Sesja Vena

Na tyle szybko i ostrożnie zarazem, na ile pozwalała kondycja popękanych schodów, wszedłeś trzy piętra wyżej, w niemal całkowitej ciszy i ciemności. Tym razem drzwi były zamknięte. Zapukałeś. Raz, drugi, trzeci. Poczekałeś. Zapukałeś ponownie. Ponownie poczekałeś. Przystawiłeś ucho do drzwi - nic z tego, były zbyt grube, by usłyszeć, czy ktoś w środku się porusza. Nie chcąc tracić czasu odszedłeś od drzwi...
... Które otworzyły się bardzo powoli, z cichym piśnięciem.
- Tak..? - powitała cię malutka staruszka w wielkich okularach, bamboszach i podomce, wyraźnie zaskoczona tą późną, niespodziewaną wizytą.
Odpowiedz
- Umm hello, witam. I jestem Andrew. Ja get lost. Zgubiłem się. Chciałbym się ask, zapytać, czy mógłbym skorzystać z telefonu? Szklanka of wody też była by mile widziana. Ja sory, przepraszam za niepokojenie o tak, late, późna godzina. - Staram się wyglądać na zagubionego klechę obcokrajowca, jakby to nie było wystarczająco oczywiste. Może uda mi się podpytać potem staruszkę.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Starowinka, jeszcze mocniej zbita z tropu, widocznie zdołała pochwycić jakimś starczym szóstym zmysłem, że ma do czynienia z księdzem. Momentalnie zmieniło to jej nastawienie.
- Ależ taaaak! Łoczywiście, łoczywiście! No, toż ksiundz przecie! Witamy, proszę, proszę... - skłaniała się raz po raz, zapraszając gestem do środka mieszkania. To, jak można było się domyśleć, prezentowało się dość skromnie i babcinie. Obdrapany slums w miarę możliwości urządzono przytulnie, z masą makatek, dywaników, świętych obrazków, prastarych kredensów i tym podobnych bzdetów. Z kuchni, w której paliło się światło, słyszałeś pogwizdywanie czajnika, a z dużego pokoju, wraz ze srebrną poświatą kineskopu, dobiegały zbyt głośne dźwięki włączonego telewizora.
- Czego się ksiundz napije? Herbaty?! - niemal wykrzyknęła staruszka, uśmiechając się do ciebie i siląc na wyraźną mowę, tak, że czułeś się jak domniemany Down.
Odpowiedz
- Nie chciałby bym być przeszkoda. Just need woda. Niech mi pani powie, do jaka parafia pani należeć. Ja just przyjechać z misja święta w odwiedziny do mojego friend. Jestem a little zagubiony. Nie bedę pani zajmować dużo czasu. Musze zaraz iść.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Ależ łoczywiście! - babcia podreptała do kuchni i z przejęciem buszując przy szafkach mówiła coś trochę do ciebie, trochę do samej siebie. Wróciła po chwili z wypełnioną szklanką wypełnioną przezroczystym płynem. Wziąłeś łyk, na szczęście mały. Widocznie głuchota lub ludowa gościnność nie pozwoliły babuleńce na rozróżnienie terminów "Woda" i "Wóda", choć może to tylko wina twojego akcentu.
- Proszę, proszę, niech ksiundz pije, siado! My tu dawno ksiundza nie widzielim, ostatnio nawet po kolędzie nie chodzi, o. Jak go w dwa lata temu łobuziaki z dołu pogoniły z kijami, to już nie zagląda...
Odpowiedz
- Łobuziaki z dołu? - Próbuję szybko rozmienić o co chodzi - Aaaa you mean bullys. Za grosz taki nie ma godności człowieka. Ja w sumie trochę też w tej sprawie, you know. Prosze mi powiedzieć coś więcej o tych bullys, łobuzakach. To z pewnością takie, taki nocne marki co? Co tylko w nocy wychodzą i "szukają guza"
Robię ultra mały łyk "wody"
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Woda jak woda. Mokra, zimna, czuć miedziane rury.
- No z dołu, z dołu! - powtórzyła ochoczo starowinka. - Znaczy z góry! No, tam na poddaszu siedzo! Meline robio! Paaaanie, pasterzu kochany, toż to kryminał pewnie jaki. Ino po ciemku łażą, ludzi straszo, a za dnia pewnie chlejo czy ćpajo, bo ich nigdy ani widu, ani słychu, ot co! - machnęła pomarszczoną ręką, dając znać, że wyraźnie szkoda słów na taką szajkę "hultajów" i z niezłomną zawziętością zaczęła walczyć z kuchenką i zapałkami, by wystawić nań czajnik z wodą.
Odpowiedz
Opis babuni zaczynał zgadzać się ze słowami Arka oraz moimi przeczuciami.
- Powiedz mi pani dobrodziejko, How many, ilu ich tam zazwyczaj siedzi? Jako dobry pasterz i must, czuję się w obowiązku nawrócić ich na ścieżkę Pana.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Babulinka złożyła ręce jak do pacierza.
- Ależ gdzie tam, ojczulku kochany! Przeca pobijo! Poturbujo! Ze schodów zrzuco albo co jeszcze! Nie, nie, nie - zaczęła nieporadnie ciągnąć cię za rękaw. - Usionść trza, herbatki się napić...
Odpowiedz
Nie ma czasu na te pierdoły.
- Nie chciałbym przeszkadzać o tak późnej porze. Im kinda late, trochę się śpieszę. Poza tym lepszy jeden nawrócony niż dziewięćdziesiąt dziewięciu sprawiedliwych. Mój pasterski obowiązek nakazuje mi chociaż spróbować.
Wstaję powoli odkładając szklankę gdzieś na bok.
- Dziękuję za gościnę. Thank you very much. Bóg z tobą. - Staram się wycofać na korytarz.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Z ogromnym trudem i mozołem, przedzierając się przez tonę artretycznych uprzejmości, uścisków i pożegnań, zdołałeś dobrnąć do drzwi wyjściowych, w których również musiałeś odebrać kolejną, niekończącą się litanię babcinych podziękowań, skarg, narzekań i anegdotek, w nieprawdopodobny sposób nie pozwalający ci bez ich wysłuchania przekroczyć magicznej granicy kilku kroków pomiędzy progiem starowinki, a psychiczną i fizyczną wolnością oferowaną przez ciszę oraz ciemność obskurnego korytarza.
Gdy ostatecznie ta niecodzienna batalia zakończyła się sukcesem w postaci twej skutecznej rejterady, a drzwi do mieszkania zamknęły się z piskiem i zgrzytem, mogłeś wreszcie odetchnąć z ulgą, wkładając w to cały ciężar pojemności płuc.
Dobry Boże, co za kraj, co za miejsce...
Echo twojego westchnienia ledwie wsiąkło w liszaje obdrapanych ścian pośród odłażącej z nich razem z tynkiem ciemności, gdy twoich uszu dobiegł delikatny dźwięk bardzo ostrożnych kroków dochodzących z góry, gdzieś od strony drewnianych, zbutwiałych schodów prowadzących na strych.
Zupełnie jakby ktoś po nich schodzący nagle zatrzymał się, ukrywając lub nasłuchując.
Odpowiedz
Znam ci ja takie sytuacje. Ciemne alejki NYC, wokoło smród, bród i wilgoć. Gość czai się za winklem i myśli że nie słyszę jego sapania.
Łączę ręce za plecami, dotykając rękojeści sztyletu. Niczym zamyślony wędrowiec idę powoli schodami ku górze. Nie kryję swojej obecności, nie staram się być ciszej niż normalnie.
- Deus vult, deus eternae, sanctus iesus deus vult, sanctus christus deus vult. - Szepcze pokonując kolejny niepewny schód.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Doszedłeś na wysokość półpiętra, gdy nagłe skrzypnięcie mocno naciśniętych schodów zaalarmowało cię o nadchodzącym ataku. Gdyby nie to i wcześniejsza czujność, mógłbyś nie zauważyć ubranego w czarne ciuchy napastnika, rzucającego się na ciebie pośród całkowitej ciemności. Teraz liczyło się jednak tylko to, że małym krokiem w tył i zręcznym przechwyceniem ciężaru jego ciała zdołałeś złapać go w powietrzu za jedną z wyciągniętych rąk, w której zabłyszczał nóż, wytrącić mu go, przekierowując w połowie skoku na przeciwległą ścianę i doskoczyć do zaskoczonego brakiem twego zaskoczenia napastnika.
W ciemności ponownie coś zabłyszczało. Tym razem były to zęby, zza których twój niedoszły, choć wciąż hipotetyczny oprawca, warczał, syczał i memłał niezrozumiale jakieś przekleństwa pod twoim adresem, skulony pod ścianą szykując się do kolejnego ataku.
Odpowiedz
Ilustracja


- et statue cultrum in gutture tuo si tamen habes in potestate animam tua - Szepczę wyciągając szybkim ruchem mizerykordie. Przykładam mu sztylet do gardła po czym kontynuuję.
- Jego zaletą jest wyjątkowy osty koniec, z łatwością przebije się przez twoje gardło prosto do mózgu. Masz jeszcze mózg? - Jakby na udowodnienie moich słów, wbijam lekko ostrze w podbródek wampira.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Napastnik nie odpowiedział. Mózg mógł mieć dobry, bo nieużywany albo nie mieć go wcale. Nieumarły czy nie, najwyraźniej nie miał ochoty na sensacje związane z przebijaniem krtani sztyletem, bo zacharczał tylko gniewnie i niezrozumiale, wciskając się dalej i wyżej w ścianę za nim.
Nagle drzwi, podłoga i schody nad tobą, od strony twego prawego ramienia, zaskrzypiały gwałtownie. Zwróciwszy wzrok w tamtą stronę zobaczyłeś drugi czarny kształt lecący z piętra w twoim kierunku. Odskoczyłeś w samą porę, by szarżujący na ciebie zawieszonym w powietrzu kopnięciem, na modłę złotych lat produkcji marki Hong Kong, nie trafił i zamiast wpakować się w ciebie, oddzielił cię od twej niedoszłej ofiary.
Odpowiedz
Nim karate mistrz odzyskał równowagę, łapię go za szmaty i przyciskam do ściany tak jak jego kumpla. Jednego może dał bym radę przytrzymać, jednak z dwoma może być problem.
Wbijam ostrze w gardło pierwszego, po czym wyszarpuję je i staram się dźgnąć drugiego.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Wbiłeś ostrze w krtań aż po rękojeść. Facet zacharczał, zagulgotał, wyprężył się spazmatycznie, z wielką siłą przygniatając kumpla jeszcze mocniej do ściany i łapiąc cię za rękę. Nie zamierzał jednak zdychać, najwidoczniej już nie żył. Wolną ręką zdzielił cię na odlew przez łeb. Odrzuciło cię w bok, w stronę poręczy, w okolicy skroni poczułeś piekące rozcięcie, jakby po pazurach lub czymś podobnym. Dźgnięty tymczasem został odepchnięty przez pierwszego z napastników, który teraz sam leciał do ciebie z łapami i ryjem, jakby zamierzając zeżreć cię na surowo.
Odpowiedz
Szamotanie się z tymi kolesiami nic mi nie da. Jak to mówił Arek? Boją się ognia?


Wolną ręką wyciągam szybko zippo, zapalam ją i staram się postawić ją przed nosem nadbiegającego. Może nie zrobi to jakiegoś piorunującego wrażenia, ale prawdopodobnie da mi chwilkę by odzyskać kontrole.
- Może chcecie porozmawiać? Najpierw słowa, potem miecze - Nie mam zamiaru odpuszczać, ale być może ci dwaj mają trochę oleju w głowie. Być może widok ognia zmieni ich rozumowanie.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Istotnie, na widok pojawiającego się znikąd płomienia obaj odskoczyli jak przestraszone koty. Widziałeś, że jeszcze bardziej rozzłościła ich własna reakcja na coś tak niegroźnego, jak zapalniczka.
- Czego tu kurwa szukasz?! - syknął ten bliższy, który jeszcze mógł mówić. Zdecydowanie konwersacja z tymi osobnikami nie mogła potrwać długo.
Odpowiedz
- Informacji. Szybciej je z was wyciągnę, tym szybciej będę mógł zostawić was w spokoju. Zaczniemy konwersację? - Nie spuszczając z nich oczu przygotowuje się na atak. - Batory, trumna. Ring any bells? Lokacja, przerzut. Im więcej powiecie, tym bardziej będę zadowolony. I lepiej żebym nie musiał czekać.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
← Sesja WoD

Sesja Vena - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...