Sesja Wiktula

Skaliste wzniesienie, kilka półek skalnych i stroma ściana. Te przeszkody stały ci na drodze.
Podróżowałeś już od jakiegoś czasu, mając przed oczyma stale powiększające się wzniesienia. Dopiero gdy znalazłeś się już blisko, dotarło do ciebie że od jakiegoś czasu będzie to twój największy przeciwnik.
Zimny wiatr szarpał twoim odzieniem niczym natrętny żebrak. Wdzierał się tam, gdzie go nie chwiałeś zostawiając nieprzyjemne uczucie. Ty jednak ignorowałeś to. Nie mogłeś inaczej.

Spojrzałeś ku górze, tam gdzie biegła zdradliwa ścieżka. Światło zachodzącego słońca raziło twoje oczy. Mogłeś obejść to utrudnienie, nadkładając kilka dni drogi. Mogłeś także sprostać wyzwaniu łożonym przez matkę naturę.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Zamknął oczy i wystawił twarz na ostre razy zachodzącego słońca. Ominąć przeszkody. Uciec od zmęczenia. Oszukać swój wysiłek, na który miałby się nie zdobyć.
Postawić kilka małych kroków na drodze do własnej zagłady.
Uśmiechnął się półgębkiem, kwaśno i drwiąco, po czym spojrzał prosto w jaśniejącą tarczę krwawiącego słońca. Gdy bolesny blask zmusił go do odwrócenia wzroku, splunął na kamienie tym, co sądził o wszystkich pozornych rozwiązaniach, niemożliwych ucieczkach przed własnymi słabościami, które zawsze dopadają w najmniej spodziewanych momentach.
Wspinaczka, zdradliwe ścieżki, wysokie ściany. Kolejne okazje do spotkania z Milczącym Władcą. Kolejne szanse na udowodnienie, że jest się wartym, by przełożył nasze spotkanie o jeszcze kilka chwil.
Bez wahania i bez emocji Varenberg ruszył prosto przed siebie. Góra, jak wiele poprzednich. Kolejna, na którą musi się wspiąć.
Odpowiedz
[Efekt dźwiękowy] (najlepiej przyciszyć)

Pierwsze kroki były łatwe. Lekkie wzniesienie pokryte luźnym żwirem i małymi kamieniami. Z każdym krokiem jednak zaczynało być coraz trudniej.
Najpierw niskie półki skalne. Te pokonałeś większymi susami i podskokami. Następnie oderwane głazy porozrzucane w nieładzie. Te wyglądały dosyć solidnie, jednak miejsca w jakich leżały już nie. Niektóre balansowały na krawędzi półek, inne zablokowały się w kupce mniejszych skał, tylko czekając aż jeden mały kamyczek zostanie odebrany tej misternej formacji. A kiedy to się stanie, niechybnie wszystko poleci w dół tworząc małą, lecz niebezpieczną lawinę.
Jakby tego było mało, zmógł się wiatr. Stając się jeszcze bardziej nieprzyjemnym.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Znajdując półkę odrobinę głębszą od pozostałych, mnich przystaną na chwilę, przyciskając się do ściany, by nie odlecieć z wiatrem, pozwalając jednocześnie mięśniom na odpoczynek, a sobie na wyrównanie oddechu i kontrolę krążenia. Rozejrzał się za najbliższym, nieco większym kamieniem, następnie za najbliższym skupiskiem chybotliwych głazów i cisnął kamień w ich kierunku. Żadna lawina nie jest dobra, ale kontrolowana bez wątpienia lepsza od niespodziewanej. W razie potrzeby powtórzył tę czynność do skutku, chowając się w zagłębieniu i osłaniając głowę, by następnie przeskoczyć na kolejną, zwolnioną półkę. Jeżeli miałoby to okazać się jednak niemożliwe, pozostawało poczekać. Wzmagający się wiatr powinien dokonać tej samej sztuki. Jeśli stanie się zbyt silny, pozostanie przysiąść w miejscu i przeczekać. W tych okolicznościach pośpiech był ostatnim, na co Van mógł sobie pozwolić.
Odpowiedz
Pochwyciłeś pewnie jeden z kamieni leżących nieopodal. Dobrze leżał w dłoni.
Cisnąłeś nim robiąc krótką pauzę na cel oraz robiąc poprawkę na kąt. Kamień świsnął i poleciał, odbijając się dokładnie tam gdzie zaplanowałeś. Nie dając większego efektu, jak i kolejne rzuty.
Zrezygnowany, pochwyciłeś jeden z ostatnich większych kamieni. Ciśnięty bardziej niedbale odbił się kilkakrotnie od większych głazów i zatrzymał się dokładnie w największym skupisku.
przez chwile nie widziałeś żadnego ruchu, lecz słyszałeś jak małe kamyki mkną gdzieś obok.

Nagle twoim uszom dał się słyszeć coraz głośniejszy hałas. Kamiene różnej wielkości spadały obok ciebie z zawrotną prędkością. Kilka razy dostałeś odłamkiem skalnym odbitym przez spadające tony skały.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Skuliwszy się tak bardzo, jak tylko można było na szerokości skalnej półki, skrył głowę pod skrzyżowanymi na niej rękami, których pięści zacisnął z całej siły.
Nie bał się. Nie spieszył. Czekał. Ot, złowrogi pomruk natury - jak nagły szept Milczącego Władcy. Osłaniając się przed lawiną wsłuchał się w niego, starając się usłyszeć słowa, zrozumieć towarzyszący im ból i przekaz w nim zawarty. To w końcu lekcja, krótka jak lot głazu ze szczytu na dno przepaści.
Gdy echo lawiny ostatecznie przebrzmiało, nie pozostało nic więcej, jak iść dalej, po zaplanowanej wcześniej ścieżce.
- Czy choćby naj­mniej­sze osiągnięcie war­te jest ra­dości, jeżeli je­go zdo­byciu nie to­warzyszyły ból i łzy...? - zapytał sam siebie słowami, które wyryły mu się w pamięci przez lata spędzone w Zakonie.
Odpowiedz
Czekałeś cierpliwie aż ostatni z kamyczków przeleci obok ciebie. Po chwili słyszałeś już tylko zawodzenie wiatru. Wyjrzałeś ostrożnie ze swojego schronienia. Okolicę twojej półki przykryły tumany kurzu i pyłu. Jednak i ta przeszkoda została szybko zniwelowana - dzięki nieubłaganemu wiatrowi.
Po niedługiej chwili droga wydawała się "gotowa" do dalszej podróży. Nad tobą rozciągał się dosyć wyraźny szlak. Na pierwszy rzut oka niewidoczny, jednak po chili dostrzegłeś go. Nad kilkoma półkami skalnymi oraz nad kilkoma nierównościami prowadziła utwardzona ścieżka.
Dostanie się tam wydawało się łatwe. Trzeba było jedynie uważać na luźny żwir pozostawiony przez lawinę.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Nic trudniejszego niż łatwa ścieżka...
Varenberg ruszył wąskim, zdradliwym szlakiem stawiając krok za krokiem, ciasno przyciśnięty do ściany, bez względu na to, czy szerokość ścieżki w danym momencie pozwalałby mu na poruszanie się frontem. Nie spiesząc się, zachowując nieco obniżoną, szeroką, możliwie stabilną pozycję, szedł krok za krokiem, przystając w miejscach, w których natężenie żwiru i drobnych kamyczków wydawało się szczególnie groźne. Wówczas należało przykucnąć i odgarniać pył rękami, kroczek za kroczkiem, ostrożnie, bez pośpiechu.
Odpowiedz
Dokładnie oczyściłeś sobie drogę, niczym tkacz tkający misterny dywan. Dzięki twojej dokładności i cierpliwości dotarłeś bezpiecznie na ścieżkę. Gdy postawiłeś stopy na równym gruncie, zdałeś sobie sprawę że zmrok już niemal zapadł.
Ostatnie promienie zachodzącego słońca oświetlały twoją drogę. Z jednej strony miałeś niezbyt stromy lecz z pewnością niebezpieczny upad, z drugiej zaś kilka skalnych półek i ścianę skał. Pomiędzy tym ciągła się ścieżka. Szeroka na około metr. Jej koniec znikał gdzieś dalej, nie mogłeś dojrzeć gdzie. Zmrok skutecznie ci to uniemożliwił.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Przystanął w miejscu i namyślił się. Choć droga prowadzi prosto, kusząc łatwym postępem w podróży, Van wiedział dobrze, że kroczenie nocą po nieznanym szlaku jest więcej niż lekkomyślne. Nawet jeśli zostanie tu na noc i ruszy dopiero o świcie, wciąż będzie poruszał się szybciej, niż robiłby to obchodząc wzgórze przez trzy dni.
Rozejrzawszy się za nieco lepiej osłoniętą skalną półkę, taką, na którą nie tak łatwo się wspiąć, lecz nie jest na tyle wąska i stroma, by miał zsunąć się z niej przypadkiem. Gdy już na nią wszedł, usiadł przy ścianie w zazen, poprawił zarzucony na głowę kaptur i otulił się szczelnie swym płaszczem.

[ ilustracja ]

- Ohhmmmm......... Ohmmmm....... - rozbrzmiewało początkowo echo między skałami, głębokie, gardłowe, coraz bardziej ciche, gdy mnich pogrążał się stopniowo w medytacji.
Odpowiedz
Podczas twojej medytacji zmrok zapadł już całkowicie, twoimi jedynym źródłem świata były wiszące na niebie gwiazdy. Wiatr, jakby także udał się na spoczynek, wiał bez tej namiętności którą raczył cię jeszcze godzinę temu.
Wszytko to pozwalało ci się bez problemów wyciszyć. Wpadłeś w medytacyjny trans niemal natychmiastowo. Ciche echo twojego pomrukiwania odbijało się wokoło ciebie. Gdzieś daleko wilki zawyły złowieszczo i przeciągle.
Trwałeś tak w transie, sam nie wiesz ile. Czas jakby stracił na znaczeniu. Był czymś drugorzędnym. Pozwoliłbyś sobie jeszcze na wiele chwil takiego "odpoczynku", lecz wyczułeś w powietrzu zapach. Swąd jakiego trudno opisać słowami. Coś jakby zgniła woda połączona z rozkładającymi się zwłokami.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Momentalnie wyrwał się z medytacji, unosząc powieki i zaciskając pięści, wokół których zajaśniała bladoniebieska, zimna poświata jego zakonnych rękawic. Przy tak nagłym, gwałtownym zerwaniu transu, wszystkie zmysły przez parę chwil działały inaczej, podobnie do narkotycznego stanu po zażyciu szczególnie silnych ziół lub wywarów. Nieużywany przez długi czas wzrok przez parę sekund był bezużyteczny, lecz to tylko wyostrzało pozostałe zmysły.
Van wiedział dobrze, co może wydawać taki swąd. Odór nie-śmierci, plugawa, karykaturalna drwina z Milczącego Władcy.
Zapamiętując wskazówki podsunięte mu przez zapach i słuch, wstał powoli, pozwalając oczom powrócić do normalnej sprawności, kończynom zaś odzyskać prawidłowe krążenie po długiej medytacji.
Stał, słuchał, patrzył, wyczuwał, czekał. Czuł już przyspieszające miarowo bicie serca, lodowatą furię, z wolna rozlewającą się po jego plecach, mięśniach, płucach, wprowadzającą go w stan bliski bojowej ekstazie.

Nieumarli...

W swej długiej drodze do Śmierci trafili najgorzej, jak mogli - na jej mnicha.
Odpowiedz
Przez pierwsze chwile nic nie zauważyłeś ani nie usłyszałeś. Jedynie lekki wiatr niósł ten sam stęchły zapach, odór.
Stojąc w gotowości niczym posąg, dostrzegłeś w końcu przebłysk światła. Gdzieś dalej, w stronę gdzie prowadziła twoja ścieżka widziałeś chwilowy rozbłysk ognia. Jakby ktoś rozpalił ognień, lecz za chwile coś go zgasiło. Do tego usłyszałeś stłumione odgłosy, dochodzące z tamtej strony.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Znając już kierunek, w którym należało podążyć, Van bez zwłoki ruszył w tamtą stronę. Możliwie szybko, lecz nadal ostrożnie. Nie było sensu narażać się na upadek z jakiegoś urwiska, złamanie nogi podczas szaleńczego biegu na ślepo lub wpakowanie w zasadzkę. Martwy niczego nie dokona. Zaś nieumarły... Lepiej nawet nie myśleć.
Odpowiedz
Zręcznymi i szybkimi ruchami pokonałeś sporą odległość. Między czasie kilka razy zauważyłeś błyskające światło, lecz później tajemniczo zgasło na dobre.
Po krótkiej chwili dotarłeś do płaskiej części zbocza, z której maiłeś widok na niższe partie góry. Zatrzymałeś się obok mocno ociosanego głazu. Z tego dobrego punktu obserwacyjnego dostrzegłeś jakieś cieniste postacie, które przemieszczały się kilkadziesiąt metrów poniżej, na bardziej zarośniętym terenie. Wśród wielu krzaków oraz skarłowaciałych drzew mignął ci dziwny blask. Czyżby metal? Trudno powiedzieć, mając za źródło światła gwiazdy nie wiele można było być pewnym.
Zastanawiając się przez chwilę nad tym co zobaczyłeś, poczułeś coś nienaturalnego. Coś wokoło ciebie było nie tak jak powinno być.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Przyglądając się uważnie miejscu, w którym zobaczył odblask, zastygł w bezruchu pod osłoną krzaków, ściskając mocno w garści swój zakonny medalion. On pomagał mu się skoncentrować, wzmocnić wolę, przygotować się do walki z wszelkimi przeciwnościami, bez względu na ich zwyczajną lub magiczną naturę.
Wypatrywał, nasłuchiwał, wyczuwał... zapachy, szum krwi w skroniach, ruchy, odgłosy, trzask gałęzi, wycie lub szepty...
Koncentrował się. Czekał. Spokojnie, chłodno, cierpliwie, pewnie. Jak Śmierć.
Odpowiedz
Stałeś tak bezruchu przez kilkanaście sekund. Wiatr znowu się wzmógł.
[Efekt dźwiękowy]
Tam gdzie przed chwilą stał głaz, teraz stała teraz mierząca prawie trzy metry, odrażająca postać. Coś jakby rezultat upojnej nocy i wielkiego głazu.
Przed zamaskowanym atakiem uratowały cię lata treningu i refleks kota. Wielka szponiasta łapa wystrzeliła w twoją stronę niczym bełt kuszy. Uniknąłeś jej o milimetry, czując ten sam smród co chwilę wcześniej.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Odskoczył jak najszybciej, robiąc wsteczną "sprężynkę" i cofając się jeszcze o kilka kroków. W jego dłoniach znajdowały się już po dwa shurikeny, gotowe do rzutu. Nie była to jego ulubiona broń, lecz sprawdzała się znakomicie tam, gdzie trzeba było zabijać szybko i cicho. W tej sytuacji nie było o tym mowy, lecz Varenberg chciał zorientować się przede wszystkim w anatomii przeciwnika, jego wrażliwych punktach, w które mógłby posłać pociski i tym samym unieszkodliwić lub osłabić go. Nie musiał obawiać się chybienia tak wielkiego celu, lecz każda reakcja plugastwa na zadaną shurikenem ranę (lub jej brak), będzie dla niego cenną informacją.
Mnich cofał się ostrożnie, lekko pochylony, gotowy do natychmiastowej reakcji. Na razie nie atakował, musiał wiedzieć z czym ma do czynienia. Czyżby golem z ciała? Widywał już takie nekromanckie plugastwa, choć zdawał sobie sprawę, że w materii świętokradztwa, jakim jest wszelkie wynaturzanie śmierci, mogli go oni zaskoczyć niejednym.
Cofając się, na wszelki wypadek kierował się w stronę, w którą przyszedł. Jeżeli stwór przemieszczał się tak szybko, jak atakował, nawet niewielkie nachylenie terenu może zadziałać na korzyść mnicha.
Odpowiedz

Stworzenie nie marnowało czasu. Zaraz po swym nieudanym ataku z zaskoczenia ruszył z werwą na ciebie. Wielkie jak pieńki łapska stworzenia zostały uniesione w górę. Złowieszczy ryk, ugięte nogi. W następnej sekundzie wielka masa potwora już była w ruchu.
W oczach potwora zauważyłeś furię. Coś czego raczej nie spotyka się w nieumarłych istotach.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Pół rozczarowania i drugie pół niezadowolenia złączyło się w długie, chrapliwe westchnięcie.
Troll.
Nie lubił zabijać trolli.
Nie lubił zabijać niczego, co nie było do tego bezpośrednio przeznaczone. Lubił zabijać nieumarłych. To było coś, do czego został stworzony, powołany i wyszkolony. Nie zaś zabijanie niepotrzebnych jemu ani Milczącemu Władcy (przynajmniej do czasu) istot żywych, wytworów natury.
Zwłaszcza trolli...
Wiedząc, że ta walka nie będzie należeć do szczególnie prostych ani przyjemnych - choć sama jej trudność i potencjalna śmiertelność budziła w nim miłe uczucia - posłał pierwsze dwa shurikeny w stronę głowy stwora.
Cel wielki, niezbyt ruchliwy, nawet jak na głowę, pełen wrażliwych, istotnych punktów, nawet w wypadku trolla.
Nie liczył, że zabije go od razu. Nie liczył na szczęście i nie wierzył w nie. Szczęście, to kaprysy Milczącego Władcy. A ten, gdyby zamierzał pozwolić mu na szczęśliwe, łatwe rozwiązania, nie poddawałby go próbom, zsyłając mu trolla.
Tuż po rzucie cofnął się jeszcze o kilka kroków, by zyskać jeszcze kilka metrów przewagi wysokości na spadzistym podłożu. Jeśli nie zabije ani nie unieszkodliwi stwora, a zamiast tego wprowadzi w jeszcze większą furię i sprowokuje do szaleńczego ataku, będzie wiedział, jak wykorzystać tę przewagę.
Odpowiedz
← Sesja Ven'Diego

Sesja Wiktula - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...