HELL YEAH!!!
Mnich również był w euforii. W euforii? To zbyt mało powiedziane. Ekstatyczne? Oniryczne? Niemalże erotyczne uczucie ogarniało go zawsze wtedy, gdy tuż przed sobą miał skrywające jego sylwetkę widmo nieuniknionej zguby. Jak drapieżna, mocarna dłoń Milczącego Władcy, wyciągająca się, by wreszcie uhonorować swego wiernego sługę. Nic nie mogło równać się temu stanowi, żadne słowa najpierwszych trubadurów nie oddałyby choćby chwili rozkoszy, jakiej doznawał nieprzerwanie spoglądając w oblicze Śmierci - dumne, potężne, doniosłe.
Czuł pulsującą krew każdym milimetrem ciała. Każdy odłamek oddechu wirował w każdym kanaliku płuc, każda myśl, chęć i emocja szamotała się w piersi jak wściekła bestia, wstrząsając sercem, które mogło lada moment zatrzymać się w swym morderczym pędzie.
Varenberg bezwiednie przesunął palcami po draśniętym ramieniu i z dreszczem rozkoszy spróbował przylepionych do palców szkarłatnych kropli. Metal - gorący, żywy, pulsujący. Szybciej i mocniej niż ten, który wkrótce może rozpołowić jego ciało...
- Poczuj zimny dotyk śmierciii!!!!!! - ryknął na całe gardło, rzucając się na przeciwnika. Najbliższe ułamki czasu pokażą, kto z nich jest szybszy. Czy dłonie kierujące śmiercionośnym ostrzem, czy te, które zbijają je w bok. Czy ciało nawykłe do zmagań z potężnym ciężarem, z którego potrafi czynić swój atut, czy to, które od lat stało się obiektem studiów nad wytrzymałością, bólem i niezłomnością.
Varenberg musi dojść do półdystansu. Tylko i aż. Zbić lub ominąć pierwszy cios. Wówczas na szerokie zamachy i efektowne parady długim ostrzem nie będzie miejsca. Będzie za to mnóstwo miejsca dla baardzo wielu pięści.
"Zbroja to stan umysłu" - mawiali jego mistrzowie podczas pierwszych prób, którym poddawano go w zakonie. "Stan umysłu, w którym zakładasz, że możesz zostać trafiony". Varenberg trafi, wiele razy. Rozniesie go na strzępy gradem swych uderzeń, nada mu nową formę jak kowal formujący rozgrzaną blachę. Albo przebije się przez nią i wyciągnie dłonie przez kręgosłup, tam, gdzie znajduje się cel każdego ciosu przez korpus, albo połamie ręce na serii ciosów, które rozgniotą wojownika od środka, jak kopyta przebiegającego po jego ciele konia.
Cokolwiek się stanie, Cichy Władca będzie zadowolony. Już teraz słyszał jego uśmiech.