...podchodząc do kobiet, stojących do nich plecami. Każdy położył dłoń na ramieniu partnerki, obrócił ją delikatnie, i unosząc jej lewą dłoń, ukłonił się, i czekał na pozwolenie wyruszenia w tany. Kobiety, uśmiechając się pobłażliwie, strąciły dłonie partnerów, ruszyły za nich.
Tak jak reszta mężczyzn, wodziłem wzrokiem za partnerką. Okazała się zaskakująco piękna, zwinna i delikatna, prawdopodobnie również była elfką. Obróciła się w rytm muzyki, tak jak pozostałe, i nagle w kobiecych dłoniach pojawiły się wachlarze, które rozłożone, kusiły partnerów do podejścia. Każdy porwał swą partnerkę, unosząc ją lekko ponad posadzkę i wykonując jeden pełny obrót. Niektóre z kobiet śmiały się; w tym i elfka, z którą tańczyłem.
Falowały spódnice, pary wirowały, jakby każda tańczyła z osobna, a jednak razem tworząc niepowtarzalne wzory. Co jakiś czas, przy skomplikowanych krokach, pary zmieniały swój skład, ani razu jednak nie gubiąc kroku. Z góry musiało wyglądać to jakby zgrani artyści wyrysowywali na posadzce symetryczne wzory.
Parami wiodącymi w całym tańcu najpewniej byli bracia Mortissieri, tego byłem pewien. Parokrotnie mignęli mi w trakcie wymiany partnerek; prawie zawsze wtedy gubiłem krok, spóźniając się o pół uderzenia serca, a potem musiałem to nadrabiać. Przez cały czas w mojej głowie tłukło się pytanie :
"Co postanowią zrobić?..."
[jadę na dwa dni, w sobotę będę. Chwila przerwy w sesji
]