Sesja Trebrona

Z racji tego, iż nie widziałeś tu jak dotąd wielu koni to też i końskiego łajna nie uświadczyłeś na ulicy... co najwyżej w bocznych uliczkach zauważyć można było niestrawione resztki jedzenia. Idąc w stronę budynku doktora dostrzegłeś przed jednym z budynków po drugiej stronie pucybuta. Młody chłopiec, może dziesięcioletni ustawił tam krzesło i podnóżek, a teraz właśnie polerował buty szeryfowi, którego już miałeś okazję poznać. Gdy mężczyzna Cię zauważył podniósł rękę ku kapeluszowi by to oznajmić. Po czym powiedział coś chłopcu, który odwrócił się w twoją stronę i uśmiechnął lekko czerwieniąc.
Te nicpoń, który miał Pana odebrać.
Powiedział głośno Seth tak byś to usłyszał. Ty zaś po kilku uderzeniach serca znalazłeś się przed drzwiami do budynku , nad którym wisiał szyld. Zapukałeś i wszedłeś do środka. W pomieszczeniu panował półmrok a jedynie niewielka lampa oliwna stojąca na stole po przeciwległej ścianie dawała nieco światła. Przy stole siedział mężczyzna ubrany w czarny frak i czytał jakąś książkę co chwilę poprawiając okulary. Miał gęste się włosy i krzaczaste siwe wąsy oraz niewielką bródkę. W pomieszczeniu poza tym były cztery łóżka,a przy każdym szafka nocna. Znajdowały się tu też dwie większe szafy oraz drzwi do jakiegoś innego pomieszczenia, które teraz były zamknięte. Gdy się tylko odezwałeś mężczyzna podniósł wzrok z nad książki i odwrócił głowę w twoim kierunku.
Tak, to ja.
Powiedział mężczyzna wstając od stołu.
W czym mogę pomóc?
Odpowiedz
Pozdrawiam szeryfa dotykając palcami ronda kapelusza. Jednak nie zatrzymuje się idąc dalej. Uważając na buty miałem na myśli raczej wszech obecne błoto. Nawet ja wiem dostatecznie dużo o prowincji by nie spodziewać się brukowanych ulic.
Kiedy już znalazłem się w domu doktora, a jednocześnie lecznicy ścigam kapelusz, jak zwykle robię to lewą ręką. Szybko i pobieżnie lustruje pomieszczenie.
-Witam. Mam nadzieje, że nie będę potrzebował pomocy pana pomocy jako doktora… - żartuję, lecz szybko zdaje sobie sprawę, że to nie był najlepszy dowcip, mógł bowiem zostać odebrany jako jakaś uwaga do kompetencji lekarza.
-Nazywam się Aniston. – staram się przejść do rzeczy –Powiedziano mi, że znajdę u pana doktora pewną tropicielkę. Niejaką Jane. Czy nie wiem pan gdzie może ona teraz być?
Nie wchodzę dalej, stoję w progu, nie chce zabierać lekarzowi więcej czasu niż to konieczne. Jeśli udzieli mi informacji, to szybko dziękuję za nią i udaję się na poszukiwanie kobiety.
Odpowiedz
Doktor zlustrował cię od stóp do głowy... po czym odpowiedział.
Ja mam nadzieję, że nikt nie będzie musiał korzystać z moich usług... Nie licząc drobnych przeglądów Pań w saloonie.
Nie spuszczając z Ciebie wzroku odchylił się na krześle do tyłu i pchnął dłonią drzwi do drugiego pomieszczenia. Twoim oczom ukazało się łóżko na którym smacznie spała kobieta. Twarz miała przykrytą kapeluszem zaś sama była w ubraniu. Tak leżała na pościelonym łóżku.
Chwilowo zrobiła sobie drzemkę. Jeśli to nic pilnego sugeruję nie budzić... chyba, że wcześniej przyrządzę kawę. Popiła trochę dziś.
Cóż widać tylko dżentelmeni nie piją przed 12... kobiet ro nie dotyczy....
Odpowiedz
Uśmiecham się na żart doktora, bo to chyba był żart? A może Cochran mówił poważnie? Mniejsza o to. Kiedy otwiera drzwi wyciągam głowę by przyjrzeć się śpiącej osobie, w pierwszej bowiem chwili przyszło mi na myśl, że pani Jane jest ranna lub chora i dlatego przebywa u lekarza.
-To niestety pilna sprawa. – mówię dość oschle a uśmiech z mojej twarzy natychmiast znika. Kim do wszystkich mocy piekielnych jest ta tropicielka? Zaczynam mieć wątpliwości czy uzyskam jakąkolwiek pomoc.
-Proszę z łaski swojej obudzić panią Jane. – zwracam się do doktora, postępując kilka kroków do przodu, tak by znaleźć się przy stole i przy okazji spojrzeć co za książkę czyta pan Cochran, tak z ciekawości.
Odpowiedz
Doktor obejrzał Cię dokładnie raz jeszcze po czym poprawił okulary na nosie i zamknął książkę.
Niech zatem tak będzie. Zrobię tę kawę.
Powiedział jak najbardziej poważnie po czym wstał z krzesła. i podszedł do jednej z zamkniętych szaf. Wyciągnął z niej metalowy garnek i wszedł do pokoju w którym spała kobieta by za chwile wrócić. Chwycił teraz metalowy kubek i podszedł do stołu.
Proszę usiąść chwile to potrwa.
Wskazał miejsce, a sam zaczął sypać coś do kupka i nie była to jak zauważyłeś tylko kawa.
Żeby ja obudzić zdatna do czegokolwiek musi dostać coś mocniejszego.
Wytłumaczył to co właśnie robił po czym usiadł na krześle czekając zapewne, aż woda się zagotuje w pokoju obok. W tym czasie doktor jeszcze raz się Ci przyjrzał swoim badawczym i przenikliwym wzrokiem.
Coś nawywijała?
Odpowiedz
Zastanawiam się ile może trwać obudzenie śpiącego? Nawet jeśli to pijacki sen, to chyba nie tak długo? Nie kłócę się z doktorem, w końcu aż tak bardzo mi się nie spieszy. Siadam na wskazanym miejscu. Nie zdejmuje płaszcza, przecież zraz będę wychodził. Moją uwagę zwraca napój który przyrządza lekarz. Zastanawiam się co to jest to coś mocniejszego? Opium?
-Co pan doktorze dosypuje do kawy? – pytam spokojnym tonem, nie ma zamiaru ganić lekarza, ot co najwyżej nie będę u niego pijał kawy.
Bawię się kapeluszem trzymanym w rękach, staram się by wyglądało że tylko temu zajęciu poświęcam całą uwagę, tak naprawdę obserwuje doktora oraz panią Jane. Kiedy słyszę ostatnie pytanie doktora, uśmiechem się tylko pod nosem spoglądam prosto w oczy doktora lecz nic nie mówię.
Odpowiedz
A i doktor odpowiedział uśmiechem na twój uśmiech lecz dalej nie zamierzał drążyć tematu. Widać był mało ciekawy. Sam zaś odpowiedział na twoje pytanie.
To jest kilka indiańskich ziół które potrafią niemal wybudzić zmarłego. Proszę mi uwierzyć, że Jane jest wyjątkowo marudna po przebudzeniu. Na co dzień jest dość szorstka w obyciu choć ma dobre serce. Wolę jednak by nie musiał pan doświadczyć jej gorszego dnia...
Dokończył przygotowywanie wywaru po czym poszedł po garnek z ciepłą wodę i zalał kubek do pełna.
Musi Pan chwilę poczekać nim ostygnie.
Doktor usiadł na krześle i otworzył książkę po czym spojrzał w nią poprawiając okulary.
Jest Pan nowy w mieście?
Odpowiedz
Patrzę na doktora trochę nie dowierzając.
-Mam czekać, aż wywar ostygnie? – pytam, gdyż jest to dla mnie co najmniej dziwne. Szybko jednak wzruszam ramionami. –Indiańskie zioła? Skąd się pan, doktorze, na tym zna? Z tego co słyszałem to metody stosowane przez czerwonoskórych to jakieś zabobony… pan zaś jest lekarzem! – czekam na potwierdzenie swoich słów. Jest dla mnie niebywałym by uczony człowiek wierzył w takie bzdury… Nie mam zamiaru odpowiadać Cochranowi na pytanie czy jestem nowy w mieście, gdyż jest ono retoryczne. Kiwam więc tylko głową na potwierdzenie.
-A pan, doktorze, długo tu jest? Gdzie pan studiował? – liczę bowiem, że lekarz skończył gdzieś medycynę, choć może by zostać łapiduchem na takim zadupiu nie jest to konieczne? Szybko zdaje sobie sprawę, że górnicy muszę często go odwiedzać.
-Z czym doktor najczęściej się musi tu borykać? Złamane nosy podczas bójek? Upojenie alkoholowe? Zdarzają się jakieś postrzały? Może podczas wymiany ognia z Siuksami…? – może u lekarza dowiem się nieco więcej na temat stosunków panujących między białymi a czerwonymi.
-Zwykle jest w mieście spokojnie? Czy też ma pan, doktorze, dużo pracy?
Odpowiedz
Tak, musi ostygnąć nim wleję jej do gardła.
Powiedział doktorek uśmiechając się po czym usłyszaną wszystkie Twoje pytania i jego twarz zastygła w bezruchu. Wysłuchał Cię do końca i sam odpowiedział.
Zadaje Pan dużo pytań jak na kogoś kto nie odpowiedział jeszcze na żadne moje. To Pana zdradza choć munduru nie widzę.
Spojrzał teraz w twoje oczy i mówił dalej.
Jestem tu od założenia miasta, a wcześniej? Wcześniej byłem na wojnie i tam nabyłem nieco fachu. Oczywiście uczyłem się medycyny u ojca w jego prywatnej klinice ale wojna zweryfikowała co nieco moje plany. Wojsko wyszkoliło mnie dalej. A co tu taj mam? Złamane noszy i owszem wszak bójki w Deadwood to normalne. jest o co się kłócić: Upioryt, złoto, dżwiaki.
Zaczął wyliczać na pałacach po czym ciągnął dalej.
Strzelaniny też czasem mają miejsce ale ostania wydarzyła się sześć miesięcy temu, także póki co z tym jest spokój. Co do wymiany ognia ze Siuksami to nie słyszałem o takim przypadku od założenia miasta. Owszem były utarczki ale nie dochodziło do tak krwawych rzeczy. W mieście natomiast nigdy nie jest spokojnie i tu raczej nigdy nie będzie do póki nie minie gorączka... ludzie są chciwi, a za tym idą inne konsekwencję. Także roboty jest sporo, a oprócz tego regularnie muszę sprawdzać Panie z Saloonów. My tu tak sobie rozmawiamy, a tymczasem wywarł ostygł. Czy ma Pan jakieś jeszcze pytania nim obudzę Jane?
Zaczął podnosić się z krzesła.
Odpowiedz
Kiedy Cochran odpowiada, słucham go uważnie, lecz oczami błądzę jakby niezainteresowany po izbie. Tylko kiedy wspomina o „mundurze” wlepiam w niego spojrzenia, bezczelnie się uśmiecham i wpadam w słowo.
-Od kiedy urzędnicy Amerykańskiego Związku Górników, noszą mundury? – nie przeszkadza mi że w to bezczelne kłamstwo doktor nie uwierzy. Tak samo mam w poważaniu, ze nie odpowiadania na pytania a zadawanie ich w takiej ilości jest co najmniej nieeleganckie.
Skoro Cochran mieszka tu od początku założenia osady i o walkach między białymi, a Siuksami nie słyszał, to może faktycznie za zniknięciami górników nie stoją Indianie. Więc jeśli to nie czerwonoskórzy, a porachunki pomiędzy poszukiwaczami, to powinny zostać ślady… ale o tym wypowie się kobieta.
-Tak, panie doktorze, niech pan budzi, panią Jane, wiele już słyszałem o tej damie i mistrzyni w topieniu… - mówi całkiem poważnie, nawet słowo „dama”.
Odpowiedz
Doktor uśmiechnął się słysząc pytanie ale nie zamierzał kontynuować rozmowy w tym temacie. Be zwątpienia sprawiał wrażenie inteligentnego(taki też zapewne był) i mało wścibskiego.
Zatem do dzieła.
Powiedział a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
Proszę poczekać tutaj.
Wszedł do pokoju i po chwili ciszy nagle usłyszałeś kobiecy krzyk.
Aaaaaaaaaaa kurwa! Ty pierdolony stary pierdolcu!
Kobieta wybiegła do pomieszczenia w którym byłeś. Oczy jej łzawiła, a po chwili puściła elegancki rzyg na środek pomieszczenia. Najwidoczniej jeszcze Cię nie zauważyła. Po chwili usłyszałeś szczery śmiech doktorka który wszedł do sali.
Sprzątniesz to... najlepiej od razu. I mamy gościa.
Powiedział radośnie.
Odpowiedz
Kiedy tylko kobieta zaczyna krzyczeć, kręcę z niedowierzaniem głową. Takich słów to chyba najgorsi Chicagowskie żule nie znają… W momencie kiedy Jane wpada do pomieszczenia, podnoszę się z krzesła, raz bo wypadało by się przywitać, dwa, że nie wiadomo, czy swej złości nie zechce zamanifestować także wobec mnie. Lepiej być gotowym ,gdyż kobieta wydaje się zwierzęciem w ciele człowieka, pewnie swoje tropi za pomocą węchu. Kiedy zaczyna wymiotować, odskakuje w tył, nie chcąc zostać ubrudzony, jej śniadaniem… Na mojej twarzy pojawia się grymas niezadowolenia i obrzydzenia, które nie staram się wcale ukryć.
-Witam. Nazywam się Aniston, czy mógłbym z panią porozmawiać? – pytam, wcześniej chciałem tę rozmowy odbyć przy stole, najpierw wypraszając doktora, lecz teraz zastanawiam się czy nie lepiej by było gdybyśmy stąd wyszli. Tak czy inaczej rozmowę muszę przeprowadzić w cztery oczy…
Odpowiedz
← Sesja Deadlands

Sesja Trebrona - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...