Arcymag
Ilość postów: 2188
Klasa: Drow
Przysięgam! Tak, wysoki sądzie. Ta, tak się nazywam. Czterdzieści jeden lat. Tak, samotny prze wysokiego sądu. Jaaa nieeee, oczywiście, że nie kłamie. Czy pamiętam? Tak, pamiętam co się wydarzyło tamtego feralnego popołudnia. Co mogę opowiedzieć? No... To co widziałem panie sędzio. Ale ja nie brałem w tym udziału. Naprawdę... proszę mnie nie wieszać. Mam rodzinę. Mówiłem, że nie mam? Bo bo mi chodziło o dziewczynki z którymi regularnie... Wie wysoki sąd. Przepraszam. No czasem kłamie... ale nie teraz! Dobrze opowiem od początku. A było to tak...
Poczułeś delikatnie szarpnięcie. Pociąg się zatrzymał, na ostatniej stacji. Tak to twój punkt docelowy, Deadwood. Przez całą podróż siedziałeś sam... Tak to pewnie wynik tego kim jesteś. Ludzie boją się takich jak Ty. Zawsze się bali niezależnie od sytuacji. Co prawda zdałeś cały swój sprzęt, a przynajmniej tak powiedziałeś. Nikt przecież nie spróbuję Cię przesłuchać. Cóż... Taka twa dola. Teraz bezceremonialnie wstałeś i ruszyłeś do kierownika pociągu. Tylko on ma kluczyk do przedziału towarowego. Nie żeby, ktoś chciał Cię okraś ale takie zasady, jak się podróżuję przez Kraj Siuksów liniami Iron Dragon. Nie, żebyś miał wyjście. W Deadwood jest inaczej, uprzedzili Cię o tym. Tu nie ma prawa Stanów Zjednoczonych choć miasteczko ma szeryfa. Niejakiego Setha Bullocka. Ponoć jest prawdziwym twardzielem, ale to poco Cię wezwali najwyraźniej przerosło jego możliwości. Zresztą zwykle tak bywa, że jak wzywają, kogoś z was to dlatego, ze przerasta to miejscowych stróżów prawa. Zostałeś dobrze poinstruowany... no powiedzmy. W zasadzie nic pewnego nie wiadomo, poza tym że coraz częściej znikają górnicy udający się do swoich kopalni. Zawsze pojedynczo... Dziwne. Ale cóż tu kompetencję szeryfa się kończą, tu wkraczają faceci w czerni tacy jak Ty. Odebrałeś swoje rzeczy i kilka chwil później stałeś już na dworcu, w tej dziurze zwanej Deadwood. Chyba wyszedłeś jako ostatni bo ludzie się już zawinęli z dworca, poza tymi obsługującymi kolej. Po krótkim przyjrzeniu się wszystkim stwierdzasz, ze to Chińczycy... z takimi nie warto gadać... nie dlatego, ze są gorsi, bo według konstytucji Stanów nie są, ale dlatego, że nie znają ludzkiego języka... Powiedzmy. Sam dworzec wyglądał paskudnie... Niewielki drewniany budynek przy którym postawiono wielki drewniany budynek, zapewne magazyn... no i zbiornik na wodę... No i cały dworzec jest na wzniesieniu... Ponoć. W każdym razie miasta jeszcze nie widać. Stoisz samotnie rozglądając się i oceniając, ale wypadałoby w końcu się ruszyć. Pierwszy przystanek to biuro szeryfa bo tam dowiesz się wszystkiego. Chyba...
Ilość postów: 26
Skoro wysłali mnie do tej dziury to lepiej by mieli jakiś poważny problem - myślę idąc drogą do miasta. Przecież chińczyków nie będę pytał o biuro szeryfa, bo nawet jak zrozumieją pytanie to ja nie zrozumiem ich odpowiedzi. Pierwszego napotkanego CYWILIZOWANEGO człowieka, więc Indianie odpadają, zapytam o drogę do biura szeryfa. Miejmy nadzieje, że pan Bullock rzuci trochę więcej światła na tą sprawę. Znikający górnicy. Też coś. Co w tym dziwnego, że znikają górnicy, którzy wydobywają złoto w Kraju Siuksów. Układ z Deadwood jest swojego rodzaju kompromisem, w dzisiejszych czasach, kiedy wojna z Rebeliantami się przeciąga jest on niewątpliwie sukcesem, lecz kiedy tylko południowcy złoża broń, a znając ich upór zrobią to dopiero po śmierci, wtedy trzeba będzie zając się Indianami. Nie to, bym miał coś do czerwonoskórych, lecz kto to słyszał by mniejsi dyktowali warunki większym? Jak się nie przystosują to zostaną wybici… a oni są jeszcze bardziej dumni i uparci niż rebelianci. Więc znów poleje się krew. Szkoda kobiet i dzieci… jednak nic na to nie poradzę.
Oglądam się przez ramię, spojrzenie moich szarych oczu pada na dymiącą jeszcze lokomotywę.
-Kang – wypowiadam cicho imię, czy też nazwisko właściciela kolei, któremu wbrew logice udało się dogadać z Siuksami by przeciągnąć po ich ziemiach tory. To jemu powinienem się przyglądać, wydaje się dużo bardziej podejrzany, niż zniknięcie kilku górników. Rozkaz jest rozkaz. Przerzucam walizkę do drugiej ręki, przez moment zastanawiam się czy nie odwiedzić najpierw hotelu, przebrać się, nieco odświeżyć, po długiej podróży w dusznym przedziale. Lecz poczucie obowiązku wygrywa.
-Szeryfie – mruczę pod nosem – gdzie jesteś…?
Arcymag
Ilość postów: 2188
Klasa: Drow
Tak! Wysoki sądzie to Deadwood, które leży pośrodku Kraju Siuksów. Raj dla górników i awanturników. Byłem tam. Co robiłem Wysoki Sądzie? ano też ogarnęła mnie gorączka... jaka gorączka? Ano złot Wysoki sądzie. Ni i upiorytu ale w tym to nie siedziałem za długo bo to niebezpieczne. Dlaczego? Ano upiorty znajduje się w bryłach i żeby go wydobyć robi się odwierty by sprawdzić czy tam jest. No a potem ogniem sprawdza... i czasem zdarza się, że jebnie... Tak, jebnie... Przepraszam...
Ruszyłeś w stronę miasta, które znajdowało się za wzniesieniem na którym znajdował się dworzec. Gdy tylko opuściłeś jego obszar i zbliżyłeś się do krawędzi wzniesienia przed Tobą rozpostarła się ta dziura zwana Deadwood. Samej zabudowy drewnianej nie było za dużo. kilkadziesiąt budynków poprzecinanych szerokimi ulicami stanowiło ścisła centrum. Wokoło natomiast znajdowały się liczne namioty. Zapewne należały do górników, którzy przybyli tu by zdobyć fortunę, jak najniższym kosztem. Miasteczko faktycznie wyglądało tak jakby wyrosło w jedną noc choć teraz zaczęło dość dobrze prosperować i dlatego zwróciło uwagę Stanów Zjednoczonych... oczywiście spore złoża upiorytu zrobiły też swoje. Ruszyłeś drogą w stronę miasta i w połowie drogi spotkałeś mężczyznę, który zmierzał właśnie na dworzec. Tak jak zamierzałeś zatrzymałeś mężczyznę i zadałeś mu pytanie odnośnie biura szeryfa. Szybko też uzyskałeś odpowiedź.
Szeryf Bullock mieszka w ostatnim budynku na głównej ulicy. Musi Pan ją przejść całą, a budynek znajduje się po lewej stronie. Biura jako tako nie mamy, choć więzienie z celami już jest.
Mężczyzna, dziwnie Ci się przyglądał i już nie raz byłeś w taki sposób obserwowany, wszak na północy niemal każdy wiedział kim jesteś i dla kogo pracujesz. Nic jednak nie powiedział czekając na to czy masz moze jeszcze jakieś pytania. Wszak nie chciał podpaść facetowi w czerni. Choć twoja jurysdykcja nie rozciągała się na mieszkańców Deadwood to reputacja robi swoje.
Co zaś się tyczy Kanga to leżał on daleko poza Twoimi możliwościami i z tego dobrze zdawałeś sobie sprawę. Cała jego osoba jest podejrzana ale póki co nikt nie ważył się zrobić, jakiegokolwiek kroku w stronę przeszkodzenia jego interesom, które o dziwo pokrywały się z interesami rządu, a przynajmniej w tej jakże ważnej kwestii jaką były dostawy upiorytu. No chyba, ze jakimś cudem sprawa zniknięcia górników wiąże się z chińczykami. Cóż. Może szeryf rzuci więcej światła na sprawę.
Ilość postów: 26
Podziękowałem i dotykając ronda fedory skinąłem uczynnemu mężczyźnie. Jeszcze z mieszkańcami się nagadam, więc lepiej najpierw zasięgnąć języka u źródła. Ruszam więc Główną ulicą, trzymając się jej lewej strony, staram się stąpać jak „najdelikatniej”. Szkoda mi butów na taki spacer, a ulice Deadwood raczej nie są wybrukowane… uważam więc by nie wdepnąć w coś gorszego niż błoto, czy resztki wczorajszej fasolki, którą kucharz wyrzucił przez okno. Po drodze rozglądam się uważnie, pewnie przejdę przez centrum więc warto zapamiętać gdzie są główne budynki, bank, saloon, hotel, oczywiście jeśli mają szyldy. Zapewne gdzieś tu powinny być biura agencji górników, które zapewne odwiedzę w trzeciej kolejności, zaraz po hotelu.
Kiedy dotarłem, miejmy nadzieje bez przeszkód, do domu szeryfa, stukam trzykrotnie w drzwi
-Panie Bullock. Przyjechałem z Chicago… - mówię dość głośno cofając się dwa kroki. Liczę, ze zastałem szeryfa w domu i będę mógł z nim porozmawiać w cztery oczy. Gdyż sprawa jest delikatna i nie należy o niej rozmawiać na ulicy. Jeśli zaś szeryfa nie ma… to cóż pozostaje mi zawrócić i udać się do hotelu…
Arcymag
Ilość postów: 2188
Klasa: Drow
Tak Wysoki Sądzie. W Deadwood szeryfem był Seth Bullock. Czy był dobry? Najlepszy. Nie nadużywał broni i potrafił większość sporów rozwiazać nim ktoś wyciągnął spluwę? Czy to dobrze? Dla wytwórcy jesionowych łóżeczek raczej nie... Hehehehe... Eeeee przepraszam Wysoki Sądzie.
Ruszyłeś w stronę miasta i po kilku chwilach znalazłeś się na granicy budynków i tu ujrzałeś dwa saloony stojące na przeciw siebie. Ten po lewej był dość elegancki i przyjemny, nazywał się Bella Union. Drugi nie miał szyldu ani żadnego oznaczenia ale z pewnością był saloonem. Zdecydowanie znacznie więcej luda tłoczyło się w środku co widziałeś przez drzwi i okna. Szedłeś niezrażony niczym dalej i po kolejki widziałeś kilka sklepów. Te ważniejsze zdecydowanie znajdowały się na uliczce głównej, którą właśnie przemierzałeś. Spory budynek hotelu, sklep spożywczy, sklep z narzędziami górniczymi w zasadzie wszystko co może być potrzebne do życia. Widziałeś też agencję w której to przedstawiciele Indian pobierali opłaty od górników oraz tutejszą gazetę i telegraf mieszące się w jednym z pierwszych budynków. W końcu dotarłeś do do budynku nieco mniejszego niż te drewniane molochy w którym mieściły się saloony czy hotel. Dom przeznaczony był dla rodziny i był ostatnim na tej ulicy. Kawałek dalej zaczynały się pola namiotowe. Podszedłeś do drzwi i zapukałeś trzykrotnie po czym rzekłeś co miałeś. Usłyszałeś jakiś dźwięk i po chwili drzwi się otworzyły. Twoim oczom ukazał się mężczyzna po trzydziestce dobrze zbudowany. twarz miał przystojną i zdobił ją wąs. Spojrzenie zaś miał niezwykle twarde i ostre co nie umknęło twojej uwadze. Podobnie jak głos, gdy odpowiedział na Twoją uwagę.
Z Chicago? Stamtąd oczekuję tylko jednego człowieka. Zakładam, że nim Pan jest i udowodni mi Pan to nim przejdziemy do rozmowy. A teraz proszę.
Odsunął się z odrzwi byś mógł wejść do środka.
Ilość postów: 26
Wchodzę do środka, udając się za gospodarzem. W sieni stawiam walizkę, zdejmuje kapelusz i płaszcz. Rozglądam się czy jesteśmy sami.
-Nazywam się Christian Ian Aniston. – przedstawiam się i powolnym ruchem ręki sięgam do wewnętrznej kieszeni marynarki by pokazać legitymację. Słyszałem bowiem historię o pewnym Agencie zastrzelonym przez porywczego szeryfa kiedy właśnie sięgał po chusteczkę do nosa, a tematem myślał, że po broń.
-I to mnie pan oczekiwał. Przybyłem prosto z dworca. – usprawiedliwiam swój nienajlepszy wygląd – Nie poinformowano pana, że przyjeżdżam dziś? – pytam lekko niezadowolonym głosem, po drodze widziałem telegraf, więc mógł kogoś wysłać na dworzec. Rozglądam się raz jeszcze – Jesteśmy tu sami? Możemy w spokoju rozmawiać? –pytam się dla pewności, lecz nie czekając na odpowiedź zadaje kolejne pytanie –W czym problem? – bo problem jest, inaczej szeryf by nie wyzwał nikogo z Agencji. Nim zadam kolejne pytanie chce wysłuchać jego opowieści w całości. W skrytości ducha mam nadzieje ze nie przyjechałem tu na darmo. - Proszę wszystko opowiedzieć, od początku i jak najdokładniej.
Arcymag
Ilość postów: 2188
Klasa: Drow
Jak dotarłem do Deadwood? Ano pociągiem prze sędziego... Iron Dragon. Tylko to tam dociera. Taaa bilety są drogie ale to jedyna w miarę bezpieczna droga do miasta. Konno lepiej nie próbować. Dlaczego? Bo Indianie wyłapują. Pociąg jest drogi ale jak ktoś dobrze trafi w górach to mu się zwróci... Kang musi być bardzo cwany chinolem skoro tak się ustawił. Przepraszam Wysoki Sądzie.
Bullock uśmiechnął się słysząc Twoje pytanie lecz nie odpowiedział na żadne nim nie ujrzał twojej legitymacji. Gdy to nastąpiło zamknął drzwi i wskazał rękę odrzwi, a którymi był najprawdopodobniej salon bo stamtąd dochodziło trzaskanie palonych polanek.
Seth Bullock.
Powiedział chłodno po czym wyciągnął rękę by się z tobą przywitać.
Wysłałem po Pana chłopca ale najwyraźniej uznał, że ma lepsze rzeczy do robienia. Rozmówię się z nim później. I tak jesteśmy sami ale nim opowiem cokolwiek, proszę usiąść w salonie. Nie zamierzam rozmawiać na stojąco. Chce Pan coś dopicia Panie Aniston?
Ruszył w stronę salonu by wskazać Ci miejsce. W pokoju rzeczywiście był kamienny kominek oraz duży stół dla sześciu osób, a przy nim krzesła. Pomieszczenie było dobrze oświetlone co zapewniały odpowiednio rozstawione okna. Na stole stała buteleczka whisky i kilka szklanic. Najwyraźniej szeryf musiał się niedawno tu wprowadzić bo nie było innych mebli oraz elementów dekoracji.
Ilość postów: 26
Ściskam dłoń szeryfa na powitanie.
-Miło mi… - mówię z grzeczności, gdyż zazwyczaj współpraca z „prowincjonalnymi” stróżami prawa jest trudna. Wchodzę do salonu, dyskretnie się rozglądając. Musi tu sporo zarabiać, skoro stać go na taki dom… bo raczej nie postawił go z pensji szeryfa. Oczywiście to żadne zarzut, jeśli tylko wywiązuje się ze swoich obowiązków. Kiedy Bullock proponuje coś do picia mój wzrok spoczywa na butelce. Z chęcią bym się napił, ale…
-Nie, dziękuję… jestem na służbie. – odmawiam siadając przy stole. Chce to załatwić jak najszybciej, wysłuchać szeryfa, zadać mu kilka pytań i udać się do hotelu… odświeżyć i napić się odrobinę whiskey.
-Słucham. – ponaglam Bullocka, pomijając grzecznościowe chwalenie domu
Arcymag
Ilość postów: 2188
Klasa: Drow
Wysoki sądzie czasem zdarzały się zniknięcia w górach... ale i tak wszyscy obwiniali czerwonoskórych. Wszyscy wiedzą że to pogańskie bestie! Jak boga kocham prze sędziego! Tak jestem wierzący... Zawsze chodziłem do kościoła...
Spojrzał na Ciebie twardym twardym wzrokiem po czym usiadła krześle obok. Rozejrzał się jeszcze raz po pokoju i skupił swoje beznamiętne spojrzenie na tobie. Przez chwilę Cię obserwował przez co mogłeś poczuć się dość nieswojo ale zaraz zaczął mówić spojonym głosem.
Panie Aniston, jak zapewne Pan wie Deadwood nie podlega jeszcze jurysdykcji Stanów Zjednoczonych z racji swojego położenia. Dlatego mieszkańcy sami stanowią tu prawo. Mieszkańcy też mianowali mnie szeryfem, więc teraz ja stanowię tu prawo. Mianowałem swoich zastępców i od czasów śmierci Dzikiego Bila w miarę się tu układa. O ile tak można to nazwać. Ostatnimi czasy jednak zaginęło sześciu górników udajaćych się w góry. Normalnie obwiniał bym o to czerwonoskórych i z nimi jakoś się dogadywał ale według ich ustaleń zaginęło im także dwóch wojowników. Uznałem, że nie ma sensu zatem obwiniać się na wzajem o to co się stało lecz zaleźć tego przyczynę. Niestety obowiązki w mieście nie pozwoliły mi na dogłębne zbadanie sprawy. Stąd telegram do Chicago z prośbą o pomoc. Jest to mały ukłon w stronę rządu z naszej strony. Oczywiście skorzystają na tym wszyscy. Jeśli sprawa zostanie rozwiązana przekonam mieszkańców do wprowadzenia zasad panujących w reszcie kraju. Pogranicze pograniczem ale cywilizacja powoli dociera i tutaj. Wróćmy jednak do sedna sprawy. Górnicy zniknęli po tym jak opuścili miasto i udali się do swoich kopalni. Każdy ponoć wyruszył tam sam,a zaginięcia zdarzały się w odstępie jednego, dwóch albo trzech dni. Żaden z nich nigdy nie dotarł do kopalni, a Indianie wypierają się że cokolwiek zrobili. Wierzę im gdyż nigdy jeszcze nie złamali warunków traktatu. Jeśli chce Pan sprawdzić szlak to musi pan porozmawiać z rodzinami zaginionych, oni dokładnie opowiedzą gdzie i w jakich miejscach mężczyźni mieli swoje kopalnie oraz jaką drogą do nich szli. Dwóch z nich nie miało rodzin także musiałby Pan znaleźć inne źródło informacji na ich temat. Taka mała uwaga z mojej strony. Przed wyruszeniem na szlak sugeruję porozmawiać z Indianami. Zabraniają wchodzić na swoje ziemie i z reguły źle się to kończy dla tych co próbują. Panu może pozwolą jeśli jakoś ich Pan przekona. Swoją drogą liczyłem, że przybędzie szeryf federalny, a nie pinkerton. To dość ciekawe.
Skończył swój wywód i nie spuszczał z Ciebie wzroku. Zapewne oczekiwał na pytania. Rękę zaś wsadził w kieszeń fraka i wyciągała z niej zagiętą kartkę, którą Ci podsunął.
Ilość postów: 26
Nie przerywam szeryfowi. Staram się nie reagować, kiedy Bullock mówi o jurysdykcji. „Może nie należy, ale już niedługo będzie…” - myślę tylko, pobłażliwie się uśmiechając. „Mały ukłon”
-To chyba Chicago robi panu przysługę przysyłając kogoś kto ma zając się sprawą, która może pana przerastać… - mówię cicho, spoglądają mu w oczy, lecz szybko odwracam wzrok, nie chcę żadnych „pojedynków” polityka, polityką, lecz teraz trzeba działać wspólnie. O wprowadzaniu „zasad panujących w reszcie kraju" nawet nie wspominam
Zniknięcie sześciu górników brzmi poważnie, a raczej by brzmiało gdyby nie bliskość Siuksów. Skoro jednak szeryf wierzy w ich zapewnienia. Pewnie lepiej niż ja zna się na obyczajach czerwonoskórych. Kiwam więc tylko głową. Kiedy skończył przedstawiać sprawę notuję parę najważniejszych rzeczy.
Sześciu górników
Dwóch wojowników
Znikali pojedynczo
Czas pierwszego zniknięcia - ?
Odstępy między zniknięciami – różne jeden dwa lub trzy dni.
Nazwiska górników (Indian):
1. 2. 3. 4. 5. 6.
(7.) (8.)
Biorę od szeryfa kartkę i rozkładam ją by zobaczyć co to jest. Uważnie oglądam. Jednocześnie zastanawiam się nad cala sprawą. Górników mogli zabić Indianie, skoro wracali do kopalń pojedynczo mogli gdzieś zabłądzić, zejść z trasy i trafić pod tomahawk jakiegoś młodego wojownika pragnącego chwały i skalpów. Wojownicy zaś mogli zginąć z ręki górników… To by było najprostsze rozwiązanie, które trzeba wykluczyć.
-Szeryfie Bullock, a może to jakaś niesubordynacja wśród Siuksów. Kilku buntowników, jest to możliwe? – niewiele wiem o zwyczajach Indian, liczę więc że żyjący obok nich szeryf wie więcej. Słuchając odpowiedzi na to pytanie zastanawiam się nad innymi możliwościami. Dość oczywistym motywem jest złoto. A dużo łatwiej jest zabrać komuś złoto lub upioryt niż samemu znaleźć żyłę i rozpocząć wydobycie.
-Czy możliwe by górników zabiła konkurencja? – ten motyw powinien być sprawdzony jako drugi, zaraz po czerwonoskórych, ciekawe czy szeryf poświęcił choć chwile na wykluczenie go zanim zatelegrafował do Chicago. Sądząc po tym, jak sam się wyraził „obowiązki w mieście nie pozwoliły mi na dogłębne zbadanie sprawy” to pewnie nie zbadał sprawy. Zrobił na mnie wrażenie twardego faceta, lecz dom oraz te jego „obowiązki” coraz bardziej mnie zniechęcają do współpracy z nim. Jeśli jednak już tu jest to trzeba sprawdzić, czy za tymi zniknięciami nie kryje się coś więcej…
-Szeryfie pana informacje są bardzo mało szczegółowe… - mówię drapiąc się ołówkiem po głowie - będę potrzebował nazwisk zaginionych górników, a najlepiej i Indian. Przydatne też by były dokładne czasy ich zniknięć… oraz panująca wtedy pogoda - zastanawiam się co może łączyć tych ludzi. Pierwsze co się nasuwa to miejsce zniknięcia, w pobliżu miasteczka w drodze do kopalń, lecz dokładne miejsce kopalń poznam rozmawiając z rodzinami.
-Czy jest tu jakieś biuro, gdzie rejestrują swe działki górnicy? Chciałbym zajrzeć do ksiąg, oraz gdzie mogę porozmawiać z przedstawicielem Siuksów w celu uzyskania tego pozwolenia na zbadanie okolicy…
Arcymag
Ilość postów: 2188
Klasa: Drow
Gdy rozwijasz karteczkę widzisz na niej sześć nazwisk.
Alan White - pole namiotowe w południowej ćwiartce 02 06 1880
Bart Gem - pole namiotowe w południowej ćwiartce 03 06 1880
Norman Norton - Pole namiotowe w północnej ćwiartce 06 06 1880
Smail Curt - Pole namiotowe w zachodniej ćwiartce. 09 06 1880
Wiliam Blackburn - nie ma rodziny 12 06 1880
Kurt "łyżeczka" Dallas - nie ma rodziny 14 06 1880
Szeryf zaś zaczyna objaśniać oznaczenia i odpowiadać na zadane przez Ciebie pytanie, a przynajmniej te których nie rozwiązało przeczytanie kartki. Z kartki też wynikało, ze ostatnie porwanie miało miejsce cztery dni temu.
Ziemia należy do Siuksów ale oni nie zabijają górników, odstawiają ich poza granicę swojego kraju albo bezpośrednio do mnie do miasta. No i zdecydowanie zaginięcie ich ludzi jest problematyczne bo mają zakaz zbliżania się naszych szlaków. Nigdy też nie złamali tego zakazu, nie mogę zakładać, że zrobili to teraz. Zdarzały się przepychanki ale nigdy nie padły strzały. Co ciekawsze tropiciele Siuksów nie byli wstanie znaleźć żadnych śladów zaginięć, a to dość dziwne bo są świetni w tropieniu. Z kolei jakby zrobili to nasi ludzie to owe ślady by były. To wyklucza w takim razie konkurencję i jest dość niepokojące. Nasi traperzy też nie znaleźli żadnych śladów ale może Pan z nimi porozmawiać dla pewności. A najlepiej z Calamity Jane bo ona tym się zajmowała. Znajdzie ją Pan u doktorka albo wałęsającą się po mieście. Biuro w którym odnotowane są działki znajduje się zaraz obok biura, w której mają swoją placówkę Siuksowie. Oba mieszczą się na tej ulicy i zapewne musiał je Pan mijać po drodze do mnie.
Ilość postów: 26
Tak, kartka odpowiedziała na najważniejsze pytania. Bowiem były na niej nazwiska oraz miejsca gdzie można szukać rodzin zaginionych, choć lepszym słowem zapewne by było „nieżywych”, górników. Tak czy inaczej składam kartkę i chowam ją do swego notesu. Przyda się później. Jako że źle oceniłem szeryfa szybko go przepraszam
-Przygotował się pan szeryfie doskonale… - jednak nie byłbym sobą, gdyby nie wypomniał mu pewnej drobnej rzeczy – pytałem o pogodę w dniach kiedy znikali górnicy. Chciałbym tez zapytać, kiedy znikali górnicy? Mówił szeryf, ze podczas powrotu z miasta do swoich kopalń, czy to miało miejsce zawsze o zmierzchu, świcie? – jest dla mnie mało prawdopodobne by zniknięcia miały miejsce w biały dzień, w samo południe, ale kto to może wiedzieć. Nawet ja słyszałem że Indianie świetnie zacierają swoje ślady oraz jak nikt inny potrafią tropić. Skoro nie było tam śladów… tak, zaczyna się robić interesująco. Przecież górnicy nagle nie odpalili plecaków rakietowych i nie odlecieli. Zapisuję jedynie nazwisko trapera, a raczej pani traper.
Calamity Jane
Szeryf też nie wykluczył, bo wykluczyć się nie dało Indian. Może i Bullock im wierzy, lecz ja nie. Do tego jeszcze przecież mogli tego dokonać jacyś buntownicy, młodzi wojownicy, albo jakieś inne plemię… tylko gdzie są ciała…
-Czy tropiciele Indiańscy czy wspomniana przez pana panie Bullock Calamity Jane znaleźli jakiekolwiek ślady? Krew…? – miejsca i tak będę musiał obejrzeć samemu, lecz dzięki takiej wskazówce zawężę obszar poszukiwań.
Arcymag
Ilość postów: 2188
Klasa: Drow
Tak, jest Wysoki Sądzie. Już tłumaczę. Według traktatu górnicy z Deadwood nie mogli pracować w większych ekipach niż po pięć osób. Nie można było zakładać większych spółek... Nie wiem czemu... Takie prawo. Nie mnie podważać to. Ile kosztowała działka? Dwieście dolców Wysoki Sądzie! A za stówę pięć osób może przez miesiąc szukać albo upiorytu albo złota. Taaa, stała cena.
Bullock spojrzał na Ciebie pewnie po czym odrzekł spokojnym głosem.
Według traperów zniknięcia miały miejsce rano, gdy górnicy wyruszali do kopalń. Nie znaleziono śladów by do nich dotarli. Każdy górnik jak dociera pod swoją kopalnię to z reguły rozpala ognisko by móc zjeść w czasie dnia ciepły posiłek. Nie ma śladów ogniska w dniu w którym zaginęli górnicy. Każdy z nich też na pewno wyruszył sam a przynajmniej tak twierdzą mieszkańcy miasta, którzy ich widzieli. Co zaś się tyczy pogody to mamy wyjątkowo ciepłe lato tego roku także pogoda dopisuję, co jest dobre zwłaszcza dla poszukiwaczy złota. Mężczyźni, którzy zaginęli co prawda w głównej mierze zajmowali się wydobywaniem upiorytu ale nie sądzę by to miało znaczenie. Może takie, że droga do kopalń jest dalsza niż do strumyków. Tropiciele niestety nic nie znaleźli co jest bardzo dziwne. Niema też śladów sugerujących, że ktoś zeszedł ze szlaku. Ale tu zdecydowanie bardziej pomogą osoby, które tam były bo może coś co dla mnie nie ma znaczenia dla Pana będzie istotne. Żyję tu już kilka lat i nauczyłem się ignorować pewne rzeczy. Jest to niezbędne aby jakoś funkcjonować na tym pograniczu.
Skończył mówić i wyciągnęła z kieszeni niewielkie cygaro, które wsadził do ust. Jego spojrzenie powędrowało znowu na ciebie gdy je odpalał.
Ilość postów: 26
Tak, szeryf już nie miał nic do dodania. Przekazał już wszystkie posiadane informacje. Śledztwo więc muszę zacząć od zbierania poszlak i śladów. Kiedy Bullock wyciągnął cygaro na mojej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Mimo, że cygaro, no może nie takie jakie zapalił szeryf, ale jednak pasuje do gentelmana idealnie, to osobiście nie lubię tego zapachu a sam nałóg napawa mnie odrazą. W takim razie pora na mnie. Wstaje i wyciągam rękę w stronę Bullocka
-Dziękuję za wprowadzenie w sprawę i liczę, ze będę mógł na pana liczyć jako osobę znającą teren – mówię lekko się uśmiechając – jednak teraz sprawę przejmuje Agencja… - dodaje dla pewności by Bullock wiedział kto tu teraz rządzi – liczę, że gdyby udało się panu, szeryfie zdobyć jeszcze jakieś informacje natychmiast je pan przekaże…
To powiedziawszy wychodzę do hallu gdzie ubieram płaszcz, oraz kapelusz.
-Jeszcze jedna sprawa – mówię do szeryfa nim wyjdę – te zniknięcia, są dość niepokojące, a nie ma po co siać niepotrzebnej paniki. Najlepiej nic nie mówić, ale czasami trzeba więc, do ustalenia sprawy trzeba przyjąć jakąś wersję… - tu szeroko się uśmiecham – skoro dwóch górników nie miało rodzin, mogła wyjechać, nagle. Jeden mógł zginać w kopalni… a czwarty, dla przykładu spaść z jakiegoś urwiska, ot nieszczęśliwy wypadek… a pozostali dwaj… - zastanawiam się chwilę – na pewno pan coś wymyśli. Rozumie szeryf co mam na myśli? – znów krzyżuje z nim spojrzenia i tym razem staram się wytrzymać jego wzrok, by w końcu się odwrócić i wyjść bez słowa. lecz w ostatniej chwili zatrzymuje się -Powinien szeryf się cieszyć, ze przysłali kogoś z Agencji, a nie szeryfa federalnego... - dotykam palcem ronda kapelusza w geście pozdrowienia. Zanim jednak rozpocznę śledztwo trzeba udać się do hotelu by się odświeżyć i wreszcie wyglądać jak człowiek, a może przy okazji zasięgnę informacji?
Arcymag
Ilość postów: 2188
Klasa: Drow
Oczywiście i powodzenia.
Powiedział Bullock nim jeszcze wyszedłeś z salonu. Gdy to jednak nastąpiło i szeryf wstał by Cię odprowadzić. W przedsionku przed drzwiami wasze spojrzenia się napotkały. Seth wysłuchał co masz do powiedzenia po czym sam odrzekł, a jego słowa raczej nie napawały optymizmem.
Co zaś tyczy się Pana prośby to obawiam się, że jest za późno. W Deadwood takie wieści się rozchodzą bardzo szybko, jak świeże bułeczki można by rzec. Ciężko nad tym zapanować, zważywszy, że nikt nic nie wie konkretnego w tej sprawie. Ta niewiedza jest właśnie największą tajemnicą budzącą strach. Problemem jest brak ciał, a to budzi wyjątkowy niepokój. Miast ma specyficzne położenie, które nie sprzyja zachowaniu spokoju, a teraz wszyscy już łączą te dwa zniknięcia. Będę się zaś cieszył jak ta sprawa się zakończy.
Te informacje, rzeczywiście nie były za dobre ale musiały Ci wystarczyć. Nic więcej nie miałeś o czym dobrze zdawałeś sobie sprawę gdy drzwi domu szeryfa zamknęły się z Tobą. Ty zaś stałeś na ganku spoglądając na bardzo spokojne miasto. Była to główna ulica więc sporo ludzi się tędy przechadzało. Widziałeś też początek linii namiotów, gdzie mieszkała spora część ludności miasta.
Ilość postów: 26
Tak, to były bardzo złe wieści. Trzeba zatem szybko rozwiązać tę sprawę by nie było więcej zniknięć i by zapobiec panice. Poprawiam kapelusz i ruszą główną ulicą w stronę hotelu, który chyba widziałem idąc ze stacji do domu szeryfa. Pospiech pospiechem, lecz trzeba się odświeżyć, wypić odrobinę whiskey… a przy okazji nadstawić uszu. Może w mieście o czymś mówią czego Bullock mi nie przekazał. Ruszam szybkim krokiem w drogę powrotną. Jeśli dotarłem do hotelu to nie zastanawiając się długo wchodzę do środka…
Arcymag
Ilość postów: 2188
Klasa: Drow
[Przepraszam za nieobecność ale brak neta mnie unieruchomił.]
Ruszyłeś spokojnym krokiem w stronę hotelu, który widziałeś wcześniej. Po drodze minąłeś sporo mieszkańców miasta, choć musiałeś przyznać, że głownie kobiety. Twoim oczom ukazał się budynek hotelu, z przed wejścia którego właśnie odchodził mężczyzna ubrany w długi prochowiec ze stetsonem na głowie. Twarz miał niedogoloną, a włosy krótkie lekko siwe. To co jednak zwróciło Twoją największą uwagę to fakt, że chodził o lasce oraz to, iż gdy Cię ujrzał przystanął na chwilę wpatrując się w Ciebie swoimi niebieskimi oczyma. Po chwili jednak ruszył i minęliście się w połowie drogi do hotelu. Na jego twarzy widniał uśmiech, a sam lekko się skłonił po czym poszedł dalej. Ty zaś znalazłeś się przy hotelu. Był to największy budynek w mieście choć cały drewniany. Wszedłeś do środka i ujrzałeś po lewej stronie dużą salę która najpewniej była jadalnią. Znajdował się tu duży stolik na którym stało kilka garnków oraz talerze i szklani. Oraz znacznie mniejsze przy których zapewne można było spożyć posiłki. Po prawej widziałeś zaś ladę z przybitym do jednego filara cennikiem. Za ladą stał stary mężczyzna, który uśmiechnął się do ciebie pokazując nieliczne czarne zęby.
Ilość postów: 26
Kiedy mijam się mężczyzną o lasce dotykam ronda kapelusza w geście powitania, jak to mam w zwyczaju. Cóż, mam dziwne wrażenie że nie jest to miejscowy, ale może to być tylko mylne wrażenie. Coś mi jednak mówi, ze jeszcze z nim będę miał okazje porozmawiać.
Szczęśliwy uśmiech pojawia się na mojej twarzy kiedy, wreszcie dotarłem do hotelu. Podróż pociągiem mimo wszystko jest męcząca, może nie tak jak konno czy dyliżansem, ale jednak. Swe kroki od razu kieruje do lady. Staram się jednak nie stanąć za blisko, by pracujący tu mężczyzna o bardzo pięknym uśmiechu nie powalił mnie swoim oddechem.
-Witam. Chciałbym wynająć pokój – przechodzę od razu do rzeczy nawet nie patrząc na cennik, liczę, ze agencja pokryje moje koszty – jakiś nie za duży, ważny by był spokojny i cichy, najlepiej z oknem na podwórze… od razu też chciałbym zamówić kąpiel, pranie i prasownie koszul… - mam nadzieje, ze facet za mną nadąża. – coś do zjedzenia, jakiś stek, tylko dobrze wysmażony, żeby nie był surowy! – z pustym brzuchem źle się myśli, a ja ma zagadkę do rozwiązania – a teraz poproszę o szklaneczkę whiskey! – kończę, gdyż w gardle mi zaschło. Wyciągam swój portfel – przyjmuje pan amerykańskie zielone dolary, prawda? – czekam na obsługę, mam zamiar wziąć kąpiel, zmienić garnitur, zjeść coś a dopiero potem zabrać się za śledztwo.
Arcymag
Ilość postów: 2188
Klasa: Drow
Jakie luksusy Wysoki Sądzie? W Deadwood? Nie, no oprócz dziwek... eeee przepraszam... Oprócz pań do towarzystwa to nie wiele tam było... Ale Panie były. Rozumie Wysoki Sąd... Przed takimi to nawet Wysoki Sąd by stanął... Przepraszam...
Mężczyzna spojrzał na Ciebie po czym odpowiedział najlepiej jak umiał.
Eeeeeeeeeee? Yyyyyyyyy? Aaaaaaa?
Zapewne część wypowiedzi była nie zrozumiała lecz minęło jeszcze kilka dodatkowych chwil po których zreflektował się nieco.
Chce pan pokój? Wynajmujemy na tydzień minimum za pięć dolców dziennie. Czyli.... eeeee
Tu się zamyślił na chwilę.
Policzy Pan sobie, bo i tak płacić będzie Pan szefowi. Kąpiel w łaźni można zamówić... tu niedaleko.
Wskazał palcem na południową ścianę budynku.
Pranie! Ja piorę! Proszę zostawić rzeczy!
Tu rzekł z entuzjazmem jakby chciał podkreślić, że na czymś się zna.
Jedzenie zaraz przyniosę... a Whisky nie mamy tylko w saloonie można kupić. Przyjmujemy ale to Pan Zapłaci właścicielowi Panu Farnumowi, jak przyjdzie, a teraz dam panu klucze.
Wyciągnęła klucz z drewnianym breloczkiem z napisem dwa. Po czym podał Ci a drugą ręką wskazał schody.
Eeeee na piętrze.
Ilość postów: 26
Patrzę na tego jegomościa z lekkim, pobłażliwym uśmiechem.
-Nie macie whiskey… przecież są stoliki? – mówię mocno zaskoczony, lecz najwyraźniej tu się tylko jada. To trochę niewygodne, jadać i pić w osobnych miejscach, tak samo jak spać i kąpać się, ale cóż, prowincja. Zaskoczyło go też, ale tym razem pozytywnie, ze bez przeszkód ktoś upierze jego koszulę.
-Zaraz przyniosę koszulę, jak tylko zostawię walizkę w pokoju… Tylko nie przesadzaj z krochmalem… - instruuje biorąc klucz –Nazywam się Aniston. –podaje nazwisko, jakby wpisywał to do jakieś księgi, lub gdyby ktoś mnie szukał. W końcu udaje się do pokoju po schodach. Na piętrze szukam numeru dwa. Najpierw sprawdzam okno, oraz widok z niego, oraz czy da się przez nie wyjść i wejść. Następnie rozpakowuje walizkę. Koszulę która miałem na sobie dam do prania, garnitur do odświeżenia zaś zakładam drugi. Pudełko z Gatlingiem chowam pod łóżkiem, walizkę zostawiam na widoku. Następnie schodzę coś zjeść i oddać panu „eeee, wyyyy, aaaa” koszule do prania.