Sesja Trebrona

Ruszyłeś do góry po schodach i bez trudu odnalazłeś pokój numer dwa, gdyż był pierwszym który rzucił Ci się w oczy. Wszedłeś do środka i zamknąłeś za sobą drzwi. Pokoik nie był duży ale miał przedsionek. W przedsionku dostrzegłeś jedną szafę oraz mniejszy regał na którym stała miska, zapewne by dokonać porannych czynności higienicznych... ta prowincja... Znajdował się tu też wieszak na płaszcze i z miejscem na kapelusze. Sam pokoik był dość dobrze oświetlony i oprócz łóżka znajdowała się tu kolejna szafa i jeszcze dwa regały. Na których stała lampa oliwna. Okno otwierało się do góry, a widok jaki się z niego roztaczał niekoniecznie należał do najprzyjemniejszych. Miałeś pod nosem chińską dzielnicę, a przynajmniej w odległości kilku set metrów. Większość to budynki z płachty i drewna które można było nazwać pół namiotami. Sporo ludzi się tam kręciło ale białych niewielu widziałeś. Dobrze, ze chociaż twoje dolary przyjmują.... Jakby ktoś umiał się wspinać to z pewnością by się dostał do twojego okna ale te można było zamknąć dość szczelnie. Po dokonaniu pierwszego przeglądu zacząłeś się rozbierać i wkładać drugi garnitur. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach właśnie wtedy rozległo się pukanie do drzwi...
Odpowiedz
Pokój może być. Okno sprawdzam na wypadek gdybym sam musiał tędy wychodzić, lub wracać do pokoju, by nie zostać zauważonym przez obsługę hotelową. Zastanawiam się po co tyle tu szaf na ubrania, przecież żadne podróżny ich nie zapełni. Pewnie większość w ogóle nie posiadała tylu ubrań. Miska z wodą jak najbardziej się przyda, choć lepsza by była łazienka, chociaż na korytarzu… Kiedy słyszę pukanie do drzwi na moment nieruchomieje, zastanawiam się kto to może być. Staram się jak najszybciej ogarnąć by przynajmniej nie świecić gołą dupą. Pospiesznie wciągam spodnie i poprawiam szelki.
-Chwileczkę! – mówię by zyskać na czasie, wyjmuje rewolwer z kabury i wsadzam go z tyłu za spodnie, dopiero teraz tak przygotowany odzywam się ponownie –Proszę… otwarte. –czekam w napięciu kto to składa mi wizytę, choć podejrzewam, ze to właściciel hotelu to wolę zachować ostrożność.
Odpowiedz
Drzwi otwierają się powoli a ty słyszysz męski głos.
Dzień dobry! E.B. Farnum, właściciel hotelu. Miałem...
Dopiero teraz ukazujesz swoją sylwetkę i sam możesz się przyjrzeć mężczyźnie. Wygląda na dość zadbanego, a co ważniejsze znacznie lepiej idzie mu wysławianie. Co prawda jego twarz wygląda dość "kanaliowato" ale i tak lepiej niż mężczyzny poznanego na dole. Ubrany był w brązowy dobrze skrojony frak choć nieco zabawnie w nim wyglądał. Farnum miał długie włosy lecz nieco łysiał z przodu, zaś zębów też mu nie brakowało... a przynajmniej nie tak wielu. Uśmiechnął się do szyderczo po czym zapytał.
Zadowolony Pan z pokoju? W czymś mogę jeszcze pomóc? Coś potrzeba?
Odpowiedz
Staje przodem do nieoczekiwanego gościa. Staram się nie ruszać zbyt gwałtownie by rewolwer nie wpadł mi do spodni. Uśmiecham się do niego przyjaźnie.
-Dziękuję. Aniston. – przedstawiam się lecz nie wyciągam reki na powitanie, jestem przecież niemal nagi. -Pana pracownik wszystkim się już zajął… - sięgam po portfel – Tylko rozliczyć się mam ponoć z panem… Pozwoli pan że się najpierw jednak ubiorę, zaraz zejdą na dół i tam porozmawiamy.
Czekam aż wyjdzie. Po czym szybko się ubieram i kontynuuje swój plan. Schodzę na dół z koszulą do prania i z garniturem do odświeżenia. Przy okazji porozmawiam z panem Farnumem.
-Ma pan wspaniały hotel – kłamię, lecz po części jest to prawda, bo jest zapewne jedyny w okolicy –Zatrzymam się na kilka dni, trzy cztery, jeszcze nie wiem dokładnie… - płacę z góry cenę jaką poda nie targując się -Pana pracownik powiedział, ze tam –wskazuje na budynek obok – jest łaźnia w której mógłbym się odświeżyć po podróży? –daje tym samym znak ze nie zamierzam się wdawać w dłuższe konwersację. Zamierzam jak najszybciej wziąć kąpiel, dopiero po tym wrócić i coś zjeść.
Odpowiedz
Dobrze, dobrze.
Uśmiechnął się Farnum po czym zrobił kilka kroków w tył i zamknął drzwi. Ty zaś wróciłeś do swoich czynności. Kilka minut później byłeś już przebrany i miałeś przygotowaną koszulę. Ruszyłeś do drzwi i zszedłeś na dół gdzie za ladą stał już Pan Farnum, a nie mężczyzna, który Cię przywitał. Wysłuchał co mówisz po czym odpowiedział.
Minimalny czas wynajmu to tydzień i za to biorę trzydzieści pięć dolarów.
Zdajesz sobie sprawę, że cena jest zawyżona nieco jak na standard przybytku ale zapewne ma to związek z tym, że faktycznie jest to jedyny hotel w mieście. Po zapłaceniu słyszysz odpowiedź na zadane pytanie.
Tak łaźnia jest tuż za rogiem jak skręci pan w prawo. Znajdzie pan bez problemu bo wisi tam szyld. Koszulą się zaś zajmę.
Dodał uśmiechając się po czym wziął od Ciebie koszulę.
Tak, hotel jest zac....
Ale tego już nie usłyszałeś bo wyszedłeś i ruszyłeś w stronę sauny. Było tak jak powiedzieli obaj mężczyźni. Za rogiem budynku skręciłeś w prawo i ujrzałeś po lewej stronie wejście do kolejnego drewnianego budynku a nad nim dużymi literami napisane:
Sauna
Drzwi wejściowe były drewniane ale bez żadnych szyb toteż nie miałeś możliwości sprawdzenia co dokładnie jest w środku. Nikt też póki co nie wchodził i nie wychodził z przybytku.
Odpowiedz
Cóż, niedługo się trzeba wziąć będzie za robotę, trzydzieści piec dolarów? Agencja nie będzie zadowolona, ale jak się wykaże to nie powinni kręcić nosem i pokryć moje wydatki. Cokolwiek zawyżone. Wolę jednak nie myśleć jaki pokój dostałbym w jednym z tutejszych saloonów, choć z pewnością byłby tańszy. Wchodzę do sauny. I rozglądam się po pomieszczeniu, szukam kogoś z obsługi, chciałbym wziąć kąpiel i jeśli to jest tu możliwe wypić szklankę whiskey która za mną chodzi od wizyty u szeryfa, że tez nie dałem się skusić, cholerna opinia o Pinkertonach. Nad sprawą jeszcze nie myślę, choć chyba zacznę od tej tropicielki… pani Jane. Po kąpieli jednak jedzenie…
Odpowiedz
Wysoki Sądzie sauna w Deadwood to coś pięknego, aż łezka się w oku kręci. Ciepła woda i alkohol na życzenia, a za dodatkową opłatą i panienki od Ala można było sprowadzić! Mieli tam ogromną wannę w której i z dwiema kobietami poleżeć można było! Taaa ślinka cieknie...

Wszedłeś do sauny otwierając ciężkie drzwi. Było to jedno duże pomieszczenie oddzielone od siebie kilkoma kotarami. Nie było tu żadnych drewnianych ścian, a jedynie zasłony o różnych kolorach. Powietrze w pomieszczeniu było niezwykle duszne i wilgotne. Poza tym zauważyłeś jedne inne drzwi z których właśnie wyszła kobieta niosąc dużej wielkości dzbanek z którego jeszcze parowało. Weszła za jedną z zasłon, znikając Ci z oczu. Od razu przy wejściu znajdowała się drewniana lada, za którą stałą ciemnowłosa czterdziestoletnia kobieta, która uśmiechnęła się do Ciebie. Ubrana była w białą suknię a włosy miała spięte w kok.
Witamy w naszym przybytku.
Powiedziała uprzejmym głosem po czym dodała dokładnie przyglądając się Tobie.
Życzy sobie Pan długą gorącą kąpiel z odrobiną Whisky coby od środka również zwilżyć gardło? Czy może coś więcej?
Zapytała jakby czytając w Twoich myślach, a przy tym zrobiła ustami dzióbek.
Odpowiedz
Podchodzę do lady wbijając wzrok w kobietę.
-Witam… - mówię zdejmując płaszcz, marynarkę, lecz pozostawiając kapelusz na głowie.
-Czy pani jest aniołem? –posyłam jej ciepły uśmiech, zastanawiać się co ma na myśli mówiąc „coś więcej”, lecz chyba się domyślam, na razie więc musze spasować z powodu braku czasu, lecz kto, wie może jeszcze tu wrócę?
-Czyta mi bowiem pani w myślach. Tak, gorąca kąpiel i whiskey, zimna, to wszystko czego teraz potrzebuje - wyciągam portfel, wyjmując kilka banknotów – ile się należy?
Zamierzam się zrelaksować, odpocząć… a potem wrócić do hotelu by coś zjeść… podczas jedzenie jednak będę mógł już spokojnie popracować, teraz zaś tylko relaks. Dobrze, ze choć na tej prowincji, w dziurze zabitej siedmio deskami jest takie miejsce jak to…
Odpowiedz
Uśmiechnęła się do Ciebie kobieta ale nie poczerwieniała. Spojrzała na Twój portfel po a potem w Twoje oczy.
Do anioła mi trochę brakuję ale jest Pan niezwykle uprzejmy. Za wszystko będzie dolar pięćdziesiąt centów.
Powiedziała uprzejmie i ponownie się uśmiechnęła.
A teraz proszę za mną Panie?
Wyszła za lady i ruszyła w kierunku jednej z zasłon, gdzie zaprosiła cię skinieniem ręki.
Proszę się tu przebrać, a woda zaraz zostanie dostarczona.
Wyciągała ręcznik i położyła go na stołku. Gdy się zbliżyłeś ujrzałeś wannę, w której swobodnie mogłeś się zmieścić i niewielki taborecik oraz szafkę na której było pełno ręczników.
Ja tymczasem idę po whisky.
Zostawiła Cię zasłaniając kotarkę co byś miał trochę prywatności. O ile można było ją mieć w takim miejscu.
Odpowiedz
Kiedy wymieniła cenę daje jej dwa dolary. Czasami warto sobie kupić odrobinę przychylności.
-Z taką twarzyczką mogła by pani spokojnie zostać sławną aktorką w Nowym Yorku. – rzucam kolejnym komplementem. I udaje się za kobietą. Kiedy zagaduje mnie o nazwisko rzucam tylko jej przelotne spojrzenie i posyłam uśmiech. Nie zamierzam odpowiadać. Jeszcze ktoś mnie będzie szukał i mnie znajdzie przerywając chwilkę relaksu, a tak być może będę miał trochę spokoju.
Kiedy znalazłem się za zasłoną, szybko się rozbieram, ubranie starannie składając na taborecie. Swoją goliznę przykrywam jedynie ręcznikiem przewiązując się nim w pasie. Pod leżącym na wierzchu kapeluszem kładę rewolwer. Czekam na mojego „aniołka” whiskey i wodę… Cóż, za dużo Ti intymności nie ma, lecz nie jestem siostrą zakonna ani dziewica ze szkółki niedzielnej co by tej prywatności tak wymagał… Jeśli tylko nikt nie będzie za głośno krzyczał, śpiewał, bądź dmuchał mi dymem z cygara prosto w twarz to sądzę, że uda mi się zrelaksować…
Odpowiedz
Po chwili przyszła kobieta i zaczęła wlewać ciepłą wodę wanny. Zajęło jej to ze dwa albo trzy kursy nim rzekła.
Już może pan wejść, zaraz będę dolewać więcej.
Podała też kilka olejków, które zapewne oprócz walorów higienicznych miały zapewnić niezwykłe doznania zapachowe. Gdy tylko znalazłeś się w wannie na krześle obok pojawiła się Whisky przyniesiona przez kobietę, która cię tu zaprowadziła. W samym pomieszczeniu panował spokój i cisza. Widać ludzie właśnie po to tu przychodzili. Nie słychać było innych rozrywek najwyraźniej do tego było inne pomieszczenie... bardziej intymne? Ciężko Ci było stwierdzić na podstawie tego co widziałeś. O twoje nazwisko nikt już później nie pytał.
Odpowiedz
Tego było mi trzeba. Spokoju, relaksu i samotności. Wreszcie odpocznę i nabiorę siły, bo zadanie które mnie czeka wydaje się trudne. Odganiam myśli o czekającej mnie pracy. Delektuje się whiskey, choć zapewne jest ona raczej z rodzaju tych podłych… a może nie? Detektyw pinkertona musi świecić przykładem i nie może chlać, lecz szklaneczka karmelowego trunku nikomu jeszcze nie zaszkodziła, podobno to nawet dla zdrowotności dobre…
Koniec. Trzeba się brać do pracy. Skoro wypiłem, wykąpałem się, spędzając jakieś półgodziny w wodzie, to mogę zacząć pracować. No prawie, bo jeszcze trzeba coś zjeść. Ubieram się starannie, żegnam się z „aniołkiem” i wracam do hotelu na obiad. Zamierzam podpytać albo właściciela albo jego pracownika na temat zniknięcia górników. Zapewne nie specjalnie się tym interesują, ale może przynajmniej wybadam co „ulica” na ten temat ma do powiedzenia. Zapewne znają miejscowe plotki i mam nadzieje, że się chętnie podzielą z kimś kto przepłaca za pokój…
Odpowiedz
Jedzenie w hotelu Wysoki Sądzie było ohydne ale mało kto miał czas przygotowywać własne toteż jadała tam spora część miasta. W zasadzie większość, która nie udała się w góry... a że to Wysokiego Sądu nie obchodzi? Aha...

Woda była naprawdę ciepła, a w połączeniu z olejkami, których Ci nie skąpiono kąpiel była fantastyczna. Co jakiś czas zaglądała miła i ładniutka blondyneczka pytając czy czegoś Ci trzeba. Zdecydowanie czas spędzony w wannie był, jak dotąd najbardziej przyjemny z całego pobytu w Deadwood. Czas jednak mija nieubłaganie, wszystko co dobre szybko się kończy toteż musiałeś w końcu wyjść z wanny. Wysuszywszy się i ubrawszy opuściłeś przybytek mile żegnany przez obie panie, które Ci tu dogadzały. Po wyjściu z sauny ruszyłeś do hotelu i tam zastałeś współpracownika Pana Farnum, który przywitał Cię swoim bezzębnym uśmiechem.
W czymś pomóc jeszcze Panie Aniston?
Zapytał ponurym głosem. Zaś twoją uwagę właśnie przykuł ogromny gar, z którego właśnie parowało. Najwyraźniej niedługo miała rozpocząć się pora posiłku.
Odpowiedz
Staram się za bardzo nie krzywić na widok uśmiechu tego gentelmana.
-Cóż, właśnie wracam z Sauny, liczę że znajdzie się coś dobrego do jedzenia, od podróży nic nie jadłem… - mówię jakby go to coś obchodziło. Zastanawiam się na co mam ochotę. Lecz skoro jestem na prowincji może zjadłbym jakąś dziczyznę? Chociaż dobry stek też będzie odpowiedni. Mam po prostu ochotę na mięso. – Co macie na obiad? – pytam i udaje się do jakiegoś stolika, przy oknie, siadam tak by mieć w miarę dobry widok na drzwi wejściowe… Liczę, ze mężczyzna podąży za mną a nie będzie krzyczał przez całą salę. Jeśli stanął gdzieś blisko zagaduje
-Musi się tu ciężko, żyć, całe miasteczko jest na łasce Indian. Pewnie bez ustanku dochodzi do jakiś strać pomiędzy Siuksami a górnikami, nie?
Odpowiedz
Deadwood miało ponownie zweryfikować Twoje pojęcie o pograniczu, czego przykładem była strawa.
Mamy gulasz dziś...
Powiedział mężczyzna i nałożył Ci na talerz jakąś papkę i dał nieco pieczywa po czym przyniósł do stolika. Widziałeś tam fragmenty mięsa ale czy była to dziczyzna, czy coś innego? Tego raczej nigdy się nie dowiesz i może nawet lepiej. Wszystko było zmieszane z kaszą i jakimś sosem. Mężczyzna, gdy ci to wręczał uśmiechnął się ponownie pokazując swoje nieliczne zęby.
Psia mać z tymi czerwonymi... żeby nie oni te góry byłby nasze, a teraz trza uważać na każdy kamień. A to święte, a to jakiś ich przodek... jakby to ode mnie zależało to bym powystrzelał... szkoda o nich gadać. Nie licząc jednak ich przedstawicieli w mieście to rzadko tu któryś z nich przebywa. Hołota!
Odpowiedz
Patrzę na coś co pracownik hotelu nazwał gulaszem… patrzę… patrzę… i, kurwa, nie mogę uwierzyć. Biorę widelec i szturcham lekko potrawę, lepiej sprawdzić czy się nie poruszy i nie zacznie uciekać. Przeklinam w myślach, ze nikogo nie zapytałem, gdzie w Deadwood, można porządnie zjeść. Mam nadzieje, ze zostanie mi wskazane jakieś lepsze miejsca, że gdzieś na tej prowincji, można zjeść coś smacznego i apetycznego… spoglądam na pracownika z nadzieją ze to jakiś żart, lecz ten gada o Siuksach, więc chyba jednak to nie jest dowcip. Normalnie nie dałbym tego psu, lecz będąc głodnym , jestem zmuszony zaryzykować. Nic dziwnego, ze zniknęło kilku górników. Pewnie uciekli przed jedzeniem! Próbuje „gulaszu”, choć potrawa którą dostałem pewnie nawet nie stało obok gulaszu. No nic bardziej z rozsądku próbuje coś zjeść… Przy okazji słucham zdania miejscowych o Indianach. Tak jak się spodziewałem, nie darzą się sympatią. Dziwne jednak, ze nic nie wspomniał o zniknięciu górników… albo zwykli mieszkańcy tego nie zauważyli, co by było dobrym znakiem, albo nie uznał tego za ważne… tak czy inaczej gdyby się o tym duuuużo mówiło, to pewnie wina by spadła na Siuksów.
Kiedy zjadłem, ile musiałem, tego czegoś co pracownik nazywa gulaszem muszę popracować. Zacznę od miejsca w którym zniknęli górnicy. Mógłbym chodzić od rodziny do rodziny, ale skoro szeryf wynajął tą tropicielkę Calamity Jane to może od niej powinienem zacząć, może już coś ustaliła.
-Przepraszam – zwracam się po skończonym posiłku do pracownika hotelu – gdzie znajdę panią Jane, tropicielkę? – pytam, a jeśli dostanę dość precyzyjną odpowiedź to się tam udaję.
Odpowiedz
To coś nazwane gulaszem było nawet w miarę jadalne co zapewne było spowodowane dużą ilością ziół jakie tam dosypano. Jeśli byłeś naprawdę głodny to zjadłeś wszystko zagryzając pieczywem. Warto jednak zapamiętać, iż zbiorowa, publiczna kuchnia ma kilka swoich niewielkich wad a przynajmniej na dziwnym zachodzie.
Tropicielka! Phiiii
Fuknął mężczyzna po czym dodał.
Ona nie wytropiła by rannego bizona jakby stał sto metrów przed nią. Tropicielka... Phi
Znowu fuknął i kontynuował.
Ale znajdzie pan Jane na ulicy najpewniej, a jak nie to u doktorka. Jest dość charakterystyczna. Ubiera się jak facet, pije jak facet, beka jak facet, klnie jak facet i jeden bóg wie dlaczego nie urodziła się facetem.
Odpowiedz
Nawet wolę nie myśleć jakie przykre konsekwencje mnie czekają. Zamierzam niedługo, na wszelki wypadek nieco zdezynfekować się od środka kolejną szklaneczką whiskey. Tak na wszelki wypadek. Dla zdrowotności. Opis tropicielki, był hmmm, trochę mało szczegółowy, ale musiał wystarczyć.
-A gdzie znajdę „doktorka”? – pytam wstając i wycierając usta jakąś serwetka, w przypadku jej braku, obrusem. Zamierzam zacząć śledztwo od rozmowy z panią Jane, a skoro można ją znaleźć na ulicy lub u tego „doktorka” uda się właśnie do tego tajemniczego gentelmana ,który wcale nie musi okazać się tutejszym konowałem. Po drodze porozglądam się z kobieta wyglądająca i zachowująca się jak „tutejszy”… bo na pewno nie jak gentelman.
Odpowiedz
Zjadłeś po czym dokonałeś czynności higienicznych obrusem... Tak, tak lokal pozostawiła sporo do życzenia, ale może w którymś innym przybytku zaznasz dobrodziejstw charakterystycznych dla wielkich miast i wschodu. Może w którymś z saloonów, kto wie? Przynajmniej była to jedyna pokrzepiająca myśl, jak mogła by przyjść człowiekowi w takim miejscu.
Doc Cochran? A mieszka w przedostatnim budynku na końcu głównej ulicy. Ma tam dom.
Odpowiedział niechętnie mężczyzna po czym wrócił za ladę. W tym czasie do przybytku weszło trzech mężczyzn.
Strawa dla trzech czym prędzej.
Powiedział jedne z nich po czym weszli do pomieszczenia z którego właśnie miałeś wychodzić. Wszyscy byli mocno brudni i mieli przetarte ubrania,a gdy się do nich zbliżyłeś poczułeś nieprzyjemny zapach. Sauny raczej nie widzieli dziś. Pomocnik Farnuma zabrał się za nakładanie na talerze gulaszu, a Ty w tym czasie opuściłeś przybytek. Ruszyłeś we wskazanym kierunku ale kobiety które mijałeś raczej nie pasowały do opisu... Większość miała na sobie sukienki i zachowywała się przyzwoicie, niemal jak damy można by rzec. Po kilku chwilach i kilkudziesięciu krokach znalazłeś się w połowie głównej ulicy i ujrzałeś szyld nad jednym z domów:

[font="Arial Black"]Doktor[/font]
Odpowiedz
Mam raczej uzasadnione wątpliwości czy tu znajdę jakiekolwiek usługi choćby porównywalne z tymi w Chicago, nie mówiąc już o porównywaniu ich z usługami dostępnymi na Wschodnim Wybrzeżu. Cóż, w Denver gdzie przecież byłem, wcale nie było dużo lepiej… choć było lepiej. Wychodząc nowych gości nie zaszczycam pozdrowieniem. Podejrzewam jednak, że nie korzystaniem z sauny wcale się nie wyróżniają z tutejszego tłumu, to raczej ci co korzystają są pokazywani palcami.
Idąc ulicą uważam pod nogi by w coś nie wdepnąć. Przypomniałem też sobie, ze warto znaleźć tu jakiegoś pucybuta, raz że nieco odświeży moje obuwie, dwa, że może najlepiej orientować się w tutejszych plotkach. Przy okazji poszukiwań „doktorka” rozglądam się za jakimś.
Kiedy wreszcie dotarłem na miejsce, pukam energicznie i próbuje wejść. Sądzę, że to nie tylko dom, ale coś na kształt lecznicy i wejdę do poczekalni…
-Doktorze Cochran? – pytam głośno, przestępując próg.
Odpowiedz
← Sesja Deadlands

Sesja Trebrona - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...