Sesja Dany'ego

[ Ilustracja ]

Sith i Trandoshanin ścierali się wściekle, tymczasem Niklo nie skoczył natychmiast w stronę Sitha, lecz stanął w czymś na kształt pionowej pozycji medytacyjnej. Czułaś, że między nim a Makankosem powstaje jakaś więź, pozwalająca ich Mocy i myślom płynąć wspólnym rytmem, na kształt szybkiej, improwizowanej bojowej medytacji. Nie trwało to dłużej, niż dwie sekundy, w trakcie których Makankos dosłownie zasypywał dwuręcznego, wyposażonego w dwa miecze przeciwnika piorunującymi cięciami i zdradzieckimi pchnięciami.
Kątem oka dostrzegłaś, jak Nautolanin rusza w ich kierunku, widziałaś jak jednoręki zabójca instynktownie zmienia ustawienie tak, by zapewnić partnerowi maksimum miejsca. Jeśli tych dwóch dopadnie do Sitha w zgranym tańcu symultanicznych, komplementarnych ataków, będzie koniec.
Wasz przeciwnik uderzył nagłym, brutalnym atakiem, posyłając snop błękitnawych wyładowań wprost w jaszczura. Trandoshanin zasłonił się odruchowo mieczem, lecz Sith szybko zmusił go do wycofania się, a następnie do opadnięcia na jedno kolano. Przeciwko naporowi ataku miał do obrony siłę tylko jednego przedramienia, nie mógł więc skutecznie zastawić się mieczem przed błyskawicami, choć potrafili to przecież tylko tacy jak on mistrzowie tej broni.
Wtedy poczułaś, jak straszliwa, ciemna jak próżnia moc eksploduje w komnacie przed wami. Atak Sitha zgasł momentalnie, zupełnie jakby ktoś odciął mu prąd. Dredziarz stanął jak wryty, a sądząc po waszych minach nikt z was nie odpowiadał za tak niewytłumaczalne przerwanie techniki. I wówczas doznałaś dziwnej, obrzydliwej i niemal bolesnej sensacji w okolicy mostka i całym ciele, przyprawiającej cię o drgawki i nagły zawrót głowy. Krzyknęłaś, osuwając się na kolana, oślepiona niefizycznym bólem i zaskoczeniem. Obok ciebie Kyle chwycił się oburącz za głowę, Niklo zgiął się w pół, jakby miał zaraz zwymiotować. Zgiął się w pół Sith, Trandoshanin opadł na czworaka, podtrzymując się ręką. Cały korytarz zawirował ci w głowie, poczułaś się słaby i bezradna... Moc dosłownie wyciekała z ciebie, wysysana... pożerana przez to, co wybuchło gdzieś tam, przed wami.
Odpowiedz
Starając się unieść głowę, spoglądam w tamtą stronę.
*Trzeba... wstać...*
Powolne, głębokie wdechy.
*Zebrać myśli... wypełnić pustkę...*
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
Walcząc z niewidzialnym oporem, powoli odzyskiwałaś oddech i normalny wzrok. Tymczasem Sith z przeogromnym wysiłkiem wyprostował się nieco i zaczerpnął oddechu. Był równie słaby jak wy wszyscy, lecz najwyraźniej w tej chwili absorbował go jedynie klęczący przed nim Makankos. Sith uniósł miecz wysoko nad głowę, wkładając w cięcie cały swój ślepy ból i gniew. Wiedziałeś, że nie zdążysz nic zrobić, nie teraz, bez broni w ręce i siły w mięśniach.

[ Ilustracja ]

Gdy jego ostrze przecięło pustkę, w której przed chwilą znajdował się Makankos, sam znalazł się na kolanach, rzucony na ziemię siłą własnego rozmachu. Niklo z ogromnym trudem utrzymywałeś się na nogach, obok ciebie Kyle równie chwiejnie podtrzymywał swoją barierę absorbującą.
Tylko Trandoshanin zniknął. Pozornie, tak naprawdę stał tuż za Sithem, trzymając ostrze swego miecza tuż przy jego karku
- Nie, Makankos. Zostaw go. - usłyszałaś gdzieś zza pleców rozpełzający się po ścianach nieludzki, bolesny, ochrypły głos. Głos trupa, głos koszmaru i zniszczenia.
Z komnaty wyszedł był blady jak trup mistrz Harlan.
Trandoshanin cofał się szybko, z pełnym zaskoczenia i przerażenia wzrokiem wbitym w postać za tobą. Zupełnie zapomniał o swoim przeciwniku, miecz zawisł mu bezradnie w dłoni.
- To ty... Nie. Nie pozwolę...
- Porozmawiamy niebawem. - uciął jak nożem Harlan, stając obok Sitha. - Wszyscy. Ukryjcie się gdzieś. Dobrze. Nie opuszczajcie planety.
Chwycił dredziarza mocno za ramię, schylił się i szepnął coś do niego. Tamten wstał, podtrzymując Harlana, z którego oczu, uszu i nosa płynęła krew i zaczęli kierować się do wyjścia. Pozostała trójka, w różnym stanie zmaltretowania, przyglądała się temu nieprzytomnie. Wyraźnie nie zamierzali nic robić, a nawet jeśli chcieli, raczej nie byli w stanie.
Odpowiedz
- Dlaczego... mamy... go... puścić... wolno... - ciężko mówię, starając się podnieść.
- Załatwiłeś... go...?
Na więcej siły nie mam.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
- O co tu do cholery chodzi? - rzucił retorycznie Kyle, pomagając ci wstać i najwyraźniej też niewiele rozumiejąc z całej sytuacji. Tymczasem Sith, zapewne nie mogąc pogodzić się z porażką w walce z Makankosem, na odchodnym postanowił jeszcze potraktować go Mocą. Wyciągnął dłoń, a Trandoshanin grzmotnął o ścianę jak kukła. Zadudniło głucho, jaszczur osunął się na podłogę.
- Powiedziałem dość! - zagrzmiał Harlan i chwycił go za kołnierz, przyciągając do twarzy. - Czy teraz czujesz się zwycięzcą? - Zasyczał gniewnie, w sposób, który nawet ciebie przyprawił o dreszcze. Stojący z nim twarzą w twarz Sith musiał być autentycznie przerażony.
- Czy teraz twoja walka nabrała sensu?! Zatem chodź! - pchnął go w tył i sam poszedł energicznie przed siebie. W paru krokach minęli waszą zbierającą się nieporadnie trójkę, jakby nie dotyczyło ich to, co właśnie pozbawiło was sił do stania i szybko znikli wam z oczu, w nieprzeniknionych, nienaturalnych ciemnościach wraku-grobowca.
- STÓJ! - krzyknął za odchodzącymi Niklo. - To musi się skończyć tu.
Sithowie jednak nie zareagowali, zupełnie jakby zignorowali lub nie słyszeli wołania, przechodząc za linię zupełnej ciemności jak za kurtynę.
- Khem... - zaczął niezręcznie Kyle - Mamy się ukryć. Chyba najlepiej będzie wrócić na Królową. - powiedział, pomagając ci wstać i ruchem głowy pokazując Niklowi, by zajął się Makankosem. - Rozumiem, to Harlan był tym Sithem, który przyleciał do z Huminro. Za zdradę Republiki grozi z tego co wiem kara śmierci.
Odpowiedz
- Poczekajmy jeszcze trochę z osądem. Sprway mogą wyglądać inaczej, niż myślisz. - oddycham głębiej. - Chodźmy, przeczekajmy trochę w ukryciu.
Na odchodnym spoglądam na miejsce walki Harlana wzburzona.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
Najwyraźniej nie tylko ty byłaś wzburzona ostatnimi wydarzeniami. Niklo ani myślał odpuszczać.
- To musi być zakończone. Sprowadził nas tu z jakiejś przyczyny. Może by go powstrzymać, może byśmy stali się jego ofiarami. Ale jesteśmy Jedi. Musimy stać na straży. - stwierdził enigmatycznie, po czym skoczył w ciemność za odchodzącymi. Straciliście go z oczu niemalże od razu, gdy tylko przekroczył niewyraźną granicę między półmrokiem, a zupełną ciemnością. Choć biegł z włączonymi oboma mieczami, ich blask również zatonął w gęstej czerni, tak jak i odgłos jego kroków.
- Idiota... - syknął cicho zza waszych pleców Makankos.
Odpowiedz
- Za nim, nie chcę, by zrobił coś głupiego!
Ruszamy za nim, na ile nam siły pozwalają.
*Myśleć trochę trzeba*
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
- Ehh... możecie iść? - zapytał Kyle, podnosząc swoje miecze z podłogi. - Czego jak czego, ale tego to mu nie daruję. Będę miał trzy pracowite dni. Odtworzenie kryształu wspomagającego, zsynchronizowanie...
Ruszyliście przed siebie wraz Makankosem, na tyle szybko na ile byliście w stanie. Jednak już po parunastu metrach poczuliście, że coś jest nie tak. Nautolanina nie było nigdzie widać ani słychać, na nic zdawało się nawoływanie go, a nic nie wskazywało, by miał gdziekolwiek skręcić lub się ukryć. Nie słyszeliście też żadnych odgłosów walki.
Wówczas poczułeś również pierwszy wstrząs. Ściany i podłoga statku zadrżały, jakby ktoś potrząsnął nimi od zewnątrz. Nim opadający płaszcz spoczął wreszcie na podłodze, nastąpił kolejny wstrząs, tym razem mający swoje epicentrum gdzieś daleko wgłębi statku. Miałeś wrażenie, że kąt nachylenia wraku zmienił się nieznacznie.
- Idiota... - Kyle powtórzył słowa Makankosa pod nosem. - Możesz go wyczuć przez Moc?
Odpowiedz
- W tym mętliku? Spróbuję.
Starając się na razie oddzielić od wstrząsów statku i myśli, że ktoś z zewnątrz nim manipuluje, zbieram się w sobie po głębokim wdechu i staram wyczuć różne informacje, które do mnie docierają. Z tysiąca bodźców trafiających poprzez impulsy Mocy do mojego mózgu wydzielam te, które mnie interesują.
*Gdzie jesteś?*
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
Zanurzyłaś się w bezkresie pełnym obmierzłego, lepkiego oleju, a może raczej smoły, z jakiej składała się ta metafizyczna strona rzeczywistości. Z początku miałaś wrażenie, że dosłownie utopisz się w nim, chwilę potem doświadczyłaś silnego dysonansu - z jednej strony zarówno ty jak i Niklo oraz Kyle z Makankosem byliście na pokładzie wraku Giwezdnego Niszczyciela. Z drugej zaś, znajdowaliście się gdzieś zupełnie indziej, w niedookreślonej, jakby zawieszonej w próżni przestrzeni. Tak samo było z Nautolaninem. Teoretycznie czułaś go tu, teraz, niemalże dokładnie przed wami, a jednak wiedziałaś, że niepojętym sposobem Niklo przebywa gdzieś zupełnie indziej i dotarcie do niego nie będzie proste, jeśli w ogóle możliwe.
Zwłaszcza zważywszy na okoliczności.
Kolejny wstrząs zachwiał mocno twoją równowagą. Wszystko wskazywało na to, że wrak zamierza zapaść się na dobre na dno Morza Wydm.
Odpowiedz
Wyrywam się z tej matni.
- Czuję go poniżej. Nie wiem, gdzie on jest. Ale powinniśmy stąd uciekać. Ze statkiem jest coraz gorzej.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
- Nie możemy ryzykować. Mam nadzieję, że znajdzie drogę, jeśli jednak zostaniemy tu zbyt długo, zaraz nie będziemy mieli wyjścia. - zawyrokował Kyle i ponaglił was do wyjścia.
Pokład przechylił się z rdzawym, metalowym jęknięciem, ostatnim tchnieniem niszczycielskiego kolosa, który postanowił na dobre pogrzebać się na dnie Morza Wydm. Zrobiło się zbyt pochyło na normalną, pionową pozycję, dodatkowo wszystko, co tylko mogło jeszcze odpaść, wysunąć się ze schowków, kajut i korytarzy spadało wgłąb statku niczym ciężki deszcz metalu i elementów wyposażenia okrętu. Najwięcej problemów miał Makankos. Wy mogliście chwytać się czego popadło lub używać mieczy w charakterze czekanów, jednak Trandoshanin mógł w jednym momencie wspierać się tylko na jednej ręce, w efekcie czego musiał wykonywać karkołomne, akrobatyczne figury aby sunąć dalej i wyżej.
Odpowiedz
Wydostają csię na zewnątrz, pomagam mu swoją Mocą, podpierając go trochę.
- Spieszmy się! - krzyczę, uważając na latające wszędzie metalowe przedmioty.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
Z waszą poMocą, zwłaszcza przy twoim wydatnym udziale, razem z Makankosem zdołaliście doczołgać się do wyrwy w burcie okrętu. Na łeb na szyję rzuciliście się w stronę oślepiającego, złocistego światła, o mało nie łamiąc się przy upadku z kilkudziesięciu metrów. Nieco bezwładnie i dość koślawo zamortyzowałaś upadek, obok ciebie Makankos grzmotnął z głuchym syknięciem, ale wydostaliście się, choć na odpoczynek nie było czasu, bo grunt wokół okrętu zapadał się wraz z nim.
Kątem oka dostrzegłaś też, że dalej, na wysokości rufy, przez wyrwę w której wchodziliście, razem z wrakiem powoli zapada się też wciąż nieprzytomny Huminro.
Odpowiedz
Krzywiąc minę, ruszam mu pomóc. Bądź co bądź może się przydać.
*Chyba najlepiej będzie go unieść*
- Pomóżcie mi go podnieść Mocą. - wskazuję na Huminro.
Trzeba się spieszyć. Zapadający się wrak pewnie niedługo zniknie pod piaskami.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
[Cholera jasna, dodawałem odpowiedź wczoraj, sam widziałem jak się post pojawił, a teraz go nie ma, a Ty czekasz na coś, co już było ]

Kayle wykazał się takim samym pomysłem w tej samej chwili, dzięki czemu wspólnie, stękając okropnie, zdołaliście "zdalnie" wyciągnąć nieprzytomnego ze strefy zagrożenia i ewakuować się na bezpieczną odległość. Spod krawędzi leja machał do was niebieskim mieczem Niklo, półleżąc na piasku. Dowlekliście się do niego, rzucając na piasek Huminro, który mruknął coś w malignie.
- Już drugi raz ratujecie to ścierwo. - syknął Trandoshanin pomiędzy jednym sapnięciem, a drugim. - Z tego co wiem o Sithah będzie musiał teraz popełnić podwójne samobójstwo.
- Może też zmienić strony. Ostatnio wszystkim się to zdarza. - Niklo uśmiechnął się z dolnej pozycji z pewnym grymasem bólu. Spróbował powstać. Widać było, że odczuwa dotkliwy ból we wszystkich kończynach. Mimo to powstał ze swojego miejsca.
- Widziałem jak odlatują przez wąwóz. Pewnie nie mamy co ich teraz ścigać. Powinniśmy znaleźć jakieś miejsce by się ukryć od światła. Zaczyna mi doskwierać. Przyda się też miejsce do opatrzenia naszego stanu i rozmowy co dalej.
- Nie nasz problem. - Solusar wzruszył ramionami. - Wracajmy na "Królową".
- Na razie to odpada. - Niklo zamknął oczy, odwołał się do Mocy i zrobił krok. - Powinniśmy udać się w tę stronę. - wskazał kierunek - Jak mówiłem Sithci udali się w stronę wąwozu. Możne nawet do "Królowej". Więc ich uprzedziłem. Opuszczają planetę. Skontaktujemy się z nimi później, teraz przydałoby się zejść ze słońca. A teraz wybacz, że cie nie usłyszałem. Jestem trochę nieswój po walce z samym sobą i tym dziwnym uczuciu w nurcie Mocy. Idziemy?

Poszliście. Przed siebie, wprost na otwierające się przed wami piaskowe wydmy, zostawiając za sobą zapadnięte wrakowisko.
Byliście zmęczeni, obolali, poobijani, wykończeni psychicznie i fizycznie. W ciągu mniej więcej pół godziny mozolnego marszu po szorstkim i gorącym jak rozpalona stal piachu zostawiliście pasmo skał dość daleko za plecami, choć nadal było ono wyraźnie widoczne. Najgorsze jednak, że poza jasno wyznaczonym celem i kierunkiem nie mieliście żadnego sprzętu ani prowiantu. Dodatkowo obciążyliście się pokaźnym bagażem w postaci bezwładnego Huminro, który wciąż nieprzytomny i mamrocący sporadycznie, musiał być niesiony przez was na zmianę. Makankos zarzekał się, że nie uszkodził mu żadnych kluczowych organów i tłumaczył jego przedłużającą się nieprzytomność udarem słonecznym. Zważywszy na czas, jaki kapitan spędził leżąc na słońcach przed wrakiem "Defilera", była to całkiem prawdopodobna hipoteza.
- Dobra, dość. - wychrypiał Makankos zatrzymując się i rzucając Huminro na ziemię. - Nie mam zamiaru mordować się z nim dalej. Albo zróbcie coś i obudźcie go tymi swoimi sztuczkami, albo zostawcie go tu, żeby zdechł. Ledwie mamy siły stać, nigdzie nie widać cienia ani schronienia, a to tylko zbędny tobół do taszczenia.
Odpowiedz
- Ciekawe, czy ze związanym będzie mniej kłopotów? - pytam, chyba bardziej siebie.
Wzdycham jeszcze raz, spoglądając na przypiekające słoneczko, które mile łechta moją skórę i wysyłam krótki impuls Mocy do mózgu Huminro.
*Obudź się.*
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
Kapitan drgnął nieznacznie, jakby przeszedł przez niego prąd. Niewiele to jednak dało, bo nie otworzył oczu ani nie zareagował w żaden inny sposób.
- Nie odwołuj się do gniewu przyjacielu. - napomniał jaszczura Nautolanin. - Nie potrzeba. Nie pozostawimy go. Poza faktem, że byłoby to morderstwo to może mieć informacje o Harlanie, o jego planie. O tym czym jest teraz. - Nautolianin przysiadł ciężko przy kapitanie. Zaciągnął jeszcze bardziej na głowę swój porozdzierany w wielu miejscach kaptur. Dotknął czoła Huminro by ocenić jego stan.
- Poza tym pomógł nam gdy byłeś ranny. Nie jestem specjalistą od leczenia... Kaileen? Wiesz jak mu pomóc?
Westchnęłaś i spróbowałaś podobnie. Z tym samym rezultatem. Jednak Niklo podchwycił twój pomysł i również skoncentrował się na tyle, na ile pozwalał mu jego obecny stan. Coś zaczęło się dziać, bo targnięty kolejnym szarpnięciem Huminro zaczął mamrotać coś oburzonym tonem. Porozumiewając się bez słów wpompowaliście w niego jednocześnie kolejne dwa impulsy, które tym razem zadziałały jak defibrylator. Kapitan niemal podskoczył na piasku, otworzył szeroko oczy, zaczerpnął dychawicznie spazmatyczny oddech i zwinął w kłębek, kaszląc i chrząkając jak niedoszły topielec. Lub ktoś, komu zdrowo przywalono w bebechy i następnie potrzymano trochę na wolnym ogniu.
- Spokojnie kapitanie. Możesz mieć zawroty po udarze. - Niklo wstał i odsunął się. Ranny, nieranny, to nadal Sith. - Na razie nie mamy czasu. Musisz iść z nami. Potrzebujemy znaleźć schronienie.
Kapitan popatrzył na was niezbyt przytomnym spojrzeniem, wyrażającym coś w stylu "gdzie?" i "co?". Nie trwało to jednak zbyt długo, Sith potrząsnął parę razy głową, jakby przywracając jej proces myślowy.
- A zatem ostatecznie udało mu się. To najważniejsze. - skwitował, gdy "gdzie?" oraz "co?" zamieniło się w waszą streszczoną relację ostatnich wydarzeń. - Niedobrze, że tamten jest teraz z nim, nie wiem dlaczego się na niego zdecydował... - Huminro zmarszczył brwi, wyraźnie zafrasowany, lecz tylko na moment. - Ale teraz to nieistotne. Jeśli teraz wszystko potoczy się tak, jak przewidział lord Rainer, echo tego starcia dotrze daleko. Bardzo daleko. Inkwizycja na pewno przyśle tu swoich ludzi, może nawet kogoś znaczniejszego. Zwykle tak to wygląda, choć osobiście nie miałem dotąd do czynienia z procedurami tak wysokiego szczebla. W każdym razie - powoli podniósł się na nogi - oznacza to dla nas jedno: musimy się ukryć. Mnie zapewne już ktoś szuka, dowództwo wie, że przyleciałem tu razem z lordem Rainerem. Może zdołam się jakoś wyłgać, wy w każdym razie musicie siedzieć cicho.
Sięgnął do kieszeni i wyjął z niej jakiś wojskowy model com-linku dalekiego zasięgu.
- Mogę wezwać swoich zaufanych ludzi, którzy przylecą tu po mnie i bezpiecznie odstawią do miasta, zanim jeszcze znajdą mnie Inkwizytorzy. To samo dotyczy was, o ile zgodzicie się iść ze mną i przestrzegać warunków, które wyznaczają okoliczności, ja i lord Rainer. Przynajmniej do czasu.
Odpowiedz
Patrzę na niego zamyślona.
*Wcześniej mogłam zaufać Harlanowi. Choć domyślałam się, że coś jest nie tak, wiedziałam także, że jest szpiegiem. Tylko czy nie podwójnym?*
- Co wy na to? Na pieszo daleko nie zajdziemy.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Odpowiedz
← Sesja SW 3

Sesja Dany'ego - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...