Poszliście w milczeniu wzdłuż linii drzew, coraz bardziej stromo po jednej z głównych dróg. Poza chrzęstem piasku i kamieni pod waszymi stopami, cały czas towarzyszył wam jednostajny szum lasu, wzdychającego wokół was swoją mroczną obecnością, z drugiej zaś - cichy, miarowy, delikatny, a zarazem wszechobecny szept rozlewającego się tam w dole morza. Zdawało ci się, że tuż tuż, lada chwila, a atramentowy, falujący księżycowym srebrem bezkres przechyli się jeszcze ostrzej i załamie, zalewając senną kaskadę świateł, jaką stanowiło teraz rozciągające się pod wami miast Velen.
Nic takiego jednak się nie działo. Szliście równo przed siebie, obserwowani jedynie przez połyskujące nad wami spojrzenia gwiazd, migocących do was w milczeniu. Choć teoretycznie nic na to nie wskazywało, czułeś się coraz dziwniej, niezwyklej, czy to za sprawą posępnego sąsiedztwa stumilowej puszczy, czy też monumentalnej sylwetki rosnącego przed tobą zamczyska.
Widziałeś teraz wyraźnie wszystkie baszty, mury i wieże Millvuthan. Nie była to bynajmniej największa ani najpotężniejsza twierdza, jaką zdarzyło ci się oglądać, jednak bez wątpienia gotowa była przetrwać niejeden sztorm i szturm. Największe wrażenie robił na tobie sposób, w jaki górowała nad okolicą, niemalże zwieszając się ze skarpy i spoglądając w dół klifów, od strony których dobiegał już znacznie groźniejszy, choć wciąż odległy pomruk rozbijanych o skały fal.
Tymczasem twą uwagę przykuło coś innego. Mała, biegnąca wzdłuż skał, niejako pod właściwą skarpą zamku ścieżka, której nie miałbyś prawa zobaczyć nawet w świetle dnia, gdyż na tyle nie wyróżniała się na tle okolicy. Dlatego też nie tyle dostrzegłeś, co nabrałeś dziwnego przeświadczenia, że tam właśnie się ona znajduje, prowadząc gdzieś wokół skalnej półki klifu, jakby do wnętrza samego urwiska.
- [font=\"Courier New\"]Aaaarooooniieeee......[/font] - zagwizdał wiatr skaczący wokół skał, napełniając twe serce lodowato zimnym, gryzącym do głębi szeptem.