Devilus spojrzał na ciebie z kwaśną miną. Wydawało ci się jakby pytał czy aby na pewno chcesz go puścić. Kiedy nic nie wyczytał z twojej twarzy westchnął schylił się i podniósł patelnię i porozrzucane noże. Chwilę patrzyliście na oddalającą się sylwetkę czarodzieja po czym ruszyliście we własną stronę.
Kiedy oddaliliście się już dostatecznie Devilus odezwał się z wyrzutem:
- Ramizes co żeś tak zniewieściał? Pełny brzuszek sprawia, że łagodniejesz? Ten magik mógł miec przy sobie nie małą gotówkę! - mówi przedzierając się przez gęstwine paproci.
Dziwne... elf w tych okolicach.. poza tym niepodoba mi sie jak mi ktos mowi jaki jestem... a mnie troche twoje opanowanie ostatnio zaskakuje Ramizes... chyba sie starzejesz *mowi z puszczajac oko do wampira*
Moooże... mówi uśmiechając się nie znacznie ukając tym samym prawy kieł Też mnie dziwi co robi tu elf no ale niech sobie będzie. Zauważ, że dziś nikogo nie zabiliśmy, nawet we wiosce...Przynajmniej ja. Ot taki mały post dziś. Święto nawet bym rzekł... mówi podreślając ironicznie ostatnie zdanie.
Wracacie przez las w milczeniu. Rozmyślacie o tym co przydarzyło się wam w ciagu kilku ostatnich godzin. Łamane gałązki trzeszczą wam pod stopami co jakiś czas. Zimno nocy przenika was do szpiku kości. Już niedługo zapewne spadnie pierwszy śnieg. Przyśpieszacie kroku by się trochę rozgrzać.
Docieracie do polany gdzie stoi wasz dom. Rozświetlone okna świadczą, ze Rawenna czeka do waszego powrotu (jak zawsze). Jednak dostrzegacie coś co zaczyna was niepokoić. Przed domem stoi uwiązany duży ciemny koń...
Odziedziny? O tej porze? Do nas? To mi się nie podoba, przyjacielu. Lepiej zachowajmy ostrożność. mówię do Deva patrząc na niego i oczekujac odpowiedzi.
(Nie macie żadnych znajomych którzy mogliby was odwiedzać. Żyjecie w pustelni nie niepokojeni przez nikogo. Gość w środku nocy prawie napewno oznacza jakieś kłopoty).
Obserujecie dom z zarośli rosnących pod ścianą drzew. Światło pali się w izbie kuchennej. Koń jest przywiązany do pieńka na którym normalnie rąbiecie drewno (jest w niego wbita siekiera). Z komina unosi się dym...
Devilus zaciska zeby i piesci. Jesli cos sie stanie Rawennie to wypatrosze skurwysyna. Jego serce bije coraz szybciej. Ramizes, zadko to mowie, ale blagam Cie, pospieszmy sie!
Ostrożnie zbliżacie się do chaty bacznei rozglądając się na wszystkie strony. Postanawiacie podkraść się do okna kuchennego by wybadać sytuację. Co dziwne koń którego mijacie lekceważy was totalnie. (Ramizes, pierwszy raz widzisz zwierzę które się ciebie nie boi). Duzy czarny koń stoi nie wzruszony gryząc wędzidło. Zauważacie, że cały rząd wraz z jukami wygląda na bardzo drogi i wysokiej jakości.
Zbliżając się do okna nasłuchujecie czy aby ze srodka nie dobiegają jakieś odgłosy. Panuje jednak cisza. Devilus wychylasz się delikatnie by zerknąć do środka. Przy stole siedzi Rawenna z jednej strony a jakiś mężczyzna w ciemnym płaszczu zajadający coś z miski z drugiej.
Chwile się przygląda po czym się nachyla do ciebie i szepcze. - Nie wiem co o tym myśleć. Jakiś pajac tam siedzi, je naszą kasze bawiąc się łyżką i rozmawia z Rawenną... - Devilus krzywi się w nieprzyjemnym grymasie - Co robimy?
Nagle słyszycie odgłos odsuwanego krzesła i kroki zmierzające w stronę sieni (wyjścia z domu).
Chowacie się za stertą porabanego drewna i obserwucjecie ganek. Po chwili drzwi się otwierają i staje w nich jakaś postać. Widzicie tylko ciemny kontur na tle jasnego światła. Mężczyzna chwilę stoi po czym mówi:
- Panowie nie wygłupiajmy się. Chodźcie do środka, nie ma co rozmawiać na dworze. - mówi patrząc w strone waszej kryjówki po czym odwraca się i wraca do stołu
Wchodzicie do domu. Mężczyzna siedzi do was plecami znowu coś pałaszując z miski. Nie odwracając się do was mówi:
- Siadajcie, siadajcie. Zjedzcie coś, przynajmniej jeden z was powinien być głodny. - widzicie, że mężczyzna jest ubrany w gustowny czarny płaszcz. Po chwili przyglądania się swtierdzacie jednak, że jest on tylko pozornie czarny, jeśli się spojrzy po odpowiednim to widać, że tak naprawde jest fioletowy. Na stole leży kapelusz w podobnym kolorze z pięknym ciemnym piórem wetkniętym w rondo oraz rękawiczki. Rawenna siedzi vis a vis mężczyzny i milczy. Widać, ze jest lekko przestraszona.
- Co tak stoicie. Siadajcie. Przybywam w pokojowych zamiarach - mówi mężczyzna powoli wymawiając słowa.
- Usiądzcie przy stole... - mówi mocniej akcentując słowa - jesteśmy ludźmi cywilizowanymi. Gospodarze, a w progu stoją. - ciągle siedzi do was plecami.