odchylił głowę rozluźniając mięśnie. Z całym pędem wpadłeś na worki, zaliczając cios łokciem w szczenę.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Przetoczył się w bok i nie wstawał od razu, cios na szczękę, zwłaszcza łokciem, mógł być przynajmniej knockdownujący, a szybkie zrywanie się na nogi byłoby samobójstwem. Zamiast tego poczekał, aż przeciwnik podejdzie do niego - jak mógł sądzić, bezbronnego i półprzytomnego - i mocnym kopnięciem lub szybkim chwytem wyhaczył mu nogi, obalając na glebę.
Odpowiedz
Przetoczyłeś się w bok oczekując że przeciwnik wykorzysta twoją pozycję od zasypania cię butami, lecz tak się nie stało. Od turlał się trochę na bok, poprzez śmiecie po czym zaczął grzebać w nich prawą ręką.
Nim się zorientowałeś co się dzieje, jego ręka wystrzeliła jak z armaty. Skurczybyk trzymał w ręce jakąś rurkę z zamiarem przyłożenia ci nią.
Sam nie wiesz jak ale udało ci się w ostatniej chwili chwycić lecącą broń. Zauważyłeś kontem oka Tonnego, który chciał dołączyć do walki, lecz ręka White'a powstrzymywała go.
Znowu zamknęliście się w próbie sił, tym razem jednak czułeś ból w dłoni po impecie lecącej rurki.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Zganił się w myślach wszelkimi znanymi przekleństwami za tak głupi odruch. Później będzie się martwił, czy własna głupota złamała mu rękę, teraz zacisnął zęby równie mocno, co palce na rurce, a następnie zarzucił obie nogi na przedramię meksykańca. Prawa noga z góry, piętą za łokieć, lewa z drugiej, zapinając na krzyż klamrę o prawy but. Napiął mięśnie brzucha, by pół leżąc - pół wyciągając się w świecy, przekręcić rękę wraz z właścicielem. Jeśli Meks nie wyszarpnie mu się teraz, będzie musiał upaść idąc za bólem, inaczej Martin wyrwie mu ramię z barku. Jeżeli upadnie, będzie jeszcze gorzej, bo sam złoży się do balachy, a wtedy pożegna się ze stawem łokciowym.
Odpowiedz
Zacisnąłeś się na Meksie niczym imadło. Tez zaczął się szarpać próbując wyzwolić się z żelaznego uścisku. Szamotaliście się przez chwilę, a ty czułeś jak słabnie. Męczyłeś się jeszcze przez chwilę wiedząc że zaraz spuchnie, odejdą od niego siły, wtedy ty dokończysz dzieła.
Miałeś właśnie wyprowadzić końcowy atak, gdy poczułeś jak Meksykanin wyszarpuje coś swoją wolną ręką. Poczułeś na ciele zimy dotyk metalu.
- Navaja amig... - Powiedział twój przeciwnik z triumfem w głosie, kiedy jego słowa zagłuszył huk wystrzału. Meks momentalnie znieruchomiał, puścił ledwo trzymana już rurkę oraz swój dopiero co dobyty nóż.
Momentalnie, niemal impulsywnie obmacałeś się w poszukiwaniu rany. Nic jednak nie czułeś. Spojrzałeś na swoich towarzyszy. Dostrzegłeś Tonnego z wyciągniętym gnatem, którym celował w Meksa. Na jego twarzy malował się gniew pomieszany ze strachem. Ted i White patrzyli na niego z niedowierzaniem.
- Ja pierdole - Powiedział Ted po czym wychylił się z zaułka.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Również wciąż oszołomiony od tryskającej uszami adrenaliny, Martin podniósł się powoli, otrzepał z syfu i sprawdził, czy faktycznie wszystko ma na miejscu. Następnie spojrzał na leżącego przed nim trupa.
- Bierzcie stąd wory na śmieci, najlepiej kilka i używanych. Zapakujcie go w nie, a potem niech ktoś weźmie furę i podjedzie tutaj. Ted. - podszedł do ziomka, na którego wszyscy patrzyli jak na zjawisko. - Mów szybko co wiesz o tym sukinsynu. Jeśli mamy go komuś podrzucić, to muszę wiedzieć, kto go tu przysłał i po co.
Odpowiedz
← Sesja TWD

Sesja Wiktula - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...